W poprzednim wpisie opisywałem miejsca w Neapolu, po których najczęściej kręcą
się turyści - starówkę oraz Castel Nouvo i Pałac Królewski. Teraz pora będzie
trochę się oddalić, choć na początku niezbyt daleko.
Symboliczną północną granicą Centro Storico stanowi Via Foria -
ruchliwa ulica, częściowo z przedzielonymi pasami ruchu, ozdobiona palmami i
fontannami.
Na jej zachodnim krańcu (przy Piazza Museo Nazionale) znajduje się
Museo archeologico nazionale di Napoli - Narodowe Muzeum Archeologiczne. Z neapolitańskich obiektów do zwiedzania to na nie najbardziej ostrzyłem sobie
zęby.
Sam budynek oczywiście też jest zabytkiem - wybudowali go pod koniec XVI wieku
Hiszpanie jako koszary kawalerii. Później przebudowano go i umieszczono w nim
uniwersytet, a pod koniec 18. stulecia zaczął po raz pierwszy pełnić role
muzealne. W 1816 roku król Ferdynand I oficjalnie inaugurował "Królewskie
Muzeum Burbonów", które po podbiciu południowych Włoch przejęło Państwo
Włoskie.
Muzeum jest jednym z najważniejszych dla archeologii
na świecie. Zbiory można podzielić na kilka głównych części:
* kolekcja Farnese - znaleziska z Rzymu należące do Alessandro Farnese,
późniejszego papieża Pawła III,
* kolekcje pompejańskie - artefakty z Pompejów oraz z innych
pogrzebanych przez Wezuwiusza miejsc,
* sekcja topograficzna - dzieje Neapolu oraz Kampanii w starożytności,
* Magna Graecia (Wielka Grecja) - wystawa poświęcona, jak sama nazwa
wskazuje, pamiątkom po Grekach zakładających we Włoszech swe kolonie,
* kolekcja egipska - ponoć numer trzy wśród światowych muzeów,
* kolekcja numizmatyczna - obejmuje okres od antyku do Burbonów.
W ich ramach wyróżniane są rozmaite działy, ale w skrócie napiszę, że
większość to antyczne rzeźby i mozaiki, jeśli więc ktoś nie lubi tych
klimatów, to lepiej niech da sobie spokój 😏. Ogólnie muzea tego typu
to nie są raczej atrakcje dla każdego turysty, który się zwyczajnie wynudzi.
Mój entuzjazm zostaje zgaszony już przy kasie. Po pierwsze - nie udało mi się
nabyć ArteCard Campania, karty dla turystów dającej darmowe wstępy. Z
nią to w ogóle osobna zakręcona historia, ale nie będę się w nią wgłębiał,
napiszę tylko, że kupienie jej w formie fizycznej okazało się w Neapolu
niemożliwe. Po drugie - po południu spora część wystaw jest już zamknięta. Pal
licho kolekcję egipską i grecką, ale nie działa również
Sekretny Gabinet - zbiory antycznej erotyki (a raczej pornografii),
przez stulecia niedostępne dla zwiedzających, bo zbyt gorszące. Teraz może się
nimi podniecać każdy chętny (dzieci do pewnego wieku teoretycznie tylko z
dorosłymi), lecz ktoś wymyślił, że jedynie do godziny trzynastej! Dziwaczna
polityka, to dla kogo one są? Dla emerytów, bezrobotnych a może wycieczek
szkolnych?? Do tego kilka najcenniejszych zdobyczy z Pompejów (m.in. figurka
Tańczącego Fauna oraz słynna mozaika z Aleksandrem Macedońskim) są w
renowacji (przypominam, że to stan na październik 2021 roku)... Ręce mi
opadły. Niewielkim pocieszeniem była mała zniżka na bilety (normalna cena to 15
euro). No trudno, i tak bym tu przyszedł, ale żal został.
Jeszcze w kolejce do kasy wydarzyła się dość zabawna sytuacja: w tym czasie do
muzeów można było wchodzić jedynie z covidpassem i sprawdzano to
skrupulatnie. Jeden z Włochów go nie posiadał i w pewnym momencie... uciekł
kontrolującej go kobiecie 😛. Wpadł do holu, skręcił w lewo, skręcił w prawo i,
widząc zbliżającą się ochronę, zwiał na ulicę 😛. Pogoń pomiędzy antycznymi
muzami mogłaby być interesująca.
Na początku wita nas relief ze scenami walk gladiatorskich - to przedsmak
wystawy czasowej o ówczesnych bożyszczach tłumów, podrzynających sobie gardła
w amfiteatrach całego Imperium. Zostawimy ją na sam koniec.
Najwięcej rzeźb stanowi część kolekcji Farnese. Alessandro, będąc
jeszcze kardynałem, nabywał je lub konfiskował. Następnie swoje cegiełki
dokładali inni członkowie rodziny, w efekcie powstały jedne z
najwspanialszych zbiorów tego typu w Europie. W XVIII wieku przeniesiono je do Neapolu,
choć ówcześni papieże próbowali je zatrzymać w Rzymie, drobna część znajduje
się także w Londynie. Oglądamy zatem dziesiątki, setki rzeźb, zazwyczaj gołych
lub niedokładnie ubranych młodzieńców, symbolizujących bóstwa. Przeważnie mamy
do czynienia z rzymskimi kopiami wcześniejszych dzieł greckich.
Dość często pojawia się motyw Pana (w Rzymie Fauna) o wyglądzie pół-człowieka
pół-kozy, boga lasów, pól, pasterzy i ich trzody. Pan był niezłym ziółkiem,
więc co rusz widać go w sytuacjach jako żywo przypominających film pod
tytułem "Ksiądz uwodzący ministranta". W tej kompozycji podobno uczy Danfisa -
bożka pasterskiego - gry na flecie, choć widz ma wrażenie, że zaraz nastąpi
ciąg dalszy bynajmniej nie muzyczny.
Czasem zdarzy się postać obleczona - i to dwukolorowo. Marmur i porfir, Apollo
we własnej osobie.
Zupełne przeciwieństwo poprzedniej - Harmodios i Aristogejton. Słyszałem po
raz pierwszy, więc doczytałem, że to dwóch greckich arystokratów, którzy w VI
wieku przed n.e. zabili tyrana Aten Hipparcha. Zapłacili za ten czyn życiem,
ale stali się symbolem obrony demokracji i wolności. Ateńczycy wystawili im w
podziękowaniu pomnik, uznawany za pierwszy poświadczony historycznie w Grecji, a na
zdjęciu widzimy rzymską kopię z II wieku n.e., znalezioną w willi cesarza
Hadriana w Tivoli.
Najważniejsze egzemplarze kolekcji Farnese pochodzą z rzymskim term Karakalli. Karakalla miał manię wielkości, termy musiały być
gigantyczne, więc i rzeźby również. Poniżej skala porównawcza na przykładzie
Flory, bogini kwiatów i wiosny (ją akurat znaleziono gdzieś indziej).
Dodam mimochodem, że identyfikacja tej rzeźby jako Flory jest dyskusyjna -
głowę oraz niektóre elementy dodano podczas restauracji - i równie dobrze może
ona przedstawiać np. kurtyzanę...
Gigantyczna głowa Antoninusa Piusa...
...i jeszcze bardziej gigantyczna kompozycja (ponad dwadzieścia ton wagi i
ponad trzy metry wysokości) pod tytułem Byk Farneński. Przedstawia
scenę, w której królowa Teb Dirke została przywiązana do byka. Była to zemsta
synów poprzedniej żony króla Teb; odtrąconej i uwięzionej przez małżonka.
Zwierzę stratowało nieszczęsną Dirke na śmierć, ponoć do tej historii nawiązywał
Sienkiewicz w Quo Vadis.
W przeciwnym końcu korytarza nie mniej znany Herakles Farnezyjski,
odpoczywający po ciężkiej robocie. Z niezrozumiałych dla mnie powodów nie
uwieczniłem go z bliska, tylko z takiej odległości.
Rzeźby są interesujące, ale w pewnym momencie nawet ja stwierdziłem, że
wypadałoby zobaczyć coś innego, więc niektóre korytarze tylko przemykałem bez
zatrzymywania się przy każdym obiekcie.
Druga najważniejsza część zbiorów to te, pochodzące z wykopalisk z okolicy:
Pompeje, Herkulanum i inne stanowiska archeologiczne. Większość
znalezionych tam przedmiotów przeniesiono do muzeum, dotyczyło to także wielu
mozaik i malowideł odkrywanych w domach i willach zakrytych po erupcji
Wezuwiusza. Głównym powodem byli złodzieje, którzy zresztą i do dzisiaj
grasują w tych miejscach. Odwiedzający odkopane miasta turyści nierzadko nie
zdają sobie sprawy, iż oglądają kopie, a po oryginały należy się pofatygować
do Neapolu.
Freski i mozaiki ściągano ze ścian i następnie rekonstruowano w muzeum w
położeniu zbliżonym do pierwotnego. Jest tego cała masa, mniejsze i większe
fragmenty, wiele zachwyca swoimi kolorami oraz wysokim kunsztem artystycznym.
Przed dwoma tysiącami lat mieli ludzie talent!
Czy tylko mi się wydaje, że ten ciemny facet łapie białą kobietę za pierś?!
Chyba się nie mylę, bowiem malowidło przedstawia Aresa i Afrodytę. Bóg wojny i
bogini miłości mieli romans, choć ona była w tym czasie zamężna Hefajstosowi,
który jako bóg ognia oraz kowali nie należał do zbyt wyrozumiałych. Kochanków
schwytał w niezauważalną sieć i długo więził. Zbyt spostrzegawczy Hefajstos
też nie był, bo zanim się dowiedział o zdradzie, Afrodyta zdążyła urodzić
Aresowi piątkę dzieci 😛.
Tu coś jest ewidentnie nie tak - albo rama albo mój obiektyw!
Jak już wspominałem - Tańczący Faun oraz mozaika z Aleksandrem zostały
przekazane do renowacji, na szczęście ostały się inne cenne zdobycze z "Domu
Fauna" w Pompejach. Prezentowane mozaiki należą do najbardziej znanych z
czasów rzymskich, widywałem je wielokrotnie już jako uczeń w różnych książkach
i podręcznikach.
Nie umiałem sobie przypomnieć co robił ten koń z siedzącym obok jeźdźcem w
sekcji mozaik.
Drobny przedsmak tego, co czekać będzie na zboczeńców w
Sekretnym Gabinecie - kopia kompozycji rzeźbiarskiej, na której Pan
spółkuje z kozą. Zbiory antycznego porno obejmują zdobycze głównie z Pompejów i
Herkulanum, choć nie tylko.
Przedmiotów wydobytych z zasypanych miejscowości oraz willi jest mnóstwo,
dotyczą praktycznie każdego aspektu codziennego życia.
Wielkie wrażenie robi ogromny model Pompejów, utworzony z
korka. Niesamowicie drobiazgowy, na poszczególnych obiektach można
dojrzeć nawet freski! Jest on o tyle ciekawy, iż wykonano go w 1871 roku i
przedstawia stan wykopalisk na tamten moment - od tego czasu sporo się
zmieniło, odkryto większy teren, ale też wykonano mnóstwo prac
restauracyjnych, co niekoniecznie - moim zdaniem - przyczyniło się do
podniesienia jakości zwiedzania. Poruszę ten temat w osobnym wpisie.
Gdyby ktoś zapomniał co przyczyniło się do zagłady miasta, to wystarczy
wyjrzeć przez okno. Po prawej stronie, nieśmiało schowany za chmurką, sprawca
nieszczęścia, ciągle groźny i ciągle niewygasły.
Na koniec wizyty w muzeum przyjrzyjmy się
wystawie czasowej o gladiatorach, działającej od marca 2021 do kwietnia
2022 roku. Zorganizowano ją na drugim piętrze w monumentalnej sali (Salone della Meridiana) ozdobionej freskami z XVIII wieku. Warto się tam udać chociażby po to, aby
ją obejrzeć.
Gladiatorzy to jeden z najpopularniejszych motywów starożytnych, więc tym
chętniej pokręcę się pomiędzy eksponatami wystawy czasowej. Temat rozpoczęto
od strony artystycznej - są więc mozaiki z walczącymi herosami oraz malowidło
z Pompejów, przedstawiający amfiteatr ze sceną pojedynku.
Rekonstrukcja grobu ozdobionego gladiatorami z dość wczesnych epok,
kiedy to powozili głównie rydwanami.
Wyposażenie robocze - miecz oraz hełm "Traka", a także wiele innych,
znalezione w koszarach gladiatorów w Pompejach. Datacja - I wiek n.e..
Muzeum Archeologiczne opuszczałem z jednej strony napełniony bogactwem
obejrzanych zbiorów, a z drugiej z lekkim poczuciem niedosytu z powodu
niedostępnych kolekcji. Mimo to i tak wizyta zajęła prawie trzy godziny. Być
może trzeba będzie tu kiedyś wrócić.
Muzeum leży na terenie dzielnicy Rione Sanità. W czasach greckich i
rzymskich teren ten służył jako miejsce pochówków, osadnictwo pojawiło się
dopiero w 16. stuleciu. I choć początkowo budowali się tu arystokraci, to z
biegiem czasu Rione Sanità stała się jedną z najbardziej zdegradowanych i
niesławnych w mieście. Bieda, gigantyczne bezrobocie, mafia, pospolity
bandytyzm - to wszystko powodowało, że do niedawna zdecydowanie nie polecano
turystom zapuszczania się tutaj. Czasy jednak się zmieniają, również w tej
dzielnicy zaczęto kusić gości spoza Neapolu knajpkami oraz obiektami
noclegowymi, znajdziemy tam także kilka popularnych atrakcji. Dziś turysta z
aparatem oraz plecakiem nikogo tu nie dziwi i - przynajmniej w ciągu dnia -
raczej powinien stąd wyjść na własnych nogach i bez podbitego oka 😏.
Wybierzmy się zatem na tutejszy bruk i my. Akurat trafił się dzień, na który
zapowiadano "100% opadów", ale na szczęście trafiały się wielogodzinne
przerwy.
Główne ulice przypominają starówkę, tylko że są szersze i mniej tu lokali
typowo pod turystów, a więcej "mydła i powidła". Niektóre budynki mają
odnowione fasady i wyglądają całkiem okazale.
Warto zaglądać w podwórka - można się zdziwić.
Tu się autentycznie zachwyciłem - cóż za klatka schodowa! To
Palazzo dello Spagnolo, dawna rezydencja z XVIII wieku.
Rzecz jasna nie w każdym zaułku znajdziemy jedynie bogactwo
architektoniczne...
Nie mogło braknąć kościołów. Na pierwszym zdjęciu
Santa Maria dei Vergini z 1788 roku, ale wnętrza zostały odbudowane po
alianckich bombardowaniach w II wojnie światowej. Na drugim
Santa Maria della Sanità, dość spora bazylika - znana wśród wielu
turystów, ponieważ tu znajduje się wejście do jednych z kilku sieci katakumb.
Niektóre kamienice pokryły murale zajmujące całą fasadę. Dwaj poważni panowie
zwą się Totò i Peppino. Ten pierwszy podobno uważany jest największego
włoskiego aktora ubiegłego stulecia, ten drugi podobno także nie narzekał na
brak popularności. Komedia z ich wspólnym udziałem biła rekordy popularności.
Również podobno, ponieważ przyznaję się szczerze, że włoskiego kina kompletnie
nie znam (pomijając spaghetti westerny). Mural powstał w pierwszym roku
epidemii, aby poprawić mieszkańcom humory.
Drugie malowidło - dokładnie naprzeciwko bazyliki - ma przedstawiać chłopaków
i dziewczęta z sąsiedztwa.
Przechodzimy pod wysokim mostem (Ponte Maddalena Cerasuolo), na którym
biegnie ruchliwa przelotówka. To także symboliczna granica, za którą zaczyna
się Materdei. Jedni traktują ją jako część Rione Sanità, inni jako
osobną dzielnicę. W każdym razie nadal są to rejony biedne i do niedawna również
opisywane jako niebezpieczne.
Domy stają się mniejsze i bardziej liche od poprzednich. Znikło gdzieś życie -
po bruku przechodzą pojedynczy ludzie, nikt się nie wychyla z balkonów,
nieliczne sklepy są pozamykane i ciche... Nawet skutery przestały jeździć.
Oprócz nas w tym samym kierunku porusza się dwójka włoskich staruszków, chyba
też turyści. Potem nagle gdzieś znikają, a ja zastanawiam się nad prawidłową
drogą. Zagaduję jednego dziadka, który wskazuje mi uliczkę. Pustki coraz
większe... Jedyny przejeżdżający samochód posiadał rejestrację z Nowego
Sącza.
Naszym celem był cmentarz Fontanelle, "najmroczniejsze miejsce w
Neapolu". W nekropolii, położonej w dawnym kamieniołomie, składowane są
dziesiątki tysięcy ludzkich czaszek. Niestety, nie obejrzymy go na własne
oczy, bowiem brama jest zamknięta i wisi tam kartka z napisem po włosku.
Dużymi literami pisze COVID-19, ale cmentarz był zamknięty nie z powodu
wirusa, lecz pod pretekstem jakiegoś remontu. Przed wylotem sprawdzałem
informacje odnośnie tego obiektu na stronie gminy, do której on należy i nie
było tam nic wspomniane o zamknięciu. Szkoda, wielka szkoda, ale gdybym
wiedział wcześniej, to nie jestem pewien, czy udalibyśmy się na ten
interesujący spacer...
Wracamy się do pierwszego większego skrzyżowania i gramolimy się najpierw po
schodach, a potem dość stromą ulicą, gdyż centrum Materdei znajduje się na
wzgórzu.
Na jednym z placów znajdujemy piekarnię! Wreszcie! Akurat w Neapolu piekarni
jest od groma, ale od kiedy weszliśmy do Rione Sanità, to trafialiśmy
wyłącznie na przybytki oferujące słodkie przekąski, a po obfitującym w
słodycze śniadaniu chcieliśmy zjeść w końcu coś normalnego!
Konsumujemy na zewnątrz na stojąco, bo ławki są mokre od porannego deszczu. Do
piekarni ciągle ktoś przychodzi i wychodzi, jest także specyficzna para:
Włoszka w wieku 75 plus oraz młody, wysportowany Murzyn błyskający białymi
zębami. Czeka aż staruszka zrobi zakupy, po czym zabiera jej torby i grzecznie
idzie za nią do kamienicy... Ciekawe.
Kierować się będziemy w stronę morza, ale zamiast pokonać dzielący nas dystans
na piechotę, postanawiamy skorzystać z metra. Najbliższa stacja leży kilkaset
metrów od piekarni, na Piazza Scipione Ammirato. Plac jest enklawą względnego
porządku oraz odnowionych budynków, zdobi go dziwna, plastikowa wieża.
Względny porządek oznacza, że śmieci nie leżą wszędzie, ale walają się obok
nieopróżnionych kubłów.
Metro w Neapolu to jeden z siedmiu takich systemów transportu we
Włoszech. Dość młode, otwarte w 1993 roku i niezbyt rozbudowane, bo składające
się z linii nr 1, liczącej osiemnaście kilometrów oraz linii nr 6, liczącej
kilometrów... dwa. Prace, jak to zazwyczaj u Włochów, idą dość wolno, lecz
kolejny odcinek ma zostać otwarty w tym roku (połączenie nr 1 i nr 6).
Stacja, do której wchodzimy, nosi zaskakującą nazwę "Materdei". Ponoć jakaś
brytyjska gazeta uznała ją za szesnastą pod względem urody wśród europejskich
stacji podziemnych. Przyznaję, że mnie jakoś niespecjalnie zachwyciła, choć
kolorowe ściany budzą pozytywne uczucia.
Przejechaliśmy aż dwie stacje i okazało się, że dalej nie można, bo woda z
dopołudniowych opadów zalała tory... Chcąc nie chcąc i tak trzeba użyć nóg do
kontynuowania wędrówki 😏.
-----
Jeśli chodzi o Muzeum Archeologiczne, to wszelkie informacje znajdziecie na
oficjalnej stronie. O
cmentarzu Fontanelle przeczytamy
tutaj, a z tekstu wynika, że nadal nie jest on udostępniony do zwiedzania
(jesienią ubiegłego roku tej wiadomości jeszcze nie było).
Fantastyczna relacja z muzeum. Dzięki świetnym zdjęciom poczułem się, jakbym osobiście oglądał te eksponaty. Miasto z jednej strony fascynuje, z drugiej trochę odpycha. Ciekawe, jakie będą moje odczucia po wizycie w Neapolu.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Cieszę się, że zdjęcia się podobały :) Myślę, że człowiekz z tak dobrym fotograficznym okiem jak Twoje znajdzie w Neapolu wiele wdzięcznych tematów do uwiecznienia, które przykryją ewentualne minusy :)
UsuńPozdrowienia!
Wspaniała relacja. Świetne fotografie. Podziwiam i dziękuję za nie. Jakim aparatem fotografowałeś? Jaki obiektyw? Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńZwykłym Nikonem D3100 z kitowym obiektywem 18-105 :)
Usuń