wtorek, 20 października 2015

Szwecja - informacje praktyczne

Garść informacji praktycznych, które mogą się przydać przed wyjazdem do Kraju Wikingów.

Dojazd - samolot lub samochód. Na krótki wypad lub do konkretnego miasta ta pierwsza opcja. Tanie linie latają z kilku miast Polski, rezerwując odpowiednio wcześniej i mając szczęście można trafić na naprawdę dobre ceny. Dla osób chcących zwiedzić większy obszar kraju pozostaje tylko własny wóz, gdyż komunikacja publiczna w Szwecji jest droga. Najprostszy i najtańszy sposób to oczywiście prom. Generalnie pływają one do Szwecji ze Świnoujścia i Trójmiasta. My wybraliśmy prom z tego pierwszego miasta - z Górnego Śląska bardziej pasowała nam opcja dojazdu do portu. 
Możliwe są rejsy dzienne i nocne: te drugie wydają się bardziej atrakcyjne, gdyż nie tracimy dnia, który możemy poświęcić na zwiedzanie. Nocną podróż promem można też potraktować jako nocleg, za który nie musimy dodatkowo płacić - fotele lotnicze są nieco wiekowe, ale ogólnie wygodne. Nie ma problemu też z kąpielą, gdyż na korytarzu są bezpłatne i dostępne dla wszystkich prysznice. Można wykupić dodatkowo kabinę, lecz na 6 godzin podróży to mało sensowne (rzecz jasna jeśli nie jedziemy z dziećmi). Na promie możemy też zaszaleć w kasynie, zjeść obiad, wypić coś w barze i zrobić zakupy. Ceny jednak są wysokie, a szału nie ma, gdyż wiele towarów jest polskich, więc to żadna atrakcja. 
Pod koniec czerwca 2015 za rejs w jedną stronę (2 osoby plus samochód) płaciliśmy 505 złotych. UnityLines jest trochę tańsza od Pollferies. Na promie musimy zjawić się odpowiednio wcześniej - my byliśmy nieco ponad godzinę przed planowanym odpłynięciem. Co ciekawe - przy wjeździe w ogóle nie sprawdzano naszej tożsamości ani nie zaglądano do bagażnika... Mógłbym wwieźć dowolną rzecz.
Prom pływa pod banderą Bahamów
Inną opcją jest dojazd od strony lądu - z Finlandii to daleko i wygodne jedynie przy kilkutygodniowej podróży po północy Europy. Pozostaje Dania - pomysł ciekawy, ale wiąże się z dodatkowymi opłatami za duńskie mosty. Ewentualnie można zastanowić się nad promami kursującymi z Niemiec.

Być kierowcą w Szwecji - to bardzo przyjemne uczucie. Większość dróg jest w bardzo dobrym stanie. Korki zdarzają się rzadko, choć na głównych trasach nierzadko jest duży ruch, a ciężarówki pędzą także nocą. Zwłaszcza na międzynarodowej E-4, przecinającej kraj z południa aż do krańców północy.
Odnośnie jazdy po Szwecji funkcjonuje u nas kilka mitów... pierwszy to taki, że Skandynawowie to bardzo porządni kierowcy, ściśle trzymający się przepisów. Ten mit upadł u mnie już po kilku godzinach - często byłem jedynym, który jechał przepisowo, a cała reszta bezceremonialnie mnie mijała. I tak było przez cały wyjazd. Drugi mit - po Szwecji jeździ się bardzo wolno. Fakt, ograniczenia do 30km/h na głównej drodze nie są rzadkością. Ale równie często można zobaczyć ograniczenie do 70 czy 80 km/h w miejscu, gdzie w Polsce na pewno byłby obszar zabudowany! Po prostu Szwedzi zamiast dawać przy każdych kilku chałupach tabliczkę z obszarem zabudowanym ograniczają prędkość tylko częściowo lub stawiają znak z ograniczeniem czasowym (np. jedynie w godzinach 7-17). Rozsądne.
Kolejny mit, na pewno mój własny - spodziewałem się, że w Skandynawii drogi będą doskonale oznakowane. No cóż, wielokrotnie jechałem na ślepo, szarpiąc się z mapą lub w ostateczności z GPS-em... zwłaszcza szukając atrakcji turystycznych. W miastach też potrafiłem jechać długo na czuja, bo brak było jakichkolwiek oznaczeń. Zatem idealnie nie jest.
Szwedzkie autostrady bywają specyficzne - np. z możliwością zawracania. Prędkość maksymalna na nich to 120 km/h, choć najczęściej bywa mniej. Bardzo popularne są drogi w systemie 2 + 1 = dwa pasy w jedną stronę, barierka, pas w drugą. Co kilka kilometrów zmiana. Znacznie ogranicza to ryzyko wypadków i należy tylko mieć nadzieję, że nie trafi się na żadnego zdezelowanego Tira.
Droga 2 + 1
Policji prawie nie widzieliśmy - w sumie chyba ze 3 sztuki. Za to radarów jest masa, zapewne więcej niż w Polsce. Potrafią stać co kilkaset metrów. Przed każdym jest ostrzegawczy znak z informacją jakie w tym miejscu obowiązuje ograniczenie prędkości.
Stacje benzynowe występują rzadziej niż w Polsce (zwłaszcza powyżej stolicy), do tego bywa, że trzeba zjechać z głównej drogi i podjechać nawet kilka kilometrów aby zatankować. Nie warto więc czekać aż zaświeci się rezerwa. Zdarzają się też stacje, gdzie tankować mogą tylko posiadacze specjalnych kart - są to obiekty z zaskakująco niskimi cenami.
Parkingi przy drogach to osobny temat. Dominują niewielkie asfaltowe zatoczki, gdzie wciśnie się jeden samochód lub dwa. Rzadziej trafiają się duże i dobrze zagospodarowane - z czystymi i całodobowymi toaletami, ławkami, wiatami, miejscami na ognisko, placami zabaw i atrakcyjnie położone - nad jeziorem lub przy rzece. 
Parkowanie w miastach zazwyczaj jest płatne, a w tych większych niemal zawsze. Przy wjeździe na parking znajdują się godziny i dni, w których obowiązuje płacenie - niekiedy w niedzielę lub sobotę możemy zostawić samochód za darmo. Koszt godziny bywa bardzo różny - od 5 do 15 koron, a nawet i więcej. Parkometry przyjmują monety i karty płatnicze lub tylko karty. Czasem, kiedy nie jest pobierana opłata, koniecznym staje się zdobycie specjalnego zegara, na którym oznaczymy godzinę, w której zaparkowaliśmy wóz - obowiązują wówczas limity czasowe postoju (np. tylko na 2 lub 3 godziny). Zegar można dostać bezpłatnie w różnych miejscach - nam się udało w informacji turystycznej w Vadstenie.
Dużym plusem jest, że wszystkie szwedzkie drogi są bezpłatne, co obecnie w Europie stanowi już rzadkość. Zapłacić musimy jedynie za dwa mosty - graniczny z Danią oraz graniczny (Svinesund) z Norwegią.

Waluta. W Szwecji nadal obowiązują korony, a wprowadzać euro nikt nie zamierza. Obecnie 1 korona to około 45 groszy. Pieniądze można wymieniać w bankach lub kantorach. Nie wszystkie banki dokonują wymiany, a na prowincji kantorów raczej brak. Dodatkowo od każdej wymiany walut pobierana jest prowizja! Punkt wymiany kasuje nas więc podwójnie - za różnicę w kursie i w dodatku prowizją! 
Wbrew temu co czasem można przeczytać lub usłyszeć w mediach Szwecja nie jest jeszcze krajem kompletnie wypranym z gotówki, gdzie za wszystko płaci się tylko kartą. Owszem, w niemal każdym miejscu można użyć plastiku (choć nie wszędzie, np. toalety publiczne w Sztokholmie przyjmowały tylko monety), to jednak wielu miejscowych nadal używa złych i niehigienicznych pieniędzy. Jedynie na kempingu miejskim w stolicy spotkałem się z sytuacją, że nie honorowano gotówki - było to tym bardziej wkurzające, że na ich stronie internetowej niczego takiego nie pisało. 

Ceny. To, że Szwecja krajem tanim nie jest, to nic odkrywczego. Ceny w lokalach potrafią osoby z polskiej strefy zarobkowej przyprawić o ból głowy (jeden raz stołowaliśmy się w lokalu - przy kempingu. Obiad dla dwóch osób plus piwo i napój - 350 koron). W sklepach jest trochę lepiej, zwłaszcza jeśli będziemy robić zakupy w dyskontach: są tutaj także marki znane z innych krajów, jak Netto lub Lidl.
Netto w Kalmarze
Przykładowe ceny z naszych zakupów z lipca:
- parówki - 26 koron,
- chleb - 18 kr,
- serek do smarowania (smakowy) - 17,50 kr,
- banany - 17 kr/kg,
- batonik (Mars, Snickers itp.) - 5 kr,
- margaryna 750g - 15 kr,
- czekolada szwedzka - 20 kr,
- salami duńskie - 20 kr (wszystko z Netto),
- chleb - 24 kr,
- salami - 21 kr,
- chipsy tortilla - 11 kr
- sos taco do chipsów - 9 kr,
- oliwki chilli - 10 kr,
- masło - 22,50 kr
- ser w plastrach - 10 kr
- kiełbaski/parówki 5 sztuk - 30 kr,
- sos do grilla czosnkowy - 20 kr,
- twarożek 150 g - 7 kr,
- napój jabłkowy 0,75l - 19 kr (wszystko z Willy:S),
- chleb - 20 kr,
- cebula - 20 kg/kg,
- pomidory - 35 kr/kg,
- mleko 1 litr - 11 kr,
- spaghetti 1 kg - 13,50 kr,
- bagietka - 15,50 (z Coop Konsum),
- zestaw dwóch jogurtów - 15 kr, 
- pasztet do chleba - 15 kr,
- bekon w plastrach - 25 kr,
- marchew - 10 kr/sztuka,
- jabłka - 15 kr/kg,
- zupa w puszcze - dwie za 40 kr,
- sos sojowy - 18 kr,
- majonez - 20 kr,
- ciasteczka owsiane - 20 kr,
- 10 jajek - 20 kr,
- sałatka kartoflana 400g - 18 kr (wszystko z Hemkop),
- sos/pasta ogórkowa - 21 kr,
- paczka herbaty - 15 kr,
- kotbullar w puszcze - 33 kr,
- bagietka - 16 kr (wszystko z ICA supermarket).
Produkty z Polski to głównie warzywa i napoje
Ciekawą opcją jest możliwość kupienia sałatki na wynos, skomponowanej przez nas - do wyboru różne warzywa, owoce, mięsa i inne dodatki. Oferuje to wiele sklepów, zazwyczaj w cenie 100-120 kr za kilogram. Można też zrobić sobie grilla - jednorazowy kosztuje mniej niż 50 koron i jeśli tylko mamy miejsce i warunki pogodowe na to pozwalają to nic nie szkodzi na przeszkodzie przygotować sobie małej uczty.
Wiele osób ze względu na miejscowe ceny woli przywozić jedzenie ze sobą z Polski - my nie jesteśmy fanami targania ze sobą słoików i innych zbędnych przedmiotów.
Godziny otwarcia szwedzkich sklepów są podobne do naszych - markety czynne są w weekendy do 20 lub nawet 22-giej. Czasem problemem może być ich zlokalizowanie - większe sklepy często znajdują się na głębokich przedmieściach, gdzie dojazd dla nieznających okolicy turystów stanowi wyzwanie...

Alkohol. Szwecja prohibicją stoi - wiadomo wszem i wobec. Rzecz jasna nie taką jak za czasów Ala Capone, ale dla osób z pozostałych krajów Europy jest to duża różnica, gdyż skandynawski i fiński model dostępu do alkoholu nie ma odpowiednika w innej części kontynentu.
Aby nie przynudzać - w normalnym sklepie kupimy środki wyskokowe do oszałamiającej mocy 3,5% (jest to najbardziej radykalny limit wśród krajów nordyckich). Możemy więc głównie nabyć miejscowe i zagraniczne sikacze piwne - nawet znane europejskie marki przygotowują swoje piwa specjalnie z taką słabą ilością procentów. Rzadko, ale jednak, zdarza się jakieś piwo pijalne, smakujące lepiej niż zabarwiona woda. Oprócz piwa można też spotkać np. niskoprocentowy cyder.
Tuborg w wersji light... po prawej typowy szwedzki sikacz.
Po coś mocniejszego musimy się udać do sklepu państwowego z sieci Systembolaget. Jest ich kilkaset w całym kraju - o ile w Sztokholmie jego znalezienie nie stanowi większego problemu, o tyle w innych miastach już tak. Na szczęście miejscowi dobrze znają adresy i chętnie pomogą ;) Sklepy te zamknięte są w niedzielę. W tygodniu działają najczęściej w godzinach 10-18(19) i przez kilka godzin w sobotę. Wszystkie odwiedzane przez nas Systembolagety były normalnymi obiektami samoobsługowymi - w sensie sam sobie wybierasz i podchodzisz do kasy. Kiedyś podobno wyglądało to inaczej - alkohol był za ladą i należało powiedzieć co sobie życzymy, co w oczywisty sposób utrudniało spokojny i przemyślany wybór. Obsługa może nas poprosić o dowód tożsamości - mnie zdarzyło się to raz: zażądała tego Hinduska/Pakistanka młodsza ode mnie o jakieś 10 lat... pech chciał, że akurat zostawiłem go w aucie, na szczęście moja partnerka miała dokument, choć i tak pani zza kasy nie była przekonana, czy na pewno jestem pełnoletni... Wieczorami, zwłaszcza w piątek, w sklepach tworzą się kolejki, gdyż każdy chce kupić na zapas.
Plusem sklepów jest spory wybór z każdej dziedziny, więc na pewno każdy znajdzie coś dla siebie.
Sklep w Sztokholmie
Ceny - wiadomo, tanio nie jest. Mnie interesowało głównie piwo: najtańsze można kupić już za 7-10 koron, ale na cuda nie liczcie. Piwa lepsze, bardziej wysublimowane smakowo to 11-20 koron. Powyżej zaczynają się produkty naprawdę dobre, także z mniejszych, lokalnych browarów oraz z zagranicy. Dla porównania - w knajpie byłem raz i zapłaciłem za kufelek 55 koron, choć zazwyczaj można taniej. W Sztokholmie na Starym Mieście widziałem tablice z wystawionymi cenami 30-35 koron.
Często można przeczytać, że polityka państwa nastawiona jest na zniechęcanie Szwedów do spożywania i rzeczywiście obywatele się tego czynu wstydzą. Ja nic takiego nie zauważyłem - nikt nie maskował wynoszonych toreb z alkoholem, nikt nie patrzył krzywo na niosących zestaw małego alkoholika na ulicy; w parkach na trawie lub ławkach siedzieli ludzie i popijali sobie z butelek bez żadnej interwencji ze strony policji lub kogokolwiek. Faktycznie jednak nie przypominam sobie osób pijanych.

Kempingi. Najtańsza forma noclegu poza  spaniem na dziko (podobnie jak w Norwegii i Finlandii jest ono legalne pod pewnymi warunkami - teoretycznie na 1 noc, kilkaset metrów - różne podawane są odległości - od zabudowań, oczywiście nie śmiecąc, nie hałasując i ogólnie nie rzucając się w oczy) albo w samochodzie. Kempingów w Szwecji jest całe zatrzęsienie, zwłaszcza na południu. Właściwie co kilka kilometrów widać znak do któregoś z nich. Powyżej Sztokholmu jest ich mniej, ale jadąc głównymi drogami nie ma godziny, aby nie zauważyć jakiegoś kempingowego szyldu.
Kempingi są różne - od średnich (bo małych nie widzieliśmy) po molochy, będące właściwie małymi miastami. Namioty są na nich rzadkością, Szwedzi (i turyści zagraniczni) odpoczywają zwykle w camperach lub wynajętych domkach. Na każdym kempingu były kuchnie - co ciekawe, najlepiej wyposażone w tych najtańszych i najmniejszych. Na większości - świetlica albo co najmniej zadaszona jadalnia, w której można zjeść posiłek lub spędzić miło czas wieczorem. W każdej recepcji można było zrobić drobne zakupy (np. woda, batoniki itp.), na niektórych sklepy i restauracje. Te większe oferowały również baseny, sauny i jacuzzi, za stosowną opłatą. Ceny - podobnie jak wielkość: różne. Nasz najtańszy kemping kosztował nas 140 koron (2 osoby, samochód i mały namiot), najdroższy nie przekroczył 300 koron lecz występują i o wiele droższe. Często płaci się tylko za osoby albo np. tylko za miejsce pod rozbicie się. Większość kempingów stosuje też zasadę krótkich, jednonocnych postojów - check-in. Jeśli przyjedziemy po którejś godzinie (najczęściej po 18-tej lub 20-tej) i opuścimy kemping rano (do 10-tej) to zapłacimy taniej.
Recepcja na kempingu w Sztokholmie (jest ich przy stolicy kilka). Obiekt bardzo duży, nieźle wyposażony i nie przyjmujący gotówki.

Aby nocować na kempingach zazwyczaj będą od nas wymagać karty kempingowej - Camping Key Europe. Można ją kupić w pierwszym odwiedzonym miejscu - w tym roku kosztowała 150 koron (wystawia się ją na jedną osobę z grupy, nie ma więc potrzeby kupowania kilku jeśli podróżujemy razem). Wystarczy przedstawić swój dowód/paszport, zdjęcie nie jest potrzebne. Karta nie daje nam żadnych dodatkowych bonusów, służy wyłącznie jako dokument tożsamości i jest po prostu kolejnym pretekstem do wyciągnięcia pieniędzy od turysty. 
Jaki kemping wybrać - mniejszy czy moloch? Na tych większych czasem w nocy bywa głośno, zdarzają się problemy z ciepłą wodą albo czystością w toaletach. Nam najprzyjemniej było w tych mniej obleganych, swoje robiło też atrakcyjne położenie, np. nad jeziorem.

Atrakcje turystyczne. Pod tym względem Szwecja jest krajem bardzo bogatym - liczba muzeów, zamków, pałaców przyprawia o zawrót głowy. Trudno tutaj coś sugerować, gdyż każdy ma inne preferencje, każdego interesuje coś innego. Rodziców zapewne ucieszy, że niemal w każdym muzeum jest kącik dla dzieci lub wystawy, które mogą zainteresować właśnie najmłodszych. Mniej ucieszy - każdego - iż wstępy do najtańszych nie należą: bilety zaczynają się od 20, a kończą powyżej 150 koron za osobę. Na szczęście nie za wszystko trzeba płacić - np. bezpłatnie odwiedzimy prawie wszystkie kościoły (płatne spotkaliśmy jedynie w Sztokholmie, na Starym Mieście). Co więcej, świątynie były zawsze otwarte, nie zdarzało nam się odbić od drzwi jak w Polsce. Nikt też nie goni za robienie zdjęć. Darmowe są wstępy do Parków Narodowych, a przecież przyroda to kolejny z atutów Szwecji. Czasem zdarzają się małe skanseny lub parki kulturowe dostępne bezpłatnie w pobliżu większych miast.
Jeśli zamierzamy odwiedzić większą liczbę miejsc to na pewno warto zastanowić się nad kartą miejską oferowaną przez duże miasta. Nie są one tanie (w Sztokholmie kosztowała w 2015 roku 350 złotych za 2 dni na osobę), jednak biorąc pod uwagę, że umożliwiają także poruszanie się bez ograniczeń komunikacją miejską to można dzięki nim zaoszczędzić i nie łapać się co chwilę za portfel.
Z aktualizacji: Kartę Stockholm Card zastąpiła w 2016 nowa karta - Stockholm Pass, działająca na podobnych zasadach, ale jest droższa niż poprzedniczka i zdaje się, że bezpłatny transport jest ekstra płatny. Wszystkiego można się dowiedzieć z linku - https://www.stockholmpass.com/.

A najciekawsze muzeum moim zdaniem? Zdecydowanie statku Vasa w Sztokholmie, z pewnością warto też zajrzeć do stołecznego skansenu, gdzie można spędzić cały dzień. 

2 komentarze:

  1. Bardzo fajny wpis. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wybieram się na birdwatching do Szwecji w przyszłym roku, na pewno przyda się ten wpis, dzięki!

    OdpowiedzUsuń