Powiat gorlicki to prawdziwy raj dla miłośników drewnianych świątyń. W poniższym wpisie będzie można przyjrzeć się pięciu obiektom położonym w dolinach między górami Beskidu Niskiego.
Bartne (Бортне) to wioska na przysłowiowym końcu świata. Przez długie lata dostęp do niej był utrudniony, asfaltową drogę położono podobno dopiero w latach 80. XX wieku. Możliwe, że właśnie dzięki temu zachowało się tu nieco dawnej architektury.
W Bartnem są dwie cerkwie - to dzisiaj już rzadkość.
Starszą świątynię pod wezwaniem św. Kosmy i Damiana wybudowano w 1842 roku, jest to typowa cerkiew łemkowska typu zachodniego. Stoi na lekkim wzniesieniu z widokiem na szosę.
Kiedyś otaczał ją kamienny murek, obecnie ogrodzenie jest drewniane. Pod płotem prawdopodobnie w przeszłości odbywały się pochówki, teraz widzę tylko mocno zarośnięty krzyż.
Do czasów "akcji Wisła" używali jej grekokatolicy. Potem zaczęła niszczeć, ale w po dwóch dekadach ktoś wpadł na pomysł, aby uczynić z niej muzeum; przeprowadzono remont i rekonstrukcję. Oficjalnie jest filią Muzeum Dworu Karwacjanów i Gładyszów w Gorlicach.
Niestety, nie wiem czy i kiedy można ją zwiedzać - przybyliśmy w poniedziałek, więc drzwi są zamknięte (choć na stronach Szlaku Architektury Drewnianej wisi informacja, iż w ten dzień jest otwarte). Przy furtce podano jakiś numer telefonu, ale nie mamy czasu czekać, aż ktoś się zjawi. Szkoda.
Łażąc po dziedzińcu zdenerwowaliśmy osy, które nagle się pojawiły i zaczęły okrążać nasze głowy, więc ewakuujemy się do samochodu.
Druga cerkiew - prawosławna - oddalona jest ledwie o kilkaset metrów. Ma takich samych patronów jak unicka, ale nadal jest czynna dla wiernych swojego wyznania. Gorzej mają turyści, bo tutaj nie udało mi się nawet przejść przez zamkniętą furtkę 😕.
Po co dwie świątynie o takim samym wezwaniu tak blisko siebie?? Wszystko związane jest ze schizmą tylawską, o której kiedyś już pisałem przy okazji pierwszej mojej wędrówki po Beskidzie Niskim. W 1926 roku zaczęły się masowe konwersje Łemków z grekokatolicymu na prawosławie - w sumie objęły one kilkanaście tysięcy wiernych. Zaczęło się w Tylawie (stąd nazwa), a centrum "nawróceń" to głównie zachodnie rejony Łemkowszczyzny. Powodem zmian wyznania był sprzeciw Rusinów wobec nasilonej ukrainizacji kościoła unickiego; już w okresie Austro-Węgier większość Łemków nie dała się przekonać działaczom ukraińskim, że są Ukraińcami, tylko jeszcze o tym nie wiedzą. Do tego doszły zmiany w liturgii (odbierane jako łacinizacja) oraz liczne konflikty z greckokatolickimi księżmi, często traktującymi Rusinów lekceważąco i pogardliwie. Nie należy też zapominać o kwestiach finansowych: żyjący na wysokiej stopie katoliccy parochowie pobierali wysokie sumy za swoje usługi, natomiast kapłani prawosławni starali się być blisko wiernych i znacznie mniej sobie życzyli w cenniku "dobrowolnych" opłat.
Schizma zaskoczyła wszystkich: prawosławnych, katolików i władze państwowe. Te ostatnie miały poważny dylemat jak się do niej odnieść - z jednej strony osłabianie cerkwi unickiej było im na rękę, bo zmniejszało wpływy ukraińskich nacjonalistów, z drugiej tracił kościół katolicki wspierany przez RP. Dodatkowo konkordat podpisany ze Stolicą Apostolską stwierdzał, iż świątynie wraz z ich majątkiem należą do Kościoła, więc nie było możliwości aby "zmieniły" one wyznanie, nawet na żądanie mieszkańców. Efekt był taki, że czasem całe wsie przeszły na prawosławie (lub część - jak w Bartnem), ale nie miały swojego obiektu do modlitwy, za to cerkiew unicka stała pusta. Dodatkowo urzędnicy często blokowali budowę nowych świątyń prawosławnych, choć w przypadku Bartnego było inaczej.
Cerkiew budowano w ekspresowym tempie - wystarczyły ledwie dwa miesiące 1928 roku. Ma ona uproszczoną bryłę, a niewielka dzwonnica (świeżej daty - z 2017) stoi osobno.
Do lat 90. ze wszystkich stron rosły dorodne drzewa, lecz zostały wycięte. Dziś stoi tam kilka krzyży (również starszych od cerkwi) oraz pomników, m.in. upamiętniających "akcję Wisła" i 1000-lecie chrztu Rusi.
A tu popiersie Dmitrija Bortniańskiego - kompozytora, śpiewaka i dyrygenta żyjącego w XIX wieku. Jego rodzina była łemkowska i pochodziła z Bartnego, ale potem przeniosła się na Ukrainę.
Przy wywózkach Łemków przepadł ikonostas, więc wnętrza to mieszanina starego i nowego. Podobno, bo przecież nie zajrzę do środka.
Na wzgórzu rozciąga się cmentarz ze sporą ilością starych grobów. Bartne i okolica słynęła niegdyś z kamieniarstwa, produkty miejscowych znane były nawet w odległych miastach.
Krzyż z 1933 roku poświęcony ofiarom Tallerhofu - austriackiego obozu koncentracyjnego z czasów Wielkiej Wojny, w którym więziono Rusinów podejrzanych o sprzyjanie Rosjanom (czyli, de facto, tych, którzy nie chcieli się uznać Ukraińcami).
W sąsiednich Bodakach (Бодаки) także są dwie cerkwie i też z tego samego powodu co w Bartnem. Starszą wybudowano w 1902 roku i prezentuje połączeniu stylu zachodniołemkowskiego z nowym typem wieży (prostokątnym, według wzorów austriackich). Ładna.
Do 1947 roku należała do unitów i nosiła wezwanie św. Dymitra. Potem przejęli ją rzymscy katolicy i zaadoptowali na kościół, ale patrona zostawili w spokoju.
Na podwórzu krzyż przypominający o jej stuleciu.
W Bodakach prawosławie przyjęła niecała połowa mieszkańców. Przez kilka lat nie mieli gdzie się podziać, dopiero w latach 1932-1934 miejscowy cieśla postawił nową świątynię. Oczywiście też św. Dymitra. Skromna, bez wieży i dzwonnicy.
Po "akcji Wisła" Polacy urządzili w niej stodołę. Gdy Łemkowie zaczęli wracać to udało im się ją odzyskać. Dziś w Bodakach, podobnie jak w Bartnem, nadal mieszkają Rusini. Cerkwi greckokatolickiej nie otrzymali z powrotem, ale w prawosławnej odbywa się normalne życie religijne. Inna sprawa, że w przeszłości często zdarzało się, iż wierni chodzili raz do świątyni jednego wyznania, a raz do drugiego, bo różnice liturgiczne między unitami a ortodoksami nie były zbyt duże. Dopiero ukrainizacja cerkwi greckokatolickiej zmieniła ten stan rzeczy i spowodowała bunt.
Dookoła świeckie obiekty drewniane.
Murowana kapliczka przy głównej drodze doliny. Nie wiem który odłam religijny się nią zajmuje.
W sąsiedniej Ropicy Górnej (do 1949 Ropicy Ruskiej, Ропиця) nie było masowej konwersji na prawosławie (choć od tych "zbuntowanych" dzieli ją ledwie kilka kilometrów), zatem posiada ona tylko jedną świątynię pod wezwaniem św. Michała Archanioła. Dzisiaj wioska ma wyłącznie polski charakter, ślady rusińskie przykrywa patyna i zieleń, a dawna cerkiew unicka służy rzymskim katolikom. Położona przy głównej drodze, stylistycznie podobna do tej w Bartnem, a więc wzorcowy typ zachodniołemkowski.
Oglądałem ją w listopadzie w dość smętnej aurze. Rzecz jasna nie było mowy o wejściu do środka, parafianie bardzo chronią ją przed przypadkowymi ludźmi. Chyba trzeba będzie kiedyś tu przybyć w czasie mszy, ale wtedy grozi pogonienie przez oburzonych wiernych...
Ta cerkiew jest najstarsza z opisywanych w tym artykule - wybudowano ją w 1819 roku. Przez jakiś czas jej dach szpeciła blacha, lecz w latach 80. XX wieku przywrócono gontowe pokrycie.
Cerkiewne wieże często wieńczone są krzyżem z półksiężycem, co dzisiaj powszechnie odczytuje się jako zwycięstwo chrześcijaństwa nad islamem (współcześnie bywa raczej odwrotnie). Prawdopodobnie jest to interpretacja wtórna, a znaczenie jest wcześniejsze niż wojny między dwiema religiami - księżyc miał oznaczać Maryję.
W przypadku tej świątyni otoczenie pozbawione jest ciekawszych elementów, chyba, że za takie uznamy pnie drzew.
Konwersje na prawosławie skończyły się w latach 30., kiedy to powołano Apostolską Administrację Łemkowszczyzny. W nowej jednostce greckokatolickiej, podległej bezpośrednio Watykanowi, odsunięto większość proukraińskich księży. Ironią losu jest to, iż po wojnie polskie władze komunistyczne uznały Łemków za Ukraińców i wywieźli na Ziemie Wyzyskane. Do tej pory często tak się ich traktuje, istnieją zresztą podziały wśród samej społeczności łemkowskiej, choć zdaje się, że ci z nich, którzy wrócili w Beskid Niski, nadal pozostali w sprzeczności do opcji proukraińskiej. Nierzadko dawne cerkwie greckokatolickie, które Łemkowie odzyskali, stały się świątyniami prawosławnymi.
Jednak kwestie religijne bywają fascynująco pokręcone, mimo, że ponoć to ten sam Bóg...
W Bartnem są dwie cerkwie - to dzisiaj już rzadkość.
Starszą świątynię pod wezwaniem św. Kosmy i Damiana wybudowano w 1842 roku, jest to typowa cerkiew łemkowska typu zachodniego. Stoi na lekkim wzniesieniu z widokiem na szosę.
Kiedyś otaczał ją kamienny murek, obecnie ogrodzenie jest drewniane. Pod płotem prawdopodobnie w przeszłości odbywały się pochówki, teraz widzę tylko mocno zarośnięty krzyż.
Do czasów "akcji Wisła" używali jej grekokatolicy. Potem zaczęła niszczeć, ale w po dwóch dekadach ktoś wpadł na pomysł, aby uczynić z niej muzeum; przeprowadzono remont i rekonstrukcję. Oficjalnie jest filią Muzeum Dworu Karwacjanów i Gładyszów w Gorlicach.
Niestety, nie wiem czy i kiedy można ją zwiedzać - przybyliśmy w poniedziałek, więc drzwi są zamknięte (choć na stronach Szlaku Architektury Drewnianej wisi informacja, iż w ten dzień jest otwarte). Przy furtce podano jakiś numer telefonu, ale nie mamy czasu czekać, aż ktoś się zjawi. Szkoda.
Łażąc po dziedzińcu zdenerwowaliśmy osy, które nagle się pojawiły i zaczęły okrążać nasze głowy, więc ewakuujemy się do samochodu.
Druga cerkiew - prawosławna - oddalona jest ledwie o kilkaset metrów. Ma takich samych patronów jak unicka, ale nadal jest czynna dla wiernych swojego wyznania. Gorzej mają turyści, bo tutaj nie udało mi się nawet przejść przez zamkniętą furtkę 😕.
Po co dwie świątynie o takim samym wezwaniu tak blisko siebie?? Wszystko związane jest ze schizmą tylawską, o której kiedyś już pisałem przy okazji pierwszej mojej wędrówki po Beskidzie Niskim. W 1926 roku zaczęły się masowe konwersje Łemków z grekokatolicymu na prawosławie - w sumie objęły one kilkanaście tysięcy wiernych. Zaczęło się w Tylawie (stąd nazwa), a centrum "nawróceń" to głównie zachodnie rejony Łemkowszczyzny. Powodem zmian wyznania był sprzeciw Rusinów wobec nasilonej ukrainizacji kościoła unickiego; już w okresie Austro-Węgier większość Łemków nie dała się przekonać działaczom ukraińskim, że są Ukraińcami, tylko jeszcze o tym nie wiedzą. Do tego doszły zmiany w liturgii (odbierane jako łacinizacja) oraz liczne konflikty z greckokatolickimi księżmi, często traktującymi Rusinów lekceważąco i pogardliwie. Nie należy też zapominać o kwestiach finansowych: żyjący na wysokiej stopie katoliccy parochowie pobierali wysokie sumy za swoje usługi, natomiast kapłani prawosławni starali się być blisko wiernych i znacznie mniej sobie życzyli w cenniku "dobrowolnych" opłat.
Schizma zaskoczyła wszystkich: prawosławnych, katolików i władze państwowe. Te ostatnie miały poważny dylemat jak się do niej odnieść - z jednej strony osłabianie cerkwi unickiej było im na rękę, bo zmniejszało wpływy ukraińskich nacjonalistów, z drugiej tracił kościół katolicki wspierany przez RP. Dodatkowo konkordat podpisany ze Stolicą Apostolską stwierdzał, iż świątynie wraz z ich majątkiem należą do Kościoła, więc nie było możliwości aby "zmieniły" one wyznanie, nawet na żądanie mieszkańców. Efekt był taki, że czasem całe wsie przeszły na prawosławie (lub część - jak w Bartnem), ale nie miały swojego obiektu do modlitwy, za to cerkiew unicka stała pusta. Dodatkowo urzędnicy często blokowali budowę nowych świątyń prawosławnych, choć w przypadku Bartnego było inaczej.
Cerkiew budowano w ekspresowym tempie - wystarczyły ledwie dwa miesiące 1928 roku. Ma ona uproszczoną bryłę, a niewielka dzwonnica (świeżej daty - z 2017) stoi osobno.
Do lat 90. ze wszystkich stron rosły dorodne drzewa, lecz zostały wycięte. Dziś stoi tam kilka krzyży (również starszych od cerkwi) oraz pomników, m.in. upamiętniających "akcję Wisła" i 1000-lecie chrztu Rusi.
A tu popiersie Dmitrija Bortniańskiego - kompozytora, śpiewaka i dyrygenta żyjącego w XIX wieku. Jego rodzina była łemkowska i pochodziła z Bartnego, ale potem przeniosła się na Ukrainę.
Przy wywózkach Łemków przepadł ikonostas, więc wnętrza to mieszanina starego i nowego. Podobno, bo przecież nie zajrzę do środka.
Na wzgórzu rozciąga się cmentarz ze sporą ilością starych grobów. Bartne i okolica słynęła niegdyś z kamieniarstwa, produkty miejscowych znane były nawet w odległych miastach.
Krzyż z 1933 roku poświęcony ofiarom Tallerhofu - austriackiego obozu koncentracyjnego z czasów Wielkiej Wojny, w którym więziono Rusinów podejrzanych o sprzyjanie Rosjanom (czyli, de facto, tych, którzy nie chcieli się uznać Ukraińcami).
W sąsiednich Bodakach (Бодаки) także są dwie cerkwie i też z tego samego powodu co w Bartnem. Starszą wybudowano w 1902 roku i prezentuje połączeniu stylu zachodniołemkowskiego z nowym typem wieży (prostokątnym, według wzorów austriackich). Ładna.
Do 1947 roku należała do unitów i nosiła wezwanie św. Dymitra. Potem przejęli ją rzymscy katolicy i zaadoptowali na kościół, ale patrona zostawili w spokoju.
Na podwórzu krzyż przypominający o jej stuleciu.
W Bodakach prawosławie przyjęła niecała połowa mieszkańców. Przez kilka lat nie mieli gdzie się podziać, dopiero w latach 1932-1934 miejscowy cieśla postawił nową świątynię. Oczywiście też św. Dymitra. Skromna, bez wieży i dzwonnicy.
Po "akcji Wisła" Polacy urządzili w niej stodołę. Gdy Łemkowie zaczęli wracać to udało im się ją odzyskać. Dziś w Bodakach, podobnie jak w Bartnem, nadal mieszkają Rusini. Cerkwi greckokatolickiej nie otrzymali z powrotem, ale w prawosławnej odbywa się normalne życie religijne. Inna sprawa, że w przeszłości często zdarzało się, iż wierni chodzili raz do świątyni jednego wyznania, a raz do drugiego, bo różnice liturgiczne między unitami a ortodoksami nie były zbyt duże. Dopiero ukrainizacja cerkwi greckokatolickiej zmieniła ten stan rzeczy i spowodowała bunt.
Dookoła świeckie obiekty drewniane.
Murowana kapliczka przy głównej drodze doliny. Nie wiem który odłam religijny się nią zajmuje.
W sąsiedniej Ropicy Górnej (do 1949 Ropicy Ruskiej, Ропиця) nie było masowej konwersji na prawosławie (choć od tych "zbuntowanych" dzieli ją ledwie kilka kilometrów), zatem posiada ona tylko jedną świątynię pod wezwaniem św. Michała Archanioła. Dzisiaj wioska ma wyłącznie polski charakter, ślady rusińskie przykrywa patyna i zieleń, a dawna cerkiew unicka służy rzymskim katolikom. Położona przy głównej drodze, stylistycznie podobna do tej w Bartnem, a więc wzorcowy typ zachodniołemkowski.
Oglądałem ją w listopadzie w dość smętnej aurze. Rzecz jasna nie było mowy o wejściu do środka, parafianie bardzo chronią ją przed przypadkowymi ludźmi. Chyba trzeba będzie kiedyś tu przybyć w czasie mszy, ale wtedy grozi pogonienie przez oburzonych wiernych...
Ta cerkiew jest najstarsza z opisywanych w tym artykule - wybudowano ją w 1819 roku. Przez jakiś czas jej dach szpeciła blacha, lecz w latach 80. XX wieku przywrócono gontowe pokrycie.
Cerkiewne wieże często wieńczone są krzyżem z półksiężycem, co dzisiaj powszechnie odczytuje się jako zwycięstwo chrześcijaństwa nad islamem (współcześnie bywa raczej odwrotnie). Prawdopodobnie jest to interpretacja wtórna, a znaczenie jest wcześniejsze niż wojny między dwiema religiami - księżyc miał oznaczać Maryję.
W przypadku tej świątyni otoczenie pozbawione jest ciekawszych elementów, chyba, że za takie uznamy pnie drzew.
Konwersje na prawosławie skończyły się w latach 30., kiedy to powołano Apostolską Administrację Łemkowszczyzny. W nowej jednostce greckokatolickiej, podległej bezpośrednio Watykanowi, odsunięto większość proukraińskich księży. Ironią losu jest to, iż po wojnie polskie władze komunistyczne uznały Łemków za Ukraińców i wywieźli na Ziemie Wyzyskane. Do tej pory często tak się ich traktuje, istnieją zresztą podziały wśród samej społeczności łemkowskiej, choć zdaje się, że ci z nich, którzy wrócili w Beskid Niski, nadal pozostali w sprzeczności do opcji proukraińskiej. Nierzadko dawne cerkwie greckokatolickie, które Łemkowie odzyskali, stały się świątyniami prawosławnymi.
Jednak kwestie religijne bywają fascynująco pokręcone, mimo, że ponoć to ten sam Bóg...
Rejon, który pokazujesz słynie z pięknych cerkwi i kamiennych krzyży. Kilka lat temu zwiedzałem je jeżdżąc od wioski do wioski. Piękne i spokojne są to tereny, warte zobaczenia.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Żeby zobaczyć te wszystkie cerkwie (o krzyżach nawet nie myślę) to chyba trzeba byłoby poświęcić całe wakacje ;)
UsuńPozdrawiam.