poniedziałek, 31 lipca 2017

Beskid Niski: z Lipowca ku łemkowskim chyżom

Lipowiec (Липовець), położony na południe od Jaślisk, w dolinie Bielczy, dzielił los większości wsi Łemkowszczyzny. Mieszkali tu Rusini, garstka Polaków i kilku Żydów. Przy wjeździe do dawnej miejscowości przybito do drzewa skromną deskę z nazwą w cyrylicy.


Ciekawostką jest fakt, że przez krótki czas osada posiadała aż trzy cerkwie. Najstarszą, unicką, wybudowano w 1640 roku, ale w okresie międzywojennym była już mocno zniszczona. Zwrócono się zatem do biskupa przemyskiego w sprawie remontu, ale ten nie okazał zainteresowania i chęci pomocy finansowej (oni zawsze mają jakieś większe, inne potrzeby), więc ludność niemal w całości powróciła do prawosławia i wybudowała nowy kościół. W cudowny sposób znalazły się nagle fundusze i rychło stanęła nowa cerkiew unicka, do której jednak nikt już prawie nie uczęszczał.

Na górce w lesie znajduje się cerkwisko - pozostałość po starszej świątyni. Przypomina o tym tylko pojedynczy cokół od krzyża.


czwartek, 27 lipca 2017

Jaśliska - polska wyspa w łemkowskim morzu

Jaśliska są niezwykłą miejscowością na terenie Beskidu Niskiego, ponieważ zawsze dominowała tutaj ludność polska. Taka polska wyspa wśród rusińskiego morza. Turystów przyciąga do nich specyficzny, małomiasteczkowy klimat oraz dość dużo zachowanych starych budynków. 

Centrum stanowi rynek, co dobitnie świadczy, iż było to kiedyś miasto. Lokował je Kazimierz Wielki, a prawa miejskie przepadły dopiero w 1934, kiedy zupełnie straciło na znaczeniu; przed otwarciem drogi przez przełęcz Dukielską było bowiem ważną osadą handlową na Trakcie Węgierskim.

W samym środku rynku stoi spory, piętrowy budynek któremu ciężko wyznaczyć datę powstania, bo poza drzwiami wygląda bardzo świeżo.


Po sąsiedzku chyba szkoła, która zaprasza na wystawę etnograficzną. Przynajmniej tak wynika z wywieszonej na ścianie plandeki.


Największą atrakcją miały być drewniane domy małomiasteczkowe z XIX wieku, zwrócone szczytem do placu. No i są. Całe pięć sztuk, w tym jedna w stanie prawie agonalnym.


wtorek, 25 lipca 2017

Beskid Niski: z Iwonicza-Zdroju do Woli Niżnej

Rok temu po raz pierwszy odkryłem z plecakiem uroki Beskidu Niskiego. Nadszedł lipiec 2017 i postanowiłem zawitać tam po raz kolejny, ale tym razem skupić się głównie na jego wschodniej części.

W upalne wtorkowe popołudnie spóźniony autobus przyjeżdża do Iwonicza-Zdroju, jednego z najstarszych polskich uzdrowisk. Zabytkową zabudowę widać wszędzie, choć często jest czymś zakryta.


Podchodzę do nieodległego drewnianego kościoła św. Iwona (lepiej by brzmiało św. Iwony, a nie tak dżenderowsko) z 1895 roku. Ładna świątynia ginie w cieniu współczesnej, bezpłciowej.



piątek, 14 lipca 2017

Z Gogolina na Anaberg - Rockowe Igrzyska!

Z czym się kojarzy Gogolin? Z Karolinką, która do niego poszła, a Karlik też. Przynajmniej tak brzmią słowa popularnej piosenki.

Nam się kojarzył z początkiem wędrówki na Anaberg, gdzie, podobnie jak rok temu, w amfiteatrze zorganizowano Igrzyska Rockowe. O ile w 2016 ruszaliśmy na tą imprezę od południa, to tym razem od zachodniej strony.

Piątkowym popołudniem dojeżdżam na remontowany dworzec kolejowy z Eco i Młodym.

Na głównym placu stoi średnio gryfny pomnik wspomnianych Karolinki i Karlika.


W sumie nie wiadomo po co kobieta chciała iść do tego Gogolina, bowiem w połowie XIX wieku była to jedna z najbiedniejszych wsi w powiecie. Inne wersje tej pieśni mówią o wędrowaniu do Bogumina, co chyba byłoby lepszym pomysłem 😉.

Sytuacja majątkowa miejscowości zmieniła się po wybudowaniu linii kolejowej oraz rozpoczęciu przemysłowego wydobycia okolicznych kamieni i wypalaniu wapna. W Gogolinie zaczęły powstawać kolejne wielkie piece. Pamiątką po nich są wapienniki Wilhelma Dombrovsky'go w ścisłym centrum, wybudowane w 1874 roku. Niedawno przeszły remont, który powstrzymał szybką degradację.



wtorek, 11 lipca 2017

Beskid Żywiecki klasycznie: Głuchaczki - Pilsko

Poranek na Głuchaczkach jest upalny. To nie koniec rozbijania bazy, jeszcze trzeba postawić jeden namiot, poprawić inne. Prace kosmetyczne. Roboty na pewno nie zabraknie, choć część osób zaczyna powoli się zbierać.


Przy okazji wieczornego ogniska dowiedziałem się o planach wybudowania drogi przez przełęcz Głuchaczki na słowacką stronę. Oznaczałoby to koniec bazy, PTTK otwarłoby w zamian schronisko! Na szczęście Słowacy nie są zainteresowani nowym połączeniem, bo jest im ono do niczego niepotrzebne.

Na wejściu chłopaki przybijają do słupków flagę polską i unijną. Doczekaliśmy czasów, że ta niebieska z gwiazdkami bywa obecnie wyraźną deklaracją polityczną.

Ja wolę swoją fanę 😊.


środa, 5 lipca 2017

Beskid Żywiecki (i Makowski) klasycznie: Diablak - Głuchaczki

W dniu zakończenia roku szkolnego postanowiłem w duecie z kumpelą skoczyć w końcu gdzieś w polskie Beskidy. Po krótszym i dłuższym namyślaniu zaproponowałem Żywiecki w wersji klasycznej z najwyższymi szczytami tego rejonu. Nie oponowała.

A za klasyką mocno już się stęskniłem i chciałem przypomnieć sobie wędrówki sprzed lat, kiedy to pasmo żywieckie często mnie widywało, gdy przemierzałem tamtejsze szlaki.

Początek wyprawy stanął pod znakiem potężnej ulewy w Krakowie, po której miasto stanęło w jednym gigantycznym korku. Nasz busik wyjeżdżał ze stolicy królów z dobre półtorej godziny, następnie doszło jeszcze kilka remontów i w efekcie na parking w Zawoi-Markowej dotarliśmy dopiero przed 17-tą. Plus był z tego taki, iż kasa była już zamknięta i nie trzeba było płacić haraczu Babiogórskiemu PN 😉.


Przywitał nas dziadek na wózku. Mieszkał w najbliższym domu i pewno z nudów udawał się na początek szlaku, aby zaczepiać turystów 😛. Na szczęście nie był namolny, a nawet dość sympatyczny, często powtarzając "tak to bywa panowie" 😏.

W tych okolicach ostatni raz byłem jeszcze w poprzedniej dekadzie, pod koniec lata 2008 roku, więc już kompletnie pozapominałem jak wyglądają szlaki. A ten od Markowej przez pierwszy kilometr przypomina szeroką i płaską drogę leśną, częściowo z resztkami asfaltu.

poniedziałek, 3 lipca 2017

Morawy - w centrum Hány

Ostatni dzień długiego czerwcowego weekendu przeznaczamy na kręcenie się po Hanie - to kolejny region etnograficzny Republiki Czeskiej, położony mniej więcej w środkowej części Moraw, a którego stolicą jest Ołomuniec.

Najpierw jednak, wracając z uzdrowiska Luhačovice, musimy przejechać przez Zlín (w latach 1949-1990 Gottwaldov). Miasto związane od okresu międzywojennego z produkcją obuwia w zakładach Baťy zawsze jakoś pomijałem i tak będzie także tym razem, ale chcę kiedyś tu przyjechać na dłużej. 

Stojąc na skrzyżowaniu wśród pustawych jeszcze ulic widzimy najwyższy budynek Zlína - tzw. Baťův mrakodrap. W momencie jego otwarcia pod koniec lat 30. XX wieku był drugim pod względem wysokości w Europie.


W granicach administracyjnych Zlína znajduje się zbiornik Fryšták przedzielony drogami na trzy części.