Neapol (Napoli), podobnie jak wiele innych miejscowości południowych
Włoch, założyli Grecy. W VIII wieku przed n.e. powstała kolonia o nazwie
Parthenope, którą w kolejnym stuleciu odtworzono jako Neapolis.
Po Grekach pozostały skromne pamiątki, m.in. fragmenty murów.
W czasach rzymskich miasto przyciągało poetów oraz bogaczy wznoszących
luksusowe wille, odpoczywających w ciepłym klimacie. Było także centrum kultury
hellenistycznej, organizowano tutaj własne igrzyska, będące konkurencją dla
greckich. Na okolicznych ziemiach powstawały ogromne latyfundia, których
właściciele często mieszkali w innych rejonach Italii, co niekorzystnie
wpływało na rozwój gospodarki rolnej i taki stan utrzymywał się właściwie aż do XX
wieku. Symboliczny koniec Cesarstwa stał się udziałem także Neapolu, ponieważ
to właśnie tutaj zesłano ostatniego zachodniego cesarza - Romulusa Augustulusa
- i tu zmarł.
Następne stulecia to częste zmiany panujących - Ostrogoci, Bizantyjczycy,
niezależne Księstwo Neapolu, Normanowie, Hohenstaufowie, Andegawenowie,
Aragończycy, Hiszpanie, wreszcie Burbonowie, za czasów których miasto stało
się stolicą Królestwa Obojga Sycylii. W 1861 roku, po krótkiej wojnie (słynna
"wyprawa tysiąca" Garibaldiego) i plebiscycie, południe stało się częścią
zjednoczonych Włoch. Od tego momentu Neapol, zupełnie jak w czasach
starożytnych, był marginalizowany przez bogatszą i bardziej uprzemysłowioną północ, a
politycy traktowali go niemal jak kolonię i generalnie taka sytuacja ciągnie się aż do dzisiaj. Błędem byłoby jednak patrzenie na
miasto tylko jak na ubogiego krewnego północy - historię ma imponującą,
pracowało w nim wielu znanych artystów, to tu ruszył pierwszy pociąg na
Półwyspie Apenińskim, a miejscowy uniwersytet uznawany jest za jeden z
najstarszych we Włoszech, podobnie jak akademia wojskowa. Przez stulecia
Neapol był jedną z włoskich stolic filozofii, kultury i nauki, w niektórych
okresach był największym miastem na kontynencie, a aż do XIX wieku miał więcej
mieszkańców niż Rzym, Turyn czy Mediolan. Słowem - Neapolitańczycy nie mają
się czego wstydzić.
Stare Miasto wpisano na listę UNESCO jako największy tego typu teren w
Europie. Liczba zabytków rzeczywiście jest ogromna i nie zmieniły tego
nawet intensywne alianckie bombardowania w czasie ostatniej wojny, w których
zginęło ponad dwadzieścia tysięcy osób (swoje bomby spuszczali także
Niemcy).
Od czego by zacząć zwiedzanie? Oczywiście od kościołów 😏. Ich liczba musi
robić wrażenie - są ich w Neapolu setki, niektóre dane mówią, że ponad
tysiąc! Ciekawe czy istnieje osoba, która widziała je wszystkie? Skupmy się
jednak na wybranych obiektach ze starówki - tutaj większość świątyń pochowana jest pomiędzy innymi
budynkami, zazwyczaj są zamknięte i to od dawna, co widać po zakurzonych, zablokowanych
drzwiach. W przypadku ostatniego zdjęcia myślałem, że to jakiś kościół
ufologów 😛.
Najbliżej mieliśmy do katedry (Duomo, oficjalnie
Cattedrale di Santa Maria Assunta), dosłownie ze dwie-trzy minuty od
miejsca noclegowego. Obecny kościół rozpoczęto wznosić w XIII wieku - ze
względu na ciasną zabudowę ciężko zrobić mu dobre zdjęcie. Przy głównych
drzwiach porządku pilnują dwa średniowieczne lwy (pomagają żołnierzom, którzy
mieli na placu stały posterunek).
W środku, tak jak w wielu innych neapolitańskich świątyniach, króluje barok.
Zobaczymy tu jednak sporo elementów z wcześniejszych epok.
W lewej części znajdziemy pozostałości po wcześniejszej katedrze (Santa Restitua), której założenie przypisuje się cesarzowi Konstantynowi Wielkiemu. Piękna
mozaika jest znacznie młodsza, mniej więcej o tysiąc lat.
Za dodatkową opłatą można obejrzeć najstarsze baptysterium w Europie, datowane
na IV-V wiek. Misa chrzcielna prawdopodobnie pochodzi ze świątyni Dionizosa
lub Apolla. Uzupełniają ją fragmenty mozaik z okresu powstania.
Co roku we wrześniu w Neapolu odbywa się święto pod tytułem "Cud Krwi". W
specjalnej ampułce ma znajdować się krew świętego Januarego, która w cudowny
sposób zmienia swój stan ze skrzepniętej w płynny. Gdy to się nie wydarzy,
na miasto mają spaść nieszczęścia. Kościół katolicki oficjalnie nigdy nie
odniósł się do tego wydarzenia, ale czterokrotnie brali w nim udział papieże
(w przypadku wizyty Jana Pawła i Benedykta krew się nie rozpuściła). Naukowcy,
co nie dziwi, są sceptyczni co do całej tej akcji. W 2021 cud miał miejsce, a
więc przynajmniej do września można spać spokojnie.
Położona pod głównym ołtarzem mroczna kaplica Carafa, w której pochowano
kardynała o takim nazwisku.
Barokowy kościół San Paolo Maggiore. Udało mi się do niego zajrzeć na
chwilę wieczorem, gdy odbywał się w nim jakiś zlot zakonnic.
San Domenico Maggiore przypomina z zewnątrz twierdzę - to masywna,
gotycka konstrukcja z przełomu XIII i XIV wieku.
W środku jednak znowu dominuje barok.
Gesù Nuovo posiada niewątpliwie najciekawszą fasadę z odwiedzanych
neapolitańskich kościołów. Pochodzi ona ze starszego pałacu, stojącego kiedyś
w tym miejscu. Zwróćcie uwagę na wielkość drzwi.
Niestety, do środka nie można było wejść. Po sąsiedzku mamy kolejną świątynię
wraz z klasztorem - Santa Chiara. Tam z kolei wpuszczają tylko z
biletem, więc sobie darowaliśmy, a ponieważ obiekt jest ogromny, to
ograniczyłem się do sfotografowania drzwi - też przypominają bramę do zamku.
Słup Morowy przed Gesù Nuovo.
Trzy kościoły na obrzeżach starówki - Sant'Anna dei Lombardi z
renesansowym wnętrzem...
...gotycki Santa Maria Incoronata, a zaraz za nim barokowy
San Giorgio dei Genovesi.
Jeszcze słowo o samym Starym Mieście - zachował częściowo układ z
czasów greckich i rzymskich, kiedy to przecinały go proste jak linijka
decumani - główne ulice. Świetnie to widać na
zdjęciach satelitarnych. Północna to Via dei Tribunali, południowa nosi różne nazwy, ale potocznie
określa się ją Spaccanapoli - "dzieląca Neapol". To przy nich
koncentruje się główny ruch pieszych, większy niż na tej pierwszej, z której
wrzucałem sporo zdjęć w poprzednim wpisie. Inne ulice są zazwyczaj szersze i można oddychać na nich swobodnie.
Na początku (lub końcu - zależy, jak patrzeć) Via dei Tribunali znajdziemy
jeden ze starszych zabytków - ceglaną romańską dzwonnicę z IX/X wieku. Do jej budowy
użyto elementów antycznych.
Z drugiej strony ulicę zamyka (albo zaczyna - zależy jak patrzeć)
Castel Capuano, jeden z kilku zamków w mieście. Wzniósł go w 12.
stuleciu pierwszy monarcha Królestwa Neapolu. Dziś zaniedbany i chyba
opuszczony.
Granice średniowiecznego Neapolu wyznaczały mury miejskie i bramy. Zachowały
się cztery, najbardziej okazała to Porta Capuana. A zaraz za nią
zamknięty kościół Santa Caterina a Formiello.
Porta Nolana od tyłu - wśród innych zabudowań nie wygląda aż tak
imponująco.
Od strony morza Neapol chronił Castello del Carmine, zamek wybudowany
przez Hiszpanów. Rozebrano go w 1900 roku, zostawiając jedynie dwie wieże i
fragmenty murów. Pod nimi ktoś urządził w dawnej fosie wysypisko
śmieci, potem je podpalił, a dookoła baraszkowały szczury wielkości dorodnych
kotów.
Tutaj także po sąsiedzku trafimy na kościół (w Neapolu trudniej na kościół nie
trafić 😏) - Santa Maria del Carmine z wysoką wieżą. Plac przed nim
pełnił kiedyś funkcję rynku.
Zostawiamy wąskie uliczki starówki. Na zachód od niej pierwsza większa
przestrzeń to Piazza Dante. Niegdyś był drugim rynkiem miasta, a od
czasu postawienia na nim pomnika słynnego poety otrzymał nową nazwę. Tutaj
zawsze panuje ruch i gwar, działa też niewielkie targowisko. Budynek z
kolumnami w tle to szkoła z internatem, początkowo jezuicka, dziś świecka.
Idąc na południe ulicą Via Toledo dotrzemy do kolejnego dużego placu -
Piazza Municipio.
W tym miejscu po raz pierwszy ujrzałem morze (konkretnie to Zatokę
Neapolitańską) i Wezuwiusza na horyzoncie.
Wulkan jest kompletnie przytłumiony przez ogromną ciemną bryłę -
Castel Nuovo, najbardziej znany obiekt miasta.
Powstał w XIII wieku, gdy z Palermo przeniesiono stolicę i potrzebna była nowa
siedziba dla monarchy, gdyż Castel Capuano nie pomieściłby całego dworu. Bryła
zamku to pięć baszt oraz renesansowa fasada w formie bramy triumfalnej.
Teren wokół jest rozkopany, ponieważ trwała wówczas rozbudowa jednej z dwóch
linii metra. Otwarcie stacji Municipio (dla nowej linii) planowane jest
na ten rok (2022). Z kolei za zamkiem cumują wielkie statki wycieczkowe.
Zamki szybko się starzeją, więc około 1600 roku rozpoczęto budowę nowego,
efektownego pałacu, który później wielokrotnie przekształcano.
Palazzo Reale stał się symbolem ostatniej neapolitańskiej dynastii z
rodu Burbonów.
Po podbiciu Królestwa Obojga Sycylii i włączeniu ich do zjednoczonych Włoch
pałac pełnił rolę jednej z wielu rezydencji monarchów całej Italii. Król
Humbert I kazał wstawić w ściany osiem pomników reprezentujących panujące rody - od Normanów do Sabaudczyków.
Przed pałacem rozciąga się jeden z największych placów miasta -
Piazza del Plebiscito. Nazwa nawiązuje do plebiscytu z 1860, w którym
99% głosujących opowiedziało się za przyłączeniem do Włoch. Swoją drogą niezły
wynik, jak z PRL-u albo z Turkmenistanu, trudno uwierzyć, że prawie wszyscy tak myśleli.
Kolejny plebiscyt, tym razem ogólnokrajowy, odbył się w 1946 roku - obywatele
decydowali, czy Włochy mają pozostać monarchią czy stać się republiką. Dwoma milionami głosów zwyciężyła opcja republikańska. Dlaczego o tym piszę? Otóż
rozkład głosów wyglądał tak, iż generalnie północ kraju wybrała republikę, a
południe wraz z Rzymem monarchię. Najwięcej głosów za królestwem padło w
Kampanii i właśnie w Neapolu - wybrało je prawie 80% mieszkańców. Wśród
monarchistów pojawił się pomysł, aby król Humbert II udał się do Neapolu,
ogłosił go stolicą Włoch i powołał nowy, monarchistyczny rząd będący w kontrze
do republikańskiego. Takie władze nie byłyby bez szans, ponieważ armia
prawdopodobnie poparłaby ten ustrój, ale w zamian za to niemal na pewno
wybuchłaby wojna domowa (jej przedsmakiem mogły być wydarzenia, do których w
Neapolu już zdążyło dojść - podczas demonstracji z rąk służb bezpieczeństwa i
republikanów zginęło dziewięć osób). Humbert wykazał się rozsądkiem i nie
zdecydował się na ten radykalny krok, po czym, choć obalenia nie uznał,
spokojnie opuścił kraj po ledwie miesięcznym panowaniu.
Taka mała pamiątka z okresu monarchii - szyld Poczty Królewskiej na jednym z
budynków.
Piazza del Plebiscito to wielki kompleks ku pamięci dawnych czasów. Dwa konne
pomniki przedstawiają Burnonów, z kolei długa kolumnada została zbudowana z
polecenia Francuza Joachima Murata, osadzonego na tronie Neapolu przez
Napoleona.
Uzupełnieniem zabudowy jest San Francesco di Paola, piękny kościół
wzorowany na rzymskim Panteonie. Jego z kolei ukończyli Burbonowie jako
podziękowanie za pozbycie się Francuzów. Niestety, drzwi kościoła była
zamknięte podczas każdej wizyty.
Kościół efektownie prezentował się nie tylko w słoneczny dzień, ale również w
czasie deszczu, kiedy kolumnada służyła jako miejsce schronienia przed
opadami.
Zabytkiem o zupełnie innym charakterze jest pobliska
Galeria Umberto I - pasaż handlowy z końca XIX wieku. Bardzo ładne
wnętrza, dużo szkła i stali.
Opisałem kilka kościołów, w poprzednim wpisie wspominałem też o kapliczkach
ulicznych - są ich setki, dosłownie na każdym rogu, skrzyżowaniu, zaułku...
Trudno znaleźć ulicę bez kapliczki. Są one rozmaite, jedne kiczowate, inne
pompatyczne, ale większość doglądana staranną ręką.
Wiecie co łączy wszystkie obejrzane przeze mnie neapolitańskie świątynie i
kapliczki? Poza jednym przypadkiem nigdzie nie widziałem portretów Jana Pawła
II (ten jeden przypadek to wspólny ołtarzyk z Janem XXIII w bocznym wejściu).
W Polsce znaleźć świątynię bez Papieża-Polaka to jak szukanie igły w stogu
siana, rzecz prawie niemożliwa. Natomiast w Neapolu dokładnie odwrotnie. A
przecież zgodnie z oficjalnym przekazem sączonym przez polskich hierarchów JP2
jest kochany przez katolików na całym świecie, a zwłaszcza we Włoszech. Czyżby
to było kłamstwo, a może po prostu Neapolitańczycy się nie znają?
Rolę Jana Pawła pełni w Neapolu ojciec Pio i, rzadziej, święty Franciszek.
-----
Po wielogodzinnym wędrowaniu ulicami człowiek na pewno zgłodnieje. Pod
względem gastronomicznym Neapol to raj, zwłaszcza dla miłośników pizzy.
W mieście działa wiele słynnych lokali wypiekających okrągły przysmak, ale te
najpopularniejsze są niemiłosiernie oblegane o każdej porze i w każdej pogodzie.
Ja nigdy nie mam cierpliwości czekać w kolejce do knajpy, więc w ich
przypadkach ograniczyłem się do zrobienia zdjęć z zewnątrz. Jeśli chcecie przeczytać o
pizzeriach must see, to możecie to zrobić na
blogu mojego brata.
My stołowaliśmy się korzystając z wyboru polegającego na przypadku lub
podążając za wskazówkami znalezionymi w miejscu noclegowym. Mógłbym wymienić
tutaj dwa lokale, oba położone przy Via dei Tribunali.
Pierwszy to Pizzeria Donna Sofia. Przyjemny wystrój, dużo zdjęć Sophii
Loren (te akurat są w wielu przybytkach), jeden z kelnerów mówił po angielsku,
ale obsługa trochę zakręcona. Po stercie przygotowanych opakowań widać, że
tutejsze wypieki cieszą się powodzeniem.
Ponieważ klasyczną pizzę jedliśmy wcześniej, więc zamówiliśmy zupełnie coś
innego: zestaw przekąsek oraz fiori di zucca - panierowany kwiat
cukinii. Te przekąski to zdaje się pizzelle fritte, pizzerynki smażone
w głębokim oleju i podawane według fantazji kucharza 😏. Ponoć jest to typowe
danie kuchni neapolitańskiej.
Drugi lokal zwie się Pizzeria Attanasio. Wystrój bardziej nowoczesny,
przez duże okna możemy obserwować ulicę i ulica może obserwować nas. Obsługa
mówiła po angielsku. Tutaj zamówiłem tronchetto, czyli wariację pizzy w
formie palucha z mozzarellą, pomidorami, rukolą, szynką i serem. Pychota!
Do tego znowu rozmaite przekąski: crocchè (krokiety z kartofli),
frittatine di pasta (przegryzka z makaronu), arancini (tu dla
odmiany w środku mamy ryż).
A tu już calzone fritto, smażona pizza w kształcie półksiężyca. Kolejny produkt rodem z Neapolu. Wypełnia ją głównie ser, jak dla mnie była zbyt
sycąca i miałem problem ją całą zjeść 😛. W tle pizza "normalna".
Jeśli chodzi o ceny, to nie było tragedii - zazwyczaj 20-25 euro wystarczało
na posiłek dla dwóch osób.
-----
Na koniec wspomnę jeszcze o noclegu. Casa Di Pupa na ulicy Via delle
Zite, czyli w ścisłym centrum, kilkaset metrów od katedry. Jest to mieszkanie
przerobione na pokoje dla turystów. Łazienka na korytarzu, jedna wypadała na
dwa pokoje. Obiekt prowadzi sympatyczny i pomocny chłopak w wieku około
trzydziestu lat (pracuje jako przewodnik), z którym niemal zawsze zjawiała się
jego matka - jak to we Włoszech 😏 - nota bene całkiem atrakcyjna jak na swój
wiek. Pokój całkiem przyjemny, czysty, wygodne łóżko i fajny widok za oknem.
Spojrzenie w kierunku ulicy.
Już ze zdjęć wynika, iż jesteśmy wysoko - na czwartym piętrze. To był w sumie
największy problem, gdyż wdrapywanie się tam mocno męczyło. Podczas naszej
wizyty trwały prace przy konstrukcji windy i być może już teraz można z niej
korzystać.
Tak wyglądało wewnętrzne podwórko:
Obok nas mieszkają "zwyczajni" Włosi, więc czasem bywa dość głośno, ale to
akurat nie powinno dziwić. W cenie noclegu było też śniadanie, jednak w wersji
bardzo słodkiej, więc jeśli ktoś nie przepada za cukrem, to raczej się nie
naje 😏. Ja po trzech dniach nie mogłem już patrzeć na słodkości.
Dla tych kościołów zdecydowanie tam muszę pojechać, mega! :D
OdpowiedzUsuńWiedziałem, że na pewno Ciebie to zainteresuje :D Jeśli będziesz miała szczęście i więcej czasu, to pewno uda się odwiedzić jeszcze większą ilość.
UsuńNa pewno, jak już uda mi się tam polecieć, to będę celowała w parę dni - zarówno, żeby odpowiednio zwiedzić miasto, jak i mieć czas, żeby wyskoczyć do Pompejów :D
UsuńJa na sam Neapol miałem półtora dnia i do tego jeszcze jedno popołudnie i trochę ranka. Przydałby się jeszcze jeden cały dzień na zobaczenie tego wszystkiego, co chciałem ;)
UsuńNo, takie miejsca mi pokazuj :). Już się cieszę na wyjazd do Neapolu, będzie co oglądać.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Będzie, będzie, ja sporo miejsc musiałem ominąć, a jeszcze trochę dodam w kolejnym wpisie. Pozdrowienia!
Usuń