Toruń (Thorn, Thorunia) kusił mnie już od dawna. Miasto piernika,
Kopernika i ojca Tadeusza wydawało się na tyle interesujące, że chciałem je
odwiedzić. Rok temu byłem stosunkowo niedaleko od niego, bo w Wielkopolsce,
ale nie dotarłem. Udało się podczas tegorocznej czerwcówki.
Toruń faktycznie okazał się wart spędzenia w nim weekendu i spełnił pokładane nadzieje. Nie dziwię się, iż Zespół Staromiejski wpisano na listę
dziedzictwa UNESCO. Ilość zabytków i ciekawych miejsc jest w nim na tyle
duża, że postanowiłem swój tekst podzielić na dwie części; w tej zajmę się
jedynie terenem położonym wewnątrz murów obronnych (częściowo istniejących
do dzisiaj) chroniących dwie, pierwotnie samodzielne osady - Stare i Nowe
Miasto.
Spacer po Toruniu najlepiej zacząć od ruin zamku krzyżackiego. To
właśnie rycerze z czarnymi krzyżami na płaszczach założyli miasto nad Wisłą.
Co prawda wcześniej w tych okolicach istniał jakiś gród słowiański, ale nie
przetrwał, natomiast krzyżacka miejscowość owszem. Początkowo ulokowano ją
bardziej na południe, ale po kilku latach przeniesiono, podobno z powodu
częstych powodzi. W 1236 roku rozpoczęła się historia Starego Miasta,
niecałe trzydzieści lat później Nowego Miasta, które od XV wieku zrosły się
w jeden organizm. Krzyżacy traktowali Toruń jako punkt wypadowy na Prusów
oraz startowy do tworzenia własnego państwa, potrzebna była im więc solidna
warownia. Składała się ona z zamku głównego (posiadającego stołp -
wieżę "ostatecznej obrony"), międzymurza i przedzamcza.
Zamek, najstarszy i pierwszy na ziemi chełmińskiej, dotrwał do 1454
roku. Wybuchło wówczas powstanie antykrzyżackie, zorganizowane przez
Związek Pruski reprezentujący interesy szlachty i miast państwa
krzyżackiego. Wbrew popularnej opinii bunt przeciwko zakonnikom nie miał
podłoża narodowościowego, a gospodarcze i polityczne - przeważnie
niemieckojęzyczni mieszkańcy Prus chcieli przywilejów podobnych do tych,
które nadano w innych krajach, a także nieskrępowanej wolności handlu. Choć
przez długi czas proponowali oni współpracę wielkim mistrzom, oferując pomoc
we wzmocnieniu ich władzy oraz w konflikcie z Rzeczpospolitą, to po
kolejnych przegranych wojnach zakon zaczął zachowywać się jak słoń w
składzie porcelany i wysuniętą ku niemu rękę odtrącił, a nawet próbował
odciąć. Dla Związku Pruskiego wyjście było tylko jedno - wypowiedzenie
posłuszeństwa wielkiemu mistrzowi i przyjęcie protekcji od obcego monarchy.
Choć pojawiały się różne opcje, wybrano pomysł zwrócenia się do króla
polskiego. Powstanie zaczęło się w Toruniu, bo właśnie Thorn był siedzibą
Tajnej Rady Związku i to miasto odgrywało w nim jedną z przewodnich ról.
Siódmego lutego mieszczanie rozpoczęli szturm zamku, nieudany, ale już
kolejnego dnia krzyżacki dowódca poddał twierdzę. Wkrótce potem zamek
zniszczono - Torunianie nie chcieli u siebie żadnego garnizonu wojskowego,
ani krzyżackiego, ani polskiego. Pozostało niewiele: dolne partie murów i
wieży, fosa, a w całości zachowało się gdanisko z prowadzącym do
niego gankiem. Przez wieki ruiny zamku służyły jako śmietnisko,
uporządkowano je w latach 60. ubiegłego wieku.
Największe pomieszczenie zamku - kapitularz, wokół którego znajdowały się
krużganki. Z kolei komnaty obok gdaniska, wyposażone w system
grzewczy, należały prawdopodobnie do komtura.
Gdanisko, zwane też danskerem, pełniło podwójną rolę - wieża
wysunięta za linię murów stanowiła stanowisko obronne, ale przede wszystkim
służyło jako latryna. Nieczystości spadały wówczas do fosy. W takiej formie były one
obecne niemal wyłącznie w zamkach krzyżackich.
W środku wieży zorganizowano wystawę typową dla wszelkich zamków jak Europa
długa i szeroka, a mianowicie "izbę tortur". Oczywiście nie ma tam żadnego
oryginału, wszystko to kopie i wielu przypadkach nie do końca pewne jest ich
przeznaczenie. Trafiamy tam na dziadka-przewodnika, który oprowadza jakąś
kilkuosobową grupę. W co drugie zdanie wtrąca on hasło "czaisz bazę?", co w
ustach siedemdziesięciolatka mówiącego do nastolatka brzmiało tak
idiotycznie, że potem przez cały weekend obijało mi się w głowie 😏.
Nieustannie zachęca on również męża, aby fotografował żonę przy co bardziej
wymyślnych eksponatach. Ewidentnie miał grzeszne myśli 😛.
W podziemiach zamku znajdziemy kolejne dwie niewielkie wystawy - jedna to
kiczowate "więzienie", druga pokazuje życie codziennie w czasach
panowania krzyżackiego. Ogólnie to wstęp do ruin kosztował 10 złotych od
osoby i można uznać, że nie były to pieniądze wyrzucone w piach.
W otoczeniu ruin można znaleźć inne pozostałości po kompleksie zamkowym.
Jest dawna fosa, zakończona Basztą Wartownia...
...wschodni mur otaczający przedzamcze z Basztą Młyńską, w średniowieczu
głównym wejściem na zamek. W miejscu boiska kiedyś znajdował się staw.
Jeżeli chodzi o mury chroniące Stare i Nowe Miasto to najlepiej są one
widoczne od strony Wisły, zatem pokażę je w następnym odcinku.
Zajmijmy się zatem Starym Miastem. Jego sercem jest kwadratowy
Rynek Staromiejski (Altstädter Markt). To tu spotkamy najwięcej
ludzi, zarówno miejscowych, jak i turystów. Nie da się ukryć, iż Toruń
cieszy się sporą popularnością wśród odwiedzających, którzy przecież muszą
zahaczyć o rynek. W związku z tym w ciągu dnia trudno zrobić zdjęcia bez
tłumów przechodniów, klaunów, widzów, żulików i różnych naciągaczy. A jest
co fotografować!
Najważniejszy obiekt to bez wątpienia gotycki monumentalny ratusz, jeden z
najwspanialszych średniowiecznych budynków władz miejskich w Europie!
Patrząc na niego można mieć wątpliwości, czy na pewno jesteśmy jeszcze w
Polsce, czy jednak gdzieś nad Renem albo Morzem Północnym...
Na wewnętrznym dziedzińcu akurat trwa akcja weekendowego szczepienia, więc
tylko nim przemykamy, olewając także ratuszowe muzeum i drogą wieżę
widokową.
Inny ważny budynek to "Dwór Artusa" ("Artushof"), wybudowany pod koniec XIX
wieku w miejscu wcześniejszego. Ciężko go złapać na jednym ujęciu, na
zdjęciu poniżej widać go częściowo za drzewem.
Obok ratusza stoi najsłynniejszy pomnik miasta - nie może on przedstawiać
nikogo innego, niż Mikołaja Kopernika. Sławny astronom urodził się w
Toruniu w 1473 roku i mieszkał w nim niecałe dwadzieścia lat, dopóki nie
udał się na studia do Krakowa. Pomysł wystawienia mu pomnika pojawiał się
już w czasach rządów polskich, powrócili do niego Prusacy w XIX wieku,
powstało wówczas nawet specjalnie towarzystwo Copernicus-Verein.
Rzeźbę wykonał berliński twórca Christian Friedrich Tieck, a odsłonięto go w
1853.
Autograf Tiecka zachował się z boku postumentu, natomiast po bliższym
przyjrzeniu się twarzy astronoma ujrzymy, iż posiada on wąsy. Według
wikipedii odkryto je dopiero niedawno, w co nie chce mi się wierzyć, skoro
mnie udało się to zrobić przypadkowo przy dokręceniu obiektywu 😏.
Zdjęcie z poniedziałkowego poranka, kiedyś rynek jeszcze prawie śpi. Prawie,
gdyż pod pomnikiem siedzą już dwaj dżentelmeni dysponujący nadmiarem wolnego
czasu.
Przeciwwagą dla Kopernika jest... osioł. Pomalowane na złoto zwierzę
symbolizuje dawną karę cielesną, polegającą na sadzaniu delikwenta na
figurze osła i obciążaniu mu nóg ciężarami.
Jakie jeszcze ciekawe zabytki zobaczymy na Starym Mieście? Rzecz jasna nie
wymienię wszystkich, ale kilka świeckich obiektów mogę zaprezentować:
* domniemany dom rodzinny Mikołaja Kopernika przy ulicy... Kopernika
(Copernicusstrasse, pierwotnie świętej Anny). Są to dwie
kamienice datowane na XIV wiek, choć tak naprawdę nie mamy pewności, czy
rzeczywiście astronom się tam urodził. Z racji wąskiej ulicy zdjęcie robiłem
z najbliższego skrzyżowania, kopernikowskie domy wyróżniają się wysokimi
fasadami.
* Dom Eskenów - renesansowa rezydencja mieszczańska, którą rodzina Esken przebudowała z gotyckiej kamienicy. W 19. stuleciu przekształcono ją w spichlerz. Dziś siedziba Muzeum Okręgowego, które chcieliśmy odwiedzić, ale zastaliśmy zamknięte drzwi ("nic nowego, działają jak im się podoba" - usłyszeliśmy w innej jednostce muzealnej).
* zabytkowe spichrze, świadectwo zamożności i handlowej roli miasta. Kiedyś
Toruń miał ich ponad setkę, dziś około trzydziestu. Wiele przebudowano,
niektóre pełniły jednocześnie funkcję mieszkalną. Jednym z
najbardziej charakterystycznych jest spichlerz na rogu ulic Rabiańskiej
(Rabiansgasse) i Piekary (Bäckergasse), w tej formie z XVIII wieku.
* "Wozownia" - dziś galeria sztuki, kiedyś obiekt należący do pruskiej
twierdzy, rozbudowanej w XIX wieku. Trzymano w niej lawety oraz armaty.
* "Łuk Cezara" - barokowa bogato zdobiona kamienica, pod którą sto lat temu
przebito drogę. Nazwa bynajmniej nie pochodzi od Juliusza, a od Karla Cäsara,
architekta "przebicia".
Przejdźmy do młodszego Nowego Miasta, także posiadającego swój
rynek (Neustädtischer Markt). Główny plac tej dzielnicy jest niewiele
mniejszy od staromiejskiego, za to zdecydowanie spokojniejszy. Nie przetrwał
do naszych czasów nowomiejski ratusz, rozebrany dwieście lat temu i dziś na
jego miejscu stoi kościół świętego Ducha. Początkowo zbór, w okresie
międzywojennym okresowo cerkiew prawosławna, a współcześnie siedziba
fundacji "Tumult".
Czyżby nazwa nawiązywała do "tumultu toruńskiego" - krwawych wydarzeń z 1724
roku? Po zamieszkach między ewangelikami i katolikami skazano wówczas na
śmierć 11 protestantów, w tym dwóch burmistrzów Torunia. Wyroki wykonano, a
wydarzenie to odbiło się echem w całej Europie jako przykład nietolerancji
religijnej w Rzeczpospolitej (faktycznie w czasach saskich zgodne
współistnienie i równouprawnienie wyznawców różnych religii w Polsce i na
Litwie było jedynie wspomnieniem, ale u sąsiadów sprawy miały się z tym
znacznie gorzej).
Na rynku nowomiejskim zdecydowanie lepiej robi się zdjęcia 😏.
"Gospoda Pod Modrym Fartuchem" w zachodniej pierzei, jedna z najstarszych w
Polsce, wybudowana w 1489 roku, o barokowej fasadzie. Według tradycji
gościła królów Kazimierza Jagiellończyka i Jana Olbrachta, cesarza
Napoleona, a na pewno gościła nas 😏.
Cała starówka to dziesiątki ulic pełnych zabytkowych budynków. Niektóre
zatłoczone, inne puste. Często zawalone są samochodami, co nieco psuje
odczucia estetyczne.
Toruń ma także swojego smoka 😏. Ceramiczna figura spoczywa przy Strudze
Toruńskiej i nawiązuje do wydarzenia z 1746 roku, kiedy to mistrz ciesielski i
żona żołnierza zaświadczyli w kancelarii miejskiej, iż niezależnie od siebie
widzieli takowe zwierzę. Miało ponad dwa metry, potrafiło latać i pływać.
Czasem na ścianach kamienic ujrzymy stare napisy: po polsku, polsku i
niemiecku albo tylko po niemiecku. Tych ostatnich jest najwięcej. W historii
Torunia najwięcej wspomina się o czasach, gdy był częścią Rzeczpospolitej
Obojga Narodów oraz Polski międzywojennej. Rzadziej przypomina się, iż
właściwie przez cały okres swego istnienia miasto było centrum ewangelicyzmu,
a zamieszkiwała go w znakomitej większości ludność niemieckojęzyczna, co
zresztą doskonale widać w architekturze. W Królestwie Polskim Toruń posiadał
silną, autonomiczną pozycję, podobnie jak kilka innych miast w Prusach. W
okresie włączenia do monarchii Hohenzollernów ją stracił, ale za to intensywnie się
rozwijał. Patrząc na stosunki demograficzne w ogóle nie powinien wrócić do
Polski w 1920 roku, gdyż 2/3 mieszkańców było Niemcami. Potem ich ilość spadła
dziesięciokrotnie (z trzydziestu tysięcy do trzech) i dopiero Polska Ludowa
zafundowała miasto jednolite etnicznie i religijnie.
Z jakiego produktu Toruń jest najbardziej znany? Oczywiście z
pierników. Wypieka się je od XIV wieku. W Toruniu są dzisiaj dwa muzea
poświęcone piernikowi, a co kilkadziesiąt metrów trafimy na sklep je
oferujący. Ja jednak zrezygnowałem z ich kupna: dokładnie takie same dostanę w
swojej miejscowości i to taniej, natomiast te bardziej wymyślne miały
absurdalnie wysokie ceny i spotykałem identyczne w wielu miastach Europy.
Wolałem wydać pieniądze na miejscowe piwo, też piernikowe 😏.
Było o czymś dla ciała, to teraz pora na coś dla ducha, a mianowicie kościoły.
Na starówce są trzy ważne świątynie gotyckie. Najładniejszy jest, według mnie,
kościół świętego Jakuba z charakterystyczną "podwójną" wieżą, położony
przy rynku nowomiejskiego.
Kiedyś opiekowały się nim cysterki i benedyktynki, następnie przez sto lat
należał do ewangelików. To w jego sąsiedztwie rozpoczęły się wypadki, dające
początek tumultowi toruńskiemu.
Wnętrza również mnie zachwyciły, zarówno nawa główna jak i bezcenne
średniowieczne malowidła.
Na pierwszym zdjęciu wyobrażenie piekła, na drugim... diabła. Tego drugiego
ponoć namalowali na suficie ewangelicy - tak twierdził pan, z którym umówiliśmy się na zwiedzanie. Ale to nieprawda - właśnie oni diabła zatynkowali. Diabeł to Tutivillius - obserwował z góry wiernych i zbierał ich grzechy popełnione w czasie nabożeństwa: rozmowy, śmiechy, nieuważne modlitwy...
Kościół Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny wznosi się w pobliżu
rynku staromiejskiego. Jest tak ogromny, że z poziomu ulicy właściwie nie ma
możliwości zrobienia mu w całości zdjęcia.
Świątynia jest nieco starsza od świętego Jakuba. Początkowo należał do
franciszkanów, potem do ewangelików. Po tumulcie toruńskim odebrano go im i
zwrócono wiernym spod znaku papieża.
Wnętrza są ciemne, ale i tu można wypatrzeć różne ciekawostki.
Najważniejszą rolę pełni
kościół świętych Jana Chrzciciela i Ewangelisty, katedra diecezji
toruńskiej. W czasie reformacji przejęli go protestanci, lecz tylko na
kilkadziesiąt lat. Wynika z tego, że miasto w większości ewangelickie przez
kilka wieków nie miało ani jednej wielkiej świątyni tego wyznania w obrębie
murów miejskich. Cechą charakterystyczną tego kościoła jest zegar z jedną
wskazówką.
Wnętrza również zasługują na obejrzenie.
Malowidła na sklepieniu pochodzą z 1473 roku i mają symbolizować niebo. Gotycka polichromia jest starsza, bo z końca XIV wieku.
Tu też jakiś potworek. A może nie? Może to Chrystus Bolesny w koronie cierniowej? Może wspomnienie Czarnej Śmierci? Albo dzieło niedokończone? Badacze nie są pewni, to najbardziej tajemnicze malowidło kościoła.
Chrzcielnica, przy której ochrzczono Kopernika.
Atrakcją jest możliwość wejścia na wieżę - widoki są ponoć lepsze niż z
ratuszowej, a cena niższa. Na kartce wiszącej na drzwiach napisano, iż wieża
otwarta jest od poniedziałku do soboty. Przyszedłem zatem w poniedziałek rano.
Drzwi zamknięte na głucho, a jeden starszy facet podchodzi i mówi:
- Dziś nieczynne, może otworzą jutro.
- Ale tu przecież pisze, że wieża powinna być dziś otwarta.
- Nie. Otwarta była wczoraj, w poniedziałki jest zamknięta - odpowiada facet.
No tak, logiczne. Kartka chyba celowo wprowadza w błąd, aby zniechęcić natrętnych
turystów. - Pan przyjdzie jutro.
- Jutro mnie nie ma, jadę dziś do domu! - odpowiadam z wyraźną złością i
fotografuję kartkę jako dowód. Facet to zobaczył, pomyślał chwilę i pyta:
- A daleko pan ma do domu?
- Kilkaset kilometrów, na Śląsk.
- To pan poczeka, zaraz przyniosę klucze.
Ostatecznie umówiłem się z nim za godzinę i mieliśmy indywidualne zwiedzanie
😏. Ale bajzel tam mają.
Z wieży roztacza się ładny widok na starówkę, Wisłę i okolice.
Z wysokości można wreszcie ogarnąć wzrokiem sylwetkę kościoła WNP. Z lewej
barokowy kościół Ducha Świętego, wybudowany w 18. stuleciu przez
protestantów i do 1945 roku ich główna świątynia toruńska.
Wieża od świętego Jakuba, dawnego kościoła na rynku nowomiejskim, a z tyłu
neogotycki kościół świętej Katarzyny, pierwotnie ewangelicki. Od
początku jest świątynią garnizonową, najpierw armii niemieckiej, a potem
polskiej.
Zamek krzyżacki i most kolejowy. Powstał on w związku z uruchomieniem
połączenia z Wielkopolski do Prus Wschodnich.
Most drogowy, znacznie młodszy, bo z 1934 roku, w czasie wojny dwukrotnie
wysadzany. Po drugiej stronie już Kujawy, gdyż Toruń leży na styku
dwóch krain historycznych. Południowe dzielnice wraz z dworcem kolejowym to
właśnie Kujawy, natomiast północne oraz centrum to ziemia chełmińska,
czasem uznawana za część Pomorza.
Piaskowa wyspa na Wiśle.
Dzwon Tuba Dei, piąty największy w Polsce - po dwóch licheńskich,
jednym gdańskim i Zygmunta. Określany również jako "największy dzwon
średniowieczny w Europie Środkowej", lecz odlano go w 1500 roku, a więc
przymiotnik ten jest mocno naciągany. Na pewno to drugi największy dzwon
historyczny w kraju.
W przeszłości Toruń miał czwarty gotycki kościół w obrębie murów - nosił on
wezwanie świętego Mikołaja. Należał do dominikanów, sprowadzonych jeszcze przez Krzyżaków. Zakon skasowali Prusacy, a w 1834 roku kościół
wyburzono. Powodem takiej decyzji było m.in. położenie świątyni zbyt blisko
nowych obiektów twierdzy Toruń. W czasie prac archeologicznych odsłonięto albo
zrekonstruowano przyziemia budynku.
Na sam koniec trochę zdjęć z poziomu ulicy z pory wieczorowej i nocnej.
Przeczytałem i obejrzałem z zainteresowaniem. Poczułem się jakby zawodowy przewodnik oprowadzał mnie po mieście. Co prawda byliśmy w Toruniu dwa razy, ale w drodze powrotnej znad morza, czyli jakieś 2 - 3 godzinki. Jak kiedyś wybiorę się na dłużej to wykorzystam wszelkie możliwe wskazówki z tego posta. Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńByłem i zwiedzałem, ale chyb świadomości nabyłem więcej po przeczytanie Twojego postu. Jestem pod wrzeniem umiejętności Twojego pisania. Też bym tak chciał ;)
OdpowiedzUsuńDzięki i pozdrawiam :)
Podobnie jak przedmówcy, wstąpiłam do Torunia na kilka godzin, a tu wypadałoby spędzić przynajmniej cały dzień. Czekam na ciąg dalszy!
OdpowiedzUsuńDziękuję za miłe słowa piszącym wyżej ;). Oczywiście Toruń jak najbardziej da się obskoczyć w kilka godzin, a może i nawet szybciej (starówkę), ale w przypadku na tyle ciekawego miasta warto jednak poświęcić mu trochę więcej.
OdpowiedzUsuńFajna relacja. Lubię Toruń. Kiedyś bywałem tam stosunkowo często (mam tam rodzinę), natomiast od mojej ostatniej wizyty (latem 2008r,), wiem że zmieniło się dużo. I raczej na plus. Fajny jest też zamek Dybów oraz forty twierdzy. Mi kiedyś udało się pobuszować po IV i VI. Ten pierwszy, jest już dzisiaj jak widziałem MOCNO skomercjalizowany. Gdy ja tam łaziłem, dominowały pokrzywy i inne agresywne zarośla. ;)
OdpowiedzUsuńP.S. Całkiem ładne te widoki z wieży kościoła św. Janów. Ja miałem tylko okazję wejść na ratuszową. Ale pamiętam, że mi się podobało.
O fortach będzie nieco w następnym wpisie. Nieco, bo to mógłby być temat na kilka odcinków ;) A w forcie IV to chyba muzeum otworzyli, a nawet schronisko młodzieżowe.
UsuńRównież dołączam do komentujących wyżej - świetna relacja i bardzo fajnie szczegółowo ujęte opisy wszystkich miejsc. Ja również zwiedziłam Toruń "po łebkach" i to jeszcze w dniu , kiedy odbywał się Bella Sky Festival, więc ludzi był ogrom. Nigdy już raczej tego nie powtórzę, ale za to gdy zaplanuję ponowne odwiedzenie Torunia, wrócę do tego wpisu. Dobra robota!
OdpowiedzUsuńDzięki wielkie :) Mam nadzieję, że rzeczywiście komuś się te wypociny na coś kiedyś przydadzą :)
Usuń