Niedziela, ostatni nasz dzień na Wielkiej Fatrze. Według prognoz także najgorszy pogodowo; jeszcze tydzień wcześniej zapowiadano ogromne opady deszczu, największe w przeciągu miesiąca! Na szczęście później trochę się pozmieniało i miało być "tylko" pochmurno.
Poranek obok hotelu "Smrekovica" potwierdza przypuszczenia meteorologów.
Na dworze jest na tyle chłodno, iż decyduję się po raz pierwszy założyć długie spodnie. Podczas pierwszego spaceru odkrywam, że pobliski drewniany budynek to otwarty i opuszczony domek letniskowy z materacami, w którym można było przenocować zamiast w namiocie z odwróconym tropikiem 😛.
Po skromnym śniadaniu zaglądamy do restauracji na piwo. Obsługa zdecydowanie nie przykłada uwagi do czegoś takiego jak czystość, bo syf z wieczora nadal leżał pod stolikami. Na napełnienie kufli czekamy chyba z kwadrans! Część klientów, którzy przyszli na śniadanie, musi mieć zaawansowane ADHD, bowiem kilkukrotnie zmieniają miejsca. Może niektóre krzesła były niewygodne, a stoły krzywe?
Największym plusem był fakt, że w łazience udało mi się dość konkretnie umyć 😊.
Na dworze jest na tyle chłodno, iż decyduję się po raz pierwszy założyć długie spodnie. Podczas pierwszego spaceru odkrywam, że pobliski drewniany budynek to otwarty i opuszczony domek letniskowy z materacami, w którym można było przenocować zamiast w namiocie z odwróconym tropikiem 😛.
Po skromnym śniadaniu zaglądamy do restauracji na piwo. Obsługa zdecydowanie nie przykłada uwagi do czegoś takiego jak czystość, bo syf z wieczora nadal leżał pod stolikami. Na napełnienie kufli czekamy chyba z kwadrans! Część klientów, którzy przyszli na śniadanie, musi mieć zaawansowane ADHD, bowiem kilkukrotnie zmieniają miejsca. Może niektóre krzesła były niewygodne, a stoły krzywe?
Największym plusem był fakt, że w łazience udało mi się dość konkretnie umyć 😊.