wtorek, 31 sierpnia 2021

Beskid Niski w cerkiewnych klimatach: od Uścia do Regietowa.

Beskid Niski, podobnie jak Bieszczady, to żelazny punkt każdego mojego okresu turystycznego. W tym roku w "najdziksze beskidzkie pasmo" ruszyłem w połowie sierpnia. Wczesna pobudka, kilka nerwowych przesiadek, kilkoro natrętnych współpasażerów i wczesnym popołudniem wysiadam w Uściu Gorlickim, kiedyś zwanym Uściem Ruskim (Устя Рускє). Nazwę zmieniono, bo się źle kojarzyła, dobrze, że nie ruszono pierogów.
 
 
Zaraz za przystankiem stoi piękna drewniana cerkiew św. Paraskiewy. W przeciwieństwie do większości innych łemkowskich świątyń ponownie jest w rękach grekokatolików.


Niestety, drzwi są zamknięte. Zaglądam zza płot, gdzie wznosi się bezpłciowy współczesny kościół katolicki.


czwartek, 26 sierpnia 2021

Odkrywanie bieszczadzkich białych plam: Smerek.

Mój wyjazd w Bieszczady mógłbym porównać do porządnego obiadu: najpierw przystawki (Łopiennik i Łopienka), następnie danie główne (Bukowe Berdo i Tarnica), a na końcu oczywiście deser. W tym przypadku będzie to Smerek. Tak się złożyło, że na nim jeszcze nie byłem, bo zawsze z przełęczy Orłowicza kierowałem się albo na Chatkę Puchatka, albo do Zatwarnicy. Opinie, czy jest to samodzielna połonina czy też przedłużenie Połoniny Wetlińskiej, są podzielone. Wbrew pozorom dla mnie ma to znaczenie, gdyż w tym pierwszym przypadku Smerek byłby moją ostatnią polską bieszczadzką połoniną do odwiedzenia 😊.

Smerek jest najłatwiej dostępnym wysokim szczytem z Wetliny, więc nie musimy się spieszyć z wyjściem. Nie ma też jednak sensu czekać na jakieś późniejsze godziny, bo na popołudnie i wieczór zapowiadają opady. Na razie jednak pogoda dopisuje, łąki nad Starym Siołem zachęcają do wędrówki.




 
Hnatowe Berdo.
 
 

poniedziałek, 16 sierpnia 2021

Odkrywanie bieszczadzkich białych plam: Bukowe Berdo.

Od kilku lat próbuję wejść na Bukowe Berdo, jedyną połoninę, która została mi jeszcze do zdobycia w polskich Bieszczadach (chyba, że za takową uznamy Smerek). Wybierałem się na nie co najmniej dwukrotnie i dwa razy przeszkodziła mi pogoda. W tym roku zapowiedzi były bardzo dobre, więc powinno się udać, chyba, że pojawi się jakiś inny problem.


Tym problemem może być kwestia transportu, bowiem z Wetliny do Ustrzyk Górnych jest dwadzieścia kilometrów i w drugiej połowie czerwca nie funkcjonuje żadna komunikacja zbiorowa. Pozostają albo drogie nieregularne busiki albo autostop. Dziś będziemy przemieszczać się we dwójkę, bo rankiem dotarła do mnie Kasia - oczywiście też podwózkami. W dwie osoby zawsze jest trudniej złapać okazję niż pojedynczo, ale z drugiej strony ładna dziewczyna łatwiej skusi kierowcę niż brzydki facet 😏.

A poranna pogoda rzeczywiście jak marzenie, choć już czuć, że będzie upał!


czwartek, 12 sierpnia 2021

Odkrywanie bieszczadzkich białych plam: Jabłonki - Łopiennik - Łopienka.

Większość osób weekend zaczyna w piątek, niektórzy dopiero w sobotę, inni wcale. Mnie czasem zdarza się rozpocząć weekend we wtorkowe popołudnie 😏. Tak było w czerwcu, kiedy wybrałem się na tradycyjną, coroczną wyprawę w Bieszczady. Tym razem miałem mocne postanowienie odkryć kilka "białych plam" na mojej bieszczadzkiej mapie. 

Miały być bieszczadzkie nowości, ale zaczęło się od deżawi, dokładnie tak samo jak sześć lat temu, kiedy pierwszy raz jechałem w Biesy. Wtedy z Ecowarriorem, teraz samemu, wysiadam w środowy wczesny poranek w Lesku. Wtedy zwiedzaliśmy miasteczko, teraz od razu idę w kierunku Sanu. Do Bieszczad stąd nadal daleko, Lesko to ledwo początek Gór Sanocko-Turczańskich. Ponoć na Cisną jeździ jakiś autobus, ale dopiero za trzy godziny, nie będę przecież tyle czekał!


Most nad Sanem jest w remoncie, działa ruch wahadłowy. Fatalnie, bo samochody poruszają się w kolumnach, co utrudni mi łapanie stopa. Robię kilka zdjęć rzeki i przechodzę na drugi brzeg, gdzie na końcu wioski Huzele mam zamiar po raz pierwszy dziś pomachać ręką.


poniedziałek, 9 sierpnia 2021

Toruń - atrakcje poza starówką (rejs po Wiśle, twierdza i Ojciec Dyrektor).

Największe atrakcje Torunia skrywają się na starówce, ale i poza nią można znaleźć wiele ciekawych miejsc. Nie zawsze muszą to być obiekty wpisane na listę zabytków.

Zacznę od terenu położonego tuż obok Zespołu Staromiejskiego, a mianowicie wybrzeża nad Wisłą, ciągnącego się wzdłuż murów miejskich. Same mury należałoby uznać za część starówki, ale ponieważ najlepiej je podziwiać spoza niej, więc znalazły się w tym wpisie.

Toruńskie nabrzeże na wysokości centrum nosi nazwę Bulwaru Filadelfijskiego. Wcześniej, od lokacji miasta aż do lat 60. ubiegłego wieku, funkcjonował tu port, który postanowiono przekształcić w tereny spacerowe. 




To właśnie stąd miejskie obwarowania wyglądają najdostojniej i nadal robią wrażenie. Przyjmuje się, iż Toruń był pierwszy ośrodkiem na terenie obecnej Polski, który zaczął wznosić mury obronne w takiej właśnie formie - ich budowę rozpoczęto w 1246 roku, wcześniej niż we Wrocławiu, Poznaniu lub Krakowie. Stare Miasto otoczone było częściowo dwoma pasami murów, Nowe Miasto podobnie, dodatkowo istniały umocnienia oddzielające Stare Miasto od Nowego. Do dziś zachował się mniej więcej kilometr, głównie pojedyncza linia od strony Wisły. Pozostałe odcinki zostały rozebrane w XIX wieku.
Z ośmiu dawnych bram Starego Miasta istnieją trzy, a także dziewięć baszt, natomiast nie pozostało nic z takiej architektury chroniącej Nowe Miasto. 
 

czwartek, 5 sierpnia 2021

Toruń - Zespół Staromiejski.

Toruń (Thorn, Thorunia) kusił mnie już od dawna. Miasto piernika, Kopernika i ojca Tadeusza wydawało się na tyle interesujące, że chciałem je odwiedzić. Rok temu byłem stosunkowo niedaleko od niego, bo w Wielkopolsce, ale nie dotarłem. Udało się podczas tegorocznej czerwcówki.

Toruń faktycznie okazał się wart spędzenia w nim weekendu i spełnił pokładane nadzieje. Nie dziwię się, iż Zespół Staromiejski wpisano na listę dziedzictwa UNESCO. Ilość zabytków i ciekawych miejsc jest w nim na tyle duża, że postanowiłem swój tekst podzielić na dwie części; w tej zajmę się jedynie terenem położonym wewnątrz murów obronnych (częściowo istniejących do dzisiaj) chroniących dwie, pierwotnie samodzielne osady - Stare i Nowe Miasto.

Spacer po Toruniu najlepiej zacząć od ruin zamku krzyżackiego. To właśnie rycerze z czarnymi krzyżami na płaszczach założyli miasto nad Wisłą. Co prawda wcześniej w tych okolicach istniał jakiś gród słowiański, ale nie przetrwał, natomiast krzyżacka miejscowość owszem. Początkowo ulokowano ją bardziej na południe, ale po kilku latach przeniesiono, podobno z powodu częstych powodzi. W 1236 roku rozpoczęła się historia Starego Miasta, niecałe trzydzieści lat później Nowego Miasta, które od XV wieku zrosły się w jeden organizm. Krzyżacy traktowali Toruń jako punkt wypadowy na Prusów oraz startowy do tworzenia własnego państwa, potrzebna była im więc solidna warownia. Składała się ona z zamku głównego (posiadającego stołp - wieżę "ostatecznej obrony"), międzymurza i przedzamcza.
 

Zamek, najstarszy i pierwszy na ziemi chełmińskiej, dotrwał do 1454 roku. Wybuchło wówczas powstanie antykrzyżackie, zorganizowane przez Związek Pruski reprezentujący interesy szlachty i miast państwa krzyżackiego. Wbrew popularnej opinii bunt przeciwko zakonnikom nie miał podłoża narodowościowego, a gospodarcze i polityczne - przeważnie niemieckojęzyczni mieszkańcy Prus chcieli przywilejów podobnych do tych, które nadano w innych krajach, a także nieskrępowanej wolności handlu. Choć przez długi czas proponowali oni współpracę wielkim mistrzom, oferując pomoc we wzmocnieniu ich władzy oraz w konflikcie z Rzeczpospolitą, to po kolejnych przegranych wojnach zakon zaczął zachowywać się jak słoń w składzie porcelany i wysuniętą ku niemu rękę odtrącił, a nawet próbował odciąć. Dla Związku Pruskiego wyjście było tylko jedno - wypowiedzenie posłuszeństwa wielkiemu mistrzowi i przyjęcie protekcji od obcego monarchy. Choć pojawiały się różne opcje, wybrano pomysł zwrócenia się do króla polskiego. Powstanie zaczęło się w Toruniu, bo właśnie Thorn był siedzibą Tajnej Rady Związku i to miasto odgrywało w nim jedną z przewodnich ról. Siódmego lutego mieszczanie rozpoczęli szturm zamku, nieudany, ale już kolejnego dnia krzyżacki dowódca poddał twierdzę. Wkrótce potem zamek zniszczono - Torunianie nie chcieli u siebie żadnego garnizonu wojskowego, ani krzyżackiego, ani polskiego. Pozostało niewiele: dolne partie murów i wieży, fosa, a w całości zachowało się gdanisko z prowadzącym do niego gankiem. Przez wieki ruiny zamku służyły jako śmietnisko, uporządkowano je w latach 60. ubiegłego wieku.