niedziela, 28 października 2018

Granią Wielkiej Fatry: Smrekovica - Vlkolínec.

Niedziela, ostatni nasz dzień na Wielkiej Fatrze. Według prognoz także najgorszy pogodowo; jeszcze tydzień wcześniej zapowiadano ogromne opady deszczu, największe w przeciągu miesiąca! Na szczęście później trochę się pozmieniało i miało być "tylko" pochmurno.

Poranek obok hotelu "Smrekovica" potwierdza przypuszczenia meteorologów.


Na dworze jest na tyle chłodno, iż decyduję się po raz pierwszy założyć długie spodnie. Podczas pierwszego spaceru odkrywam, że pobliski drewniany budynek to otwarty i opuszczony domek letniskowy z materacami, w którym można było przenocować zamiast w namiocie z odwróconym tropikiem 😛.


Po skromnym śniadaniu zaglądamy do restauracji na piwo. Obsługa zdecydowanie nie przykłada uwagi do czegoś takiego jak czystość, bo syf z wieczora nadal leżał pod stolikami. Na napełnienie kufli czekamy chyba z kwadrans! Część klientów, którzy przyszli na śniadanie, musi mieć zaawansowane ADHD, bowiem kilkukrotnie zmieniają miejsca. Może niektóre krzesła były niewygodne, a stoły krzywe?
Największym plusem był fakt, że w łazience udało mi się dość konkretnie umyć 😊.

niedziela, 21 października 2018

Granią Wielkiej Fatry: Suchý Vrch - Smrekovica.

Głównym celem wyjazdu na Wielką Fatrę było zdobycie najwyższego szczytu pasma. Wczorajszy sukces bardzo nas uradował, ale to nie koniec przygody - mamy jeszcze całe dwa dni na wędrowanie!

Noc na poddaszu chatki jest niespokojna... Budzę się często przez wichurę szalejącą na dworze. Dawno nie miałem takiego wiatru w górach! Mamy poważne obawy, jak będzie wyglądać dalsze chodzenie i czy przypadkiem nie przywieje nam jakiejś szpetnej pogody!

Poranek zdaje się potwierdzać najgorsze obawy: za niewielkim oknem widać tylko szarość... Na szczęście podczas wyjścia za potrzebą okazuje się, że z innej strony nieba jest sporo niebieskiego i ciągle go przybywa. Dodatkowo wiatr jest ciut słabszy niż się zdawało na strychu - tam odgłosy były potęgowane przez blaszany dach.

Mimo wszystko zapowiada się ładny dzień 😊. Termometr w chatce pokazywał 9 stopni, na dworze było pewnie około 5ciu...


Oficjalną pobudkę zaplanowaliśmy na 7.30, ale po odezwaniu się budzika długo nie chce nam się zejść po drabinie na zewnątrz. Namiot od słowackiej pary stoi, o dziwo go nie porwało. Oni też już wstali i szykują się do pakowania. Słowak śpiący w głównej sali wstał jako pierwszy i wyruszył na szlak bladym świtem...


niedziela, 14 października 2018

Do trzech razy sztuka - zdobyć Ostredok! A nawet dwa! (2)

Przed nami najbardziej widokowy odcinek tej części Wielkiej Fatry, a może i całego pasma.

Ruiny górnej stacji wyciągu, przy których odpoczywaliśmy, oznaczone są na mapach jako punkt zwany Pod Líškou. Logiczne zatem jest, że trochę wyżej będzie szczyt o nazwie Líška (1445 metrów n.p.m.).


Z tego miejsca coraz lepiej widoczne są kolejne górki. Na niebie pojawiają się paralotniarze.



środa, 10 października 2018

Do trzech razy sztuka - zdobyć Ostredok! A nawet dwa! (1)

Z Wielką Fatrą od dawna mamy niewyrównane rachunki! We wrześniu 2011 roku próbowaliśmy z Eco po raz pierwszy zdobyć najwyższy szczyt tego pasma (Ostredok), ale przeszkodził w tym silny wiatr i niemal zerowa widoczność. Jesienią 2016 ruszyliśmy do walki ponownie, lecz po nagłym ataku zimy znowu okazało się to niemożliwe. Ale do trzech razy sztuka - pomyśleliśmy i gdzieś pod koniec sierpnia ustaliliśmy termin kolejnej próby na październik..

Długo przed tą datą z niepokojem wpatrywaliśmy się w prognozy. A te zmieniały się i zmieniały, aż w końcu pokazały, że w pierwszy piątek i sobotę miesiąca ma być okno pogodowe w tym rejonie Słowacji. Zatem jedziemy!

Podróż zaczęliśmy już w czwartek, aby dostać się na miejsce komunikację publiczną. W głowie cały czas huczała myśl - co tym razem licho nam zgotuje za niemiłe niespodzianki? Początek nie jest najgorszy: co prawda nie udało mi się zjeść hipsterskiej jajecznicy, a speluna, w której zwykle czekałem na Andrzeja, była zamknięta, ale pociąg przyjechał zgodnie z rozkładem. Godzina do Katowic minęła nam na rozmowie ze współtowarzyszem z przedziału. Niedawno dłuższy czas kręcił się on po Bieszczadach, ale w trakcie dyskusji wyszło, że to jednak my możemy mu zaimponować wiedzą, a nie odwrotnie 😏.

W stolicy województwa śląskiego przesiadka do busika i najmniej przyjemny etap podróży. Nienawidzę tego środka transportu i tej firmy, lecz praktycznie nie ma rozsądnej alternatywy. W środku ciasno jak cholera, połowę drogi stoję. Andrzej czyta w gazecie o seppuku i rzucaniu we wrogów wyprutymi wnętrznościami, czego serdecznie życzymy dwóm debilom siedzącym z tyłu i umilającym czas współpasażerom rozmowami na poziomie płyt chodnikowych...

Wreszcie około 15-tej docieramy do Cieszyna. Bez zwłoki przechodzimy na czeską stronę - jestem tu ponownie po półtora tygodniu.


czwartek, 4 października 2018

Drewniana Galicja: Bartne, Bodaki i Ropica Górna. A w tle schizma tylawska.

Powiat gorlicki to prawdziwy raj dla miłośników drewnianych świątyń. W poniższym wpisie będzie można przyjrzeć się pięciu obiektom położonym w dolinach między górami Beskidu Niskiego.

Bartne (Бортне) to wioska na przysłowiowym końcu świata. Przez długie lata dostęp do niej był utrudniony, asfaltową drogę położono podobno dopiero w latach 80. XX wieku. Możliwe, że właśnie dzięki temu zachowało się tu nieco dawnej architektury.

W Bartnem są dwie cerkwie - to dzisiaj już rzadkość.

Starszą świątynię pod wezwaniem św. Kosmy i Damiana wybudowano w 1842 roku, jest to typowa cerkiew łemkowska typu zachodniego. Stoi na lekkim wzniesieniu z widokiem na szosę.


Kiedyś otaczał ją kamienny murek, obecnie ogrodzenie jest drewniane. Pod płotem prawdopodobnie w przeszłości odbywały się pochówki, teraz widzę tylko mocno zarośnięty krzyż.