poniedziałek, 28 października 2019

Ostrog, widok na Podgoricę i Doclea. A dodatkowo ładne czarnogórskie krajobrazy.

Monastyr Ostrog jest najbardziej znanym obiektem sakralnym Czarnogóry. Turystów przyciąga do niego niezwykłe położenie: wysoko i główna świątynia zdaje się wyłaniać ze skały. Klasztor widać z daleka - na tym zdjęciu to biały punkt w górnym, lewym rogu.


Zanim jednak tam dotrzemy to czeka nas trochę kilometrów wśród gór do przebycia. Wyjechaliśmy z Durmitoru, ale pasma nas otaczające w ogóle się nie kończą. Podjazdy i zjazdy, poniżej widzimy auto, które właśnie nie wytrzymało i wypuściło wielką chmurę.


wtorek, 22 października 2019

Samochodem przez Durmitor: miód dla oka, radość dla aparatu.

Widok z balkonu w Plužine jest niczego sobie 😀.


W tym odcinku nie będę nudził historią i polityką, opisywał kolejnych mordów i tragedii. Skupimy się na pejzażach 😛.

Pivsko jezero to największy sztuczny zbiornik Czarnogóry. Jego budowę zakończono w 1975 roku, zalało one wówczas stare Plužine, które trzeba było przenieść wyżej. To dlatego w miasteczku nie ma obecnie żadnych wiekowych obiektów.

W budynku po prawej chyba też oferowali noclegi 😉.


niedziela, 20 października 2019

Tuzla, Sarajewo i widokowe drogi w kierunku Pivy.

Tuzla to trzecie największe miasto Bośni i Hercegowiny, najważniejszy ośrodek w północno-wschodniej części kraju. Jednocześnie leży na uboczu wielkich dróg i tras wędrówek turystów, choć niektórzy zaglądają tutaj do kompleksu słonych jezior Pannonica. Czy są też inne miejsca, które zainteresują cudzoziemca? Zobaczymy.

Nocleg zaklepałem w dzielnicy Paša bunar, oddalonej o kwadrans piechotą od centrum. Na podwórzu wita nas kot i szybko wskakuje na maskę. Drugi pieszczoch czai się w środku i tylko czeka na mizianie 😏.



Okolica to rzędy domów jednorodzinnych, sypiące się warsztaty i horyzont pełen jugosłowiańskich bloków. Podobnie jedna z dwóch głównych ulic - Rudarska. Proza normalnego miasta bez upiększeń pod turystów. Lubię po takich chodzić.

wtorek, 15 października 2019

Przejazdem przez Slawonię i północną Bośnię: opuszczona cerkiew i odpicowana katedra.

Republika Chorwacji należy od kilku lat do Unii Europejskiej, ale nie do Strefy Schengen, zatem na granicach odbywa się prawie normalna kontrola graniczna. W sezonie letnim potrafią się tworzyć gigantyczne kolejki, na szczęście nie dotyczy to tych rejonów - Slawonia to wschodnie peryferia państwa, rzadko odwiedzane przez turystów. Nasza odprawa graniczna była niemal błyskawiczna, wszystko zajęło kilka minut.


Ta część Chorwacji nawet może przypaść mi do gustu - brak tłumów, a ceny są normalniejsze niż na wybrzeżu. No i mają słoneczniki! 😛


Tegoroczna wizyta ma charakter przelotowy z jednym dłuższym postojem. Przed wyjazdem chciałem zakupić garść chorwackiej waluty na jakieś drobne wydatki. DROBNE. Aby zapłacić za parking, ewentualnie kupić pocztówkę albo loda. Niestety, wszędzie w kantorach posiadali banknoty o wartości co najmniej 50 kun (ponad 25 złotych).
- To dla pana za dużo? - patrzyli na mnie jak na wariata, gdy kręciłem głową. Tłumaczenie, że będę w Chorwacji bardzo krótko nie pomagało. Ostatecznie przeszukałem pamiątki po pobycie sprzed lat i znalazłem trochę monet, które w zupełności wystarczyły 😉.

piątek, 11 października 2019

Balaton w cieniu Red Bulla oraz turecko-węgierska przyjaźń w Szigetvár. A także zabójstwo gołębia.

Przyjeżdżając nad węgierskie morze zazwyczaj zatrzymywałem się w Balatonföldvár. Tym razem jednak postanowiłem zmienić lokalizację, do czego mocno zmobilizowała mnie decyzja włodzarzy miasteczka, aby wszystkie plaże w miejscowości stały się ogrodzone i płatne 😐. Co prawda wstęp nie jest jakoś specjalnie drogi, ale chodzi o zasadę!

Przenieśliśmy się niezbyt daleko, bo do oddalonego o kilka kilometrów na wschód Zamárdi. Osada o podobnej wielkości co B-földvár (a raczej małości - 2 tysiące mieszkańców), choć bez tych wszystkich aleji drzewnych, parków i właściwie bez wyraźnego centrum.

Nasz kemping był duży. Moloch, jakich nie lubię, lecz miał jeden niepowtarzalny atut: leżał nad samym brzegiem. Co prawda trudno zejście po drabince nazwać plażą, ale w ciągu chwili od wyjścia z namiotu można było taplać się w Balatonie.


Temperatura wody wynosiła około 22/23 stopni - w porównaniu choćby z Bałtykiem zupa, lecz jak na Węgry to umiarkowanie. I tak lepiej niż prognozowali synoptycy, którzy wróżyli cały weekend deszczu i piździawicy.


wtorek, 8 października 2019

Na początku były Węgry: Oroszvár, Mosonmagyaróvár i Győr.

Przeważnie na wakacyjne wojaże wyjeżdżałem w sierpniu. Tym razem padło jednak na połowę lipca. Termin ten wzbudzał moje obawy z powodu prognóz pogodowych: było chłodno i deszczowo na Śląsku, w Polsce, a nawet na Bałkanach. Nad Bałtykiem temperatura powietrza wynosiła 19 stopni, morza 16... Jakaś masakra! Pocieszałem się tym, że planowałem odwiedzić w sumie 10 krajów, więc nie może tak być cały czas, zwłaszcza, że stopniowo będę się poruszał coraz bardziej na południe...

Początek wyjazdu nie zapowiadał się optymistycznie: przed Bratysławą złapała nas taka ulewa, że prawie trzeba było stanąć na poboczu autobany, gdyż widoczność spadła do kilku metrów. Potem, na szczęście, przestało padać...


Zatrzymuję się na chwilę w Oroszvár, czyli w dzielnicy stolicy Słowacji - Rusovcach. One, jak i sąsiednie Dunacsún oraz Horvátjárfalu, to ostatnie terytorialne straty węgierskie: ograbiono Madziarów w Trianion, a po II wojnie światowej odebrano im jeszcze trzy wioski z tak zwanego przyczółka bratysławskiego.