Trzeci raz pojechałem w tym roku w góry i trzeci raz do Czechów. Przypadek?
Nie sądzę.
Głównym celem weekendu był zlot forum górskiego - tak, one jeszcze istnieją, fejsy, insta i tik-toki nie pożarły ich zupełnie, choć mocno się starają. Zlot odbywał się w Beskidzie Śląskim, pod Małym Stożkiem. Uznałem, że wejście bezpośrednie byłoby zbyt mało ambitne i dość nudne, więc postanowiłem zaatakować od strony Pepików. Co prawda już kiedyś szedłem na Stożek od zachodu, ale inną, krótszą trasą.
W sobotni poranek, w okolicach godziny dziewiątej, lądujemy w trójkę w Czeskim Cieszynie - ja, Bastek i Radek (Turystykon). Gdzie można skierować pierwsze kroki o tej porze? Wiadomo, do knajpy. W centrum działa tylko jedna wcześnie otwierana - ponoć już o szóstej, aby nocna zmiana też się mogła napić przed powrotem do domu. O tej porze siedzi tam już kilku dżentelmenów i wlewa w siebie nie tylko produkty z browaru. My konsumujemy po piwku, słuchamy wieści z igrzysk olimpijskich i maszerujemy na dworzec.
Głównym celem weekendu był zlot forum górskiego - tak, one jeszcze istnieją, fejsy, insta i tik-toki nie pożarły ich zupełnie, choć mocno się starają. Zlot odbywał się w Beskidzie Śląskim, pod Małym Stożkiem. Uznałem, że wejście bezpośrednie byłoby zbyt mało ambitne i dość nudne, więc postanowiłem zaatakować od strony Pepików. Co prawda już kiedyś szedłem na Stożek od zachodu, ale inną, krótszą trasą.
W sobotni poranek, w okolicach godziny dziewiątej, lądujemy w trójkę w Czeskim Cieszynie - ja, Bastek i Radek (Turystykon). Gdzie można skierować pierwsze kroki o tej porze? Wiadomo, do knajpy. W centrum działa tylko jedna wcześnie otwierana - ponoć już o szóstej, aby nocna zmiana też się mogła napić przed powrotem do domu. O tej porze siedzi tam już kilku dżentelmenów i wlewa w siebie nie tylko produkty z browaru. My konsumujemy po piwku, słuchamy wieści z igrzysk olimpijskich i maszerujemy na dworzec.
Na peron wtacza się Škoda CityElefant, czyli pojedziemy piętrusem! 😛
Pociąg jest pełny, dominują turyści, sporo rodzin z dziećmi. Co rusz przeciska
się ktoś w górskim stroju, z plecakiem, sankami, jeden dziadek targa ze sobą
przedpotopowe narty. To miło, że ludzie wolą się ruszać na powietrzu, niż gnić
w domu.
Po dwudziestu minutach wysiadamy w Bystrzycy (Bystřice, Bistritz).
Ostrzegałem chłopaków, że będziemy wchodzić do każdej napotkanej knajpy, obaj
się zgodzili i od samego początku zaczęli marudzić, bo spelunka obok dworca z
dziwnych powodów im się nie spodobała! No dobra, przejdziemy się kilkaset
metrów do centrum wsi, może tam będzie coś innego.