Granicę polsko-słowacką przekraczam przy znaku z tabliczką "Vodojem, štátna hranica". Zaraz za białymi słupami faktycznie widać jakąś ukrytą w ziemi konstrukcję i słychać szum wody. Z Jasiela szedłem tu godzinę i piętnaście minut, w podobnym czasie powinienem zejść do doliny.
O ile po polskiej stronie Beskid Niski był w tej okolicy zalesiony, o tyle Nízke Beskydy witają szerokimi polanami. To się nazywa dobra zmiana! Żeby nie było idealnie, to dość często muszę szukać szlaku, gdyż w wysokiej trawie prawie nie widać śladów innych piechurów, a nieliczne oznakowania namalowano na sporadycznie występujących pieńkach czy kawałkach żelastwa (na drugim zdjęciu widać metalowy słupek pod rzędem drzew).
O ile po polskiej stronie Beskid Niski był w tej okolicy zalesiony, o tyle Nízke Beskydy witają szerokimi polanami. To się nazywa dobra zmiana! Żeby nie było idealnie, to dość często muszę szukać szlaku, gdyż w wysokiej trawie prawie nie widać śladów innych piechurów, a nieliczne oznakowania namalowano na sporadycznie występujących pieńkach czy kawałkach żelastwa (na drugim zdjęciu widać metalowy słupek pod rzędem drzew).