Współczesna stolica Republiki Czeskiej pod względem terytorialnym stanowi
zlepek bardzo wielu dzielnic, które w przeszłości były osobnymi
miejscowościami. To nic nowego, niemal każde duże i mniejsze miasto rozwijało
się w ten sposób - do starego "jądra" dołączały sąsiednie wioski, a nawet całe
miasta. W przypadku Pragi gwałtowny jej rozrost nastąpił w 1922 roku, kiedy to
powstała Velká Praha; wcześniejsze próby wchłaniania sąsiadów utykały
podczas prac legislacyjnych na skutek sporów pomiędzy Czechami i Niemcami, a
także z powodu niechętnej postawy Wiednia, dla którego silna Praga byłaby
konkurencją.
W spłodzonym tekście chciałbym się zająć trzema dzielnicami Pragi położonymi
na wschód od starówki, ale jednocześnie całkiem blisko. Mowa o
Vinohradach, Žižkovie oraz, w mniejszym stopniu, o Vršovicach.
Wszystkie stały się one częścią stolicy we wspomnianym 1922 roku.
Wizyta w tych miejscach to dobry pomysł dla osób, które mają przesyt centrum
Pragi, niemal zawsze niemiłosiernie zatłoczonego, drogiego i przytłaczającego.
Nie są to oczywiście tereny zupełnie dla turystów nieznane, ale na pewno można
je określić jako "Praga nieoczywista".
Zacznę od Vinohradów, ponieważ tam nocowałem. Powstały one z wioski
Viničné Hory (Weinberge), która w 1867 roku została przemianowana na
Královské Vinohrady (Königliche Weinberge), a potem wydzielono z niej
jeszcze część północną i nazwano Žižkovem. Na przełomie XIX i XX wieku
Královské Vinohrady rozwijały się niesamowicie szybko i z 90 tysiącami
mieszkańców stały się trzecim miastem pod względem wielkości na czeskich
ziemiach (po Pradze i Brnie). Powstała wówczas dominująca do dziś zabudowa w
postaci eleganckich kamienic oraz willi, przyciągają średnią i wyższą klasę.
Ponoć obecnie Vinohrady nadal uchodzą za okolicę luksusową, a to z powodu
bardzo wysokich czynszów.
W 1960 oficjalnie usunięto przymiotnik "Královské", co nie spotkało się z
ciepłym przyjęciem wśród ludności. Stara nazwa jest nadal obecna na ulicach.
Pytanie, czy to są stare tabliczki, czy już nowe? Ta czerwona powyżej wygląda
na nówkę. Sprawy nie ułatwia podział administracyjny Pragi, który powoduje u
mnie ból głowy przy próbie zrozumienia go. Stolica dzieli się bowiem na
dzielnice miejskie (gminy miejskie) oraz - równolegle - na dzielnice
administracyjne. Vinohrady jako takie nie stanowią samodzielnej jednostki,
tylko podzielone są pomiędzy cztery dzielnice miejskie i aż pięć dzielnic
administracyjnych - to praski rekord! Dodatkowo ich granice i numeracja
zmieniała się w czasie.
Patrząc na sfotografowane przeze mnie przykładowe tabliczki: ta w górnym lewym
rogu jest najprostsza, ponieważ dzielnica miejska Praga 12 już nie istnieje, a
więc przykręcono ją w latach 1949-1960. W przypadku Pragi 2 nie mam pewności,
ale prawdopodobnie pierwsza z nich pochodzi z okresu do 1960 roku, a kolejna
już z późniejszego, choć wygląda gorzej niż ta teoretycznie starsza. I jeszcze czemu na tablicy z nazwą ulicy przekreślono cyfrę 10,
skoro według podziału to rzeczywiście jest Praha 10?? 😃
Centrum zachodnich Vinohrad jest náměstí Míru, plac, który w
przeszłości kilkukrotnie zmieniał swoją nazwę. Częściowo to park otaczający
neogotycki kościół świętej Ludmiły. Powstał on po otrzymaniu przez KV praw
miejskich.
Zaglądam do środka, ale akurat trwała msza - sporo osób jak na czeskie
warunki.
Inny ważny budynek to Vinohradské divadlo, secesyjny teatr, będący
przez pewien czas sceną armii czechosłowackiej.
Gmach z flagą to siedziba urzędu gminy Praga 2.
Za drugie centrum Vinohradów uznałbym náměstí Jiřího z Poděbrad. Stoi
na nim modernistyczny kościół Najświętszego Serca Pana o niebanalnej bryle.
Niestety, tu zajrzę tylko przez szybę w drzwiach.
Kolejny park i kolejny kościół - Sady Bratří Čapků i świątynia husycka,
również moderna, ale jakże inna: bryła surowa i w dodatku połączona z
budynkiem mieszkalnym.
Po sąsiedzku wznosi się neorenesansowa wieża wodna z 1882 roku. Na jej ścianie
umieszczono herb miasta Královské Vinohrady, nieco podobny do herbu Pragi (mur
z wieżyczkami i z otwartą bramą).
Sady Svatopluka Čecha założone jeszcze w 19. stuleciu. Wśród trawników
rzeźba Svatopluka Čecha, pisarza i poety.
Jako samodzielne miasto Královské Vinohrady musiały posiadać własne budynki
publiczne, niezależne od praskich - oprócz wspominanego teatru wzniesiono
m.in. halę targową (Vinohradská tržnice).
Mało kto zdaje sobie sprawę, że kolejowy praski dworzec główny powstał
jako Nádraží císaře Františka Josefa na terenie Vinohradów i formalnie
cały czas tam się znajduje. Również budynek czeskiego radia położony jest w
tej dzielnicy.
Tak jak już pisałem - w zabudowie dominują wille i bogate kamienice z przełomu
XIX i XX wieku. Wiele jest odnowionych, niektóre ulice wyglądają nieco
biedniej. Warto zwracać uwagę na szczegóły architektoniczne, pojawiają się
perełki z różnych epok - od secesji do socrealizmu.
W okresie międzywojennym w miejscach niezabudowanych pojawiły się wspomniane
obiekty modernistyczne. Im dalej od centrum Pragi tym ich więcej, a wschodnia
część Vinohradów to już praktycznie tylko ten styl.
Ta okolica to również teren zajmowany kiedyś przez rozmaite zakłady
przemysłowe i fabryki, z których wiele już rozebrano - m.in. browar oraz
Orionkę, produkującą znane czekolady. Na zdjęciu dawna papiernia
z 1911 roku.
Oczywiście w najnowszym stuleciu nie przestano budować - na zdjęciu wieżowiec
Crystal z 2015 roku.
Z tematu architektonicznego przeskoczymy na transportowy:
Vozovna Vinohrady była zajezdnią tramwajową uruchomioną w 1897
(początkowo tutejsze tramwaje kursowały pod szyldem osobnej spółki
Městská elektrická dráha Královských Vinohrad). W okresie
międzywojennym przestała obsługiwać "miejskie pociągi", za to od 1949 zaczęły
z niej korzystać trolejbusy.
W kolejnych dekadach władze wielu państw doszły do wniosku, że transport
trolejbusowy jest przestarzały i nieefektywny. Podobnie było w Pradze -
w niedzielę 15 października 1972 roku, przed północą, Škoda 8Tr wyruszyła w
ostatni regularny kurs i w ten sposób zakończyła historię tej komunikacji, a
przynajmniej tak się wydawało. W 2010 w zatoczce Orionka, skąd
wystartował ostatni kurs, utworzono pomnik ze zrekonstruowanym fragmentem
trakcji i słupami.
Pomysły odbudowy sieci trolejbusowej pojawiły się już po kilku latach, ale
ostatecznie dopiero w 2017 roku udało się uruchomić jedną linię, którą
obsługuje jednak nie klasyczny trolejbus, ale duobus (połączenie autobusu i
trolejbusu), a trakcja rozwieszona jest jedynie nad niewielkim jej fragmentem.
Žižkov (po niemiecku Zischkaberg, Zizkow, w latach 1939–1945
Veitsberg), w przeciwieństwie do Vinohradów, zamieszkiwała nie
burżuazja, ale biedniejsze warstwy społeczne. W XX wieku przylgnęło do niego
określenie "dzielnicy robotników", lecz było ono niespecjalnie trafne, gdyż
wcale nie mieszkało ich tutaj tak wielu, a w pobliżu nie działały żadne
większe zakłady. Nie da się jednak ukryć, że z powodu wysokiego odsetka
członków partii komunistycznej hasło "czerwony Žižkov" jak najbardziej należy
uznać za prawidłowe.
Žižkov kochała praska bohema, m.in. Jaroslav Hašek. Józef Szwejk, bohater jego
najsłynniejszej powieści, bywał na Vinohradach, a o Žižkovie często wspominał
(Przepraszam, panienko, którędy idzie się na Żiżkov?). Haška uczczono
pomnikiem, ale takim w typowo czeskim poczuciu humoru - popiersie pisarza
umieszczono na cokole, który przebija... figurę konia. Dlaczego tak? Abo
według projektanta "wszystkie ważne pomniki to jeźdźcy na koniach" 😏.
Również i tu nie zabraknie nieaktualnych tabliczek - Praga 11, czyli przydział
administracyjny z lat 1949-1960.
Przyjrzyjmy się niektórym przykładom architektury w dzielnicy: niedaleko Haška
znajdziemy neogotycki kościół świętego Prokopa.
Dwuwieżowy gmach to pochodząca z okresu międzywojennego centrala telefoniczna
i telegraficzna - kilkuset pracowników łączyło w niej rozmowy między miastami,
krajami i kontynentami.
Palác Akropolis z tego samego przedziału czasowego, mieszczący kiedyś
znane kino.
W zupełnie innych kategoriach należy oceniać ten oto hotel
Don Giovanni, który przez wiele osób uznawany jest za najbrzydszy
budynek w stolicy, reprezentujący styl "baroku nowobogackich" 😛.
Žižkov bywa częściej odwiedzany przez turystów niż Vinohrady, zazwyczaj ciągną
oni do dwóch obiektów. Jeden z nich to ogromna wieża telewizyjna
(Žižkovský vysílač), najwyższa budowla w mieście. Najlepiej ją oglądać
z oddalenia.
Z bliska cała ta konstrukcja mocno przytłacza. Ciekawostką są figury
potwornych noworodków wspinających się po ścianach, instalacja Davida Černeho.
Na wieżę można wjechać za niemałe pieniądze, ale darujemy sobie tę atrakcję. W
jej bliskim sąsiedztwie spoglądamy przez płot na
stary cmentarz żydowski, na którym chowano Żydów do końca XIX wieku. To
jego najstarsza i najmniejsza część, większość nekropolii została zniszczona w
czasie budowy nadajnika.
Funkcji sakralnych nie pełni już także od dawna kościół Podwyższenia Krzyża
Świętego - dziś to sala wystawowa, a nad bocznym wejściem raczkuje "dzieciak"
podobny do tego z wieży.
Drugi obiekt przyciągający ludzi (ale głównie Czechów) to
Pomnik narodowy (Národní památník na Vítkově). Położony jest na
wzniesieniu Vitkov, na które zaraz zaczniemy się gramolić. Niewątpliwą
atrakcją takiego wspinania się są panoramy na okolicę.
Vitkov był miejscem zwycięskiej bitwy husytów w 1420 roku, więc młode państwo
czechosłowackie postanowiło go wykorzystać i upiec kilka pieczeni przy jednym
ogniu. W dziesięciolecie deklaracji niepodległości rozpoczęto budowę
składającą się z kilku części: ogromnego konnego pomnika Jana Žižki oraz
jeszcze większego mauzoleum poświęconego żołnierzom, legionistom z Rosji i
ogólnie znanym politykom. Okazało się, że zanim projekt ukończono,
Czechosłowacja zdążyła zostać rozebrana przez sąsiadów. Powrócono do niego już
po przewrocie komunistycznym i zmieniono jego rolę - przeniesiono tu prochy
nieznanego żołnierza poległego na przełęczy Dukielskiej, a przede wszystkim
stało się ono miejscem pochówku zasłużonych towarzyszy. W 1953 roku spoczął tu
zabalsamowany Klement Gottwald. Według popularnej (acz nieprawdziwej) legendy
mumia się psuła i poszczególne jej części były wymieniane na sztuczne
elementy, ale w 1962 roku w czasie procesu destalinizacji szczątki i tak
zostały spopielone oraz umieszczone w specjalnym sarkofagu. Po upadku
komunizmu przeniesiono je, podobnie jak innych utrwalaczy władzy ludowej, na
cmentarze.
Pomnik można zwiedzać, w środku mieści się muzeum (zachowała się m.in.
aparatura obsługująca mumię Gottwalda), ale pech chciał, że kilka dni przed
naszą wizytą zaczął się jakiś pieprzony remont! Pozostaje podziwianie go od
zewnątrz. Zwróćcie uwagę na poszczególne detale drzwi: przyśpieszony kurs
historii Czechów według komunistów - od Husa do wyzwolicielskiej Armii
Czerwonej.
Jan Žižka to największa na świecie trzecia największa na świecie konna rzeźba z brązu (a pierwsza pod tym względem w Europie Środkowej). Z przodu wyraźne są
różnice w kolorystyce kamieni - to efekt wymiany godła socjalistycznej
Czechosłowacji na przedwojenne.
Tak jak wspominałem - mamy stąd niezły widok na Žižkov, także na pobliski
węzeł kolejowy.
Jeśli zejdziemy trochę niżej, to z dawnego kolejowego wiaduktu spojrzymy na
biegnącą w dolę ulicę Husitską. Jako ciekawostkę dodam, że w latach 70.
ubiegłego wieku planowano totalną przebudowę Žižkova - całe kwartały kamienic
miały zostać wyburzone i zastąpione blokami z wielkiej płyty. Powodem były
fatalne warunki w wielu mieszkaniach, niski metraż, brak dostępu do toalet i
tym podobne. Początkowy plan wielkiej demolki stopniowo ograniczano do
mniejszych fragmentów i do wybuchu aksamitnej rewolucji skończyło się
na postawieniu bloków jedynie przy kilku ulicach.
Trzecie miejsce, które warto odwiedzić na Žižkovie, to
zespół cmentarzy Olszańskich (Olšanské hřbitovy), lecz to tak rozległy
teren, że zasługuje na osobny wpis.
Ostatnia interesująca mnie dzielnica - Vršovice (Werschowitz) - inaczej
niż poprzednie posiada znacznie dłuższą historię sięgającą średniowiecza;
pierwsza wzmianka o nich pochodzi z XI wieku. W późniejszych stuleciach były
własnością różnych właścicieli, w 1885 roku uzyskały status miasteczka, a w
1902 roku miasta. Od 1922 część Wielkiej Pragi.
We Vršovicach spędziłem jedynie dwa kwadranse, udając się na poranne
sfotografowanie ciekawych miejsc. Zaczynam od Heroldovych sadów, parku
nazwanego od nazwiska jednego ze starostów (przez kilkadziesiąt lat patronką
była Nadieżda Krupska). Pod przeszkloną altaną walają się materace bezdomnych.
Barokowy kościół świętego Mikołaja, a obok niego Rangherka, pałac
wybudowany w 19. stuleciu przez rodzinę przemysłowców przybyłą z Włoch.
Zbór husycki o bardzo nietypowej bryle - jedna z wielu funkcjonalistycznych
świątyń stawianych w międzywojniu. Mnie kojarzy się z remizą strażacką.
Równie niestandardowy jest katolicki kościół świętego Wacława. Ten sam rok
oddania do użytku, ten sam styl - kiedyś przeze mnie niedoceniany, obecnie
bardzo mnie on przyciąga swoją pomysłowością, niebanalnością i praktycznością.
We Vršovicach nie brakuje kamienic z przełomu XIX i XX wieku, ale jest
wyraźnie więcej architektury z lat 20. i 30..
----
Wspominałem, że również i w te dzielnice zaglądają turyści. Przyciąga je mit
"prawdziwej, nieskomercjalizowanej Pragi" wolnej od... turystów. Dodatkowo
zwłaszcza Žižkov słynął jako teren będący rajem dla knajpiarzy - liczba barów
w przeliczeniu na powierzchnię lub ludność miała być najwyższa w Europie! Ale
to bzdura i największy mój zawód w czasie tego całego wyjazdu. Ja naprawdę się
spodziewałem, że na każdym rogu będzie się do mnie uśmiechać spelunka. Nic
bardziej mylnego. Może kiedyś tak było, lecz teraz zastałem masę zamkniętych
drzwi, zlikwidowanych lokali, a najbardziej popularnym widokiem są przybytki o
bynajmniej nie czeskim rodowodzie...
Po zmroku nawet w sobotę życie na ulicach zamierało. Nieliczny przechodnie
przemykali w kierunku sklepów otwartych do późnych godzin i prowadzonych przez
Azjatów.
Nie znaczy to, że nie znalazłem tu żadnych godnych polecenia knajp - owszem,
były takie, lecz musiałem się trochę naszukać (część pochodziła z listy
przygotowanej przed wyjazdem). Poniżej prezentuję ich zestaw w kolejności
alfabetycznej, wszystkie są na Vinohradach:
* BeerGeek Bar - pub z wielką liczbą kranów. Ich ilość poraża,
ceny też - jest po prostu drogo i fakt bycia w stolicy nie do końca to
tłumaczy. Wystrój nowoczesny, większość klientów to cudzoziemcy. Obsługa
odpowiada po angielsku, nawet jak się zwracasz do niej po czesku.
* Hostinec U Vodoucha - restauracja z niezłym czeskim jadłem, wystrój
klasyczny. Piwo z małych browarów, raczej niezbyt tanio.
* Restaurace U Dandů - mimo nazwy to spelunka, a nie restauracja, ale tym
bardziej warto tam pójść. Zafuczały kelner, lokal nie lśni czystością, smaczne
zakąski do piwa, brak turystów. Lany Gambrinus ujdzie. Ceny nie
porażają.
* Vinohradský Burger Bar - niby burgerownia, ale mieli też czeskie
jedzenie i zestawy obiadowe. Nie wiem jak jest wieczorem, w ciągu dnia było
pustawo. Smaczne piwo z małego browaru.
* Vinohradský pivovar - browar rzemieślniczy, wieczorami sporo tu
młodych ludzi, również cudzoziemców. Wystrój nowoczesny. Ceny średnio-wysokie.
Znalezienie fajnego noclegu w Pradze to również nie jest proste zadanie. W
naszym przypadku się udało: Penzion Jana na ulicy Dykovej to willa z
okresu międzywojennego. Pokój z łazienką na korytarzu i ogromnym telewizorem
oraz śniadaniem kosztował 150 złotych za noc. Jako gratis dostawało się
sobowtóra prezydenta Masaryka jako recepcjonistę 😏. Jako minus - dodatkowo
płatny parking (na ulicach praktycznie nie można zaparkować) oraz zbyt wysoka
temperatura w pokoju. W czasie Protektoratu Niemcy urządzili w willi jakiś
obóz dla matek z dziećmi, ale na szczęście nic nas nie straszyło.
Fajna relacja. Kiedyś, kiedyś byłem na Sylwestra w Pradze. Szwendaliśmy się z "Pusią" od knajpki do knajpki. Bardzo miło to wspominam, a relacja niniejsza poruszyła wspomnienia. Jak będę w Pradze na "dłuższą chwilę" z pewnością "pożyczę" coś z Twojej relacji.
OdpowiedzUsuńPosąg Żiżki nie jest największym - przebija go o trzy metry w długości i wysokości a trzykrotnie w masie posąg Wiktora Emanuela II na Vittoriano w Rzymie.
UsuńBardzo ciekawa notka - przeczytałem z zainteresowaniem.
Ups, ale wpadłem! Teraz doczytałem, że jest to trzeci największy konny pomnik na świecie i największy on miał być w Europie Środkowej. I to może się zgadza ;)
UsuńOd knajpki do knajpki to najprzyjemniejsza wersja zwiedzania Pragi :)
Rzeczywiście Praga przez Ciebie pokazana jest raczej mniej znana, ale jak się okazuje równie ciekawa. Jakoś nigdy nie byłem dłużej w Pradze raczej były to wypady jednodniowe, ale mając taki przewodnik może trzeba wybrać się na dłużej. Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńJa miałem szczęście, bo moja pierwsza wizyta w Pradze trwała aż... 10 dni ;) Ale i tak tyle czasu zajęło przeważnie centrum, przedmieścia ledwie liznęliśmy.
UsuńPozdrowienia!
Może to pandemia tak przetrzebiła praskie bary, bo jak byłam w lecie też mnie zaskoczyły pustki na Žižkovie - choć tłumaczyłam to sobie też latem i brakiem studentów. Ale pamiętam też, że Žižkov zeszłam wzdłuż i wszerz na studiach, jakieś 10 lat temu i faktycznie to był wtedy raj pod kątem barów i knajp... :)
OdpowiedzUsuńNa pewno pandemia mocno walnęła czeskie lokale, bo one chyba były dłuzej zamknięte niż w Polsce. Ale żeby nawet na Žižkovie? A może po prostu dzielnica przestawiła się na inną klientelę? Eee, niemożliwe...
Usuń