Łużyce słabo istnieją w świadomości, mimo, że to jedna z polskich krain
historycznych. Część leżąca w województwie dolnośląskim jest powszechnie, choć
błędnie, szufladkowana jako Dolny Śląsk, mimo, że takie podejście wzajemnie
się wyklucza. Część położona w województwie lubuskim także wisi w jakimś
niebycie pomiędzy "lubuskością", a "dolnośląskością". Jednym z powodów takiej
sytuacji może być (jak to niemal wszędzie na Ziemiach Wyzyskanych) zerwanie
ciągłości osadniczej i kulturalnej, nie ma kto tej łużyckości pielęgnować. W
efekcie mówiąc "Łużyce" zazwyczaj myśli się o Niemczech, gdzie przetrwała - w
coraz mniejsze liczbie, lecz zawsze - autochtoniczna ludność, Serbołużyczanie.
Jadąc w grudniu do Berlina postanowiłem zajrzeć w kilka miejsc
Dolnych Łużyc (czyli północnych), zarówno po polskiej, jak i po
niemieckiej stronie.
Najpierw zatrzymuję się w Trzebielu (Triebel, łuż. Trjebule), w wiosce (w czasach niemieckich
miasto) niedaleko autostrady A18. Już z parkingu przy tankszteli widzę za
płotem zrujnowany pałac należący kiedyś do Promnitzów.
Gdybym miał więcej czasu, to spróbowałbym się do niego dostać, pewnie pokręciłbym się także po samej miejscowości. Ciekawa sprawa - polska Wikipedia podaje, że została ona prawie całkowicie zniszczona w 1945 roku, niemiecka dokładnie odwrotnie: szkody miały być minimalnie. Ewidentnie któraś wersja językowa mija się z prawdą. A nadmiarowego czasu nie mam, straciłem go na autostradzie (kilka wypadków plus idioci nią zarządzający).
Po kilkunastu kilometrach przejazdu przez las zatrzymuję się w Brodach (Pförten, łuż. Brody; polską nazwę oparto na łużyckiej), wiosce, która posiada naprawdę sporo zabytków. To znaczy w grudniu była ona wioską, od stycznia przywrócono jej prawa miejskie, utracone po wojnie. Nie do końca rozumiem tę decyzję - Brody nie mają nawet tysiąca mieszkańców, są wśród kilkunastu najmniejszych miast w Polsce. Bogata historia to jedno, ale jednak status miasta powinien (w moim mniemaniu) dotyczyć trochę większych ośrodków. Odnoszę wrażenie, że poprzedni rząd tak hojnie nadawał i przywracał prawa miejskie licząc na przyszłą wdzięczność wyborców. No i rzeczywiście w przypadku Brodów się nie zawiódł - otrzymał tutaj ponad połowę oddanych głosów, co na Ziemiach Wyzyskanych często się nie zdarzało.