piątek, 31 maja 2019

Bachureň i Branisko - przez szczyt Smrekovicy.

Poranek w paśmie Bachureň jest pochmurny, ale z każdą chwilą pojawia się coraz więcej słońca. Moje towarzystwo jeszcze śpi, kiedy wychodzę obejrzeć dokładnie nasze miejsce noclegowe.


Útulňa Chotárna pod Mindžovou została wybudowana w 2011 roku przez Klub Słowackich Turystów z pobliskich Hermanovic. Jest to jedna z fajniejszych chatek w jakich spałem. Po lewej widoczna wiata z kominkiem, choć z racji słabej drożności można ją określić jako wędzarnię 😏.

Zdjęcia ze środka: parter i piętro.



niedziela, 26 maja 2019

Bachureň i Branisko - fajne miejsce na majówkę. Trzeba tylko tam dojechać...

Jeszcze kilka miesięcy temu nie wiedziałem, że w ogóle istnieje coś takiego jak Bachureň i Branisko. Dopiero poszukując miejsc do odwiedzenia na majówkę wpadł mi w oczy ten rejon. Kompletnie dla mnie nieznany, ale posiadający kilka ciekawych miejsc noclegowych w postaci chatek. No i ostatecznie okazało się, że przełom kwietnia i maja spędzę właśnie tam.

Bachureň i Branisko stanowią część Rudaw Słowackich (według podziału autorstwa J. Kondrackiego), a więc niejako była to kontynuacja tradycji, ponieważ w poprzednich latach odwiedziliśmy m.in. Murańską Planinę, Veporské vrchy oraz Volovské vrchy; można było dołożyć kolejne pasma z tej jednostki. Pasma, gdyż - choć niewielkie - są to dwie osobne grupy górskie: Bachureň leży na północ od Braniska, a granicę prawdopodobnie stanowi jedna z dolin, przynajmniej tak wynikało z mapy.

Największy problem stanowi dojazd, bowiem góry te leżą na pograniczu Spiszu i Szarysza, a więc dość daleko od Śląska. Z tego też powodu na transport komunikacją publiczną przeznaczyliśmy... całą dobę. Ale w końcu podróż to też przygoda 😛.

Skład majówkowy miał być liczniejszy, jednak życie okroiło go do trzech osób. W poniedziałkowe południe (29 kwietnia) wchodzę do pociągu Kolei Śląskich, gdzie siedzi już Aga oraz Max. Nowoczesny EZT wiezie nas do Republiki Czeskiej w akompaniamencie nieustannych komunikatów z toalety: "Drzwi otwierają się", "Drzwi zamykają się", "Woda jest spuszczana", "Pasażer robi kupę" i tym podobnych...

Za oknem leje. W Bohuminie leje jeszcze mocniej.


Na razie nam to nie przeszkadza, gdyż zaglądamy do dworcowej knajpy. Z barem stoi bardzo zafuczała baba i nie pomaga nawet głośny komentarz Maxa:
- Ona chyba nie lubi swojej pracy.
Potem zjawia się jakiś facet z dostawy i znikają na zapleczu, z którego barmanka wyłazi... zapłakana. Coś się chyba nie zgadzało z kasą, ale koniec końców jest taki, że ledwo zdążyliśmy wypić jedno piwo i zostajemy wyproszeni, bo pani jest tak załamana, że lokal zamyka...

czwartek, 23 maja 2019

Samolotem na weekend do Lwowa - garść informacji praktycznych.

Jak na większości blogów nie mogło zabraknąć informacji praktycznych, które mogą podsumować te kilka dni we Lwowie. Możliwe, że nawet komuś się przydadzą 😏.

  •  Dojazd, a właściwie dolot.
Z tanich linii latają do Lwowa m.in. Ryanair oraz Wizzair. My korzystaliśmy z tej drugiej opcji i z lotniska w Pyrzowicach.

Bilety kupiliśmy półtora miesiąca wcześniej. Z opcją pierwszeństwa wejścia i dodatkowym bagażem podręcznym oraz wyborem miejsca kosztowały one około 250 złotych od osoby w dwie strony. Ponieważ jednak posiadaliśmy vouchery o wartości 20 euro na każdy bilet, więc ostatecznie dostanie się do Lwowa obciążyło nasz rachunek kwotą 175 złotych za osobę. Cena raczej nie do pobicia w przypadku podróży samochodem czy pociągiem. Oczywiście istnieje możliwość lotu znacznie taniego, ale uważam, że warto dołożyć przynajmniej te 25 złotych za "piority" - nie czekamy w kolejkach, mamy drugą walizkę, a naszych bagaży nawet nie próbowano mierzyć (we Lwowie sprawdzono tylko ich wagę).

Lot z Pyrzowic trwa niecałą godzinę.


Lotnisko we Lwowie to nowoczesny obiekt z pełną gamą udogodnień. Odprawa przebiegała znacznie sprawniej niż w Pyrzowicach, również z tego powodu, iż obsługuje mniej połączeń. Trzeba pamiętać o tym, że pierwsza kolejka do stanowiska jest wspólna dla osób z bagażem podręcznym i rejestrowanym. 

Przez długi czas lwowskie lotnisko nie obsługiwało mobilnych kart pokładowych, a jedynie drukowane. Podobno już się to zmieniło, ale w czasie naszej wizyty kilka osób odesłano z kwitkiem, bo miały tylko wersję elektroniczną.



I rzecz, o której wiele osób nie pamięta (również i my): nie można wwozić do Polski produktów pochodzenia zwierzęcego - mięsa i nabiałów. Na granicy zostaną one skonfiskowane, a nie zgłoszenie ich naraża nas na odpowiedzialność karną.

O obowiązku posiadania ważnego paszportu i o tym, że EKUZ nie obowiązuje, chyba każdy wie 😏.

sobota, 18 maja 2019

Lwów - ciekawe miejsca poza starówką.

Lwów to nie tylko starówka i zabytkowe cmentarze. Warto zajrzeć w wiele innych kątów. W które? To zależy ile mamy wolnego czasu. Poniżej zaprezentuję te miejsca, które udało nam się odwiedzić; większość z nich leży blisko Starego Miasta.

Przegląd można zacząć od Starego Rynku (Старий Ринок), który był centralnym punktem miasta przed lokacją dokonaną przez Kazimierza Wielkiego. Kiedyś na jego środku stała synagoga Tempel, stąd nazywano go także "placem Nowej Bożnicy". Zniszczono ją w 1941 roku i dzisiaj w jej miejscu znajduje się skwer. Okolica sprawia wrażenie uśpionej w promieniach słońca, senność przerywają jedynie krzyki pijaczków z parkowych ławek.


Na Starym Rynku działa fajna knajpka, ale o niej jeszcze wspomnę innym razem. Do zobaczenia są natomiast dwie świątynie.

Pierwsza z nich to kościół św. Jana (Храм Іва́на Хрести́теля), uznawany za najstarszy w obrządku łacińskim we Lwowie. Według tradycji miał go wybudować książę halicko-włodziemierski Lew dla swej katolickiej żony. Badania wykazały, że powstał trochę później niż lata życia monarchy, ale i tak dawno temu, bo około 1350 roku.


poniedziałek, 6 maja 2019

Cmentarz Janowski we Lwowie.

Cmentarz Janowski to największa zabytkowa nekropolia Lwowa, ale w przeciwieństwie do Łyczakowskiego prawie w ogóle nie odwiedzana przez turystów. Znajduje się w dzielnicy Kleparów (Клепарів), w zachodniej części miasta.

Założony został w 1883 lub 1888 roku w czasie gdy władze stopniowo zamykały inne, mniejsze cmentarze. Przeznaczony był dla biedniejszej części społeczeństwa, określano go nawet jako cmentarz biedoty. Patrząc na niektóre grobowce można dojść do wniosku, że owa "biedota" posiadać musiała niezły majątek.



Większość tych starych wieńczą polskie nazwiska. Kiedyś zapewne znajdowały się na prawie wszystkich, ale niektóre otrzymały już nowych "lokatorów". Ogólnie Janowski ma dziś znacznie mniej polskich akcentów niż Łyczakowski.