Nysa (Neisse) to jedno z najciekawszych miast śląskich. "Śląski Rzym", mocno pokiereszowany pod koniec ostatniej wojny i tylko częściowo odbudowany, ale nadal posiadający setki zabytkowych obiektów przyciągających turystów. Mnie od dawna interesowała nyska twierdza, na której obchód wybraliśmy się we trójkę w kwietniową sobotę. Naszym przewodnikiem był Piotrek (Regis), pochodzący z pobliskich Radzikowic, a w Nysie uczęszczający do szkoły, więc znający ją jak własną kieszeń.
Zanim rzucimy się w wir zwiedzania krótki rys historyczny twierdzy Nysa (Festung Neisse). Już w średniowieczu miasto musiało być chronione - najpierw obwarowaniami ziemnymi, potem murowanymi, które powstrzymały husytów. W kolejnych wiekach fortyfikacje stopniowo rozbudowywano i unowocześniano, obawiając się m.in. najazdu tureckiego. Paradoksalnie zagrożenie przyszło z zupełnie innej strony: w 1741 roku Nysę zdobyły wojska pruskie Fryderyka II Wielkiego. Monarcha docenił jej strategiczne położenie i postanowił uczynić z niej twierdzę z prawdziwego zdarzenia. Starsze konstrukcje przebudowano, wzniesiono także nowe - prace przebiegały pod nadzorem samego króla. Twierdza uznawana była wówczas jako szczyt nowoczesności, a zastosowane rozwiązania wyprzedzały o dekady swoją epokę. Nie udało się jej zająć Austriakom, ale sztuka ta powiodła się w 1807 roku Francuzom. Oblężenie i nieustanne bombardowanie trwało ponad sto dni, załoga twierdzy była zbyt mała, kończyły się zapasy i amunicja, więc pruski dowódca zdecydował się na kapitulację.
Wiek XIX to z jednej strony dalszy rozwój sztuki fortecznej, jak i jej powolny zmierzch. Twierdzę cały czas modernizowano, ale ostatecznie w latach 80. rozpoczęto proces jej likwidacji: coraz lepsza i silniejsza artyleria sprawiła, iż nyskie fortyfikacje nie miały już szans na skuteczne powstrzymywanie przeciwnika. Choć w mieście nadal stacjonowało liczne wojsko, to poszczególne obiekty adaptowano do innych celów lub likwidowano. W 1903 Neisse oficjalnie przestała być miastem-twierdzą. W czasie I wojny światowej przetrzymywano tu jeńców, a w czasie II więźniów obozów koncentracyjnych. Pospiesznie reaktywowana twierdza w 1945 roku padła pod ciosami Armii Czerwonej. Nyska starówka legła w gruzach (przeważnie już po przejściu frontu), ale większość fortów nie doznała zniszczeń. Części używało później Ludowe Wojsko Polskie. Szacuje się, iż do dziś przetrwało 50-60% fortyfikacji w porównaniu ze stanem z początku ubiegłego wieku. To najlepiej zachowana śląska twierdza obok sowiogórskiej (twierdzy w Kłodzku nie liczę, bo ta na Śląsku nie leży).
Twierdza to nie tylko forty. Twierdza to również koszary, budynki administracyjne i gospodarcze, magazyny, szpitale, cmentarze, pomniki, kasyna, sklepy dla wojska, wyszynki i burdele. To również nas będzie interesować w czasie zwiedzania. Ponieważ oznacza to ogromny obszar (podobno 230 hektarów), więc w czasie tej wizyty ograniczymy się do kilkunastu punktów w północnej części miasta, na lewym brzegu Nysy Kłodzkiej.
W płocie otaczającym kasyno w 1923 roku umieszczono Pomnik Poległych z 21. pułku artylerii polowej im. von Clausewitza. Tablice zniknęły, została tylko część murowana. Stan dzisiejszy (pomnika i kasyna) można porównać ze starymi zdjęciami i pocztówkami.
Za kasynem położony jest pierwszy obiekt stricte forteczny -
Reduta Kapucyńska (Kapuziner Redoute). To jeden z najwcześniejszych
elementów pruskiej twierdzy z lat 40. XVIII wieku i także wcześnie straciła
swoje znaczenie militarne, gdyż już sto lat później zmieniono ją na magazyn. W
PRL-u reduta stała się częścią Zakładu Samochodów Dostawczych, produkujących
słynne "Nyski". Pamiątką po motoryzacji, ale już z nowszych czasów, jest
biało-czerwona tablica - także historyczna 😏.
Do środka wchodzi się przez dziurę w płocie. Wnętrze mocno zarośnięte, zdaje się, że służy jako imprezowania oraz noclegownia bezdomnych. Drzwi wyglądają na oryginalne.
Monogram królewski Fryderyka i rok budowy (1744) oraz krzesło firmowe ZSD.
Na terenie, gdzie później powstała fabryka dostawczaków, istniało kilka
budynków koszarowych. Nie wiem, czy uległy zniszczeniu w 1945 czy potem je
wyburzono. Oglądać można je jedynie w formie papierowej, spoglądając w
kierunku ich lokalizacji. Dziś nie ma ani ich, ani zakładów.
Za pustą przestrzenią po fabryce stoi arsenał z czerwonej cegły. Sąsiaduje z nim więzienie.
Fryderyk II rozpoczął oblężenie Nysy od północno-zachodniej strony, bo uważał ją za najsłabiej zabezpieczoną. Budując nową twierdzę szczególnie zwracał uwagę na tę właśnie okolicę. Powstało wtedy także zupełnie nowe miasto koszarowe dla żołnierzy i ich rodzin - Friedrichstadt, obecnie dzielnica Radoszyn. Najpierw wzniesiono Obwarowania Jerozolimskie wewnętrzne. Pozostała z nich jedynie część Reduty Jerozolimskiej (Jerusalemer Redoute), resztę zlikwidowano i dziś mamy w ich miejscu boisko oraz basen.
Znacznie ciekawej prezentują się Obwarowania Jerozolimskie zewnętrzne, wzniesione w latach 70. XVIII wieku. To linia silnych umocnień, złożonych z samodzielnej Reduty Króliczej (Kaninchen Redoute), długich wysokich wałów oraz jeszcze wyższych nasypów. W przeszłości teren ten nie był aż tak mocno pofałdowany, ale w czasie budowy usypano i podwyższono niektóre wzgórza na ponad 30 metrów. Chodząc suchymi fosami co chwilę musimy się przedzierać przez jakieś chaszcze albo powalone drzewa.
W wielu miejscach cegły odpadają całymi metrami. Szukałem na nich sygnaturek producenta, ale bezskutecznie.
W ścianach co rusz spotykamy wejścia do tuneli ciągnących się w wałach. Otwory są częściowo przysypane, w środku jest bardzo wąsko. Regis wspomina, że w czasach szkolnych jego braci milicja często przyjeżdżała do szkoły, aby prosić dzieciaki o pomoc w odnalezieniu jakiś nieszczęśników, którzy w tych korytarzach zostali na zawsze.
W pewnym momencie dalszą drogę zagradza nam przepaść. Musimy się cofnąć i minąć ją górą, choć niektórzy poczuli w sobie małpę i postanowili po prostu wdrapać się po murze 😉.
Sucha fosa oglądana z wałów.
Wdrapujemy się na Wysoki Trawers - sztuczne wzgórze mające chronić Wysoką Baterię, kolejne sztuczne wzgórze po drugiej stronie obwarowań. Wysoki Trawers ma 25 metrów i wspinanie się śliską ścieżką nie należy do łatwych, zwłaszcza z aparatem w jednej i piwem w drugiej ręce 😏.
Ta część fortów chroniona jest jako obszar Natura 2000 - żyje w nich m.in. pięć gatunków nietoperzy oraz cenne rośliny i ptaki. A jak teren chroniony, to oczywiście muszą pojawić się debile na quadach, którzy lubią sobie poszaleć. Co chwilę słyszymy ryk i dochodzi do nas smród silnika. W jednym miejscu spotykamy też grupę dzieciaków ćwiczących skoki na rowerach, lecz ci akurat niczemu nie szkodzą.
Z Wysokiego Trawersu dochodzimy do Reduty Króliczej. Możemy ją podziwiać z góry, ze skraju murów. To, co początkowo wzięliśmy za sprzęt bimbrowniczy, okazało się... prysznicami i zbiornikami na wodę 😛.
Ślad po dawnym moście, a po bokach bramy są jeszcze słabo widoczne mocowania
po niemieckich napisach.
Odbijamy kawałek w bok na Trawers Parkowy (Barkowy), czyli najwyższe ze sztucznych wzgórz (32 metry). Nazywano je także Wzgórzem Charlotty (Charlottenhöhe). To dobry punkt widokowy, w XIX wieku często bywał tu Joseph von Eichendorff, który ostatnie lata życia spędził w Nysie. Przy skarpie wzniesiono tzw. Altanę Eichendorffa, oczywiście po wojnie ją zburzono, ale przed kilku laty odbudowano.
Z altany doskonale widać centrum Nysy z najważniejszymi zabytkami oraz Jezioro
Nyskie i ośnieżone Sudety za nim. Gawędzimy też chwilę z siedzącym pod dachem
chłopakiem, który nas informuje, że zgodnie z legendą Eichendorffa pochowano w
fundamentach altany (oficjalny grób jest na cmentarzu komunalnym).
Wracamy do Reduty Króliczej i obchodzimy ją bokiem, czasem w dość pochylonej pozycji.
Reduta należy do jakiegoś klubu motocyklowego. Za wejściem nadal wiszą banery
zlotu z 2019 roku, ubiegłoroczny pewnie się nie odbył. Zerkamy trochę za płot,
a ja włażę do jednego z tuneli kazamatowych. Po kilkunastu metrach, kiedy
wpadłem do dziury przysypanej liśćmi, postanowiłem zawrócić. Na zwiedzanie
podziemi przyjdzie jeszcze czas.
Na krótką chwilę opuszczamy Nysę i zapuszczamy się tuż za miedzę - do Skorochowa (Kohlsdorf), przynajmniej formalnie. Na terenie osiedla stoi najokazalszy z pomników wojskowych, upamiętniający wojnę prusko-francuską z 1870 roku. Monument znajduje się nie tyle na gruncie prywatnym, tylko na... czyimś podwórku! Kilka metrów od ściany, wyglądasz rano przez okno i widzisz ponad stuletnią konstrukcję!
Jak to możliwe? Cóż, najpierw pomnik przetrwał okres PRL-u, bo stał na gruntach wojska (po drugiej stronie ulicy rozciągały się koszary). Potem wojsko ziemię sprzedało, a że nie jest on wpisany na żadną listę zabytków, więc ktoś nabył posesję z dobrem inwentarza. Bryła jest w dość dobrym stanie, poza tablicami chyba niczego nie zniszczono. Ponoć był pomysł, aby go przenieść na nyski rynek po jego rewitalizacji, ale miasto nie ma pieniędzy na przenoszenie niemieckich konstrukcji.
Wychodzi do nas obecny właściciel domu, gawędzimy sobie o tym i o owym (gdyby przypadkiem to przeczytał - pozdrawiamy 😊).
Po powrocie w granice Nysy uderzamy do rzadkiego lasu, a dawnego poligonu LWP. Tam oglądamy zapomniany pomnik pionierów w Afryce (Deutsch-Süd-West-Afrika gefallenen Pioniere) - tych, co polegli w niemieckiej Afryce Południowo-Zachodniej, czyli Namibii. Na jednej ze ścian obelisku zachował się niewielki kawałek inskrypcji z nazwiskami i datami.
Wszędzie dookoła widoczne są ślady po poligonie - okopy, resztki bruku,
krawężników, zapory z opon samochodowych...
Największą nyską konstrukcją jest Fort Prusy (Preussen), którego główna część ma kształt pięcioramiennej gwiazdy. Najpierw trafiamy na jedną z zewnętrznych fos, ładnie obrośniętą bluszczem.
Drogą łącząca fort z nieistniejącą Bramą Jerozolimską: z góry oraz z dołu.
Fosa kończy się ścianą, następnie musimy przejść kilkudziesięciometrowym
tunelem.
Wszyscy myśleliśmy, że wyjdziemy gdzieś indziej 😏. To chyba magazyn
amunicji.
Znowu trzeba przedzierać się przez krzaki i powalone drzewa.
W końcu dochodzimy do suchej fosy otaczającej główną część Fortu Prusy. Można
nią chodzić w kółko.
Jeszcze kilka lat temu Prusy były całkowicie zarośnięte. Władze Nysy postanowiły zmienić fort w atrakcję turystyczną: drzewa wykarczowano (i posadzono nowe - logiczne), wykonano ścieżkę dla spacerowiczów, zabezpieczono mury. Z jednej strony miejsce straciło na tajemniczości, z drugiej - fort przestał się tak szybko rozsypywać.
Większość wejść jest zablokowana - żyją w nich nietoperze.
Brama na północ, biegnie przez nią "szlak forteczny".
Dwudziestopierwszowieczni miłośnicy Związku Radzieckiego czy pamiątka po wojakach z czerwoną gwiazdą?
Z każdym krokiem zbliżamy się do wyrastającego znad wału "pocisku".
Wieża ciśnień z 1917 roku, pełniąca również funkcje wieży widokowej (dziś na samą górę dostać się nie można).
Jej dolna część służyła także jako Pomnik Poległych. Do dziś widać ślady po usuniętych rzeźbach oraz skute płaskorzeźby.
Herb Nysy.
Jądro Fortu Prusy: dziedziniec otoczony kazamatami z budynkiem kryjącym
studnię. Terenem tym opiekuje się stowarzyszenie, planują urządzić w nim m.in.
muzeum militarne.
Anno 1744, ale pełną funkcjonalność fort osiągnął w kolejnym roku.
Z Fortu Prusy przechodzimy przez Fort Bombardier, nietknięty pracami rewitalizacyjnymi.
A za nim rozciąga się cmentarz garnizonowy, choć początkowo myślałem, że to jakaś ukwiecona, nierówna łąka.
Cmentarz założono w 1835 roku. Chowano na nim wojskowych, członków ich rodzin,
ale również urzędników, policjantów, jeńców wojennych. Wyznawana religia nie
miała znaczenia. Po II wojnie światowej przestał być używany i został
oficjalnie zamknięty. Jego stan jest tragiczny, większość grobów przedstawia
obraz nędzy i rozpaczy. W wielu przypadkach nawet nie wiadomo, kto tam
leży.
Centralny punkt stanowi pomnik wystawiony poległym z obu stron w wojnie prusko-austriackiej (spoczywa tu 55 Prusaków i 11 Austriaków - wbrew napisowi Austro-Węgry jeszcze wówczas nie istniały).
Pomnik był zwieńczony obeliskiem, który ktoś zrzucił i tak leży on sobie kilkadziesiąt lat w tej samej pozycji. Aż by się prosiło go podnieść i z powrotem ustawić; zadanie w sam raz dla jakiegoś stowarzyszenia albo tzw. mniejszości niemieckiej.
Pomnik z okresu międzywojennego - ufundowali go dawni jeńcy z armii rosyjskiej, przypominając zmarłych kolegów.
Ciekawa stela w stylu antycznym kryje za sobą tragiczną historię: młody niemiecki podporucznik popełnił w 1919 roku samobójstwo wraz ze swoją narzeczoną. Co pchnęło ich do tego ostatecznego czynu? Prawdopodobnie ciężkie problemy ze zdrowiem oficera rannego w czasie wojny. Pochowani zostali razem.
W najlepszym stanie jest klasyczny Pomnik Poległych. To dziwne, gdyż takowe
zazwyczaj jako pierwsze szły do rozwałki.
Pozostała nam ostatnia dzisiejszego dnia część forteczna. Najpierw przełazimy przez Bramę Ceglaną (Ziegeltor), jedyną zachowaną bramę nyskiej twierdzy. Chwilę wcześniej przeciskał się nią radiowóz.
Obwałowania Wysokie wybudowano w II połowie XVIII wieku, a poprawiono stulecie później. Ciągną się na odległości ponad kilometra, zawierają w sobie cztery bastiony (z pierwotnych pięciu). W ramach "ochrony bioróżnorodności" teren wyczyszczono, wycięto, wytyczono ścieżki spacerowe, postawiono ławeczki, tabliczki, słupki. Idealny park.
Kaponiera?
Fortów na dziś mamy dość, lecz wracając do samochodu oglądamy jeszcze kilka obiektów związanych z historią twierdzy.
Zrujnowany budynek to dawny klasztor św. Jerzego (St. Georgstifts) - w czasie Wielkiej Wojny zamieniony w lazaret.
Koszary piechoty, w XXI wieku służące jako biblioteka, przedszkole i tym
podobne instytucje. Obecnie wojska w Nysie już nie ma, więc żołnierzom do
niczego nie byłyby przydatne.
A na koniec - tak jak na samym początku - kasyno oficerskie. Różnica jest taka, iż nad Nysą korzystali z niego artylerzyści polowi, a w tym eleganckim gmachu bawili się piechociarze. Od 1927 roku działała w nim szkoła pożarnictwa.
Przeszliśmy tamtej soboty 16 kilometrów, a to nawet nie połowa tematyki
związanej z Twierdzą Nysa 😏.
Wiele słyszałem o Twierdzy Nyskiej, ale po raz pierwszy spotkałem się z tak dokładnym jej opisem. Zdjęcia świetnie uzupełniają Twój opis. Zachęciłeś mnie do jej zobaczenia, chociaż niekoniecznie wszystkich zakamarków. W Nysie byłem wiele razy, ale raczej ograniczałem pobyt do jej centrum.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Właśnie nie wiem czy opis nie jest zbyt dokładny, aby nie znudzić czytających ;) Pozdrawiam.
UsuńCiekawe i naprawdę warte zainteresowania ze strony władz miasta to ma szansę stać się kolejną wizytówką miasta. Dzięki
OdpowiedzUsuńMyślę, że już stało się jedną z wizytówek.
UsuńDobrze, że choć trochę zaczęto odnowę, bo aż szkoda patrzeć, gdy tyle historii ulega takiemu zapuszczeniu... :(
OdpowiedzUsuńNiektórym się nie spodoba, że za czysto, pusto i ładnie ;) Ale skoro objęło to tylko część twierdzy, a w innych miejscach można pobuszować w buszu, to może być :)
UsuńKurczę, podobają mi się tamtejsze forty. Jest gdzie łazić i co oglądać. Mój ojciec odbywał służbę wojskową w Nysie, więc opowiadał, że na terenie tych fortów mieli magazyny amunicyjne i żywnościowe. Niestety nie pamięta już w których dokładnie. Samo miasto też chętnie bym zwiedził, bo to jakby nie patrzeć perełka sama w sobie.
OdpowiedzUsuńChyba najdłużej w rękach wojska był Fort Bombardier, a także Fort I i II, ale pewności nie mam. A miasto to osobna sprawa, na kilka wycieczek co najmniej.
UsuńNaprawdę niesamowite miejsce. U nas w Krakowie jest kilka fortów lecz nie takie okazałe jak to w Nysie. Bardzo bym chciała odwiedzić tą miejscowość. Byłoby gdzie chodzić. Pozdrawiam z Krakowa.
OdpowiedzUsuńTwierdza Kraków to powierzchniowo pewno większa jest od nyskiej, ale faktem jest, że takich dużych fortów chyba tam nie ma - ale to też inny styl budowania, bo z XIX wieku.
Usuń