Industriada to coroczna impreza poświęcona zabytkom techniki,
odbywająca się od 2010 roku w województwie śląskim, przeważnie w czerwcu. W
kilkudziesięciu lokalizacjach, zazwyczaj w obiektach leżących na
Szlaku Zabytków Techniki, organizuje się festyny, spotkania, prelekcje,
wycieczki i różne inne wydarzenia przyszykowane dla turystów. Czasem jest to
okazja do zobaczenia czegoś wyjątkowego, na co dzień niedostępnego, a czasem
(niestety, mam wrażenie, że coraz częściej) okazja dla gospodarzy tych
miejsc do dodatkowego zarobku (początkowo niemal wszystkie wydarzenia były
bezpłatne).
Industriadę odwiedzałem już kilkukrotnie, ale ostatni raz dość dawno, bo przed
pandemią. O ile wtedy wybierałem opcję zaglądania do większej ilości obiektów,
to tym razem postanowiłem skupić się na jednym, a mianowicie na
Zabytkowej Stacji Kolejki Wąskotorowej w Rudach (Groß Rauden). Przez Rudy
przejeżdżałem wiele razy, widziałem biegnące obok dróg wąskie szyny, lecz
jakoś nigdy nie miałem czasu tam zajrzeć na dłużej. Industriadę potraktowałem
jako pretekst, aby w końcu je odwiedzić, nawet jeśli ma to oznaczać dużą ilość
innych turystów.
Przemysłowa część Górnego Śląska może poszczycić się najstarszą funkcjonującą
siecią linii wąskotorowych na świecie. Pierwsze odcinki
Górnośląskiej Kolei Wąskotorowych (Oberschlesische Schmalspurbahnen) powstały w latach 50. XIX wieku i
w kolejnych dekadach rozrosły się do długości ponad dwustu kilometrów. Z
zasady służyły one do transportu towarów, łącząc się z kolejami wewnętrznymi zakładów przemysłowych. W Rudach pociągi pojawiły się pół wieku
później: w 1899 położono tory od stacji Gleiwitz Trinneck (Gliwice Trynek),
a w ciągu kolejnych kilku lat przedłużono je w stronę Raciborza - końcową
stacją była Ratibor Plania, w dzielnicy Płonia. Ta linia została wybudowana
przez berlińską spółkę Górnośląskie Tramwaje Parowe (Oberschlesische Dampfstraßenbahn GmbH) i często bywa nie uznawana
jako wchodząca w skład GKW. W przeciwieństwie do małych pociągów jeżdżących
pomiędzy zakładami, tutaj wożono również pasażerów: robotnicy dojeżdżali nimi
do pracy w przemyśle w Gliwicach, Bytomiu i Zabrzu, a w weekendy do Rud
odpoczywać w lasach i nad stawami.
Od 1906 roku był to jeden, połączony ze sobą system kolejowy, aczkolwiek
zarządzany przez różne podmioty. Górnośląskie Koleje Wąskotorowe przejęło na
początku XX wieku państwo pruskie, a po plebiscycie musiało oddać część polskiej administracji, natomiast Górnośląskie Tramwaje Parowe po
niemieckiej stronie aż do 1945 pozostały prywatne. Słowo "tramwaj" w nazwie
nie było przypadkowe: spółka uruchomiła wcześniej prawdziwe tramwaje w miastach, a za rozstaw torów w wąskotorówkach przyjęto
szerokość 785 milimetrów (30 cali pruskich), czyli dokładnie tak samo jak w
tramwajach; podobnie uczyniono na GKW.
Po II wojnie światowej całość górnośląskich wąskotorówek znalazła się w rękach PKP. W
Polsce Ludowej ilość przewożonych ładunków szła w miliony, za demokracji
zaczął się upadek, podobnie jak wszystkich tego typu kolei w całym kraju. Po
latach kradzieży, demolek i oficjalnej likwidacji do dziś czynne pozostają
tylko dwa niewielkie fragmenty półtorawiekowej sieci: z Bytomia
Wąskotorowego do Miasteczka Śląskiego (przejechałem nim kawałek podczas
Industriady w 2019 roku) oraz w okolicach Rud.