wtorek, 30 maja 2023

Słowacka majówka wśród wież widokowych (2): Budatin - Dubeň - Strečno.

Wysiadamy z autobusu w Budatinie, północnej dzielnicy Żyliny oddzielonej od reszty miasta Wagiem. Wita nas przedziwny pomnik, którego dziesiątki razy widziałem z okien samochodu: jeździec konny na stylizowanego słowackiego herbu. To Jozef Miloslav Hurban, jeden z inicjatorów słowackiego odrodzenia narodowego w XIX wieku.


Zaglądamy do przyjemnego parku, aby sfotografować pałaco-zamek Budatin. Rezydencja należąca kiedyś do rodu Csáky z zewnątrz wygląda ciekawie, ale zdarzało mi się już zwiedzić i w środku nie ma nic specjalnie interesującego.


Wieczór zbliża się szybkimi krokami, więc wracamy znów do głównej drogi, z której dobrze widać nowoczesny kościół wśród jednorodzinnej zabudowy.


czwartek, 18 maja 2023

Słowacka majówka wśród wież widokowych (1): Czadca - Zákopčie - Tábor.

Czadca wita nas deszczem i chłodem. Wiwat maj, trzeci maj... Nie, w tym momencie nie ma powodów do wiwatowania. Opuszczamy modernistyczny dworzec kolejowy w kształcie piramidy, aby poszukać jakiegoś miejsca schronienia.


Nie przeszliśmy daleko: kilkaset metrów dalej działa od bladego świtu spelunka. Opinie w internecie ma tak fatalne, że grzechem byłoby ją ominąć 😏. "Śmierdzi fajkami, piwem i moczem", co potwierdził Bastek, ale w rzeczywistości nie było aż tak źle. Mimo, że na zegarku nie pojawiło się jeszcze południe, to ludzie kręcili się tam jak w ulu, a my mogliśmy patrzeć z zainteresowaniem na telewizor. Pokazywano program udający rozprawę sądową, a konkretnie rozwodową łysego męża i młodszej żony lafiryndy. Sędzina orzekła rozwód, łysy musiał płacić 150 euro alimentów na potomka, choć to ją uznano za winną rozpadu małżeństwa, a w dodatku jej nowy chłop okazał się damskim bokserem posiadającym ukrytą dwójkę dzieci 😏. Słowem - proza życia.


Po opuszczeniu lokalu robimy zakupy i ruszamy na zwiedzanie. I tu pojawia się problem. Jeśli gdzieś czytam, że w danej miejscowości nie ma nic ciekawego, to zazwyczaj podchodzę do tego sceptycznie, gdyż mnie prawie wszędzie udaje się coś interesującego znaleźć. Ale w Czadcy (Čadca, węg. Csáca) naprawdę nie ma nic, co przykułoby oczy na dłużej niż kilka sekund!


Miasto było pierwszą słowacką mieściną jaką w życiu odwiedziłem: był to 1993 albo 1994 rok, przyjechałem z rodzicami pociągiem ze Zwardonia, korzystając z niedawno otwartego przejścia kolejowego. I wtedy Czadca zrobiła na mnie wrażenie, to był powiew nowości, wręcz egzotyki! Pamiętam, że dużo czasu spędziłem w księgarni wertując słowackie mapy górskie (wówczas u nas niedostępne), kręciliśmy się też po ulicach i z zachwytem czytałem obce napisy. To jednak zamierzchła przeszłość i poszukujący ciekawostek w Czadcy musi się sporo namęczyć, a i tak najprawdopodobniej poniesie porażkę. Na zdjęciu ponura, mokra Kisuca (Kysuca), dopływ Wagu.


sobota, 13 maja 2023

Wiating w Beskidzie Żywieckim: Muńcuł i Przysłop Potócki.

Nadeszła wiosna, więc można rozpocząć turystykę górską z alternatywnymi w stosunku do schronisk i chatek noclegami, a mianowicie z wiatami, szałasami i bacówkami. W kwietniu postanowiłem spędzić w ten sposób moje urodziny. Miejsce? Beskid Żywiecki, czyli jeden z moich ulubionych. Nadal, pomimo coraz większej dewastacji, wycinek i zabudowy wdzierającej się coraz dalej.

Ruszamy w czwartkowy poranek. W Katowicach widzimy fajne malowanie pociągu - "Niebo nad Beskidami". Idealnie w temacie 😏.


Wysiadamy w Rajczy. Nie w Rajczy Centrum, gdyż tutaj jest bliżej do przystanku autobusowego.
- Ale do busa mamy jeszcze pół godziny - marudzi Bastek. - Co będziemy przez ten czas robić?
Odpowiedź przyszła szybciej niż się spodziewaliśmy: obok cesarsko - królewskiego dworca działa niewielki sklep. Nie spodziewałem się go tutaj. Wpadamy i kupujemy piwo. Ledwo z nim stanęliśmy na zewnątrz, a zjawił się jegomość na rowerze i konspiracyjnie poinformował:
- Panowie, uważajcie, bo tu często jeżdżą pały i mandaty wypisują.
No tak, Polska, zapomniałem. Przenosimy się zatem w mniej eksponowane miejsce i wdajemy się w pogawędkę z kierowcą autobusu tam stojącego.
- Czekacie na to połączenie po trzynastej? - pyta.
- Nieee, o dwunastej pięćdziesiąt dwa.
- Nie ma takiego - dziwi się.
- Jest w rozkładzie.
- Niemożliwe. Jedyny kurs to ten, na który i ja czekam, bo zbieram z niego ludzi i jadę na Rycerkę!
Rzeczywiście! Okazało się, że połączenie na które się nastawialiśmy... nie istnieje, choć widnieje w internetowej rozpisce. Za to tego późniejszego autobusu w internecie nie ma. Logiczne, prawda? Więc po co w ogóle rozkład w sieci, skoro nijak ma się do rzeczywistości?
Czas oczekiwana nam się wydłuża, umilamy go sobie czytaniem tablicy pełnej różnych ogłoszeń. Głównie zaproszenia na mecze, pikniki i festyny - a kiedy czas na pracę?


poniedziałek, 8 maja 2023

Telcz (Telč). Warto zajrzeć na rynek.

Telcz (Telč, Teltsch) to miasto leżące w południowo-zachodniej części Moraw. Miasto niewielkie, liczące nieco ponad pięć tysięcy mieszkańców, ale pod względem urody przebijające wiele metropolii. Przed ponad trzydziestu laty zostało wpisane na listę UNESCO w pierwszej trójce ówczesnej Czechosłowacji (obok Pragi i Czeskiego Krumlowa). "Bajkowe miasto, najpiękniejsze miasto Moraw, perełka" - takie opisy wyskakują po wpisaniu do przeglądarki odpowiedniego hasła. Nie podejmę się oceny, czy to rzeczywiście numer jeden na Morawach, lecz niewątpliwie ścisła ich czołówka.

Jądro Telcza (lub Telczi, bo w języku czeskim jest ona rodzaju żeńskiego) stanowi Vnitřní město (Innenstadt), centralna dzielnica otoczona z trzech stron wodą. A w jej środku znajduje się rynek - náměstí Zachariáše z Hradce - jeden z najciekawszych w kraju: długi na kilkaset metrów, szeroki na kilkadziesiąt, otoczony w całości zabytkową zabudową. Dziesiątki kamienic zdobionych fasadami renesansowymi i barokowymi, rzadziej klasycznymi i empire. To właśnie on stał się podstawą wpisu dla UNESCO.


Pierwotnie domy na rynku były drewniane, dopiero po pewnym czasie zaczęły pojawiać się kamienne kamienice, ale miasto padało ofiarą pożarów, więc dzisiejszy wygląd starówki to efekt kolejnych odbudów po niszczycielskiej sile ognia. Najwięcej wniósł w 16. stuleciu Zachariáš z Hradce (Zacharias von Neuhaus), którego imię nosi rynek. Był najważniejszym cesarskim urzędnikiem na Morawach, ale przede wszystkim właścicielem Telcza i dobrym gospodarzem.


Przebywałem w Telczu kilka dni, więc widziałem rynek w różnych porach dnia i nocy oraz przy zmiennej pogodzie. Za każdym razem robił takie samo duże wrażenie. Północna pierzeja jest często opisywana jako najdłuższy rząd kamieniczek w Republice Czeskiej, lecz nie mam pewności, czy rzeczywiście tak jest.