Na początku października, prawie dokładnie pół roku po wiosennej wyprawie
rowerowej, znowu siadam na koło, aby pokręcić się po mało znanych
zakamarkach województwa opolskiego. Pogoda jest prawie identyczna jak w kwietniu: słonecznie, ale na tyle chłodno, że ciągle zakładam i ściągam
czapkę, rozpinam i zapinam polar. Stwierdzam, że jestem bardzo inteligentny,
bo zamiast jeździć ciepłym latem, to włóczę się, gdy pizga 😛. Na szczęście
tym razem wiatr jest umiarkowany.
Ponownie wybrałem tereny powiatu nyskiego. Z pociągu jadącego w kierunku
Nysy wysiadam w Jasienicy Dolnej (Nieder Hermsdorf). Dworzec jest na
obrzeżach wioski, w której też byłem wiosną, ale wówczas w jej centrum.
Wtedy zwiedzałem okolice kościoła i ruszałem dalej na północ, teraz bez
zbędnej zwłoki wybieram drogę na południe. Głównym celem dnia jest
Korfantów, ale nie od razu, żeby nie było za szybko.
Dookoła pofałdowane krajobrazy.



