Ponieważ bardzo lubię się bawić w różnego rodzaju statystyki i podsumowania, więc pozwoliłem sobie skomasować dane odnośnie lipcowych wojaży po Bałkanach i okolicach.
Przejechaliśmy w sumie przez 10 krajów:
1) Republikę Czeską (skrót przez Zaolzie, nawet bez zatrzymywania się),
2) Słowację (bez noclegu),
3) Węgry (4 noclegi),
4) Chorwację (bez noclegu),
5) Bośnię i Hercegowinę (1 nocleg),
6) Czarnogórę (3 noclegi),
7) Albanię (2 noclegi),
8) Macedonię (3 noclegi),
9) Serbię (1 nocleg),
10) Rumunię (1 nocleg).
Licznik zatrzymał się na liczbie 3655 kilometrów, co dzieląc przez 16 dni daje średnio 228 kilometrów na dzień. Sporo. Oczywiście kilka razy nie ruszyliśmy się autem nawet na metr, natomiast najdłuższy jednorazowy odcinek to ten pierwszy, gdy jechaliśmy nad Balaton - 675 kilometrów. Według wskazań "komputera pokładowego" średnia prędkość wyniosła 53 km/h, a średnie spalanie 6.4 (co jest raczej pobożnym życzeniem).