wtorek, 8 sierpnia 2023

Podkrkonoší: Kuks, Dvůr Králové nad Labem i Les Království.

Podkrkonoší to region w północno - wschodnich Czechach. Jego charakter oraz granice nie są ściśle sprecyzowane. Zazwyczaj wydziela się go jako osobną krainę w celach turystycznych, ale czasem uznaje się za go odrębną jednostkę etnograficzną. Jak sama nazwa wskazuje (Podkarkonosze) rozciąga się on pod Karkonoszami, ale jego zasięg bywa rozmaity. W najszerszym wariancie obejmuje on nawet niższe partie samych Karkonoszy (podobnie w Polsce na Karpaty mówi się często Podkarpacie 😏) oraz tereny pomiędzy miastami Železný Brod, Trutnov, Náchod i Nová Paka. W węższej opcji (m.in. na oficjalnej stronie regionu turystycznego) nie ma żadnego z tych miast ani gór, lecz i tak można w niej znaleźć wiele ciekawych miejsc. Do kilku z nich, położonych we wschodniej części Podkrkonoší, zajrzymy w tym wpisie.

Po raz pierwszy zatrzymuję się w wiosce Heřmanice (Hermanitz), niedaleko Jaroměřa. Przyznaję, że trafiłem do niej przypadkowo, dzięki objazdowi zamkniętej drogi. Nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło. Moją uwagę od razu przykuwają piękne budynki dawnego majątku lub fabryki.


Do 1945 roku Heřmanice leżały na niemiecko - czeskiej granicy językowej: miejscowość była ostatnią (lub pierwszą, zależy jak patrzeć) z ludnością niemieckojęzyczną, bardziej na południe mówiono już po czesku. 


W XVI wieku w wiosce, a konkretnie w istniejącej tu wtedy twierdzy, urodził się Albrecht von Wallenstein (Albrecht s Valdštejna), jeden z najsłynniejszych habsburskich wodzów okresu wojny trzydziestoletniej. Przypomina o tym niemiecka tablica w kościele oraz czeska przed świątynią.


Kilka kilometrów dalej znajduje się Kuks (Kukus), miejscowość znana na mapie turystycznej ze swojego barokowego szpitala. Kiedyś już go odwiedzałem, ale w bezśnieżną zimę, więc fajnie byłoby zajrzeć tam, kiedy wszystko jest zielone. 
Pierwsza próba wizyty skończyła się na parkingu. Pozostawienie samochodu jest płatne, kosztuje 60 koron za cały dzień, nie można wykupić biletu tylko na godzinę lub dwie. Przy parkometrze okazało się, że, owszem, zapłacimy kartą, ale tylko czeską. Z gotówki automat przyjmuje jedynie bilon. Pechowo w kieszeniach miałem same drobniaki, najwięcej pięć koron, więc z zapałem zacząłem je wrzucać. Gdy doszedłem do 50 koron parkometr zacharczał i wypluł wszystko, twierdząc, iż... przekroczyłem limit ilości monet! Niezłe jaja. Choć napisy na parkometrze były również po angielsku, niemiecku i polsku, to takie rozwiązanie raczej eliminuje turystów zagranicznych: mało kto ma czeską kartę, a monet zazwyczaj nie nabywa się w kantorze. Rozmienić też nie było gdzie, w piątek wszystko w okolicy zamknięte na głucho.
Dwa dni później wróciłem zaopatrzony w drobne. Zatem teraz na chwilę zerwiemy ciągłość chronologiczną i przeskoczymy do niedzieli.

Kuks położony jest na podwyższeniu północnego brzegu Łaby. Jego największa atrakcja, czyli wspomniany szpital, zajmuje wzgórze na południowej stronie. Ładnie to wszystko wygląda.


Kuks stał się sławny na przełomie XVII i XVIII wieku - jego ówczesny właściciel hrabia Franz Anton von Sporck (František Antonín Špork) założył tu uzdrowisko. Wybudowano teatr, tor wyścigowy, pałac oraz szpital dla weteranów wojennych. Łaźnie działały jedynie kilkadziesiąt lat, zniszczyła je wielka powódź, pałac rozebrano na początku ubiegłego stulecia, reszta obiektów istnieje do dzisiaj. Hostinec U Zlatého slunce to również zabytek, pochodzi z 1699 roku i początkowo był budynkiem uzdrowiskowym.


Schody z płynącą wodą prowadziły kiedyś do pałacu hrabiego Sporcka.



Pod szpital idzie się brukowaną drogą. 


Widok spod szpitala na wioskę. Zacny.


Przy balustradzie stoją ogromne rzeźby. Z nich także słynie Kuks - stworzył je Matthias Bernhard Braun (Matyáš Bernard Braun), pochodzący z Tyrolu, ale reprezentujący tzw. śląski barok. Rzeźby to kopie, oryginały przeniesiono do lapidarium.



Szpitalem zajmowali się bonifratrzy, otworzyli w nim również aptekę. Pogonili ich stąd dopiero w 1938 roku hitlerowcy, gdy Kuks znalazł się w Rzeszy. Apteka działała do końca wojny. Potem szpital znacjonalizowano, dziś to przede wszystkim atrakcja turystyczna, już nie leczą w nim chorych.


Bardzo ładne są ogrody. Tutaj także spotkamy rzeźby, niektóre gigantyczne, które przeniesiono z bliskich lasów, gdzie pierwotnie stały.




Wielka figura "chrześcijańskiego wojownika" kiedyś była ostrzeżeniem skierowanym w stronę jezuitów, z którymi hrabia Sporck miał zatargi.


Za ogrodami znajdziemy niewielki cmentarz. Większość nagrobków jest niemiecka. Rodzina Sporcków spoczywa w krypcie pod szpitalem.


Wracamy na północny brzeg ponad stuletnim mostem.


Inna atrakcja Kuksu to drewniane domki z XVIII wieku. Postawiono je dla robotników, służby oraz pracowników uzdrowiska.






Z niedzieli przenosimy się na powrót w piątek. Z Kuksem nierozerwalnie związany jest Betlém. Nie chodzi o palestyńskie Betlejem, lecz o las rosnący kilka kilometrów na zachód od Kuksu. Znajdziemy tam kilka innych dzieł autorstwa Matthiasa Brauna (stąd też często spotykana nazwa Braunův Betlém), uznawane są one za jedne z najcenniejszych przykładów czeskiego barokowego rzeźbiarstwa. Prowadzi przez nie ścieżka tematyczna kończąca się w Kuksie.

Rzeźby są ogromne (widać Braun małych tworzyć nie potrafił 😏) i niektóre wydają się dość przerażające. Pierwsza z nich przedstawia katalońskiego pustelnika Garina. W ramach kary za zbrodnię, której dokonał (zgwałcenie i zamordowanie córki hrabiego Barcelony) miał on pełzać po ziemi niczym zwierzę. Rzeźba ponoć doskonale odwzorowuje budowę anatomiczną człowieka. 
Na skale za pustelnikiem wyryto herb hrabiów Sporck.


Na bliższym planie leżący kolejny pustelnik, tym razem Onufry. Braun uchwycił go w momencie, kiedy po kilkudziesięciu latach samotności zobaczył człowieka. Z tyłu mocno uszkodzony Jan Chrzciciel z owieczką. W ciągu czterech wieków czas i człowiek zniszczył wiele z dzieł Brauna, również mała architektura (fontanny, kaplice, ławeczki) zachowała się jedynie częściowo.


Leżąca Maria Magdalena.


Największy i najciekawszy: monumentalny relief z biblijnego Betlejem, po lewej widzimy pokłon pasterzy oraz wizytę trzech króli. W środku znajduje się jaskinia ze źródełkiem, natomiast na prawo "wizja św. Huberta". Hrabia, jak na arystokratę przystało, był zapalonym myśliwym, stąd obecność patrona zabijaczy zwierząt.


Rzeźby Brauna były kolorowe, w zagłębieniach zachowały się resztki farby. W XVIII wieku całość musiała robić niesamowite wrażenie.



Następny punkt zwiedzania Podkrkonoší to Žireč (Schurz). Lokalizacyjnie i tematycznie powiązany z Kuksem, bowiem w wiosce tej mieściła się siedziba jezuitów, z którymi miał nieustanne starcia hrabia Sporck. Zakonnicy urządzili się w dawnej twierdzy, przebudowanej na barokowy pałac. Po drugiej stronie trawnika mamy natomiast dawny browar. Piwo warzono w nim do 1933 roku.


Zaglądamy do kościoła. Klasyczny barok.


Na stoliku leżą różne mądre książki i czasopisma. Gdy je oglądam, zaczepia mnie zakonnica.
- Mamy tutaj księdza z Polski - informuje z łagodnym uśmiechem. - To dobry człowiek jest, dużo robi. Weźcie sobie ulotki na pamiątkę.


Pałac służy dziś jako Dom Seniora, a także hospicjum dedykowane szczególnie osobom z zanikami pamięci. Po ścieżkach przemykają pacjenci na elektrycznych wózkach, czasem przejdzie ktoś podpierając się kulami. Przyjemne miejsce do odpoczynku znajdą w ogrodzie ziołowym za browarem.


Idę zajrzeć na główną drogę, gdzie przy skrzyżowaniu widziałem kaplicę z, co za niespodzianka, wielką rzeźbą. Tym razem to Chrystus i to w kolorze. Jednak autorem nie był Braun, sama rzeźba to kopia, oryginał wylądował w muzeum.


Niedaleko kaplicy kierowca tak sprytnie manewruje ciężarówką, że prawie staranował znak drogowy, a tablicę wystającą z domu zdążył nieco przekrzywić. Z parapetu na spokojnie obserwuje to kot. Pogłaskać się nie dał.


Dvůr Králové nad Labem (Königinhof an der Elbe) to największe miasto regionu Podkarkonoszy, które znajduje się we wszystkich jego granicach. Kiedyś było częścią wiana czeskich królowych (co wskazano w nazwie), dziś znane jest przede wszystkim z zoo, w którym istnieje możliwość przejażdżki a'la safari. Na zoo czasu nie mamy, skupimy się zatem na samej miejscowości, w której też można znaleźć kilka ciekawych obiektów. 
Na wybrukowanym rynku stoi słup maryjny. Otaczają go zabytkowe kamienice i renesansowy ratusz.



Dom handlowy.


Jedyna zachowana wieża z murów obronnych (były cztery, podobnie jak bramy) - Šindelářská věž. Z bliska można dostrzec, że lekko odchyla się od pionu.


Coś się chmurzy, będzie padało? Na szczęście nie.
Z tyłu gotycki kościół św. Jana Chrzciciela. Niestety, wnętrza ma tak ciemne, że nie ma sensu wrzucać żadnych zdjęć.


Modernistyczny zbór husycki z 1925 roku.


A w tym budynku nie wiem co się mieściło, ale na fasadzie posiada herb miejski, co zupełnie nie współgra z sylwetką sugerującą okres komunizmu.


Na jednym z bocznych placów znajduje się Pomnik Poległych: kobieta obejmuje muskularnego mężczyznę. Napisy są po czesku, gdyż akurat Dvůr Králové przed wojną zamieszkiwali głównie Czesi.


Dwa ośrodki kultury: Hankův dům czyli teatr przypominający wiedeński oraz kino.


W dzielnicy na północ od centrum znajdowały się kiedyś dwa miejsca pochówku: oba już nie istnieją.  Pierwszy z nich to stary cmentarz z XIX wieku. Po wojnie austriacko - pruskiej chowano na nim żołnierzy w grobach indywidualnych i masowych. Dziesięć wojskowych pomników w latach 50. ubiegłego stulecia przeniesiono na nowy cmentarz, ale po upadku komunizmu wróciły. Dzisiaj nekropolia stała się parkiem, ale szczątków - jak mniemam - nie ekshumowano.



Drugi cmentarz należał do gminy żydowskiej. Nie zniszczyli go Niemcy, ale powojenni wandale, a ostatecznie zlikwidowali Czesi w 1960 roku. Oficjalnie z "powodów sanitarnych", pozyskany materiał wykorzystano do budowy boiska. Przetrwały jedynie drzewa rosnące przy murach. Niedawno odsłonięto w ziemi podmurówkę domu pogrzebowego, a z resztek nagrobków złożono pomnik.



Poruszając się po Podkrkonoší cały czas kręcimy się w okolicach Łaby. I nadal jej nie opuszczamy - cztery kilometry od Dvoru Králové rzekę przegradza zapora Les Království. Historyzujący, romantyczny wygląd przypomina raczej scenografię planu filmowego, ale to najprawdziwszy zabytek techniki, a także narodowy zabytek kultury. Nieprzypadkowo uznaje się ją za najładniejszy tego typu obiekt w Republice Czeskiej. Także sąsiednie budynki dopasowano architektonicznie.



Zapora wraz ze zbiornikiem powstała, aby zapobiec katastrofalnym powodziom Łaby, które zdarzały się regularnie. Prace rozpoczęto w 1910 roku, ukończono dopiero dekadę później, gdyż Wielka Wojna czasowo wstrzymała inwestycję. Była to wówczas największa zapora w Czechosłowacji.


Poniżej zapory działa niewielka elektrownia wodna. Po koronie można spacerować oraz jeździć autem, prowadzi przez nią normalna droga. 



Na koniec wizyty w Podkarkonoszach zatrzymam się jeszcze w dwóch niedużych miejscowościach. W Pilníkovie (Pilnikau, Pilsdorf) moją uwagę zwraca kościół pozbawiony zwieńczenia wieży. Świątynia ogólnie jest w kiepskim stanie, kilkanaście lat temu zwaliło się w niej sklepienie.


Pilníkov formalnie jest miastem, lecz liczy niewiele ponad tysiąc mieszkańców. Bogatą historię zdradza obecność kolumny maryjnej.


Jako ostatki wioska Kocbeře (Rettendorf), podobnie jak Kuks leżąca niegdyś w dobrach hrabiów Sporck, ale zawsze na uboczu wszelkich wydarzeń i inwestycji. Jej historia jest jednak długa, założono ją w średniowieczu, gdy w ramach kolonizacji przybyli tu rolnicy z Saksonii, Frankonii i Turyngii. W miejscowości ostało się kilka drewnianych domów, Pomnik Poległych oraz kaplica św. Floriana, która w symboliczny sposób zakończy wiosenne zwiedzanie Podkrkonoší.



6 komentarzy:


  1. Dvůr Králové nad Labem i Kuks to miejscowości dobrze mi znane. Natomiast nie byłem nigdy nad zaporą a to całkiem ciekawa budowla, szkoda. Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I to całkiem blisko Dvoru. Ja w sumie ostatecznie przekonałem się do odwiedzin dopiero na rynku w Dvorze, były tam zdjęcia z atrakcjami regionu ;) Pozdrowienia!

      Usuń
    2. Super post. Nie miałem pojecia, że niby tak niedaleko a tak ciekawe miejsca są do zobaczenia. Wykorzystam ten pomysł :) Pozdrawiam serdecznie !!!

      Usuń
    3. To bardzo się cieszę :) A to rzeczywiście niedaleko: najdalej położone miejsce, czyli zapora, oddalona jest o jakieś 40 kilometrów i 40 minut od Nachodu! Pozdrawiam również

      Usuń
  2. Der Blog ist ein Traum. Grüße aus Deutschland Mit Vorfahren aus Neu Rettendorf

    OdpowiedzUsuń