Zima, nie zima, ale w góry chodzić trzeba. Zwłaszcza, jeśli to taka zima jak w tym roku: śniegu jak na lekarstwo albo w ogóle go brak!
Nowy rok znowu zacząłem od Sudetów, tym razem po wielu latach przerwy zajrzałem na Pogórze Kaczawskie. Niziutkie to pasmo, najwyższy szczyt osiąga ledwie 501 metrów, ale wiele ciekawych tu miejsc, podobnie jak w położonych dookoła miejscowościach.
W piątkowy poranek wychodzę w Jaworze (Jauer). Leży on co prawda poza samym Pogórzem, lecz bardzo blisko. Przy odnowionym dworcu wita mnie świeży smród z kominów. Fuj!
Jawor to miasto z bardzo długą historią, po raz pierwszy wspomniano je już na początku XI wieku. Z tego też powodu zachowało się w nim wiele zabytków, ale większość jest zaniedbana.
Najpierw podchodzę pod kościół św. Marcina, gotycko-renesansowy. Otaczają go resztki murów obronnych, a z farą spaja kamienny łącznik.