Muzeum Lotnictwa Kbely (Letecké muzeum Kbely) to największa instytucja tego typu w Republice Czeskiej. Położone jest w peryferyjnej dzielnicy Pragi (Praha-Kbely).
Otwarto je w październiku 1968 roku w smutnej atmosferze niedawno stłumionej Praskiej Wiosny. Miejsce wybrano nieprzypadkowo - lotnisko o takiej samej nazwie jak dzielnica było pierwszym wybudowanym w Czechosłowacji w listopadzie 1918 roku, niecały miesiąc po proklamowaniu niepodległości. Spowodowane to było sytuacją polityczną - jedyne funkcjonujące lotnisko z czasów Austro-Węgier znajdowało się w Chebie (Eger), czyli na terenie kontrolowanym wówczas przez czeskich Niemców.
Pomysł utworzenia placówki zrodził się w latach 60., bowiem do tej pory pamiątki lotnicze przetrzymano w innych muzeach technicznych i wojskowych. Interwencja wojsk Układu Warszawskiego trochę opóźniła oficjalny start, ale nie zablokowała. W okresie normalizacji przybywało kolejnych eksponatów, a po 1989 roku zbiory oraz część muzealną znacznie rozszerzono i unowocześniono.
Już na samym początku zwiedzających czeka miła niespodzianka - wstęp jest darmowy! 😊 Dotyczy to także innych muzeów podlegających Ministerstwu Obrony.
W Kbelach zgromadzono 275 egzemplarzy samolotów i śmigłowców, z tego można oglądać 85 pod dachem oraz 25 na powietrzu. Z oczywistych powodów dominują egzemplarze latające w przeszłości w barwach Czechosłowacji.
Zwiedzanie zaczynamy zgodnie z chronologią, a nie położeniem na terenie muzeum. Najpierw pionierski okres z lat 1918-1924. Wystawę umieszczono w hangarze typu Hart, przywiezionym z Chebu w 1919 roku. W okresie II wojny światowej Niemcy urządzili w nim kino, które funkcjonowało aż do lat 80. Potem planowano hangar rozebrać, ale ostatecznie wyremontowano i wsadzono do niego najstarsze aeroplany.
Ozdobą jest francuski SPAD S.VII z okresu Wielkiej Wojny. Młoda Czechosłowacja kupiła około 150 takich samolotów (latały one także m.in. w lotnictwie polskim). Ten egzemplarz wyprodukowano w 1919 roku.
Kolejna konstrukcja jest już rodzimego pomysłu: Avia Bk-11 z początku lat 20. (choć tu oglądamy rekonstrukcję z oryginalnych części). Na kadłubie morawska orlica.
Letov Š-2 - wczesny bombowiec.
Aero Ae-10 czyli czechosłowacka kopia niemieckiego szkolnego dwupłatowca Hansa-Brandenburg B.I. W czasie I wojny światowej używany głównie przez lotnictwo austro-węgierskie, po upadku Państw Centralnych także przez polskie.
Druga część okresu międzywojennego prezentowana jest w hangarze typu Wagner, jeszcze z czasów austriackich. Część samolotów to repliki z użyciem zachowanych części, np. silników.
Na początek obserwacyjno-bombardujący Aero A-12, którego powstało niecałe 100 sztuk. Kadłub zdobi herb Słowacji.
Drugi aeroplan wyprodukowany w firmie Aero Vodochody nosi oznaczenie Ab-11. W ramach działań propagandowych w 1926 roku takim samolotem czechosłowacka para pilot-mechanik przeleciała nad 23 państwami Europy, Afryki i Azji.
Największy i najładniejszy Aero-A10, pierwszy pasażerski i komercyjny czechosłowacki samolot. Regularne loty rozpoczęły w 1923 roku, głównie na trasie Brno-Bratysława. A10 służyły dość krótko, bo już po pięciu latach je wycofano i zezłomowano, poza tą jedną sztuką.
Szkolny Letov Š-218, kupiony i używany także przez Finów.
Avia B-534 - podstawowy samolot myśliwski Czechosłowacji z lat 30. XX wieku. Bojowo wykorzystywali go Słowacy w czasie swojej krótkiej niepodległości przeciwko Węgrom i ZSRR, a także w czasie kampanii wrześniowej, zestrzeliwując jeden polski samolot.
Między samolotami umieszczono postacie mechaników, żołnierzy i innych osobników, budując w ten sposób atmosferę sprzed lat 😉 (z tyłu traktor Škoda TH-10).
Pora na II wojnę światową. Ekspozycja także mieści w austriackim hangarze typu Wagner, który przeszedł kompleksowy remont.
W środku przegląd maszyn bojowych na których latali czechosłowaccy lotnicy na emigracji: w Związku Radzieckim oraz w zachodniej Europie. Niektóre samoloty ciężko objąć na jednym zdjęciu.
Front wschodni reprezentują:
- myśliwski Ła-7, bardzo zwrotny i łatwy w nauce, z odpadającym poszyciem i sauną w kabinie pilota.
- transportowy ogromny Lisunow Li-2 (adaptacja amerykańskiego Douglasa DC-3), używany też przez spadochroniarzy.
- Ił-2, uznawany przez niektórych za najlepszy samolot szturmowy w całym konflikcie. Widoczny na zdjęciu poniżej został uszkodzony przez niemiecką obroną przeciwlotniczą w kwietniu 1945 w okolicach Ostrawy. Załoga wylądowała pomiędzy liniami frontu i przeżyła.
Dla fanów dwóch kółek radziecki motocykl Ł-8 z 1941 roku 😊.
Nie mogło zabraknąć "Kukurużnika", czyli Polikarpowa Po-2. Ten służył w polskich barwach i w 1972 roku przyleciał z Bielska-Białej jako dar Aeroklubów PRL. Zachowany w pierwotnym malowaniu.
Zobaczmy, co mamy od strony demokratycznych aliantów:
- brytyjski De Havilland Tiger Moth z 1931 roku, na którym trenowali czechosłowaccy piloci służący na Wyspach. Po wojnie zaliczył jeszcze służbę w wojsku holenderskim i erefenowskim.
- North American T-6 Texan, szkolny samolot amerykański, używany przez wiele krajów z całego świata. W RPA trenowano na nim jeszcze do lat 90. ubiegłego wieku.
(Pod większością samolotów ustawiono zbiornik na olej, który nadal wycieka.)
Piloci odpoczywają przed kolejnym lotem.
Jako ciekawostka symulator lotniczy z lat 30. i 40., po wojnie kilka sztuk zakupiła Czechosłowacja (z tego akurat korzystali Kanadyjczycy).
Nie pominięto Niemców - w końcu w Kbelach stacjonowało wówczas Luftwaffe.
Messerschmitt Me-262 Schwalbe - jego produkcję kontynuowano po 1945 roku w czechosłowackich zakładach pod oznaczeniem Avia S-92. Wystawiony egzemplarz złożono z części pochodzących z niemieckich maszyn.
Lata komunizmu i współczesne to dwie hale. Pierwszą bardzo dużą postawiono w miejscu czterech hangarów zniszczonych w wojennych bombardowaniach i do 1988 tylko tutaj trzymano samoloty pod dachem. W środku jest tak ciasno, że nie wiadomo na co spojrzeć i czemu się przyjrzeć!
Nie sposób pokazać tutaj wszystkiego, zresztą w takiej sytuacji nie byłoby już sensu odwiedzać muzeum 😉.
Zlín Z-381 - powojenne oznaczenie niemieckiego samolotu szkolnego i łącznikowego Bücker Bü 181.
Prototypowy śmigłowiec Moravan Z-135 z 1956 roku.
Avia S-199. I znów posłużono się niemiecką techniką: Messerschmitty Bf-109 produkowano po wojnie pod nowym oznaczeniem, ale wkrótce skończyły się do nich silniki, więc sięgnięto po napęd z... bombowca Heinkla He-111. Hybryda była nieudana: wolna, mało zwrotna, z niebezpiecznym startem i lądowaniem, a przy większym pechu istniała możliwość odstrzelenia własnego śmigła 😛. Bojowo używali go tylko Żydzi w czasie walki o niepodległość Izraela.
Muzeum posiada dwa egzemplarze - jedno i dwumiejscową (treningową).
Brytyjski Saro Cloud jest akurat z lat wcześniejszych: w 1933 roku wylądował tutaj i został kupiony dla państwowych linii lotniczych. Po wojnie w rękach prywatnych kończył karierę jako... łódź rzeczna.
Ładnie pomalowany Mi-4, latał do 1963.
Tego helikoptera nie trzeba przedstawiać.
Dron Sojka zaprojektowany w 1982 roku, ale w wojsku służył na przełomie wieków.
Mig-29. Nad Wełtawą nie zrobiły kariery: przyleciały z ZSRR w 1989 roku, a już trzy lata później rozpadła się federacja. Przy podziale armii w Czechach zostało 10 sztuk rychło wymienionych z Polską na śmigłowce ze Świdnika. Na Słowacji służą do tej pory i w muzeum oglądamy myśliwiec pochodzący właśnie z tego kraju.
Zupełnie inne rejony zwiedzała ta kulka: kapsuła powrotna Sojuza 28, w której w 1978 wracali na Ziemię kosmonauci z programu Interkosmos. Vladimír Remek był pierwszym człowiekiem wśród gwiazd nie pochodzącym z ZSRR i USA, a ja po raz pierwszy dotykałem czegoś, co znalazło się w kosmosie 😉.
Ostatni hangar (typ Picha, standardowy czechosłowacki z okresu międzywojennego) kryje pionierskie samoloty odrzutowe z różnych krajów.
I znów widzimy Avię S-92, czyli Messerschmitta Me-262 Schwalbe, pierwszego myśliwskiego odrzutowca biorącego udział w bojach. Tym razem malowanie czechosłowackie.
Gloster Meteor wszedł w skład RAF-u kilka tygodni po Me-262. Pierwszy aliancki samolot odrzutowy. Czesi zyskali go dzięki wymianie z belgijskim muzeum.
Jak-17 to jeden z pierwszych radzieckich odrzutowców. Kiepski w zwalczaniu wroga, ale dobry do nauki.
De Havilland Vampire - dzieło Brytyjczyków, w armii szwajcarskiej aż do 1989 roku. Uzyskany od prywatnego właściciela.
Amerykański Lockeed T-33. To także długowieczna konstrukcja - w USA służył do 1988, natomiast ostatnie latające T-33 zakończyły swoją służbę w... lipcu 2017 roku w Boliwii 😛. Resztki takiego samolotu można oglądać w twierdzy w albańskiej Gjirokastrze, gdzie w latach 50. zmuszony został do lądowania. W Pradze wystawiony jest model z 1953 roku, po kilkunastu latach w USAF sprzedano go Francji.
Tyle, jeśli chodzi o samoloty i śmigłowce pod dachem, ale przecież wspominałem, że jest jeszcze wystawa plenerowa! Z jednej strony wystawiane są maszyny transportowe, z drugiej używane do zabijania.
An-24, latający w czechosłowackim i czeskim lotnictwie od 1971 do 2006 roku.
Szarosrebrny Ił-14.
Śmigłowce wyglądają smutno, widać, że przebywanie na powietrzu im szkodzi. Odrapane, z wyblakłą farbą. Nawet mój ulubiony Mi-24.
Z tyłu stoją samoloty w jeszcze gorszej formie, a za płotem - na terenie nadal czynnego lotniska - sporo maszyn, które czekają na remont.
Zdecydowanie największym egzemplarzem w muzeum jest turbośmigłowy Tupolew Tu-104. Przewoził pasażerów Aerofłotu i ČSA. Kursował na liniach do Moskwy i Kijowa.
Obok stoi kilka zachodnich konstrukcji:
- Saab J-35 Draken. W 1999 odbył swój ostatni lot ze Szwecji do stolicy Czech.
- McDonnell Douglas F-4 Phantom. Produkcję rozpoczęto w 1958 roku, współcześnie nadal jest obecny w lotnictwie Iranu, Japonii, Korei Południowej i Turcji.
- Northrop F-5E Tiger. Brał udział w wojnie wietnamskiej, po upadku Republiki Wietnamu komuniści przekazywali egzemplarze bratnim krajom do testów, również i Czechosłowacji.
Sektor radzieckiej myśli technicznej: Migi od 19 do 23. Niektóre w fantazyjnych malowaniach.
Przy okazji odkryłem straszną prawdę: Putin dogadał się z Zemanem i teraz to w Kbelach ukrywają słynny wrak ze Smoleńska!
Gdyby komuś było jeszcze mało, to niech zobaczy elementy obrony przeciwlotniczej...
...oraz zajrzy na wystawę w gablotach.
Fragment ściany hangaru podziurawionego przez aliancki nalot w marcu 1945 roku.
Jak widać ze zdjęć to fani lotnictwa powinni być zadowoleni. Warto dodać, że większa część lotniska nadal jest używana przez armię i na płotach wiszą groźne zakazy robienia zdjęć. Co prawda nie wiem w jaki sposób fotka współczesnego samolotu osłabiłaby możliwości bojowe, ale wiadomo, że wojskowi są zwykle przewrażliwieni...
Ciekawe czy jacyś Ślązacy służą teraz w czeskich siłach powietrznych? Mundur pasuje 😉.
Nowo otwartą częścią muzeum są hale oddalone o 900 metrów, gdzie pokazano historię firmy Aero oraz jakieś bombowce, lecz tam już nie dotarliśmy z powodu braku czasu.
Po drugiej stronie ulicy widać gmachy z okresu międzywojennego, w których ciągle znajdują się koszary czeskiego wojska.
Przez płot dostrzegam jakiś tajemniczy pomnik na trawniku.
Jeśli ktoś jest fanem samolotów to koniecznie powinien zajrzeć do tej dzielnicy Pragi!
----
Kbely to dzielnica we wschodniej Pradze. Od centrum dzieli je około 10 kilometrów. Przy muzeum znajdują się przystanki autobusowe. Najbliższa stacja metra to Letňany: spacer o długości 2 kilometrów zajmie około pół godziny.
Dla zmotoryzowanych przygotowano bezpłatny parking oddalony o 200-300 metrów i położony między budynkami wojska. Ciekawostką historyczną jest stojąca przy nim kapliczka, ustawiona na dawnym szlaku pątniczym. Widać na niej ślady po kulach, co może być pamiątką po 1945 roku.
Muzeum czynne jest tylko w "ciepłym" sezonie, czyli od maja do października, codziennie z wyjątkiem poniedziałków w godzinach 10-18. Jak już pisałem - wstęp jest darmowy.
Na terenie działa sklepik z pamiątkami oraz niewielki bufet, gdzie kupimy przekąski oraz napoje (również alkoholowe).
Wszelkie inne potrzebne informacje znajdziemy na stronie muzeum.
Miejsce dla prawdziwych fanów lotnictwa. Mnie najbardziej przypadły do gustu te najstarsze egzemplarze.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Mnie też :) Choć i potężne maszyny z okresu II wojny światowej robiły wrażenie :)
UsuńByłam w paru muzeach lotnictwa, ale przyznam szczerze, że nigdy nie przyszło mi do głowy zastanawiać się nad typem hangaru, w którym stoi samolot. Masz rękę do detali.
OdpowiedzUsuńCzasem człowiek zainteresuje się takimi pierdołami :P
UsuńNooooo, nie wiedziałem o tym!! Trzeba będzie się tam wybrać, choćby po to żeby Me 262 zobaczyć.
OdpowiedzUsuńByłem pewien, że to muzeum Cię zainteresuje :)
UsuńJa też jadę tam niedługo z myślą o Schwalbe :)
UsuńKiedy byłem tam ostatnio, chyba w 2018, znikł gdzieś niebieski Phantom F4.
OdpowiedzUsuńCiekawe... Może zabrali do konserwacji? Bo raczej nie pozbyli się takiego cennego egzemplarza.
Usuń