wtorek, 13 października 2015

Przez Niemcy znad Zatoki Flensburskiej do Forst


Pomyśleć, że to już trzy miesiące minęły od czasu powrotu ze Skandynawii, a ja mam wrażenie, że to było wczoraj! Na szczęście dzięki pisaniu i opracowywaniu zdjęć mogę to sobie przeżywać po raz kolejny na nowo :) Na (prawie) koniec trochę o powrocie z Danii przez Niemcy.

Po przekroczeniu granicy duńsko-niemieckiej daję się prowadzić GPS-owi na najbliższy kemping... jest on dość daleko od autostrady i przy bardzo małej wiosce, ale zaraz nad Zatoką Flensburską. Kemping dość prymitywny w porównaniu do duńskich i szwedzkich, lecz absolutnie nam to nie przeszkadza! Najważniejsze, że jest spokojnie, czysto, a na recepcji mogę kupić piwo z oddalonego o dwadzieścia kilometrów Flensburga :) 

 

Zaraz za żywopłotem ograniczającym kemping faluje wspomniana Zatoka Flensburska, czyli de facto Morze Bałtyckie. A dwa kilometry dalej duński brzeg, dosłownie na wyciągnięcie ręki. 
 

Zachód słońca nad Bałtykiem, prawie jak w Jastrzębiej Górze ;) 
 

W niedzielę, ostatni dzień wyjazdu, mogliśmy od razu z rana walić na Śląsk, ale po co? Nigdy nie byłem w Szlezwiku-Holsztynie więc korzystamy okazji i składamy we Flensburgu krótką wizytę. 

Miasto to główny ośrodek mniejszości duńskiej w Niemczech. Jako Flensborg do 1864 należało do Królestwa Danii i dopiero po wojnie Prusy włączyły je w swe granice. Nabytek był cenny - tutejszy port ma dogodne położenie i często był traktowany jako "droga awaryjna". W 1945 przez kilkanaście dni po kapitulacji działał w mieście ostatni rząd III Rzeszy z prezydentem Karlem Dönitzem na czele. Jego członkowie zajmowali się głównie ewakuacją cywili i wojsk do zachodnich regionów Niemiec. Ostatecznie aresztowali ich niechętnie Brytyjczycy na wyraźne żądanie ZSRR. 

A wracając do współczesności - w porcie stoi cały szereg zabytkowych statków, głównie parowych. Większość z początku XX wieku. Buchają parą aż miło :) 
 
 

Lodołamacz parowy Stettin z 1933 roku. 
 
 

I inne... większość okrętów organizuje rejsy turystyczne, niektóre już za kilkanaście euro. 
 
 
 
 
 

Niskie budynki portowe przypominają swymi kolorami Szwecję. 
 

Ulice centrum są puste. Trochę ludzi zebrało się w kościele na mszy. Głośniej robi się dopiero w pobliżu dworca autobusowego, gdzie trójka Polaków wracających z saksów pełną mocą płuc komentuje swoje opóźnienie... 
 

Wracając do samochodu ponownie zahaczamy o port - otwarto część z licznie stojących namiotów i budek, przybyłych z okazji miejskiego festynu. W jednym z nich serwowane są napoje alkoholowe i bezalkoholowe o różnych smakach. 
 

Smaczne, ale miałem później nieoczekiwane ataki zmuszające do natychmiastowego skorzystania z toalety ;) 

Droga przez Niemcy to osobny temat! Autobanami jechało się fatalnie! Niekończące się remonty, ograniczenia prędkości do 80 km/h, zwężenia i tym podobne! Po prostu tragedia! 
 

Czasem jechaliśmy jakimiś łącznikami mającymi status drogi ekspresowej - tyle, że ekspresówka w Niemczech to zupełnie coś innego niż np. w Polsce. 
 

Kilkadziesiąt kilometrów przed Berlinem korek-gigant... Mijam go bocznymi drogami, a tam jak na Ziemiach Wyzyskanych - hitlerowskie płyty i łup-łup. Choć liczne małe wiochy miały swój urok. 
 

Jakby jeszcze tego było mało w stolicy Niemiec źle skręcam i muszę przejechać przez centrum... 

Mocno zmęczeni przyjeżdżamy późnym popołudniem do Forst, nad Nysą Łużycką. Byliśmy tu dwa tygodnie temu jadąc do Świnoujścia, jednak wtedy przegapiliśmy dwa ciekawe obiekty. Pierwszy z nich to Lange Brücke - Długi Most wybudowany w 1921 roku. 
 

Łączył on centrum miasta z dzielnicą Berge, dzisiejszymi Zasiekami. Nadal robi wrażenie. 
 
 

Kilkaset metrów dalej jest dawna kładka dla pieszych, o rok lub dwa młodsza. 
 

Na prawym brzegu Nysy powstała wówczas cała nowa dzielnica z centralnym Friedrich-Ebert-Platz. 
 

Z racji uruchomienia tam urzędu skarbowego kładkę nazywano też Mostem Westchnień ;) 
 

Zdjęcie sprzed wojny w kierunku obecnego polskiego brzegu. 
 

I to samo ujęcie współcześnie. 
 

Nowa dzielnica przetrwała przejście frontu w dość dobrym stanie, choć na zdjęciu widać wypalone budynki. 
 

W znacznie gorszym stanie było centrum Forst, które doznało ogromnych zniszczeń i początkowo planowano go w ogóle nie odbudowywać! Jednak po powstaniu NRD Rosjanie zmienili decyzję - Forst odbudowali, a budynki po polskiej stronie kazali rozebrać, tym bardziej, że mało kto chciał się osiedlać nad samą granicą (do tego dochodziły różne ograniczenia, niemałe znaczenie miał też fakt, że większość infrastruktury miejskiej pozostała po niemieckiej stronie), w dodatku trzeba było zrealizować plan dostarczenia cegieł do większych miejscowości. Dziś Zasieki to zapadła wioska z szerokimi, brukowanymi ulicami i chodnikami oraz bardzo subtelnie schowanymi śladami po miejskiej przeszłości... 

Spacer tą częścią Forst to podróż w czasie - ulice ze starymi fabrykami włókienniczymi, nieużywane od dawna szyny kolejek zakładowych, odpadające napisy... 
 
 
 
 

A potem kierunek dom...

5 komentarzy:

  1. Bardzo ciekawy post. Trochę zazdroszczę Ci znajomości niemieckiego, ale prawdziwy hanys powinien go znać ;) Mnie ruskiego uczyli, ale nie chciałem ;) Fajnie Ci wychodzą foty architektury. Nawet te z krótkiej perspektywy i na szerokim kącie wychodzą dobrze :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. niemiecki niestety znam słabo :( oczywiście zamówię piwo w knajpie albo spytam się ile kosztuje flaszka, ale na większą rozmowę nie ma szans :|

      Od podstawówki uczyłem się go, ale jeśli chodzi o języki obce to jestem beztalenciem, ciężko mi to przychodzi... na szczęście moja partnerka nie ma z tym problemów!

      Dzięki za pochwałę zdjęć, ale widzę tu jeszcze dużo do poprawy :)

      Usuń
  2. He, he... to tak jak u nas: o W. mawiamy, że jest zdolny do wszystkiego z wyjątkiem języków obcych ;-) . Przy czym, W. mówi po rosyjsku lepiej ode mnie, ale ja załapałam się tylko na cztery lata lekcji w podstawówce a on zaliczył pełne dwanaście lat od podstawówki do końca studiów. Coś MUSIAŁ zapamiętać!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja zawsze powtarzam, że jak ludzie się chcą dogadać, to i brak języka nie przeszkadza ;)

      Usuń
  3. Od czegóż mamy mowę ciała? ;-)

    OdpowiedzUsuń