wtorek, 18 czerwca 2024

Majowe Mazury (2): Parcz - Wilczy Szaniec - Czerniki.

Zabudowania kolejowe w Parczu (Partsch, Groß Partsch) widać z daleka. Składają się one z kilku budynków oddalonych od siebie o kilkaset metrów.


Mijamy pierwszy obiekt, w którym nadal mieszkają ludzie. Podejrzewam, że w czasach niemieckich również służył jako mieszkania dla kolejarzy i ich rodzin. Na jednej ze ścian nieźle widoczny jest napis Gr. Partsch.



Kawałek dalej opuszczony dworzec kolejowy.


wtorek, 11 czerwca 2024

Majowe Mazury (1): Sterławki - Bogacko - Doba. A do tego Olsztyn.

Przez okno pociągu patrzę na nazwę miejscowości, której źródłosłów nie posiada korzeni ani w języku germańskim ani w słowiańskim. Czyli znowu Mazury, po dwóch latach. Kolejny odcinek wędrówki wzdłuż granic Polski, po jej współczesnych Kresach. Kiedyś była to jedynie ściana wschodnia, w 2019 roku po raz pierwszy dotarliśmy na tereny północne, a dawniej niemieckie. Zmieniło się wszystko: architektura, krajobrazy, klimat, a przede wszystkim pogoda. Zarówno wtedy jak i przed dwoma laty głównie nam dolewało, ewentualnie jeszcze pojawiały się burze. Przez to wszystko mazurskie etapy wędrówki wzdłuż granic nie należały do moich ulubionych, ale może tym razem to się odmieni?


W tym roku nie mogłem wystartować z pierwszą grupą wędrowną. Buba, Szymon, Iwona i Chris ruszyli już w sobotę i dotarli do Giżycka (tam, gdzie ostatnio kończyliśmy). Ja świętowałem urodziny mamy i zacząłem ich gonić dopiero od wczesnych godzin niedzielnych. Wsiadam w pociąg w Katowicach. Tyle się mówi, że granica pomiędzy Śląskiem a Zagłębiem jest z pociągu niewidoczna, zwłaszcza dla nietutejszych. Okazało się, że jednak są różnice: w Katowicach wszyscy byli spokojni, a w Sosnowcu peronem biegł wystraszony Murzyn 😏. Miałem nadzieję, że w podróży trochę się wyśpię, ale najpierw nie umiałem się skupić, a od Warszawy nie chciałem, bo po raz pierwszy jechałem trasą przez Ciechanów, Mławę i Nidzicę.

Mój skład dotarł do celu kilka minut przez czasem: w południe wysiadam w Olsztynie (Allenstein), największym mieście Warmii. Największym, bo tradycyjną stolicą krainy był Frombork, a Olsztyn jakiekolwiek funkcje stołeczne zaczął pełnić dopiero w XX wieku. Do Mazur jeszcze kawał drogi, mam półtorej godziny na przesiadkę i wiem, że nie spędzę tego czasu na dworcu. Od dwóch lat jest on w nieustannym remoncie, tory rozkopane, wszędzie kurz, pył i hałas. Końca nie widać, odnoszę wrażenie, że Niemcy szybciej budowali, niż Polacy remontują. Do tego tłumy Ukraińców, mam wrażenie, że znowu jestem gdzieś na Rusi.



wtorek, 4 czerwca 2024

Małe Karpaty (3): Naháč - Katarínka - Buková.

Trnawa (Trnava, Nagyszombat, Tyrnau) to sporej wielkości (jak na Słowację) miasto, stolica ichniejszego kraju. Posiada pełną zabytków starówkę, a z racji ilości świątyń nazywana jest "Małym Rzymem" lub "Słowackim Rzymem" (te przymiotniki dzieli z Nitrą). Nas przywiodły do niego jednak kwestie praktyczne: z jednej małokarpackiej miejscowości do drugiej najłatwiej było się dostać właśnie przez Trnawę.


Po przyjeździe mamy do wykonania kilka czynności w tej właśnie kolejności:
* znaleźć toaletę,
* kupić bilet kolejowy na jutro,
* znaleźć przystanek autobusowy na dzisiaj,
* znaleźć knajpę,
* zrobić zakupy. 
Pierwsze dwa punkty zrealizowaliśmy szybko. Przystanek okazał się leżeć niemal naprzeciwko knajpy niedaleko dworca. I to jakiej knajpy! Speluna w starym stylu. Niemal sami faceci z podejrzanymi gębami, zapach lekko skisłego piwa, wystrój z dawnych lat i cena wreszcie przypominające poprzednią majówkę (1,50 euro za kufel). W telewizji leci mecz hokeja Słowaków z Czechami, ale młodzieżówek, więc nie interesuje zbyt wiele osób. Słowacy ostatecznie wygrali.


Nieco obskurna toaleta znajduje się w zewnętrznym korytarzu. Drzwi do wersji damskiej są zamknięte, więc wracam się po klucz.
- Na wielką czy małą potrzebę? - dopytuje się właściciel przybytku.
- Na wielką - robię odpowiednią minę.
Dostaję klucze i wyciągam dwadzieścia centów, bo tyle niby kosztuje skorzystanie z "dwójki". Chłop macha rękami.
- Dla turystów darmowe.
Pięknie.