wtorek, 17 stycznia 2023

Górskie podsumowanie roku 2022!

Rok 2022 był pierwszym od dwóch lat, kiedy na moją aktywność górską nie mieli wpływu politycy. Wreszcie niczego nie zamykano, nie otwierano i nie musiałem szukać alternatywnych pomysłów. Nawet lasy pozostały otwarte...
 
* Styczeń
 
Podobnie jak rok wcześniej zaczynam wycieczką z tatą, tym razem w Beskid Śląsko-Morawski. Odwiedziliśmy Prašivę i Ropičkę. To był wyjazd kompletnie bez słońca i chyba jedyny taki w ubiegłym roku, ale za to mieliśmy prawdziwą zimę, za którą teraz tęsknię.
 

 * Luty
 
Na początku lutego skoczyłem pierwszy raz w Sudety, a konkretnie w Rychleby (Góry Złote). Przyjemna jednodniówka na odcinku Česká Ves - Lázně Jeseník, czyli po terenie, gdzie jest sporo źródełek i pomników. Zima nadal dopisywała.


Potem odbywał się zlot Forum Chimalajowego na Cieślarówce w Beskidzie Śląskim. Postanowiłem tam przybyć od czeskiej strony - poszliśmy od Bystrzycy przez Filipkę. W dolinach było już zielono, ale w wyższych partiach nadal panowała biel i mróz.


* Marzec

Wybrałem się samotnie w Góry Stołowe. W tygodniu, aby skorzystać z promocji w schronisku Pasterka, które w tym terminie dawało świetne ceny na noclegi. Spodziewałem się, że będą pustki i faktycznie byłem jedynym gościem, a w dodatku miałem szczęście, bo tuż po moim wyjeździe obiekt zamknięto z powodu covida...
Pierwszego dnia warunki były typowo wiosenne, jedynie na granicy zachowało się trochę śniegu.


Kolejnego dnia uderzyłem w Broumovské stěny i tam trwała nieustanna walka wiosny z zimą. Co chwilę musiałem zakładać i ściągać raczki, nieustannie pracowały kijki, każdy krok mógł się skończyć wywrotką. Ciągłe napięcie mocno dało się we znaki kolanom, tak że ostatecznie nie przeszedłem całej zakładanej trasy, ale obiad w Broumovie mi to wynagrodził 😏.


Zejście na autobus do Radkowa było dopełnieniem tych udanych trzech dni w Sudetach. Na pogodę również nie musiałem narzekać.


Drugi raz z tatą i drugi raz Beskid Śląsko-Morawski - tym razem pogranicze czesko-słowackie (a więc też fragment Turzovskiej vrchoviny). Ostatnie podrygi zimy, a do tego Dzień Świętego Patryka, więc w schronisku Skalka wszyscy niezapowiedziani turyści byli traktowani niemal jak wrogowie.


* Kwiecień - maj.

Na następną wycieczkę górską czekałem ponad miesiąc, aż do końca kwietnia, kiedy to zacząłem majówkę, choć w moim przypadku była to bardziej "kwietniówka". Po dwóch latach przerwy mogłem powrócić na Słowację. Wybrałem Súľovské vrchy - pasmo niewysokie, ale bardzo widokowe. Główną atrakcją pierwszego dnia był mój pionierski nocleg w ruinach zamku! Takich rzeczy się nie zapomina do końca życia!


Drugi dzień przyniósł to, co Súľovské vrchy mają najlepszego, czyli skały! A wieczorem nocleg na kempingu z pięknymi widokami i niską temperaturą.


Ostatnią noc spędziliśmy z Bastkiem w leśnej chatce, do której zaprowadziły nas głosy. Do tego kilka zaniedbanych wiosek, różnego rodzaju formacje skalne i zasikana jaskinia! Kwietniówko-majówka mogła się podobać!


* Czerwiec.

Ponowną długą przerwę od gór umilałem sobie wyjazdami w płaskie tereny na północy. W końcu jednak, gdy wiosna przyniosła wysokie temperatury, ruszyłem w Bieszczady. W ramach rozruchu przeszliśmy się z Kasią z Komańczy do bazy namiotowej Rabe, po drodze zaliczając Jeziora Duszatyńskie i Chryszczatą. Jeziorka zdecydowanie przereklamowane, na Chryszczatej prawie wyzionąłem ducha, ale odwiedziłem nowe miejsca, a i na Rabe dotychczas nie spałem.


Naszym punktem wypadowym na okolicę była następnie Wetlina, która od lat sprawia u mnie znacznie lepsze wrażenie niż Cisna i Ustrzyki. Jak w poprzednie lata potencjalne wycieczki wybrałem tak, aby z jednej strony zobaczyć coś klasycznego, a z drugiej poznać nowe szlaki. W ramach klasyki przemknąłem Połoniną Wetlińską i prawie zbliżyłem się do Chatki Puchatka, która nadal nie była otwarta.


Jako nowość wybrałem Jasło i to był strzał w dziesiątkę, gdyż szczyt ten ma duże walory widokowe! Nawet boląca noga nie zepsuła mi zabawy.


* Lipiec

Pierwsza połowa wakacji przeważnie jest u mnie słaba górsko, gdyż w tym czasie zwykle udaję się gdzieś na urlop, nie mam więc czasu na nic innego. Tym razem udało się wcisnąć górski epizod w Macedonii i wejść na Magaro, jeden z najwyższych szczytów pasma Galičica. Technicznie to nic trudnego, ale jestem bardzo zadowolony z tej wyprawy, bo zrealizowałem swój plan sprzed 10 lat (!), a i wysokość największa od dawna 😊.


* Sierpień

W moim przypadku "mówisz sierpień" oznacza "myślisz Beskid Niski" i tak było również tym razem. Zmieniłem jednak formę tegorocznego wyjazdu i miast ciągle zmieniać lokalizacje, to przez trzy dni nocowałem w mojej ulubionej chatce studenckiej, czyli w Zyndranowej. Wcześniej jednak odwiedziłem Iwonicz-Zdrój, Bałuciankę i Jaśliska, które również bardzo lubię.


Z Zyndranowej penetrowałem słowackie pogranicze, co również stało się jedną z moich beskidoniskich tradycji. A w ramach odpoczywania po intensywnym życiu nocnym wybraliśmy się całą wielką ekipą na kąpiele w Jasiółce - i to było dla mnie odkrycie tego wyjazdu!

 
Koniec wakacji był powrotem do czasów sprzed pandemii - Beskid Żywiecki, z Rycerki Kolonii wlazłem na Przegibek, a potem do bazy na Przysłopie Potóckim, gdzie towarzystwo przy ognisku tak dopisało, że musiałem ratować się komórką 😏. Wynagrodziły to kolejne dwa dni spędzone na festiwalu w Danielce.


* Wrzesień

Pewne plany na ten miesiąc miałem, ale zwyciężyła proza życia - po wizycie w szpitalu zabrakło sił. Postanowiłem nadrobić tę przerwę jesienią.

* Październik

Jeśli ktoś przed rokiem zasugerowałby mi, że nawiedzę chatkę Pietraszonka w Beskidzie Śląskim, to uznałbym to za dobry żart! Widać jednak tylko krowa nie zmienia poglądów, ale muszę uczciwie napisać, że bawiłem się znakomicie w doborowym gronie. I do tego piękne kolory jesieni, który sprawiły, iż nawet zmasakrowana Barania Góra prezentowała się nieźle.


W Halloween uskuteczniłem męski wypad w Wysoki Jesionik, realizując pomysł, który od dawna chodził mi po głowie, a mianowicie nocleg w schronie na głównym grzbiecie (Jelení studánka). 

 
To był jeden z bardziej pamiętnych wyjazdów w moim życiu: temperatura jak latem, przepiękne morza chmur zarówno wieczorem, jak i rano, a na deser górska elektrownia wodna.
 

 * Listopad
 
Tego przed rokiem na pewno się nie spodziewałem, czyli jesiennego powrotu w Beskid Niski. Zawsze było to dla za daleko na krótki wypad, baza noclegowa poza okresem letnim jest słabiutka, a pogoda często nie zachęca do namiotu. Tym razem jednak wykorzystałem ponownie Zyndranową, gdzie próbowałem pomagać bazować bazowej Gosi. Stamtąd robiliśmy wypady z ekipą w różne miejsca w bardzo rozmaitej aurze: w rezerwacie Prządki lało, za to w Nieznajowej i przy cerkwiach w okolicy Krempnej słońce dokazywało aż miło. 
 

 
Jednoosobowo wybrałem się - podobnie jak w sierpniu - na słowacką stronę. Prócz jednego jedynego szczytu były małe wioski, drewniane i murowane cerkwie, cmentarze wojenne, cygańska dzielnica, tradycyjne pytania o niedźwiedzie i spacer po Svidníku. A na sam koniec, w ciemnościach, zostałem wzięty za jakieś podejrzane indywiduum i, być może, tylko szybki przyjazd bazowej mnie uratował 😏.


* Grudzień
 
W ostatnim miesiącu górskie plany były torpedowane przez przypadki losowe, przeważnie choroby. Na szczęście po sam koniec udało się zrealizować dwie jednodniówki w Sudety, niestety, zupełnie bez zimowej aury.

Najpierw Góry Opawskie (pierwszy i jedyny raz w tym roku!) oraz nieśmiertelna, coraz bardziej zasyfiona i zagracona Kopa Biskupia. Plus pyszny bigos pod wiatą!


Następnie Góry Złote (Rychleby) z Borówkową w ciepłym, ale bardzo silnym wietrze. Na sylwestra pogoda zaserwowała walkę chmur ze słońcem.


-----

Podsumowując: rok 2022 to 15 wyjazdów, 39 dni i 24 noclegi w górach. Są to dwa wyjazdy, jeden dzień i jeden nocleg mniej niż w poprzednim sezonie, więc wniosek z tego prosty - potencjalny wypad nieco się wydłużył w czasie 😊.

A teraz porównanie z poprzednimi latami:
Rok 2008: 13 wyjazdów, 25 noclegów.
Rok 2009: 21 wyjazdów.
Rok 2010: 19 wyjazdów, 44 dni w górach, 28 noclegów
Rok 2011: 12 wyjazdów, 34 dni w górach, 22 noclegi.
Rok 2013: 9 wyjazdów, 20 dni w górach, 14 noclegów.
Rok 2014: 13 wyjazdów, 27 dni w górach, 14 noclegów.
Rok 2015: 14 wyjazdów, 27 dni w górach, 15 noclegów.
Rok 2016: 19 wyjazdów, 48 dni w górach, 38 noclegów.
Rok 2017: 20 wyjazdów, 46 dni w górach, 29 noclegów.
Rok 2018: 18 wyjazdów, 49 dni w górach, 35 noclegów.
Rok 2019: 16 wyjazdów, 39 dni w górach, 27 noclegów.
Rok 2020: 21 wyjazdów, 40 dni w górach, 19 noclegów.
Rok 2021: 17 wyjazdów, 40 dni w górach, 25 noclegów.

Od czterech lat mam bardzo podobną ilość dni w górach, więc jestem bardzo regularny 😏.
 
Podział na pasma tym razem pokazuje duże rozdrobnienie: tylko cztery razy powtórnie odwiedziłem te same góry, trzecich odwiedzin nie było wcale:
* Beskid Niski, Beskid Śląsko-Morawski, Beskid Śląski, Góry Złote (Rychleby) - 2 razy,
* Bieszczady, Beskid Żywiecki, Góry Stołowe, Góry Opawskie, Wysoki Jesionik, Súľovské vrchy, Galičica - 1 raz.
Jeden debiut (Súľovské vrchy). Osiem razy w Beskidach, pięć w Sudetach. Osiem razy u Czechów, trzy u Słowaków, raz u Macedończyków.

A noclegi?
* chatka studencka - 9 razy (identycznie jak przed rokiem),
* kwatera - 4 razy,
* schronisko PTTK i prywatne - 3 razy 
* namiot - 3 razy (w tym raz na kempingu),
* baza namiotowa, utulnia/wiata - 2 razy,
* ruiny zamku - jeden raz 😏.
W tym przypadku dobrze widać dopasowanie wyboru do sytuacji finansowej. Chatki są obecnie jedną z najtańszych opcji noclegowych (choć niektóre też już nieźle poszalały z cenami), a do tego najbardziej klimatyczne. Kwatery - poza jedną zlotową - oferowały tańsze spanie po znajomości. Ze schronisk korzystałem przy okazji promocji, a w Beskidzie Niskim jest po prostu taniej niż w innych regionach. Własne namioty, bazy namiotowe i wiaty to również opcje niskobudżetowe lub wręcz darmowe. Na szczęście patrząc na portfel człowiek nie musi odzierać się z przyjemności, bo nadal w górach bardzo często "tanio" oznacza również "fajnie".


Przyjrzę się jeszcze planom z ubiegłego roku. Co prawda one są tylko pragnieniem rzuconym na lekko, bez większej presji, ale mogą ciekawie obrazować sytuację. (...) nie snuję wielkich wizji, ale liczę na to, że w końcu uda się pojechać w majówkę na Słowację, tak jak robiłem przez wiele lat. Oraz oczywiście Beskid Niski i Bieszczady. Może znowu zajrzeć w Karkonosze, gdzie nie było mnie przez dwa lata? Generalnie wszystko, co się trafi, przyjmę z radością. No i żeby jeszcze pogoda bywała czasem bardziej łaskawa, bo przy ładnych zdjęciach lepiej się wspomina. Majówka się udała, Bieszczady i Beskid Niski również (ten drugi nawet podwójnie). Nie zajrzałem w Karkonosze. Pogoda rzeczywiście była dla mnie milsza, bo pomijając pierwszy wypad w Beskid Śląsko-Morawski, to zawsze pokazywało się choć trochę słońca na zrobienie kilku zdjęć 😏. Nie mam na co narzekać, a kilka wypraw będę na pewno wspominał do końca swych dni!
 
A jakie plany na 2023? Niezmiennie kolejne penetracje Bieszczadów i Beskidu Niskiego. Majówka na Słowacji lub w Czechach. Karkonosze także chodzą mi po głowie i mam na nie kilka świeżych pomysłów. Ale oprócz tego nadal liczę na częste wykorzystanie namiotu, wiat, baz namiotowych i chatek - z powodów cenowych wydają się one obecnie jedyną sensowną opcją noclegową, tak aby zasypiać w górach i nie zbankrutować. Fajnie byłoby znowu ruszyć z rowerem w rejony górskie, bo akurat w 2022 tego zabrakło. A zatem... szerokich szlaków!

8 komentarzy:

  1. Gdzie w Broumovskich jest taki sliczny konik na biegunach?

    Najbardziej to ci zazdroszcze tego noclegu w ruinach zamku! To była rewelacja!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Konik jest na Korunie, ale trzeba go wypatrzeć :) Ja go ostatnio nie widziałem, więc nie wiem, czy to świeża robota, czy nie byłem zbyt uważny.

      A nocleg w ruinach zamku - fakt, piękna sprawa. Ale tam by była super impreza dla kilku osób: i wychodek, i miejsce na ognisko i widoki i głosy :P

      Usuń
  2. Parę dobrych lat temu nocleg w schronisku to była korzystna cenowo impreza. Dziś, za niewiele więcej można w zasadzie wjechać do hotelu z basenem i sobie spędzić dzień w górach...Piszę na przykładzie mojej rodziny, czyli 3 osoby, przy wybraniu pokoju 3 osobowego, gdzie w schronisku bez wyżywienia zapłacę ok 60% ceny z hotelu, w którego cenie mam basen, śniadanie. Schronisko ok 300 za nocleg (od 240 do 320 w zależności od schroniska do pewnego hotelu na górze w Beskidzie Makowskim.
    A co do roku, to rzeczywiście u Ciebie był on regularny. Oby obecny był równie udany!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie o to chodzi, że ceny schronisk, które nie oferują w zasadzie niczego poza łóżkiem, gonią hotelowe. Inflacja i droga energia to jedno, a chęć orżnięcia turystów to drugie, co zresztą widzieliśmy w czasach pandemii. Ale i chatki też się popisują, jest już kilka, co żądają 50 złotych za nocleg. Chatki studenckie!

      Usuń
    2. Gocha Wiecznie Bazowa20 stycznia, 2023 10:00

      Tym bardziej podziękujmy i wspierajmy chatki, które nadal mają ceny max do 30 złotych a podwyższyły ceny w ostatnim czasie z powodu naprawdę drakońskiej podwyżki ceny drewna.
      Fascynuje mnie , dość częsty ostatnio zestaw: woda z hydrofora, prąd z fotowoltaiki a cena za nocleg w bacówce czy schronisku niemal 100 zt. Ale skoro gleba w Puchatku może kosztować 60 zt to w sumie dlaczego w schronisku nie 100?
      Prawo popytu i podaży. Z jednej strony pandemia uziemiła schroniska więc próbują się odkuć nie bacząc na racjonalność cen a z drugiej strony obowiązuje prawo popytu i podaży. Dopóki ludzie będą płacić astronomiczne ceny za nocleg, będzie drożej. A będą bo mamy modę na GSB, Koronę, a i w pandemii ludzie nie mogli wyjeżdżać za granicę więc przerzucili się na krajową turystykę i części się spodobało.
      Jeśli mnie nocleg w schronisku kosztuje min. 240 zł( 1 dorosły, trójka dzieci) to nie ma się co dziwić, że agroturystyki kwitną. Tam taniej, lepsze warunki i z rzadka ryknie na klienta wredna baba a la Kudłacze.

      Usuń
    3. Agroturystyki są konkurencją dla noclegów w dolinach, ale przecież w góry idziemy, aby spać wyżej, a nie niżej. A tam to już typowa zmowa cenowa. I nia ma co zwalać wszystkiego na inflację - nagły wzrost nastąpił w 2020 roku. Początkowo był zrozumiały - schroniska chciały się odkuć za zamknięte miesiące. Ale potem były otwarte normalnie, ludzie frekwencją nadrabiali stracony czas, a ceny pozostały, bo okazało się, że turyści są w stanie tyle płacić. Ceny zrobiły się prawie zagraniczne, choć tylko ceny...

      Usuń
  3. Moje gratulacje! Twój wynik jest dla mnie raczej nie do pobicia, nawet jeśli skoncentrował bym się tylko na Sudetach, leżących jak wiesz, w sferze moich stałych zainteresowań. Odwiedziłem je w zeszłym roku tylko (a może aż) trzy razy. Życzę Ci kolejnego roku, przynajmniej tak płodnego w wędrówki jak ten ubiegły.
    A może w Karkonoszach wpadniemy na siebie, wszak też mam je "w rozkładzie" na 2023?. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gratulować nie ma czego, to żaden wyczyn ;) Ale faktycznie - za każdym razem życzę sobie, aby kolejny rok nie był gorszy. Na razie ten zaczął się obiecująco, zobaczymy, co będzie dalej.
      A Karkonosze... oby ;)

      Usuń