poniedziałek, 8 maja 2023

Telcz (Telč). Warto zajrzeć na rynek.

Telcz (Telč, Teltsch) to miasto leżące w południowo-zachodniej części Moraw. Miasto niewielkie, liczące nieco ponad pięć tysięcy mieszkańców, ale pod względem urody przebijające wiele metropolii. Przed ponad trzydziestu laty zostało wpisane na listę UNESCO w pierwszej trójce ówczesnej Czechosłowacji (obok Pragi i Czeskiego Krumlowa). "Bajkowe miasto, najpiękniejsze miasto Moraw, perełka" - takie opisy wyskakują po wpisaniu do przeglądarki odpowiedniego hasła. Nie podejmę się oceny, czy to rzeczywiście numer jeden na Morawach, lecz niewątpliwie ścisła ich czołówka.

Jądro Telcza (lub Telczi, bo w języku czeskim jest ona rodzaju żeńskiego) stanowi Vnitřní město (Innenstadt), centralna dzielnica otoczona z trzech stron wodą. A w jej środku znajduje się rynek - náměstí Zachariáše z Hradce - jeden z najciekawszych w kraju: długi na kilkaset metrów, szeroki na kilkadziesiąt, otoczony w całości zabytkową zabudową. Dziesiątki kamienic zdobionych fasadami renesansowymi i barokowymi, rzadziej klasycznymi i empire. To właśnie on stał się podstawą wpisu dla UNESCO.


Pierwotnie domy na rynku były drewniane, dopiero po pewnym czasie zaczęły pojawiać się kamienne kamienice, ale miasto padało ofiarą pożarów, więc dzisiejszy wygląd starówki to efekt kolejnych odbudów po niszczycielskiej sile ognia. Najwięcej wniósł w 16. stuleciu Zachariáš z Hradce (Zacharias von Neuhaus), którego imię nosi rynek. Był najważniejszym cesarskim urzędnikiem na Morawach, ale przede wszystkim właścicielem Telcza i dobrym gospodarzem.


Przebywałem w Telczu kilka dni, więc widziałem rynek w różnych porach dnia i nocy oraz przy zmiennej pogodzie. Za każdym razem robił takie samo duże wrażenie. Północna pierzeja jest często opisywana jako najdłuższy rząd kamieniczek w Republice Czeskiej, lecz nie mam pewności, czy rzeczywiście tak jest.



W niektórych kamienicach zachowały się gotyckie podstawy. Wiele z nich posiada również piwnice połączone ze sobą, tworzące zespół podziemi. Z kolei fasady często posiadają "fałszywe" ostatnie piętro, podczas gdy w rzeczywistości jest za nimi tylko dach. Mieszczanie konkurowali ze sobą o to, kto będzie posiadał bardziej okazały dom, więc niekiedy forma przeważała nad treścią 😏. Stałym elementem są również podcienia.




Każda kamienica jest inna, choć widać naśladowany podobny styl. W wielu przypadkach architekci pochodzili z Włoch. Jedną z najładniejszych jest nr 61, ozdobiona sgraffito. Powstała ono w 1555 roku i przedstawia wodzów ze Starego Testamentu. Po latach zapomnienia zdobienia odkryto przypadkowo w latach 50. ubiegłego wieku.



W różowym domu (nr 40) nocowałem. Tanio nie było, ale położenie i obcowanie z historią było tego warte. Budynek ten, podobnie jak sąsiednie, to kamienica renesansowa z barokowymi fasadami. No i popatrzcie na te piękne drzwi!



Budynek z blankami to dawny dworski spichlerz, również datowany na XVI wiek. Dzisiaj siedziba biblioteki i szkoły artystycznej.


Przepiękna kamienica narożna (nr 15), druga i ostatnia z biblijnym sgraffito, choć lekko zaniedbanym. Do tego elegancki wykusz. Po lewej znacznie młodsza galeria Hasičský dům.



Budynek z kopułką to ratusz. Z kolei wieże należą do kościoła Imienia Jezus, wybudowanego dla jezuitów w XVII wieku.


Uzupełnieniem kamienic są dwie studnie, dolna i górna. Do tego kolumna maryjna z 1720 roku.


Od zachodu rynek ogranicza zamek, "renesansowy klejnot morawskiej architektury". Niestety, musimy uwierzyć na słowo, bo akurat trwał remont i nie udało się wejść nawet na dziedziniec.
Przebudowany z gotyckiej twierdzy na odrodzeniową rezydencję przez Zachariáša. Ostatnimi prywatnymi właścicielami była rodzina Podstatský-Lichtenstein, która poza nazwą nie miała nic wspólnego ze słynnym rodem Liechtensteinów. Ich majątek został skonfiskowany w 1945 roku jako niemiecki. Rzeczywiście, Leopold, będący wówczas panem w Telczu, prezentował proniemiecką postawę, natomiast jego młodszy brat, który miał w swych rękach inne włości, określał się jako Czech i wspomagał antyniemiecki ruch oporu. Jego potomkom po upadku komunizmu zwrócono zagrabione dobra.




I na tym mógłbym zakończyć opis wizyty w mieście Telcz - zdecydowana większość przewodników opisuje jedynie rynek i zamek. Lecz to oczywiście nie wszystko, zatem zaraz zaproszę do spojrzenia w inne miejsca, lecz najpierw popatrzmy jeszcze na główny plac w różnych kolorach dnia. A także w porannej mgle, kiedy zrobiło się naprawdę bajkowo!









Rynek nie tętni życiem, co akurat nie jest zaskakujące u naszych południowych sąsiadów. Niewiele działa przy nim lokali, do tego garść sklepów prowadzonych przez Azjatów z mydłem i powidłem oraz pojedyncze punkty usługowe. Zazwyczaj panuje na nim cisza, przerywana głównie przez samochody pędzące po bruku. Wjechać autem jak najbardziej tutaj można i nawet zaparkować, choć w okresie letnim mogą to zrobić jedynie mieszkańcy Telczu. Piechurzy przeważnie po nim szybko przemykają, wyjątkiem były jedna grupa austriackich emerytów w niedzielny poranek oraz trochę więcej spacerujących w sobotni wieczór, kiedy po całym dniu szarości pojawiło się słońce. Natomiast po zmroku robi się cicho i pustawo.




Na południowy zachód od rynku można pospacerować wąskimi ulicami, część z nich była kiedyś zamieszkiwana przez społeczność żydowską. 




Synagoga sprzed stu lat mieści obecnie galerię. Widok na jej boczne ściany miałem z podwórza mego miejsca noclegowego.


Jak każde szanujące się miasto Telcz był w średniowieczu chroniony systemem obronnym. Fragmenty murów zachowały się w kilku miejscach, podobnie jak dwie bramy - Górna i Dolna. Dolna połączona jest z zamkiem, Górna stoi samodzielnie. Na zdjęciu za nią widać wieżę kościoła św. Ducha, z którego korzysta dziś Ewangelicki Kościół Czeskobraterski.



Wspominałem już, że Vnitřní Město otoczone jest z trzech stron wodą. Są to dwa duże stawy, które stworzono mniej więcej w czasie wzniesienia murów miejskich, czyli w XIV wieku. Jest więc Štěpnický rybník...


...oraz Ulický rybník. Przez niego przerzucono drewnianą kładkę, z której robione jest wiele zdjęć ukazujących piękno Telczu. We mgle wyglądają tajemniczo...


...a po jej ustąpieniu pojawia się rewelacyjne połączenie kompleksu klasztoru jezuitów oraz wież dwóch kościołów, przeglądających się w jeziorze niczym w lustrze.



Wychodzimy z rynku przez Dolną Bramę na uliczkę pomiędzy dwoma jeziorami. Jest ona strzeżona przez Nepomucena i inne rzeźby.


W północnej dzielnicy Štěpnice (Stepnitz) znajdziemy kolejny staw - niewielki Nadymák.


Administracyjnie należy do niej także zamkowy park. Zobaczymy w nim podłużną oranżerię, kilka pomników oraz czarnego pudla obsikującego drzewo Republiki 😏.




Podolí (Podol) to wschodnia część miasta. Sporo budynków jest tu zaniedbanych i opuszczonych, co z punktu widzenia fotografa ma swój urok.


Cmentarz przy kościele św. Anny (sylwetka przeciętna, więc daruję sobie zdjęcie) był niegdyś pełen niemieckich grobów (choć Niemcy nigdy nie byli w Telczu znaczącą liczebnie grupą). W miejscu germańskich pochówków wzniesiono czeski Pomnik Poległych. Ofiary wojen opisane są z zawodu, więc zdziwiłem się, że na początku XX wieku pracowało tu tak wielu mechaników.


Pomnik II wojny światowej stoi w kolorowym parku.


Nie mogło braknąć pomnika czerwonoarmistów. Jego lokalizacja jest dość nietypowa, bowiem... na środku ronda.


O Telcz nie toczyły się żadne walki, Armia Czerwona wkroczyła do niego w dniu zakończenia wojny (według rytu wschodniego). Wojskowa ciężarówka przywiozła szczątki szesnastu żołnierzy poległych w okolicy, w tym czołgistów, którzy spłonęli w swoim T-34. Byli wśród nich przedstawiciele różnych narodów i radzieckich republik - pochodzili z Uzbekistanu, Kazachstanu, Ukrainy, z Moskwy i obwodu leningradzkiego, z Ałtaju i z Krymu. Nie wiadomo kto podjął decyzję, ale pochowano ich pospiesznie na pustym placu w pobliżu skrzyżowania. Rok potem przeniesiono szczątki na cmentarz do Jihlavy, a pomnik przypominający to wydarzenie ustawiono na rondzie dopiero po ostatnim remoncie.

Na koniec udamy się do południowej części miejscowości, określaną jako Staré Město (Alt Stadt). Pierwsza wzmianka o Telczu pochodzi z XIV wieku, lecz jest wielce prawdopodobne, że osada istniała już wcześniej. Według legendy w 1099 roku na współczesnym Starym Mieście (nie mylić ze starówką) niejaki Otto II, książę ołomuniecki i brneński, ufundował kaplicę, przekształconą później w kościół, a następnie powstała przy nim wioska. Niezależnie od tego czy to prawda, czy nie, Staré Město wydaje się jeszcze bardziej puste niż Vnitřní Město. Po wąskich i jeszcze węższych ulicach przemykają jedynie nieliczne auta. Próżno szukać sklepów albo lokali, są one w drugiej części dzielnicy, która aż tak stara nie jest 😏.




Główny placyk U Matky Boží to podróż w czasie.



Kościół Matki Bożej, od którego miała rozpocząć się historia Telczu. Na otaczającym go cmentarzu pochowano wielu zasłużonych mieszczan plus trzech powstańców styczniowych - internowani przez władze austriackie zakończyli żywot w tym morawskim mieście.


Poza zwartą zabudową, za to przy kolejnym stawie (Staroměstský rybník) niszczeje dawny parowy młyn. Wspominało się o nim już w 1553 roku, pracował aż do lat 50. XX wieku.



Na skraju lasu, obok przystanku kolejowego, w 19. stuleciu założono cmentarz żydowski. Niestety, kirkut jest zamknięty, więc muszę się wspinać na mur, aby zrobić kilka dokumentacyjnych zdjęć.


Tuż za granicami miasta wznosi się górka z kościołem pielgrzymkowym pod wezwaniem Jana Nepomucena. Oprócz świątyni miał tu także powstać klasztor franciszkanów, lecz nigdy go nie dokończono. Z górki jest ładny widok na Telcz, a i sama droga do niego była w jesiennych barwach wielką przyjemnością.




Korzystając z pięknej pogody tuż przed pożegnaniem z miastem skoczyłem na wieżę widokową na wzgórzu Oslednice, na wschód od centrum. Wieża poza sezonem jest czynna jedynie w weekendy, wstęp kosztował 20 koron. Widoki z góry unaoczniają ile się zmieściło na tak małej powierzchni, jaką posiada zabudowa Telczu.



Dworzec kolejowy i autobusowy oraz jakiś zakład.



Staré Město i Staroměstský rybník.



I okoliczne landszafty - mgła utrzymująca się gdzieś w oddali, spacerowicze... Ogólnie na wieży trochę buja, ale warto było wejść.



Z wizyty w Telczu wróciłem zachwycony! Miasto oferuje właściwie wszystko, czego można wymagać jako turysta - bogactwo zabytków, ładne położenie oraz praktycznie brak innych "obcych". Odniosłem wrażenie, że prędzej spotkam chłopa z kołem w rękach od roweru niż tłumy 😏. A przypominam, że jest to miejscowość na liście UNESCO, co zazwyczaj oznacza ogromne zainteresowanie. Tak na marginesie - to ostatnie czeskie miasto z tej listy, które chciałem odwiedzić. Teraz zostały mi tylko dwie wsie 😛.


-----

Nie mogło zabraknąć kwestii gastronomicznej, bo turysta zjeść musi. Odwiedziliśmy kilka lokali, w tym dwa browary i "zamknięty klub", czyli spelunę, w której można palić. A więc w kolejności alfabetycznej - proszę pamiętać, że to stan na jesień 2022 roku.

Panská restaurace a pivovar Telč, Slavatovská 86. Ocena: 3/5.
Duży kompleks rekreacyjno-hotelowy w dawnym folwarku (?). Restauracja jest niezbyt duża, do tego większość stolików bywa zarezerwowana, tylko zupełnie nie wiem czemu: piwo jest przeciętne, ceny - zwłaszcza jedzenia - bardzo wysokie (nawet przy aktualnej inflacji - dania główne od 250 koron, zakąski od 165 koron), a do kufla nigdy nie leją do kreski, tylko zawsze brakuje, czasem sporo. Piwo po 39-46 koron. Ocena na trzy i tak trochę zawyżona.


Pivnice Telč, Svatoanenská 53. Ocena: 5/5.
Bardzo sympatyczna spelunka, która choć wygląda nowocześnie, to klimat ma starej, czeskiej piwiarni: wesołe, wstawione towarzystwo w każdym wieku, uśmiechnięta barmanka, która już przy drugiej wizycie pamięta, co zamawiałeś, niezłe piwo i nadal przyzwoite ceny (od 32 koron), spory wybór spirytualiów. Do tego zakąski i można zamówić pizzę. Na minus - w kiblu nie można się zamknąć na klucz, ani przytrzymać drzwi 😏.

Pivnice U Ještěra, Na Posvátné 181. Ocena: 2/5.
Klimat starych czasów, smaczne piwo (Černá Hora), starzy bywalcy i jest tylko jeden problem - lokal dla palących! Na drzwiach wisi kartka, że obecnie to "zamknięty klub dla palaczy, wejście za zgodą barmana", co ma rozwiązywać komplikacje prawne. Szkoda, bo momentami siedziało się znakomicie, ale potem wszystko śmierdziało, a na drugi dzień bolała głowa! Brak jakiegokolwiek jedzenia.


Pivovar Trojan Telč, Květinová. Ocena: 4/5.
Knajpa przy browarze otwarta jedynie od czwartku do niedzieli i to tylko popołudniami. Kilka piw do wyboru, przyzwoite. Ceny nienajniższe. Do jedzenia tylko przystawki. Stosunkowo niedużo miejsca, brak oznaczonego kibla (jest na piętrze) i ciemna okolica.

Restaurace Na Žabinci, Masarykova 172. Ocena: 5/5.
Knajpa na bliskim przedmieściu: klimat swojskości, kilka dań obiadowych do wyboru w niższych niż gdzie indziej cenach (przeważnie 140-160 koron, zupy za 45 koron). Można się najeść, ale to propozycja raczej na dzień, niż wieczór.


Restaurant Origo, Jihlavská 82. Ocena: 4/5.
Ponoć niedawno otwarta restauracja. Menu krótkie, jedzenie niezłe, porcje duże. Sympatyczna obsługa, fajny wystrój. Odejmuję jeden punkt za wyższą cenę potrawy na rachunku, niż była w menu.

Švejk Restaurant Telč, nám. Zachariáše z Hradce 1. Ocena: 4/5.
Restauracja na rynku. Fajny, klimatyczny wystrój, miły barman się do tego dostosowuje. Jedzenie ujdzie, choć czosnkowa dziwna. Mało miejsca - w czasie naszej wizyty jedynie sześć stolików.


Vinotéka U Martina, Na Baště 2. Ocena: 5/5.
Malutki sklepik z winem blisko rynku. Ceny lanych trunków niższe prawie o połowę niż kilkaset metrów dalej! Sympatyczna i pomocna obsługa.
 

5 komentarzy:

  1. Nie wiem, jakim cudem nigdy nie słyszałam o tym miasteczku... Ale dodaję do listy miejsc koniecznie do odwiedzenia, zwłaszcza, że tak niedaleko Austrii! Btw, zdjęcia we mgle bajkowe :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tylko nie propaguj Telczu zbyt głośno, bo jeszcze więcej osób z Austrii się zwali :P

      Usuń
    2. Piękna i kompletna relacja. Aż żal, że byłem tam tylko kilka godzin. Świetne zdjęcia, zwłaszcza te wykonane o zamglonym poranku.
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  2. Byliśmy w Telczu chyba z piętnaście lat temu i wygląda dokładnie tak jak je zapamiętałem. My byliśmy wiosną i słońce oświetlało rynek a te kolorowe kamienice wyglądały wówczas świetnie. U Ciebie podoba mi się zdjęcie rynku z takim ciemnym niebem, niesamowite. Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Akurat wtedy zapowiadało się na deszcz, który nie nadszedł ostatecznie tego dnia ;) Faktycznie, te kamienice wyglądają pięknie przy każdej pogodzie, zimą też musi tam być ładnie. Pozdrowienia!

      Usuń