wtorek, 28 czerwca 2022

Operacja "Mazury" (4): nad jeziorem Niegocin - Rydzewo i Giżycko.

Autostopem dojeżdżamy do Rydzewa (Rydzewen, Rotwalde). Wioska liczy kilkuset mieszkańców, ale jest bardzo popularna wśród turystów, zwłaszcza żeglarzy, bowiem leży na południowym skraju jeziora Niegocin (Löwentinsee). A pisząc jeszcze konkretniej - to położona jest nad dwoma jeziorami - "właściwym" Niegocinem oraz Bocznym (Saitensee), będącym odnogą Niegocina 😏. W każdym razie w sezonie pełno tu łódek i działa kilka przystani.


W centrum stoi ładny kościół, wybudowany przez ewangelików, a dziś noszący imię Andrzeja Boboli. Niestety, bramę zamknięto, więc mogę jedynie zrobić zdjęcie zza wysokiego muru.


Wśród zabudowy znajdzie się kilka domów szachulcowych - na przykład ten piękny dawny Gasthaus.


piątek, 17 czerwca 2022

Operacja "Mazury" (3): Wydminy i Giżycki Rejon Umocniony.

Najkrótsze przejście ze Starych Juchów do Wydmin prowadzi wzdłuż torów. To sugeruje mapa, to podpowiedział miejscowy na rynku w Juchach - asfaltowa droga się wije, a kładąc tory zmniejszono ilość zakrętów.

Początkowo idziemy wysokim nasypem, potem obok podkładów. Niemal cały czas w palącym słońcu.


W pewnym momencie pojawia się przed nami mostek nad rzeką Gawlik (niem. Gablick). I groźna tabliczka: "Obiekt kolejowy. Przejście surowo wzbronione". Jak rozumiem - jeśli ktoś się tutaj znalazł i chciałby przedostać się na drugi brzeg, to zostaje mu przejście wpław.


Po godzinie monotonnego maszerowania obok czynnej nieczynnej linii (wieczorem przemknął nią skład towarowy, choć oficjalnie jest zamknięta) las się kończy i z boku wyrastają dachy Wężówki (Wensowken, od 1938 Großbalzhöfen). Zmieniliśmy jednostkę administracyjną: z powiatu Ełk na powiat Giżycko. Wioskę jednak omijamy i zatrzymujemy się dopiero za przejazdem kolejowym obok samotnego domu.


wtorek, 7 czerwca 2022

Operacja "Mazury" (2): Straduny - Stare Juchy.

Straduny (Stradaunen) to miejscowość leżąca na północ od Ełku, przy trasie na Olecko. Kiedyś była ważnym ośrodkiem administracyjnym, nad rzeką stał krzyżacki zamek i rezydował w niej burgrabia. Z biegiem czasu traciła na znaczeniu, zamek podupadł i w ogóle zniknął w mroku dziejów, dopiero kilkanaście lat temu odkryto miejsce, gdzie prawdopodobnie się znajdował. Straduny zaś stały się na tyle małe, że od lat 50. ubiegłego wieku nie stanowią nawet osobnej gminy, lecz podlegają pod Ełk.
Normalnie raczej nie zwróciłbym uwagi na tę wieś, ale jako nastolatek kilkukrotnie bywałem z rodzicami na wakacjach w pobliskiej Malinówce. Siłą rzeczy poznałem też Straduny, zwłaszcza, że potem przyjeżdżałem już bez opieki mamy i taty 😏. Zawsze kojarzyły mi się one ze słońcem i ciepłem, a teraz... leje. Nic nowego, w końcu pada od wczoraj, ale jednak. Ledwo wyszliśmy z autobusu miejskiego i już musieliśmy się chować pod wiatę przystankową. Kiedyś w Stradunach działał przyjemny bar, ale oczywiście dawno go zlikwidowano. Inny taki obiekt zamieniono na lokal do organizacji imprez. Nawet sklep jest dzisiaj zamknięty - słowem, pustynia. W sumie to raczej standard na polskiej wsi, która nie jest miejscowością turystyczną.
 

 Różne są sposoby na przeczekanie deszczu - jedni wolą procenty, a inni banany!


czwartek, 2 czerwca 2022

Operacja "Mazury" (1): Olsztyn i Ełk.

Kolejny rok, kolejny odcinek naszej wędrówki dookoła Polski wzdłuż jej granic. Przed dwunastoma miesiącami byliśmy na Rusi Czerwonej przy granicy z Ukrainą, teraz przyszła więc pora na powrót na odcinek północny. W 2019 roku zakończyliśmy podróż na Mazurach, w Gołdapi. Teoretycznie więc powinniśmy ruszyć z tego miasta lub okolic, ale postanowiliśmy dokonać pewnej korekty.
Padło na Ełk jako na miejsce starowe. Położony jest on mniej więcej na tej samej szerokości geograficznej co Gołdap, ale pięćdziesiąt kilometrów bardziej na południe. Skąd ta zmiana? 
Pierwszy powód wydaje się jasny: sytuacja polityczna. Maszerowanie wzdłuż granicy rosyjskiej to proszenie się o kłopoty. Nie mam tu na myśli zagrożenia ze strony samych Rosjan, bo raczej mało prawdopodobne, aby do nas strzelali zza płotu. Bardziej obawiałem się reakcji polskich służb granicznych, bo z wieloletnich doświadczeń z nimi można się było spodziewać, że jak zobaczą nasze dzikie obozowisko, to najpierw przyłożą pałką, a dopiero później zadadzą pytania. A już na pewno mielibyśmy nieustanne, drażniące kontrole.
Powód drugi jest prozaiczny: tereny przygraniczne na zachód od Gołdapi są zwyczajnie nudne. Głównie lasy i lasy, rzadkie malutkie wioski, mało ciekawych obiektów, mało jezior, a dużo bagienek. Do tego brak sklepów na długim odcinku.
Powód trzeci: Ełk jest znacznie lepiej skomunikowany niż Gołdap, choć - jak się okaże - niektórzy i tak będą mieli problemy z dotarciem.
Zatem postanowione - na Mazury!

Wyjechałem jako jeden z pierwszych uczestników, w piątek wieczorem. Zanim jeszcze w stolicy Górnego Śląska wsiadłem do pociągu, to oberwałem ptasią kupą i to ogromną. Zastanawiałem się, czy to dobry, czy zły znak...
W stolicy Śląska mam prawie godzinny postój, więc krążę po dworcu obserwując leżące w przejściach osoby po spożyciu alkoholu. Nie w kątach, tylko w przejściach, aby byli lepiej widoczni.
Na noc zapowiadano silny front burzowy, ale na szczęście go minęliśmy, więc punktualnie o 5.45 docieram do Tczewa (Dirschau).