Macedonia Północna wita.
Nie lubię tej nowej nazwy. To efekt "kompromisu", a właściwie upokarzającej
dla większości Macedończyków kapitulacji przed Grekami. Rząd zdecydował się
przełknąć żabę w imię lepszej przyszłości, choć obywatele nie byli pewni czy
warto - nie pierwszy raz idea albo hasło jest ważniejsze od pełnej lodówki i
bezpieczeństwa. Co prawda w referendum zdecydowanie poparto umowę z Hellenami,
ale wzięło w nim udział mniej niż połowa obywateli. W końcu, na początku 2019
roku, wszystko klepnął parlament i Republika Macedonii stała się
Republiką Macedonii Północnej.
Sukces jest połowiczny. Macedonię przyjęto do NATO, co niewątpliwie
zabezpiecza jej stan istnienia, choć z drugiej strony raczej nikt na nią nie
dybał, chyba tylko Grecy. Otwarto również oficjalne negocjacje w sprawie
wstąpienia do Unii Europejskiej, lecz to droga tak daleka, że końca nie widać.
Można być raczej pewnym, że bogate kraje EU nie dopuszczą do szczęśliwego
zakończenia. W każdym razie Macedończykom się nie poprawiło...
Pierwsze miasto na naszej drodze to jak zwykle Struga (Струга, alb.
Strugë). Choć większość mieszkańców stanowią Macedończycy i
prawosławni, to w przestrzeni publicznej bardziej widoczni są Albańczycy i
muzułmanie. Na ulicach stare miesza się z nowym i odwrotnie.
Struga przygotowała też różne niespodzianki dla kierowców: jednokierunkowe
drogi nagle się kończą i żeby się cofnąć, to trzeba jechać pod prąd.
Przez centrum płynie Czarny Drin (Црн Дрим, Drini i Zi), rzeka,
która... nie ma źródła. Nie ma, bo wypływa z Jeziora Ochrydzkiego. Samo
jezioro ze swoją długą i mocno zagospodarowaną plażą przyciąga turystów, choć
głównie miejscowych. Natomiast rzeka służy jako wielka promenada i wielki
basen.