I nastał czas wiosny, kiedy to już od kilku lat wesoła kompania moich znajomych przemieszcza się wzdłuż wschodnich granic Polski. Mają taki kaprys, aby przejść kraj dookoła, co zajmie zapewne z 20 lat. Ja nie snuję takich planów, od czterech lat jeżdżę dla zwykłej przygody. Tym razem zaczęliśmy później niż zwykle - w czerwcu - ale okazało się, że był to doskonały wybór.
Rok temu robiliśmy odcinki na północnym Podlasiu i Suwalszczyźnie. Działamy na zmianę, więc w tym roku wypadł znów kierunek południowy, czyli poniżej Bugu, więc... no właśnie, gdzie? Administracyjnie to województwo lubelskie, co - jak wiemy - nic nie znaczy. Historycznie to zachodnie Polesie, natomiast w XIX wieku zaczęto określać teren, po którym będziemy się przemierzali, jako południowe Podlasie, choć bardziej w rozumieniu administracyjnym. Na miejscu okazało się jednak, że używa się niemal wyłącznie określenia "Podlasie", "Polesie" pojawia się dopiero w jego dolnej części...
Z Eco zaczynam start w Opolu, skąd przemieszczamy się do stolicy Śląska. Tam dociera Buba i spędzamy kilka miłych godzin w towarzystwie znajomych. Przezornie nie robię żadnych zdjęć, aby nie kusić licha -
w 2014 roku ukradło mi ono aparat, a
rok temu stracił go Eco, więc kto wie, na kogo napadnie teraz??
Mocno zapełnionym Polskim Busem docieramy o 4.30 rano do Warszawy, do stacji metra Młociny. Pierwszy autobus umożliwia nam wycieczkę po wyludnionych ulicach stołecznych opłotków i tylko czasami gdzieś daleko widać wielki świat.
W Warszawie Zachodniej jest knajpa, którą Eco z Bubą bardzo polecali. Co prawda były obawy czy po remoncie nie zniknęła jako pozostałość spelunkowatej przeszłości, jednak istnieje, gdyż znajduje się w przejściu podziemnym. Działa dopiero od 6, ale już pół godziny wcześniej ma otwarte drzwi. "Bar na luzie zaprasza".
Wbrew nazwie na luzie jednak nie jest. Pani zza baru jakaś taka zafuczała, Andrzej dostaje zjebkę za robienie zdjęć bez pytania o zgodę
. Ja przezornie się pytam i takową dostaję...
Wystrój fajny, lecz piwo paskudne i nie ma toalety, prócz płatnej dworcowej oraz pobliskiego parku. Jakoś wymęczamy kufelki i suniemy na najbliższy pociąg.