W Górach Świętokrzyskich byłem raz - ponad dwadzieścia lat temu z
rodzicami odwiedziłem Święty Krzyż. Od tego czasu jakoś za bardzo mnie tam nie
ciągnęło, choć to niby góry... Aż wreszcie nastał grudzień Roku Pańskiego
2021. Okazją do ponownych odwiedzin była reaktywacja Andrzeja (Eco), z którym
po ponad trzech latach znowu ruszyłem na szlaki. A Świętokrzyskie wybraliśmy z
kilku powodów:
* ceny noclegów w tej okolicy jeszcze nie oszalały, w przeciwieństwie do
Beskidów i Sudetów,
* małe były szanse na przewalające się tłumy,
* w moim przypadku będzie to nowe pasmo zaliczone z plecakiem.
Wyjazd był zacny, ale nie spodziewajcie się w tej relacji masy pięknych
widoków, a raczej prozę wędrówki i walkę z przeciwnościami losu 😏.
Gdy wrócił Eco, wróciło i licho. Można je nazywać pechem, karą Bożą,
przypadkiem. Faktem jest, że istnieje i przypomniało sobie o nas. Po raz
pierwszy zaatakowało jeszcze w dzień przed wyjazdem, w czwartek wieczorem:
około 23-ciej zdałem sobie sprawę, iż wśród przygotowanych kartek nie mam
biletu do Kielc! Szybka reakcja i rzutem na taśmę udało się go
wydrukować.
Drugi atak nastąpił w piątek wcześnie rano. Zastanawiałem się, czy na dworzec
podjechać autobusem czy pociągiem, który z nich będzie pewniejszy? Wybrałem autobus,
a ten się... zepsuł. Na szczęście na tyle blisko dworca, że zdążyłem piechotą.
Co ciekawe - ledwo z autobusu wyszli ludzie (wyświetliła się napis "awaria"), a ten ruszył dalej
😛.
Ze stolicy Górnego Śląska pociąg wiezie naszą dwójkę w stronę Kielc. Ciepło,
wygodnie, przyjemnie. Martwi trochę myśl, że w stolicy Świętokrzyskiego mamy
całe jedenaście minut na przesiadkę - trzeba przebiec na dworzec autobusowy.
Teoretycznie wykonalne, lecz nie możemy się spóźnić. Nagle pociąg staje. Z
głośnika słychać głos kierownika:
- Planowany postój techniczny nie powinien wpłynąć na czas jazdy.
Ponieważ na PKP IC można polegać, więc łapiemy pierwsze pięć
minut opóźnienia, a potem dokładają kolejne pięć. Trzeci atak licha zakończony
sukcesem, na przesiadkę nie zdążymy.
W Kielcach idziemy nie spiesząc się. Na dworcu autobusowym
widzimy, iż nasz busik też ma opóźnienie, jeszcze stoi na stanowisku,
biegniemy w jego kierunku, podobnie jak inny facet, a kierowca - zobaczywszy
nas - zatrzasnął drzwi i odjechał! Cudnie.