wtorek, 16 marca 2021

Przewodnik po powiecie mikołowskim - Śląski Ogród Botaniczny we wrześniu.

Co najmniej dwukrotnie pisałem już o Śląskim Ogrodzie Botanicznym znajdującym się w Mikołowie - w jednym z pierwszych artykułów na blogu zajmowałem się starą częścią utworzoną na terenie dawnego poligonu na Sośniej Górze, wspominałem także o nowej części, "wyrosłej" w pewnym oddaleniu pod sąsiednią Fiołkową Górą. We wrześniu ubiegłego roku wybrałem się tam zobaczyć, co się zmieniło: co prawda ogród botaniczny to nie polityka, aby co chwilę przynosiła jakieś zaskakujące zmiany, ale przecież przyroda też nie stoi w miejscu 😏.

Zaczniemy od Ogrodu Czerwonego, czyli nowszej części. Położony jest on przy ulicy Grudniowej, która jeszcze kilka lat temu nosiła nazwę 15 Grudnia. Zastanawiałem się czemu ją zmieniono - przecież Armia Czerwona "wyzwoliła" Nikolei w styczniu, a nie w grudniu. Okazało się jednak, że ulica upamiętniała inne wydarzenie: 15 grudnia 1948 z połączenia PPR i PPS powstała Polska Zjednoczona Partia Robotnicza.

Ogród Czerwony to efekt nasadzeń prowadzonych w latach 2012-2015. Składa się na niego dwanaście sektorów wewnętrznych oraz kilka obiektów zewnętrznych.


Ogród Czerwony to przede wszystkim rośliny ozdobne, ale nie tylko. To także ogródek warzywny, sad oraz koszone łąki, na których można biegać za piłką, leżeć na kocu i piknikować, oczywiście pod warunkiem nie używania śmiercionośnego alkoholu i innych niebezpiecznych używek. 



Domek dla owadów.

Jabłka z sadu są jeszcze nieco rachityczne.

Podczas mojej ostatniej wizyty tej części ogrodu chyba jeszcze nie było. Na pewno zaś nie istniała winnica. Drzewka są na razie nieduże, ale może doczekamy się kiedyś wina Made in Mikołów 😏.

Oczko wodne z rybami zawsze przyciąga uwagę zwiedzających.

Stawy, w 2017 roku lekko tylko obrośnięte wodnolubną roślinnością, teraz są ledwo widoczne z pomiędzy szuwarów. Aby lepiej przyjrzeć się bytującym tam ptakom postawiono drewniany pomosty.




Mamy niedzielne, ciepłe i słoneczne popołudnie, a mimo to ilość innych osób nie jest przytłaczająca. Na pewno wpływ na to ma dość późna godzina, jak i fakt, że chyba więcej ludzi wybiera Ogród Żółty.

Najbardziej efektowny "ogród tarasowy" przypominający japońskie.



Zygzakowate kładki nad innym ze stawów.


Jednego nie udało nam się znaleźć - czynnej toalety! Nie wiem czy tak słabo szukaliśmy, czy to działanie celowe, ale, mimo zaznaczonych na mapie czterech lokalizacji, pęcherz musiał uzbroić się w cierpliwość!

Za płotem właściwego ogrodu botanicznego także jest ciekawie. Historia dzielnicy Mokre (niem. Mokrau) to m.in. historia wydobycia skał wapiennych i pozyskiwania z nich na miejscu palonego wapna, wykorzystywanego w przemyśle, a zwłaszcza w hutnictwie i budownictwie. Do tego celu służyły wapienniki, których do dzisiaj przetrwało osiem z oryginalnych kilkunastu. Najstarsze pochodzą z XVIII wieku, najmłodsze z początku 20. stulecia - te ostatnie pracowały jeszcze w okresie późnego PRL-u. W przeszłości docierała tutaj kolejka wąskotorowa, lecz dziś jedyną po niej pozostałością jest nasyp przerwany przez dwupasmową "gierkówkę", czyli drogę nr 81.

O wapiennikach również już kiedyś obszernie się rozpisywałem i fotografowałem. Dwie sztuki starannie wyremontowano i formalnie należą one do ŚOB, pozostałe są w rękach prywatnych i ich stan z każdym rokiem ulega pogorszeniu.


W pobliskim lesie czeka kolejna atrakcja: dwa kamieniołomy. Ten większy robi duże wrażenie, a zdjęcia z dołu można obejrzeć pod tym adresem.


Z punktu widokowego na zachodniej ścianie kamieniołomu przyjrzymy się okolicy: horyzont pełen jest przedstawicieli górnośląskiego przemysłu w postaci wież i kominów. Przyda się tutaj lornetka, choć niektóre budowle opisano na tablicy informacyjnej. Na pierwszym zdjęciu widać Gliwice (m.in. KWK Sośnica) oraz charakterystyczny most na węźle autostradowym oddalonym o trzynaście kilometrów.

Po prawej Elektrociepłownia Zabrze w Zabrzu.

Samotny szyb oraz komin to pozostałości po kopalni Makoszowy, postawionej w stan likwidacji i sukcesywnie rozbieranej.

Ogród Czerwony oddalony jest od starszego Ogrodu Żółtego o niecałe półtora kilometra. Można tę odległość przebyć samochodem (wtedy wzrasta ona do dwóch i pół kilometra) lub przejść się piechotą ścieżką prowadzącą zboczami Fiołkowej Góry. Wybieramy tę drugą opcję, w sumie jeszcze nigdy tędy nie szedłem.

W planach rozbudowy Śląskiego Ogrodu Botanicznego pojawiła się trzecia część - Ogród Zielony, który ma być zlokalizowany za ulicą Sosnową, a wypełniać go mają "Śląskie Kolekcje Siedliskowe". To na razie pieśń przyszłości. Częścią SOB jest pole golfowe (Golf Park Mikołów), również już przeze mnie opisywane na blogu - dodam tylko, że w 2021 zacznie oficjalnie działać jako pełnowymiarowe z 18 dołkami. Tej zimy wreszcie udało mi się je wykorzystać, ale nie do gry w golfa, ale jako teren pierwszych prób na nartach biegowych 😏.

Śląski Ogród Botaniczny określany jest czasami jako największy ogród botaniczny w Polsce, choć z drugiej strony pojawiają się wpisy, że największym jest ten w Łodzi albo Poznaniu. Bezsprzecznie ŚOB stanowi numer jeden pod względem powierzchni na Śląsku.

Ścieżką - łącznikiem idzie się przyjemnie.

Ja naprawdę myślałem, że jest coś takiego jak "kwiat skórzany" (flos zonam)! I tylko po wpisaniu w wyszukiwarce wyskakiwało mi: galanteria skórzana, trzewik damski, skórzany notatnik, a przy wersji łacińskiej "kosmetyki do twarzy mężczyzny" 😛.

Fiołkowa Góra, którą mijamy bokiem, ma swoje tajemnice, m.in. ceglany tunel, w większości zasypany. We wrześniu 1939 roku jako "wzgórze 341" była punktem oporu batalionu Obrony Narodowej, który poniósł straty sięgające połowy stanu i skapitulował drugiego dnia wojny. Po polskich żołnierzach zostały umocnienia ziemne (okopy), słabo widoczne z powodu bujnej roślinności.



Po niecałych dwóch kwadransach dochodzimy do Ogrodu Żółtego. Wita nas baner zawieszony na płocie:

To odpowiedź na kolejne genialne pomysły rządu odnośnie "rozwoju". Według jednego z planów nowa linia kolejowa przecinałaby m.in. otulinę ogrodu botanicznego.

W Ogrodzie Żółtym nadal jest sporo odwiedzających, zwłaszcza rodzin z dziećmi. Działa tu restauracja oraz kilka placów zabaw. Nie interesuje nas to, ciągniemy od razu na wieżę widokową wzniesioną na infrastrukturze pozostałej po jednostce rakietowej.


Dawny silos przykryty trawnikiem. Ogród Żółty jest znacznie bardziej zalesiony niż Czerwony, ale już w czasach wojska taki był.

Z góry są niewątpliwie lepsze widoki niż znad kamieniołomu przy Ogrodzie Czerwonym. Na pierwszym planie rozciąga się kopalnia Halemba, na lewo dostrzegam wieżę kościoła w rudzkiej dzielnicy Nowy Bytom.

Po prawej KWK Bielszowice, na lewo znowu Elektrociepłownia w Zabrzu, a pośrodku szyb kopalni Budryk.

Kierunek zachodni ma bardziej ciepłe kolory. Słońce ładne oświetla horyzont z kopalnią Knurów.

Hołda Szarlotta. Do niedawna powiewała na niej górnośląsko fana, ale w styczniu została przez kogoś zerwana i zniszczona. Na horyzoncie z lewej kominy Elektrowni Rybnik.

Jeśli spojrzymy na południe, to również musimy zobaczyć jakieś wieże. W tym przypadku końcówkę kościoła w Łaziskach Górnych oraz głównych zakładów tego miasta: elektrowni oraz huty. Wielki przemysł jest wszędzie.

W tę stronę dojrzymy także Beskidy. Jakiś facet z lornetą woła podekscytowany:
- Tam jest Równica, a tam Wielka Czantoria.
Nie jestem przekonany, kształt w ogóle się nie zgadza. Ba, to przecież jest Łysa Góra w Śląsko-Morawskim. Jej sylwetki nie sposób pomylić z inną.
 

Facet nie wierzy.
- Panie, ja tu często bywam, ja mam super lornetkę, niech pan sam przez nią spojrzy.
Przez ową super lornetkę widać dokładnie tak samo jak przez mniej super lornetkę mojego taty, co tylko potwierdza, że patrzę na najwyższą górę Beskidu Śląsko-Morawskiego, a nie na Beskid Śląski. To ponad siedemdziesiąt kilometrów, przejrzystość jest kiepska, lecz w prawej części zdjęcia widać Gigulę wyraźnie. Na lewo od niej jest jeszcze Travný, a potem Ropica i Jaworowy. Pięknie tam teraz muszą mieć.

I tym beskidzkim akcentem zakończymy wrześniową wizytę w Śląskim Ogrodzie Botanicznym. Po zejściu z wieży rzuca mi się w oczy nietypowy pomnik: upamiętnienie... psiej kupy!


6 komentarzy:

  1. Nie miałam pojęcia o istnieniu Śląskiego Ogrodu Botanicznego. I znowu mnie zaskoczyłeś!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet Erynie nie wiedzą o wszystkim, więc czasem udaje mi się zaskoczyć ;)

      Usuń
  2. Rok temu planowałem wypad do tego ogrodu, ale jakoś nie wyszło. Dzięki Twojej relacji teraz wiem, czego się spodziewać. Pokazałeś go w barwach jesiennych, może uda nam się go zobaczyć wiosenną porą.
    Sporo tam atrakcji, dzięki za inspirację.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tam warto się wybrać i w czasie pandemii, bo w ogrodach botanicznych nie trzeba nosić maseczek i można odetchnąć ;)

      Pozdrawiam również :)

      Usuń
  3. Sympatyczne miejsca, w sam raz na nieśpieszną i łatwą wycieczkę. Fajna ta okolica kamieniołomów, a z góry widać pokaźny obszar górnośląskiego industrialu. Choć góry na szczęście też majaczą.

    Mnie ta "psia kupa" przypomina raczej jakąś larwę, lub bezskorupowego ślimaka. ;)

    OdpowiedzUsuń