Namysłów (Namslau) to miasto powiatowe na północno-zachodnich
krańcach województwa opolskiego. Historycznie leży na Dolnym Śląsku i
przez wiele stuleci właściwie nie miało nic wspólnego z Opolem, ale jednak w
1950 roku włączono je do nowo powstałej jednostki administracyjnej z dawnym
Oppeln jako stolicą. Pod pewnymi względami wiekowe powiązania się nie
zmieniły i Namysłów nadal bardziej ciąży ku Wrocławiu, podobnie jak cała
zachodnia część województwa.
Istnienie Namislavii potwierdzają kroniki w XIII wieku, ale
pierwotnie leżała ona poza dzisiejszym centrum, które założono dopiero po
zniszczeniach dokonanych przez Złotą Ordę. Później powstało niezależne
księstwo namysłowskie, a miasto potrzebowało solidnych
murów miejskich. W okresie świetności
składały się na niego
dwa pasma umocnień, trzydzieści siedem baszt oraz trzy bramy miejskie. Do
dzisiaj pozostało całkiem sporo fragmentów. Najokazalszy przedstawiciel z
nich to wschodnia Brama Krakowska (Krakauer Tor, także Polnisches Thor),
która stała już na pewno w 1371 roku. Górną część zrekonstruowano niedawno.
Na południe od niej zobaczymy całkiem ładną Basztę Prochową (Pulverturm),
która znakomicie spisywała się m.in. w czasie oblężeń husyckich. Jej wygląd
to w dużym stopniu efekt dość świeżej rekonstrukcji.
Dwa pasy murów miejskich, pośrodku nich zielona trawka zachęcająca do
spacerów. Natomiast budynek po prawej to jeden z gmachów Urzędu Miejskiego.
Z góry uważnie przyglądają się nam sraki, więc lepiej uważać!
Ruiny Baszty Oborowej.
Od wewnętrznej strony murów przykleiły się nowsze (choć nie nowe) budynki -
na zdjęciu ulica Jagiellońska (Wehrgang).
Ciekawe są również pozostałości murów od północy, przy ulicy Piastowskiej
(kiedyś Gerberstraße). Tutaj jej częścią stał się potok Młynówka, dopływ
Widawy (Weide).
Położenie nad wodą wykorzystano lokując w obrębie murów młyn, wzmiankowany
już w 1418 roku. Ten obecny jest oczywiście znacznie młodszy, a swoją pracę
zakończył dopiero w III RP. Dziś to Muzeum Techniki Młynarskiej i
akurat odbywały się tam jakieś zajęcia dla dzieciaków.
Stojący w sąsiedztwie opuszczony budynek gospodarczy to pierwotna baszta.
Świąteczny akcent przy młynie 😏.
A to inna baszta, intensywnie odbudowywana. Jestem dość sceptyczny do aż tak
zaawansowanych działań, bo wygląda to później zbyt świeżo i zbyt cukierkowo.
No, ale pewnie przyciągnie turystów, którzy jakimś cudem się tu zjawią (bo
Namysłów - niestety lub stety - raczej nie leży na popularnych
citybrejkowych trasach).
Zachodnią część miasta chronił zamek książęcy, posiadający własne
mury. Wzniesiono go pod koniec XIV wieku z rozkazu Karola IV
Luksemburskiego, króla Czech i cesarza rzymskiego (miasto od kilkunastu lat
było własnością czeskiego monarchy). Potem przechodził różne przebudowy i
koleje losu, przez pewien czas był nawet w rękach Zakonu Krzyżackiego. Dziś
jest niedostępny do zwiedzania, ponieważ mieści najsłynniejszy zakład
Namysłowa, a mianowicie browar.
Browar, kupiony niestety przez Grupę Żywiec, reklamuje się siedemsetletnią
historią. To oczywiście bzdura. Co prawda piwo rzeczywiście warzono w
Namysłowie już w średniowieczu (co było przecież powszechną działalnością),
ale obecny zakład założył przybyły z Turyngii August Haselbach w 1862 roku.
Jako Bierbrauerei A. Haselbach działał on do 1944 roku.
Ciekawe malowidło zachowało się na ścianie słodowni, a właściwie to dwa
malowidła, bo jedno wychodzi spod drugiego. Jest więc
Browar Namysłów, a wcześniej
Zakłady piwowarskie w Głubczycach, producent piwa i słodu na kraj i
eksport. Ta pamiątka po dwóch dekadach przynależności pod "zjednoczenie" kilku
browarów w PRL-u.
Przy odpowiednim kadrowaniu i balansie bieli klimat jak sprzed lat.
Próba zajrzenia do zamku od drugiej strony spełzła na niczym. Jedynie udało
się zerknąć pod zamkniętą bramą na dziedziniec.
Skoro przeszliśmy się wzdłuż średniowiecznych granic miasta, to przyszła
pora na zajrzenie do wnętrza miejscowości. Obok zamku na ścianie kamienicy
namalowano ciekawy mural pod tytułem "Historia Namysłowa". Doskonale zlewa
się on z otaczającą zabudową, czasem ma się wrażenie, że to jedna całość 😏.
W internecie pojawiają się informacje, że w wyniku walk o miasto w styczniu
1945 roku zniszczeniu uległo 40-50 % budynków. Z drugiej strony ponoć bitwa
o Namslau była krótka, więc albo walki były bardzo intensywne, albo Sowieci
zabawiali się potem w tradycyjny sposób, niszcząc wszystko po drodze. W
każdym razie aż tak dużych strat na ulicach starówki nie widać. Najwięcej
powojennych plomb znajdziemy na rynku - pierzeja wschodnia i
zachodnia jest współczesna.
Pierzeja południowa jest mieszana, ale pod numerem 22 dojrzymy ciekawy detal
przedstawiający kupca (?) z załadowanym wozem. Być może to nawiązanie do
położenia na szlaku handlowym z Wrocławia do Krakowa.
Najładniej prezentuje się pierzeja północna z kompletem zachowanych
kamienic, choć niektóre z nich szpecą niedopasowane szyldy i odpadająca
farba.
Okazały biały ratusz zaczął swą historię w XIV wieku, ale później
oczywiście był przebudowywany. Do głównego budynku wieżowego dołączyło kilka
dobudówek mieszczących sukiennice, wagę miejską i strażnicę. Z kolei w
piwnicach prowadzono wyszynk piwa - zwłaszcza tego dzisiaj brakuje, bowiem
ogródek piwny z namiotem go nie zastąpi.
Życie na rynku toczy się leniwie, bo to sobotnie popołudnie: ubrane w różowe
dresy (piżamy?) emerytki klachają na ławeczkach, przechadzają się ludzie z
psami, dzieci grają w jakąś grę terenową, a przy stoliku nad plastikowanymi
kubkami ze złotą cieczą głośno śmieje się grupa Niemców. Co ciekawe, prym w
podchmieleniu wiodą kobiety.
Sporym kawałkiem wolnej przestrzeni jest kwadrat między ulicami Piastowską,
Armii Krajowej (Weidestraße, Hanki Sawickiej) oraz Wróblewskiego (Braugasse,
Brauhaustraße). Na pierwszy rzut oka można pomyśleć, iż to skwer, ale drugi
rzut sugeruje, że to miejsce po dawnej zabudowie. Zerknięcie w stare mapy to
potwierdza, zresztą nawet na współczesnym openstreetmap niektóre parcele
mają numery. Dziura jest pewnie pamiątką po 1945 roku.
Na jednej z kamienic wyłania się niemiecki napis - takich można zobaczyć w
centrum kilka. Litery są dość zatarte, ale zdaje się, że wychodzi
"Wurst", a w ogóle miał tu mieszkać przed wojną szewc. Jednak na
polska.org odszyfrowano go jako "
Fleisch u. Wurstwaren - Fabrikgeschäft", a właścicielem miał być
niejaki Hugo Weber, więc być może zmieniono po wojnie numerację z 2 na 4.
Wokół dużo bruku i... sypiących się domów. Na końcu tej ulicy stała kiedyś
Brama Wodna (Wassertor). Nie wiem kiedy ją rozebrano, ale na zdjęciach z
okresu międzywojennego jeszcze się prezentuje.
Nie da się ukryć, że w sobotę po bocznych traktach mało kto przemyka.
Poniżej ulica Harcerska (Herrenstraße).
Nazwa w sam raz na ciężkie czasy - a kiedyś Schützenstraße.
W niektórych miejscach czas się zatrzymał...
Jednym z najładniejszych świeckich obiektów starówki jest
Izba Regionalna. Powstała prawdopodobnie pod koniec 18. stulecia,
choć nie jest to całkowicie pewne. Być może wybudowano ją z materiału po
rozbiórce ewangelickiego zboru i są domysły, że to nawet jego część. Na
pewno przez (krótki) czas służyła jako szkoła protestancka, a stuprocentowo
to piękny dom szachulcowy, który do tej części Śląska zupełnie nie pasuje
😏.
Ozdobą każdego (no, prawie każdego) miasta są świątynie. Pod koniec czasów
niemieckich większość mieszkańców (ale tylko z niewielką przewagą) stanowili
ewangelicy. Oprócz katolików występowała jeszcze niewielka społeczność
żydowska, maksymalnie kilka procent.
O rozebranym kościele ewangelickim pisałem przed chwilą (nosił on
intrygujące wezwanie "Jedenastu tysięcy dziewic"). Zastąpił go kościół
świętego Andrzeja wybudowany obok zamku. Po wypędzeniu Niemców przestał
pełnił swą funkcję, chciano przerobić go na instytucję kultury lub salę
muzyczną. Ostatecznie panowie z partii wydali na niego wyrok śmierci w 1962
roku - jeden z ciekawszych zabytków Namysłowa zniknął z krajobrazu,
pozostała po nim tablica pamiątkowa i park.
Katolicy mieli tu wcześniej własny kościół pod wezwaniem świętego Ducha i
świętego Jerzego, lecz spłonął w pożarze i został zastąpiony przez
protestantów i Andrzeja. Katolickich świątyń jednak nie brakowało - zaraz po
sąsiedzku wznosi się
kościół św. Franciszka z Asyżu i św. Piotra z Alkantary. Jego budowę
zaczęto w XIV wieku, po pewnym czasie wzniesiono obok klasztor
franciszkanów. W czasie reformacji klasztor przejęli wyznawcy Lutra, lecz
obiekt kultu pozostawiono zakonnikom. Bóg jednak nie zawsze
był łaskawy, bo w czasie różnych burz dziejowych co rusz spotykały go
rozmaite nieszczęścia. Ostatecznie objęła go sekularyzacja w 1810 roku i
stał się magazynem, a później spichlerzem. Jego bryła jest tak potężna, że
ciężko było mi go złapać na jednym ujęciu.
Do funkcji sakralnych został przywrócony w 1988 roku. Z powodu długiego
czasu nieużywania nie znajdziemy w środku praktycznie żadnych zabytków, z
wyjątkiem fragmentów polichromii i sztukaterii. Wszystko poza ścianami
wydaje się nowe.
Niewiele młodszą datację posiada
kościół św. Apostołów Piotra i Pawła (fara), ale trzeba sobie
zdawać sprawę, że zazwyczaj przed budynkami z cegły były wcześniejsze,
drewniane. On również miał ponad stuletni "epizod" ewangelicki, za to we
wnętrzach zachowało się znacznie więcej zabytkowych elementów. I jego też
ciężko sfotografować, choć wieża jest widoczna z wielu miejsc starówki.
Główny ołtarz, jak i ołtarze w kaplicach bocznych, są neogotyckie.
Przetrwały również witraże z tego okresu, co jest rzadkością biorąc pod
uwagę przejście frontu. W niektórych zakamarkach można odnaleźć ciekawe
rzeźby, a także dwie chrzcielnice.
Tymczasem przy drzwiach kręci się panda, a właściwie pan(i)da. Najpierw
zauważyliśmy tylko wózek, a potem pojawiła się starsza kobieta o dość
stereotypowym wyglądzie, która bez słowa wyciągnęła łapę. Nie, proszę pani,
to zły adres.
Było o chrześcijanach, będzie świątynia żydowska. Synagogę zbudowano
w połowie XIX wieku, w 1938 roku została zdewastowana, ale ocalała z powodu
bliskiego sąsiedztwa innych budynków. Obecnie służy jako sala sportowa.
Czasem człowiek natknie się na mural z Chopinem. Co miał kompozytor
wspólnego z Namysłowem? Posiada tu swoją ulicę.
Skoro obejrzeliśmy w skrócie miasto w obrębie murów miejskich, to pora
wyjrzeć poza nie. W jeszcze większym skrócie.
Blisko obwarowań stoi neogotycki urząd pocztowy, uruchomiony pod
koniec XIX wieku.
Parking, za nim sektor targowy (oryginalne połączenie: "smażona ryba -
domowe pierogi") i budynek z wieżami, pochodzący z lat 30. ubiegłego
stulecia. Kiedyś mieścił "Namysłowską Spółdzielnię Rolniczą" (Landeswirtschaftsgenossenshaft Namslau). Tradycja jest kontynuowana, gdyż działa w niej m.in. Bank Spółdzielczy.
Natomiast po prawej chowa się Starostwo Powiatowe.
Przy okazji tego ostatniego pozwolę sobie na małą dygresję historyczno -
administracyjną. Kreis Namslau powstał w 1741 roku po przejęciu Śląska
przez Prusy, od 1816 roku do swego końca należał do rejencji wrocławskiej.
Jego kształt był taki sam przez prawie dwieście lat, aż zmian dokonał...
traktat wersalski. W styczniu 1920 roku oderwano od niego tzw. Reichthaler
Ländchen (Kraik Rychtalski) z miastem Reichtal (Rychtal) i kilkoma wioskami
oraz przyłączono go do Polski. Bez plebiscytu, wbrew woli ludności, w
zdecydowanej większości niemieckiej. W reszcie powiatu znaleźli się propolscy
działacze (choć wszyscy pochodzący z innych rejonów Śląska), którzy w ogóle
twierdzili, że całość jednostki powinna znaleźć się w Polsce. W takiej
sytuacji alianci zdecydowali się włączyć wschodnią część powiatu do obszaru
plebiscytu górnośląskiego. Efekt był do przewidzenia: na ponad pięć tysięcy
oddanych głosów Rzeczpospolitą wybrało półtorej setki... Swoją drogą znalazłem
taki artykuł
opisujący obchody stulecia plebiscytu. Odbyły się one w podnamysłowskich
Domaszowicach i to doskonałe potwierdzenie faktu, że w Polsce czci się głównie
klęski - w 1921 roku za Niemcami padło tu ponad pięćset głosów, a za Polakami
(nie za Polską - tak przynajmniej wynika z tekstu artykułu)... głosów sześć
😛.
Skoro już się wyżyłem historycznie, to pora zajrzeć na
dworzec kolejowy. Pociągi pojawiły się w 1868 roku. Dworzec chyba też
pochodzi z tego okresu, a od pewnego czasu należy do miasta i został
kompleksowo odnowiony. A w środku działa bar z fotelami wyciągniętymi ze
składów EZT 😛.
Do stolicy województwa jednak stąd nie dojedziemy. Oczywiście było kiedyś
bezpośrednie połączenie kolejowe z Opolem, ale trzydzieści lat temu zostało
zlikwidowane. Nie ma za to problemów, aby dostać się do Wrocławia. To chyba
dobrze pokazuje, ku jakiemu ośrodkowi Namysłów bardziej ciąży.
Nieco dalej od centrum wznosi się wieża ciśnień z początku ubiegłego
wieku. Całkiem ładna. Wiszą na niej jeszcze przedwojenne tabliczki.
I znowu mural z Chopinem. Skoro Fryderyk z Namysłowem nie miał nic
wspólnego, to jedyne wytłumaczenie jego powstania brzmi "Rok Chopinowski
2010", co sugeruje namalowana data.
Przy sąsiedniej ulicy Łączańskiej (Magazinstraße) w 1794 roku założono
cmentarz żydowski. Zniszczono go w czasie Nocy Kryształowej, dziś
próżno szukać na nim jakichkolwiek macew. Według miejscowych opowieści
zostały zużyte dopiero po wojnie przy budowie różnych obiektów albo gdzieś
tkwią do dzisiaj pod ulicami lub placami.
Zdziwiła mnie tablica przy rozwalonej bramie: "Prosimy Uszanuj miejsce
pochówku mieszkańców Twojej miejscowości". Akurat nic nie wiem o Żydach z
mojej miejscowości, mało też prawdopodobne, aby pochowano ich aż tutaj.
Chyba, że to ma być hasło uniwersalne?
W podobnej odległości od śródmieścia, lecz w przeciwną stroną, można
zobaczyć kolejny zabytek sakralny - kaplicę Świętej Trójcy. Kazał ją
wybudować na początku XVIII wieku namysłowski starosta przy niewielkim
cmentarzu, na którym chowano służbę pracującą w komandorii Zakonu
Krzyżackiego (funkcjonowała ona w latach 1703-1764). Z tyłu przebija ceglana
fasada szpitala, powstałego jako ośrodek dla inwalidów przy klasztorze
bonifratrów.
Koniec wizyty w Namysłowie będzie niejako początkiem. Przeniesiemy się
bowiem do Starego Miasta (Altstadt), pierwszej lokalizacji
miejscowości, na północ od współczesnego centrum i rzeki Widawy. Nie wiadomo
kiedy dokładnie pojawiło się na kartach historii, natomiast na kartach
kronik po raz pierwszy niezbicie wyrasta w 1233 roku. Wkrótce zostało
zniszczone przez najazd mongolski i nowy Namysłów powstał już tam, gdzie
istnieje nadal,
na "surowym korzeniu", czyli w pustym miejscu, co było na Śląsku dość rzadkie. Warto dodać, że bodajże do 1950 roku
Stare Miasto położone było poza granicami administracyjnymi Namysłowa.
Dzisiejsze Stare Miasto to osiedle poniemieckich domków jednorodzinnych z
brukowanymi ulicami i nazwa ta powoduje często nieporozumienia, ponieważ
ludzie mylą je ze starówką, która formalnie Starym Miastem nie jest 😏.
Dom z datą 1935 roku, podpisał się niejaki R. Liehr.
Warto tu zajrzeć z powodu najstarszej świątyni w mieście, a przynajmniej za
taką jest często uznawana, choć badania mają wskazywać na farę.
Kościół Niepokalanego Poczęcia NMP mógł już istnieć w tym samym roku,
co pierwsze wspomnienie dzielnicy. To piękna, gotycka bryła z cegły i
kamieni polnych; niestety, spaskudzona dachem bijącym po oczach nowością.
Czy naprawdę nie szło tego zrobić w inny sposób? Patrząc na te płytki mam
wrażenie patrzenia na atrapę.
W 1348 roku podpisano w nim tzw. pokój namysłowski, kończący wojnę
polsko-czeską, co świadczy o jego znaczeniu w tamtym czasie.
Drzwi oczywiście są zamknięte i to chyba na stałe.
Wokół znajduje się dawny cmentarz z kilkoma nagrobkami. Niektóre wyglądają
lepiej, a inne gorzej.
Okazały pomnik porucznika Arthura Scholza, odznaczonego Krzyżem Żelaznym,
który zginął w 1914 roku pod Suwałkami. Ciekawe, czy rzeczywiście spoczywa
tutaj, czy gdzieś w suwalskiej ziemi?
Wizytą w tym miejscu zakończyłem pierwsze odwiedziny Namysłowa, choć - jak
mniemam - nie ostatnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz