Trnawa (Trnava, Nagyszombat, Tyrnau) to sporej wielkości (jak na
Słowację) miasto, stolica ichniejszego kraju. Posiada pełną zabytków starówkę,
a z racji ilości świątyń nazywana jest "Małym Rzymem" lub "Słowackim Rzymem"
(te przymiotniki dzieli z Nitrą). Nas przywiodły do niego jednak kwestie
praktyczne: z jednej małokarpackiej miejscowości do drugiej najłatwiej było
się dostać właśnie przez Trnawę.
Po przyjeździe mamy do wykonania kilka czynności w tej właśnie
kolejności:
* znaleźć toaletę,
* kupić bilet kolejowy na jutro,
* znaleźć przystanek autobusowy na dzisiaj,
* znaleźć knajpę,
* zrobić zakupy.
Pierwsze dwa punkty zrealizowaliśmy szybko. Przystanek okazał się leżeć niemal
naprzeciwko knajpy niedaleko dworca. I to jakiej knajpy! Speluna w starym
stylu. Niemal sami faceci z podejrzanymi gębami, zapach lekko skisłego piwa,
wystrój z dawnych lat i cena wreszcie przypominające poprzednią majówkę (1,50
euro za kufel). W telewizji leci mecz hokeja Słowaków z Czechami, ale
młodzieżówek, więc nie interesuje zbyt wiele osób. Słowacy ostatecznie
wygrali.
Nieco obskurna toaleta znajduje się w zewnętrznym korytarzu. Drzwi do
wersji damskiej są zamknięte, więc wracam się po klucz.
- Na wielką czy małą potrzebę? - dopytuje się właściciel przybytku.
- Na wielką - robię odpowiednią minę.
Dostaję klucze i wyciągam dwadzieścia centów, bo tyle niby kosztuje
skorzystanie z "dwójki". Chłop macha rękami.
- Dla turystów darmowe.
Pięknie.