czwartek, 27 czerwca 2019

Z plecakiem przez Suwalszczyznę (2): Wodziłki, Hańcza i Smolniki.

Pierwsza noc na suwalskiej ziemi dręczyła mnie koszmarami: ciągle zdawało mi się, że ktoś do nas jedzie, że za chwilę namioty rozwałkuje traktor lub jakiś inny ciężki sprzęt. Że zbliża się obca ekipa z niezbyt przyjemnymi zamiarami...

Poranek przywitałem z prawdziwą ulgą, zwłaszcza, że był słoneczny, ale nie upalny.


Widać, że miejscowi umawiają się w lasku obok Jeleniewa nie tylko na picie 😏. Kolor opakowania idealnie pasuje do Grzesiowego namiotu 😛.


Idę na skraj lasu rozejrzeć się po okolicy. Dominują pola, z rzadka na horyzoncie majaczy samotny dom.

sobota, 22 czerwca 2019

Z plecakiem przez Suwalszczyznę (1): długi dojazd, wigierska wąskotorówka i Jeleniewo.

Nadszedł maj, a więc i czas tradycyjnej wędrówki po wschodnich granicach Polski. Chociaż w tym roku to już północno-wschodnich, bowiem zgodnie z harmonogramem wracamy na Suwalszczyznę i będziemy chcieli dojść do Mazur.

Wyprawę rozpoczynamy kalendarzowo wyjątkowo wcześnie, bo w nocy z 8 na 9 maja. Będzie to miało swoje późniejsze konsekwencje. We dwójkę z Eco dojeżdżamy do stolicy Śląska, skąd mamy bezpośredni pociąg aż do Białegostoku. Niestety, trasę tę musimy przebyć składem ED161 czyli Pesą Dart, która, według mnie, jest cholernie niewygodna: wąsko, ciasno, ścisk przy fotelach, mało miejsca na duże bagaże. W niektórych kiblach brak wody. Do tego głos nawiedzonej lektorki trzykrotnie informuje nas o najbliższej stacji; za każdym razem wita i żegna pasażerów przypominając o zabraniu bagażu i zwracaniu uwagi podczas wychodzenia na perony, ewentualnie życzy miłego pobytu lub dalszej podróży. I tak dziesiąt razy w ciągu całej nocy! To chyba dla osób z zanikami pamięci lub kompletnie głuchych, wszyscy pozostali mogą dostać od tego "nowoczesnego systemu informacyjnego" jobla. Jeśli jakimś cudem uda się człowiekowi ułożyć w fotelu to i tak zostanie obudzony... Aha - aby skorzystać z baru należy mieć ze sobą bilet i dokument tożsamości. Ciekawe kiedy zaczną wymagać książeczkę do nabożeństwa?

W Warszawie czuję się na tyle wymięty, że, korzystając z dłuższej przerwy, uskuteczniam spacer na rozprostowanie nóg i kupienie czegoś do żarcia. Ulice jeszcze są pustawe, ale PKiN już lśni w słońcu. Potem dzwoni lekko spanikowany Andrzej, który myślał, że nie zdążę na odjazd 😏.


Zadowoleni, że większość najbardziej męczącego odcinka mamy za sobą, wyciągamy jedną sztukę swojskiego wina 😛. W trakcie czczenia tego wydarzenia mijamy stacje o różnych interesujących nazwach - Tłuszcz, Łapy... 



środa, 12 czerwca 2019

Industriada 2019 - Karchowice, Bytom i Rudziniec.

Industriada, czyli największa impreza związana z zabytkami techniki w tej części kontynentu, obchodzi 10-te urodziny! W związku z tym tegorocznym motywem przewodnim był "INDU-bal". 

W ubiegłym roku skupiłem się na Gliwicach, a tym razem wybrałem obiekty w trzech różnych miejscowościach.

Pierwszą z nich są Karchowice w powiecie tarnogórskim (niem. Karchowitz, Gutenquell), w których znajduje się Stacja Wodociągowa (Uzdatniania Wody) Zawada.


Wybudowano ją pod koniec XIX wieku, kiedy to władze zmuszone były do poszukiwań nowych źródeł wody pitnej; dotychczasowe zaczęły się pogarszać i zanikać z powodu działalności górniczej, rozwijający się przemysł potrzebował ich więcej i więcej, a ludność burzyła się z powodu niedoborów i epidemii. W Karchowicach wykopano studnię głębinową o głębokości 215 metrów, wkrótce też stanęły budynki zakładu.

Stacja szybko poprawiła sytuację, dostarczając wodę m.in. do Gliwic i Zabrza oraz okolicznych zakładów. Po podziale Górnego Śląska w 1922 roku Karchowice zostały jednym z głównych ośrodków wodociągowych dla niemieckiej jego części.

piątek, 7 czerwca 2019

Majówkowe kręcenie się po Spiszu i Galmusie.

Końcowy etap tegorocznej majówki okazał się wielce kombinowany: trochę pokręciliśmy się po zakamarkach Spiszu, ale zajrzeliśmy też w kolejne pasmo górskie.

Tak więc po kolei: najpierw spod gór Branisko autobus zawozi nas do Spiskiego Podgrodzia (Spišské Podhradie, niem. Kirchdorf, węg. Szepesváralja). Zamek Spiski (Spišský Hrad) - jeden z największych w Europie Środkowej - oglądamy zza okien.


W miasteczku mamy trochę czasu, ale musimy wybrać między zwiedzaniem a ciepłym obiadem. Pada na to drugie: stołujemy się w restauracji pełnej robotników, którzy przyszli na posiłek w przerwie w pracy. To charakterystyczna cecha nawyków żywieniowych Słowaków i Czechów.


Fajne oznaczenie "zebry" na ulicy 😏.


Czekając na następny autobus usiłuję się dowiedzieć z którego miejsca odjeżdża. Jedna babka wmawia mi, że właśnie przed chwilą odjechał i teraz nie będzie żadnego w interesującym nas kierunku. Oczywiście plecie bzdury, bo po kilku minutach zjawia się "nasza" maszyna. Kobieta jakby nigdy nic też wchodzi na jej pokład. Nie wiem co o tym myśleć...