Późna wiosna jest okresem, kiedy od kilku lat wyruszamy na wschód Polski. Wędrówka wzdłuż granic to już świecka tradycja, podobnie jak zasada naprzemienności: jeden rok w kierunku północnym, drugi południowym.
Ostatnio maszerowaliśmy po
Suwalszczyźnie, zatem tym razem przyszła pora na rejony, gdzie skończyliśmy przygodę jeszcze rok wcześniej...
W 2016 ostatecznie
dotarliśmy do Chełma, więc w tym roku chcieliśmy tam startować. Wyjazd zaczynam - jak zwykle ostatnio - od jajecznicy i piwa z małego browaru w hipstersko-burżujskiej knajpie, następnie spotykam się z Eco i razem wchodzimy do pociągu, w którym czeka już Buba! Ładujemy się do przedziału, w nim przyjdzie nam spędzić kolejne 5 godzin...
Za oknami szaro i buro, potem zaczyna padać. Piękna wiosna obecna przez cały kwiecień nagle gdzieś się schowała. Nie psuje to nam jednak humorów, zwłaszcza, że przez całą drogę trwają ciągłe rozmowy, do których włącza się nawet jedna ze starszych pań (specjalistka od domowych nalewek 😏). Mijamy kolejne ważne i wielkie miejscowości, jak np. Włoszczową, na której - o dziwo - wysiadło dość sporo osób.
Krytycznym punktem podróży był Radom, gdzie mieliśmy się przesiąść do autobusu zastępczego - czas na to wynosił około 10 minut, a jeszcze złapaliśmy spóźnienie. Na szczęście wszystko udało się idealnie, więc w coraz lepszym humorze zmierzamy ku naszemu dzisiejszemu celowi...
Andrzej postanowił zadzwonić do schroniska młodzieżowego, w którym mieliśmy rezerwację.
- Dzień dobry. Chciałem potwierdzić przyjazd. Będziemy około 21-szej, bo za niedługo Lublin.
Chwila ciszy i wysłuchiwanie drugiej strony.
- Tak, Lublin. Nie, nie Wrocław.
Głos Eco zaczął lekko się zmieniać.
- Ale zaraz, to jest schronisko w Chełmie?
Napięcie rośnie.
- Jaki Kamień??! Na Dolnym Śląsku?! Przecież ja rezerwowałem w Chełmie!
Atmosfera zgęstniała. Takiego rozwoju sytuacji nikt się nie spodziewał! Okazało się, iż z PTSM-em, w którym nocowaliśmy dwa lata temu, ciężko się skontaktować: dwa podane telefony milczą, na maile nie odpowiadają. Wreszcie Eco znalazł trzeci numer i się dodzwonił. Osoba przyjmująca rezerwacje nie podawała swojego położenia, a Andrzej nie pytał, skoro na oficjalnych stronach był to kontakt do schroniska w Chełmie! Podobno to już któryś z kolei przypadek tego typu, ale winnych nie ma i nikt z tym nic nie robi! Kolejne osoby będą przeświadczone, iż klepią sobie łóżko w województwie lubelskim, a tymczasem będą na nich czekać w dolnośląskim!
Na sam początek dostaliśmy po dupie. Licho nie mogło odpuścić, zresztą zaatakowało podwójnie, bowiem kilka dni wcześniej Buba skręciła sobie nogę i teraz jedzie z usztywnieniem.
No i co teraz zrobimy??
Na razie wysiedliśmy w Lublinie, gdzie nawet pojawiło się słońce.