Nie ma takiego miasta - Lądyn. Jest Lądek, Lądek-Zdrój.
Tę oczywistą oczywistość znamy już od czterdziestu lat. Przyznaję jednak ze wstydem, że do tej pory nie udało mi się zatrzymać w Lądku na dłużej, zawsze tylko przez niego przejeżdżałem. W pierwszą listopadową sobotę postanowiłem to zmienić, wybrałem się w Góry Złote (Rychleby) i na ziemię kłodzką razem z tatą. On jest bardziej zaznajomiony z okolicą, bowiem latem startował w niej w górskich zawodach biegowych.
Dodatkowym impulsem do wyjazdu była zapowiedź pięknej pogody. Początkowo wyglądało to na ponury żart, gdyż po przekroczeniu granicy czeskiej widok mieliśmy taki:
Na szczęście za Javorníkiem zaczyna się przejaśniać i po kilku kilometrach chmury zostają za nami. Zatrzymujemy się na chwilę w lesie przy wapienniku z 1833 roku.
Szybko robi się pięknie! Tu spoglądamy w dolinę Javornického potoku (Jauernigbach).