sobota, 30 listopada 2019

Bóg nie kocha Orbána czyli Węgry z bardzo zmienną aurą.

Kontrola na granicy rumuńsko-węgierskiej była najbardziej skrupulatna podczas całego wyjazdu, choć to przecież dwa kraje unijne. Węgierski pogranicznik kazał otwierać bagażnik, zaglądał w różne zakamarki, uważnie lustrował dokumenty... A na koniec podszedł z alkomatem i kazał dmuchać! Takiej akcji jeszcze nie miałem! Na szczęście trwało to krótko, bowiem przejście graniczne Săcueni  - Létavértes nie jest zbytnio oblegane.

Po kilku kilometrach ze zdziwieniem spojrzałem na niebo: o ile w Rumunii tworzyło prawie idealny błękit, o tyle u Węgrów horyzont zaczął nieprzyjemnie ciemnieć. Taka zmiana przy zmianie państwa?


Trochę czasu krążymy po Debreczynie szukając miejsca na wymianę waluty i w końcu udaje nam się znaleźć kantor w jakimś osiedlowym centrum handlowym. Potem wjeżdżamy na drogę nr 471 prowadzącą w stronę Kraju Brzóz (Nyírség). Szosa ta jest w wiecznym remoncie, kopią na niej od co najmniej dwóch lat. Biorąc pod uwagę, że liczy około 50 kilometrów, a nadal nie jest ukończona, to tempo mają zawrotne.


środa, 27 listopada 2019

Timișoara, Arad i pogranicze rumuńsko-węgierskie.

Na rumuńskich drogach witają nas ogromne krzyże! O Boże, takiego powitania to nawet w Polsce nie zaznałem!



Według pierwotnych planów wakacyjnego wyjazdu to właśnie Rumunia miała być jednym z głównych celów. Potem dużo się pozmieniało, padło na kierunek bałkańsko-adriatycki. Jednak było mi żal, bowiem w tym roku wypada dziesięciolecie od pierwszych odwiedzin kraju Draculi. No i jakże tak, w żaden sposób tego nie uczcić? Postanowiłem więc zahaczyć o nią chociażby na trochę, na jeden nocleg. No i zobaczyć przy okazji coś nowego, gdyż w tej części jeszcze nie byliśmy...

A rumuński Banat to równie pomieszana mozaika narodowościowa, co u Serbów. W pierwszej większej miejscowości (Denta) co prawda nieco ponad połowę mieszkańców stanowią Rumuni, ale drudzy w kolejności są... Bułgarzy Banaccy! Nawet nie wiedziałem, że takowi istnieją! Skąd się tu wzięli? Podobnie jak np. Chorwaci w Burgenlandzie - opuścili swoje ziemie uciekając przed Turkami po nieudanym powstaniu. Teraz mieszka ich tutaj stosunkowo niedużo, ale jeszcze w latach 50. ubiegłego wieku stanowili ponad 90% ludności wioski. Oprócz nich w Dencie żyje sobie kilkuset Węgrów, Serbów i garstka Niemców. Z tego też powodu w pobliżu jednego skrzyżowania stoją aż trzy kościoły: serbska cerkiew prawosławna, rumuńska cerkiew prawosławna (pierwsze zdjęcie) i świątynia bułgarska (drugie zdjęcie). Ta ostatnia prawdopodobnie jest obrządku katolickiego, bowiem tutejsi Bułgarzy, w przeciwieństwie do rodaków znad Morza Czarnego, są owieczkami w zagrodzie papieża.

czwartek, 21 listopada 2019

Przez Serbię: Smeredevo, Belocrkvanskie jezera, Vršač.

Dwunasty dzień objazdówki po Bałkanach i okolicach. Dzisiaj mamy do przejechania ponad 400 kilometrów, czyli jeden z najdłuższych odcinków na całej wyprawie.

Autostradowe przejście między Macedonią i Serbią to najbardziej oblężony punkt przekraczania granicy w czasie wyjazdu. Można tu łatwo utknąć nawet na kilka godzin. My też wsiąkamy na... nieco ponad 20 minut. Cała odprawa idzie wyjątkowo sprawnie, Serbowie nawet nie chcą patrzeć na dokumenty. Jestem w lekkim szoku, ale generalnie wszystkie granice pokonywane były bezproblemowo.

W Serbii czeka miła niespodzianka, bo wreszcie ukończyli oni całą autostradę A1 z północy na południe (z wyjątkiem krótkiego odcinka obok Belgradu). Zamiast wlec się przez wioski i miasteczka można nacisnąć pedał gazu. Normalnie to lubię jeździć prowincją, ale nie dziś, gdy liczy się przede wszystkim czas, zwłaszcza, że wskutek zatrucia pokarmowego w Skopje ciężko mi się skupić za kierownicą.


Ruch na autobanie jest raczej niewielki. Normalnie pełno tutaj Turków i Kurdów pędzących z jednej ojczyzny do drugiej, ale widać, że lipiec to nie okres wędrówek azjatyckich ludów.

czwartek, 14 listopada 2019

Skopje. Dobre miejsce na kicz i zatrucie pokarmowe.

Skopje to dziwne miasto. Z jednej strony trzęsienie ziemi oraz czasy jugosłowiańskie zniszczyły niemal wszystkie zabytki i starsze budynki. Z drugiej - w XXI wieku pojawiła się cała masa cudacznej, ocierającej się o kicz architektury "historycznej". Mimo to lubię stolicę Macedonii, ma w sobie coś, co przyciąga...

Nocujemy w hostelu położonym prawie w ścisłym centrum i już kilkaset metrów od nas ciągnie się monumentalny biały gmach - siedziba macedońskiego rządu. Wygląda jak klasyczny klasycyzm z XIX wieku, ale pozory mylą.


Jeszcze dekadę temu był to niczym nie wyróżniający się obiekt z dużymi oknami, przypominający biurowce z lat 80. XX wieku (można go obejrzeć np. tutaj). Dzisiejszy wygląd to efekt całkowitego przebudowania fasady w stylu antyku. To pokłosie kontrowersyjnego projektu Skopje 2014.


poniedziałek, 11 listopada 2019

Bitola, Prilep i Veles, czyli Macedonia prawdziwa.

Bitola (Битола) jest jedną z tych miejscowości, które w przeszłości miały znacznie większe znaczenie niż obecnie. W tym przypadku historia zaczęła się w starożytności, kiedy to Grecy (a konkretnie Macedończycy) założyli tu miasto Heraclea Lyncestis, na krańcach swojego królestwa. Później przyszli Rzymianie, a dogodne położenie przy drodze Via Egnatia sprawiło, że Heraclea nadal się bogaciła i rozwijała.

Pozostałości antycznego ośrodka znajdują się na południe od współczesnego centrum. Właściwie mógłbym im poświęcić cały wpis, ale postaram się streszczać 😏.


W czasach rzymskich powstały mury obronne, termy i najważniejszy obiekt - teatr. Wybudowano go w II wieku n.e. za panowania cesarzy Hadriana i Antonina Piusa.




piątek, 8 listopada 2019

Zachodni brzeg jeziora Ochrydzkiego: Radožda i Kališta.

Pierwszy raz zawitałem do Macedonii Północnej. Do tej pory zawsze była to po prostu Macedonia czy ściślej Republika Macedonii


Na początku tego roku zakończył się trwający prawie trzy dekady idiotyczny spór grecko-macedoński o nazwę i symbolikę. Oficjalnie kompromisem, w rzeczywistości to Macedończycy dali od siebie znacznie więcej. W zamian za ustępstwa ze strony Skopje Grecy zgodzili się nie blokować dłużej integracji Macedonii z Unią oraz z NATO. Mieszkańcy byłej jugosłowiańskiej republiki mocno się podzielili w opiniach co do tego porozumienia, ale ostatecznie wszystko miała załagodzić świetlana przyszłość.
Jak zwykle okazało się, że polityka szybko odziera ze złudzeń. Podczas jesiennych rozmów przywódców EU Francja zatrzymała rozpoczęcie rokowań akcesyjnych z Macedonią Północną. I choć ewentualne przyjęcie kraju to i tak byłaby bardzo odległa przyszłość, to owa decyzja praktycznie całkowicie je uniemożliwia na całe lata świetlne. Efekt? Władimir otworzył szampana, proeuropejski rząd podał się do dymisji, a do głosu doszła ta strona, która twierdzi, że bliżej im do Moskwy niż Brukseli. Oj, nie wróży to dobrze spokojowi w tej części kontynentu...

W lipcu jeszcze nic o tym nie wiedziano; w kraju trwały wymiany tablic na aktualną nazwę państwa. Pojawiają się także zmienione tablice rejestracyjne - zamiast MK wchodzi NMK.


Zanim udamy się na nocleg zajeżdżamy do wioski Radožda (Радожда). Położona ona jest nad jeziorem Ochrydzkim tuż przy granicy z Albanią. Żeby jednak do niej dotrzeć należy najpierw dojechać prawie pod Strugę i potem cofać się wzdłuż brzegu - na mapie wygląda to tak, jakbyśmy nagle stęsknili się za Albańczykami i zaczęli wracać 😛.

poniedziałek, 4 listopada 2019

Albania w dwie doby: Szkodra, jezioro Szkoderskie, Tirana i Elbasan.

Na wizytę w Albanii mamy nieco ponad 48 godzin. Niewiele, lecz taki jest urok objazdówek. Trzeba dobrze wykorzystać ten czas, ale przeważającą jego ilość zajmie... lenistwo 😏.

Pierwsze miasto po przekroczeniu granicy z Czarnogórą to oczywiście Szkodra (Shkodër), witająca podróżnych twierdzą Rozafa umieszczoną na skale nad rzeką.


Zwiedzaliśmy ją w 2017 roku, podobnie jak włóczyliśmy się dość dokładnie po mieście, więc dzisiaj chciałem zobaczyć tylko kilka miejsc, które wówczas przeoczyliśmy. Jednym z nich jest Ołowiany Meczet (Xhamia e Plumbit). Nazwa pochodzi od materiału, którym pokryto kopuły.


Świątynię wybudowano pod koniec XVIII wieku, wzorując się na meczetach Stambułu. Kiedyś miała minaret, ale został on zniszczony w 1967 roku od uderzenia pioruna (wcześniej zdemontowali go Austriacy, jednak po wojnie go odbudowano). Bardzo ładny obiekt, któremu towarzyszy niewielki muzułmański cmentarz.

piątek, 1 listopada 2019

Velika Plaža, ruiny miasta Svač i jezioro Szkoderskie od czarnogórskiej strony.

Ciemnoniebieska tafla Adriatyku i widok na Bar oraz... kaktusy.



Jadąc wzdłuż wybrzeża na południe co chwilę mijamy jakieś zejścia na plażę. Ponieważ zbliża się wieczór, więc cisną z nich straszne tłumy ludzi do zaparkowanych gdzie popadnie setek samochodów. Tak to niestety wygląda w Czarnogórze: linia brzegowa liczy prawie 300 kilometrów, ale na wielu odcinkach ciężko zejść do wody, więc w innych jest ona wykorzystana do granic możliwości. Brzeg zabudowano hotelami, a na plażach panuje straszny ścisk. Plaże te są przeważnie żwirkowe lub kamieniste, co niektórzy uznają za wadę, a inni za zaletę.

Za Ulcinjem ciągnie się długa na 13 kilometrów piaszczysta Velika Plaža - przy swej wielkości pomieści praktycznie każdą ilość ludzi. I tam właśnie spędzimy jutrzejszy dzień na typowym relaksie.

Wzdłuż plaży działa kilka kempingów o różnym standardzie i cenach. Wybrałem pierwszy z nich, umiejscowiony najbliżej miasta i to był dobry wybór. Położony jest w lesie z dużą ilością cienia. Frekwencja umiarkowana. A piasek i morze zaczynają się zaraz za ogrodzeniem...