poniedziałek, 9 sierpnia 2021

Toruń - atrakcje poza starówką (rejs po Wiśle, twierdza i Ojciec Dyrektor).

Największe atrakcje Torunia skrywają się na starówce, ale i poza nią można znaleźć wiele ciekawych miejsc. Nie zawsze muszą to być obiekty wpisane na listę zabytków.

Zacznę od terenu położonego tuż obok Zespołu Staromiejskiego, a mianowicie wybrzeża nad Wisłą, ciągnącego się wzdłuż murów miejskich. Same mury należałoby uznać za część starówki, ale ponieważ najlepiej je podziwiać spoza niej, więc znalazły się w tym wpisie.

Toruńskie nabrzeże na wysokości centrum nosi nazwę Bulwaru Filadelfijskiego. Wcześniej, od lokacji miasta aż do lat 60. ubiegłego wieku, funkcjonował tu port, który postanowiono przekształcić w tereny spacerowe. 




To właśnie stąd miejskie obwarowania wyglądają najdostojniej i nadal robią wrażenie. Przyjmuje się, iż Toruń był pierwszy ośrodkiem na terenie obecnej Polski, który zaczął wznosić mury obronne w takiej właśnie formie - ich budowę rozpoczęto w 1246 roku, wcześniej niż we Wrocławiu, Poznaniu lub Krakowie. Stare Miasto otoczone było częściowo dwoma pasami murów, Nowe Miasto podobnie, dodatkowo istniały umocnienia oddzielające Stare Miasto od Nowego. Do dziś zachował się mniej więcej kilometr, głównie pojedyncza linia od strony Wisły. Pozostałe odcinki zostały rozebrane w XIX wieku.
Z ośmiu dawnych bram Starego Miasta istnieją trzy, a także dziewięć baszt, natomiast nie pozostało nic z takiej architektury chroniącej Nowe Miasto. 
 

Na pierwszym zdjęciu Baszta Wartownia (Junkerhof), uznawana za najstarszą. Za nią piękny Dwór Bractwa Świętego Jerzego z XV wieku, symbol rycerskich ciągotek mieszczan.
Na drugim ujęciu Brama Mostowa (Brückentor), prowadząca do istniejącego w przeszłości drewnianego mostu.
Następnie Brama Żeglarska (Seglertor), kiedyś najważniejsza ze wszystkich, potem częściowo rozebrana.
Wreszcie okazała Brama Klasztorna (Nonnentor).
 



Mury tuż obok drogi i Baszta Gołębnik (Brieftaubenstation). Nazwę tę nadano w 19. stuleciu, w środku "stacjonowały" gołębie pocztowe.
 
 
Toruń posiada także własną "Krzywą Wieżę" (Schiefer Turm) - już w XIV wieku, niedługo po wybudowaniu, na skutek niestabilnego gruntu zaczęła się pochylać. Obecnie odchył od pionu wynosi na szczycie prawie półtora metra. Nigdy nie pełniła ważnej funkcji militarnej i w późniejszych stuleciach stała się wizytówką miasta.


W 1969 roku na Bulwarze Filadelfijskim kręcono sceny do filmu "Rejs". Dziś co prawda kaowcy już z pasażerami nie pływają (albo inaczej się ich nazywa), ale rejsy turystyczne nadal są popularne. Pierwotnie było to łódka "Katarzynka", zbudowana w Budapeszcie jako szalupa ratunkowa większego statku pasażerskiego. W 1967 roku trafiła do Torunia, dwa lata później wystąpiła w "Rejsie", a na początku tego stulecia odeszła na zasłużoną emeryturę. Wyeksponowano ją na trawniku.


Jej rolę przejęła "Katarzynka II" i nawet się zastanawialiśmy nad skorzystaniem z jej pokładu, ale to jednak zwykła łódka. Kawałek dalej naszą uwagę przykuła "Wanda" - normalny statek wycieczkowy, pochodzący dla odmiany z Gdańska. Zerkamy na tablicę informacyjną, zapytuję kapitana o kible i szybka decyzja: płyniemy! Rejs trwa około 40 minut, kosztuje 20 złotych od osoby i jest to świetna okazja, aby zobaczyć całą panoramę nadwiślańską Torunia!


Z większej odległości rzędy budynków robią jeszcze większe wrażenie, układając się w zabytkową mozaikę. Wreszcie można dojrzeć duży fragment sylwetki bazyliki świętych Janów, gdyż z ulic jest to niemożliwe.

Białe budynki za Bramą Mostową to spichlerze, pełniące w dzisiejszych czasach rozmaitą rolę.


W tym miejscu znajdowała się kiedyś Brama Łazienna (Baderthor), pod koniec 19. stulecia zamiast niej przebito w murach drogę.


Trasa rejsu jest prosta jak świński ogon - z przystani płyniemy w górę Wisły do mostu kolejowego, potem zawracamy, płyniemy kawałek za most drogowy i cumujemy. Niby niedługo, lecz i tak fajnie.



Wieża kościoła świętego Jakuba, a na pierwszym planie magazyn pontonów - jeden z elementów pruskiej twierdzy z XIX wieku.


Nawrotka i tym razem Bulwar Filadelfijski mamy po prawej stronie. Z głośnika cały czas sączy się odtwarzana opowieść o historii Torunia i widocznych zabytkach - facet ma rasowy głos jak aktor z dawnych lat i nawet za bardzo nie przynudza, ani nie wciska kitu 😏.



Za mostem drogowym zwarta zabudowa nagle się urywa, zaczynają się parki i błonia nadwiślańskie, uzupełnione jakimś hotelem.


Na kujawskim brzegu sterczą ruiny zamku Dybów. Wzniósł go Jagiełło, jako przeciwwagę dla krzyżackiego Torunia (na Wiśle biegła wówczas granica). Obok zamku wyrosła miejscowość Nieszawa, którą - jak już pisałem dwa odcinki wcześniej - przeniesiono później w obecne miejsce. W zamku podpisano tzw. statusy nieszawskie, jeden z przywilejów, którymi król musiał przekupywać szlachtę, aby łaskawie zgodziła się walczyć w wojnie trzynastoletniej. Dybów zniszczyli Szwedzi, zostało z niego niewiele. Planowałem tam zajrzeć, ale zabrakło czasu.


Po zejściu na ląd pora na zwiedzanie w klimatach militarnych, ale już nie średniowiecznych. Mury obronne z "wieków ciemnych" szybko traciły swoje możliwości, więc po włączeniu miasta do Rzeczpospolitej konieczne było zastąpienie ich nowoczesną twierdzą bastionową. Nastąpiło to w XVI i XVII wieku, przy czym warto dodać, że decyzje o działaniach na rzecz swojej obronności Toruń podejmował samodzielnie, posiadając - jak inne miasta pruskie - szeroką autonomię. Bastiony, uzupełnione fosą, przez trzy stulecia chroniły starówkę (jak widać na makiecie - woda oddzielała od siebie również Stare i Nowe Miasto).


W okresie panowania Wazów Toruń był jednym z najlepiej umocnionych ośrodków w państwie, dzięki czemu udało się odeprzeć najazd Szwedów w 1629 roku, lecz już w czasie Potopu miasto musiało im się poddać i potem zdobywali go Polacy. W 1703 roku Skandynawowie po raz drugi zajęli Toruń - był on dobrze przygotowany do obrony, jednak po straszliwym bombardowaniu, które zniszczyło wiele budynków i wobec braku szans na polską odsiecz, zdecydowano się na kapitulację. Szwedzi przystąpili potem do zwyczajowego rabunku, w efekcie czego ogromny dzwon Thornan, wiszący w kościele świętego Jana, dziś dzwoni z katedry w Uppsali. W czasie rządów Sasów obwarowania bastionowe powoli niszczały i właściwie nie ma po nich śladu.
Kolejna epoka w historii obronności nadeszła razem z Prusakami, którzy w XIX wieku przystąpili do szerokich inwestycji, gdyż Toruń stał się miastem strategicznie położonym (granica z Rosją biegła ledwie dziesięć kilometrów na wschód). Początkowo modernizowano barokową twierdzę bastionową, potem dodano trochę własnych konstrukcji, a od lat 70. wzniesiono całkowicie nową Festung Thorn: obwarowania zewnętrzne i wewnętrzne, w sumie dwieście obiektów, z których 3/4 przetrwało do dzisiaj. Nigdy nie brała udziału w działaniach wojennych i uznaje się ją za najlepiej zachowany pierścień obronny w Europie (na zdjęciu jeden z siedemnastu fortów i przy tym najstarszy - Przyczółek Mostowy).


Na zwiedzanie Twierdzy Toruń można by przeznaczyć cały dzień, a pewno i więcej, lecz oczywiście tyle go nie mamy, więc trzeba ograniczyć się do kilku punktów. Niektóre z fortecznych obiektów pomocniczych znajdują się zaraz za starówką, na przykład umocnione Koszary Racławickie dla piechoty i artylerii (Defensionskaserne, dziś hotel).


Aby zobaczyć więcej przekraczamy linię dawnych murów miejskich, po których wyburzeniu powstała droga otaczająca ścisłe centrum i wiele reprezentacyjnych obiektów.


Wojskowa Komenda Uzupełnień, pierwotnie budynek sztabowy i administracyjno-gospodarczy.


W położonych na Przedmieściu Świętej Katarzyny (Wilhelmstadt) koszarach działa Muzeum Twierdzy Toruń. Świeże jak spod igły, akurat podczas naszej wizyty organizowano oficjalne i uroczyste otwarcie, z czym wiązała się plenerowa wystawka współczesnych i zrekonstruowanych wozów oraz - uwaga - darmowy wstęp na wystawy z przewodnikiem. Ale fart 😏!



Jeśli chodzi o sprzęt współczesny, to swoje skarby prezentowało wojsko Macierewicza, czyli Obrona Terytorialna. Mam wrażenie, iż takie właśnie zabawy plus ewentualnie asystowanie przy akcjach typu szczepienie albo pilnowanie szpitala to maksymalny ciężar zadań, które jest w stanie wykonać. Reszta sprzętu przygotowana została przez pasjonatów i rekonstruktorów - jakieś motory, dżipy, tankietka i armaty. Kierowca w samochodzie jako żywo przypomina mi posturą i miną pułkownika Trautmana z serii "Rambo" 😏.


Mieszczące muzeum Koszary Bastionu Odcinkowego (ewentualnie Koszary Nowej Bramy Chełmińskiej) powstały po 1884 roku. Stacjonowało w nich 150-180 żołnierzy, posiadały własne ujęcie wody, kuchnię oraz... łaźnię. Od góry chronione były przed pociskami grubą warstwą ziemi.


Po krótkim odczekaniu w kolejce wchodzimy w przyjemnie chłodne koryta. Wystawy nadal są rozbudowywane, ale wyglądały ciekawie, zwłaszcza, że towarzyszył nam przewodnik, który naprawdę wydawał się pasjonatem fortyfikacji (podobnie jak jeden z turystów, starszy wszystkowiedzący cwaniaczek co chwilę się wtrącający). Z racji dużej frekwencji obejście ekspozycji trwało krócej, niż powinno, lecz i tak wychodziłem zadowolony. Dla fanów tematu rzecz obowiązkowa!
Wewnątrz zobaczymy naprawdę masę materiału, obok filmów, makiet i schematów również sporo oryginalnych egzemplarzy, a także "scenki rodzajowe" w mundurach z epoki.





Drzwi pancerne uratowane przed złomiarzami.
 
 
Pikelhauby - ta w kolorze białym używana była przez oddziały kolonialne. Gdyby wszyscy niemieccy żołnierze walczyli tak jak ich koledzy w Afryce, to być może Cesarstwo wygrałoby wojnę.


Jeden z fortów pełnił przez pewien czas funkcję obozu jenieckiego (Stalag XXa), przetrzymywano w nim wojskowych z dziesięciu państw.

A to już pamiątki z zupełnie innej epoki - pieńki poborowych odchodzących do rezerwy pod koniec PRL-u 😏.

Wkładka ciekawostkowa - na jednym z budynków w pobliżu muzeum można znaleźć lekko zatarte napisy po rosyjsku, ślady obecności Armii Czerwonej.


Postanowiłem również podjechać do jednego z oddalonych fortów pierścienia zewnętrznego - wybrałem Fort VII "Kościuszko", wcześniej funkcjonujący jako Fort IV "Friedrich der Grosse" (każdy z fortów miał swojego patrona, po 1920 Polacy nadali im własnych świętych i zmienili numerację). Jest to fort artyleryjski, potem zmodernizowany z myślą o piechocie i mający chronić miasto od strony północno-zachodniej. Niestety, odbiłem się od zamkniętej bramy.


Nic straconego - kawałek dalej do fortu prowadzi boczna, cholernie dziurawa droga leśna. Dojeżdżam na parking przy którym stoi zapomniany pomnik, a w dole widać ostrzelane ceglane ściany.



"Symboliczna ściana śmierci" - nie wiem co to znaczy, czy te dziury zrobiono już po wojnie? W 1939 roku działał tu obóz dla internowanych Polaków, rozstrzelano setki osób, ale chyba w lesie, a nie tutaj... Ogólnie miejsce to wygląda na opuszczone i całkowicie zapomniane.



Kolejną ciekawostkę związaną z Festung Thorn znajdziemy w pobliskim lasku (jak sądzę po ukształtowaniu powierzchni - dawnym poligonie). Wśród drzew stoi tajemniczy pomnik z napisem Steine Rühmen (Chwalebne Kamienie).

Nie ma pewności kiedy powstał (najczęściej mowa o drugiej dekadzie ubiegłego wieku) ani kogo lub co upamiętniał. Budowniczych fortów, stacjonujący tu pułk, poległego lotnika czy może leśników? Najprawdopodobniej to jednak pomnik poległych postawiony już w czasie wojny.

"Szkoły i koszary są najważniejszymi budynkami Niemiec" - takie zdanie padło w Toruniu w czasie otwierania jednej z neogotyckich szkół pod koniec XIX wieku. Faktycznie kompleks wojskowy był w owym czasie jednym z największych w Rzeszy, natomiast na nowoczesną szkołę na poziomie wyższym Toruń musiał czekać aż do Polski Ludowej (choć takie plany pojawiały się wcześniej). Uniwersytet Mikołaja Kopernika rozpoczął działalność w 1945 roku, przeniosło się do niego wielu dawnych pracowników uniwersyteckich z Wilna. Mnie przyciągnęło Miasteczko Akademickie - wybudowane od podstaw w latach 60. i 70. w dzielnicy Bielany. Mieści w sobie budynki dydaktyczne, administracyjne i socjalne. To jeden z najwybitniejszych przykładów powojennego modernizmu, a właśnie modernizm od pewnego czasu kręci mnie coraz bardziej.

Ładnie tu, schludnie i jakoś tak nierealnie. Trochę jakbym się cofnął do czasów Gomułki i Gierka, mam też skojarzenia z Brasilią. Z racji terminu prawie nie widać studentów. Różową bryłę "De revolutionibus" odsłonięto w 1973 roku z okazji Roku Kopernikańskiego (500 lat od urodzin astronoma). Stawek wręcz zachęca do kąpieli, czego zakazują groźne tablice.




W 2020 roku miasteczko akademickie zostało wpisane na listę zabytków. Bardzo słusznie - stanowi wzór jak można projektować użyteczną przestrzeń publiczną, co dziś stanowi duży problem. 
Na ścianie auli interesująca mozaika wraz z zegarem słonecznym - jej autorem był Stefan Knapp, były lotnik RAF-u, który po wojnie został na emigracji, a mimo to władzom komunistycznym chyba nie przeszkadzał.


Na sam koniec wizyty w Toruniu pora zająć się najważniejszym - przecież miasto nad Wisłą to stolica polskiego katolicyzmu! Medialna, choć w dużym stopniu również duchowa, a bez Ojca Dyrektora trudno wyobrazić sobie polski kościół. Najprawdopodobniej uległby wówczas całkowitemu rozkładowi i zaczął powtarzać liberalne błędy katolików z innych krajów.

Najpierw zaglądam do siedziby Radia Maryja. Skromne, nawet złota nie widać, choć nie zajrzałem do środka.


Większy problem miałem z Telewizją Trwam. Zamiast niej trafiłem na klasztor redemptorystów. Potem okazało się, że telewizja działa z drugiej strony, zaś obok znajduje się "Dom Słowa" Wyższej Szkoły Kultury Społecznej i Medialnej. Tego "słowa" oczywiście.



Najciekawsze położone jest na zachodnich rogatkach Torunia, blisko Wisły. Wita nas ogromny pusty parking. W tle restauracja (ponoć dobra i tania) i toalety. Płatne, wszak kościół toruński do bogatych nie należy.


Za rzędami równo posadzonych drzew wznosi się świątynia o długiej nazwie: Kościół Najświętszej Maryi Panny Gwiazdy Nowej Ewangelizacji i św. Jana Pawła II. Jeden z głównych projektów Ojca Dyrektora.


Przyznam się szczerze, że przy pierwszym rzucie oka byłem pozytywnie zaskoczony: spodziewałem się gigantycznej bezpłciowości jak w Licheniu, natomiast ta sylwetka, zwłaszcza dach, ma jakąś myśl przewodnią. Napisałbym, że to konstrukcja niebanalna, przynajmniej z pewnej odległości, bo im bliżej, tym czar bardziej pryska.

 
Jeśli coś ma w tytule "Jan Paweł II" to możemy być pewni, że na pewno spotkamy tam papieża. Tak jest też i w tym przypadku - JPII stoi na mostku pod którym bulgocze brudna woda. Wydaje się machać w kierunku kardynała Wyszyńskiego, który odmachuje.



Pora przekroczyć drzwi, przypominające halę sportową albo tani supermarket.


Za nimi zaczyna się strefa kiczu, megalomanii i czegoś, co określiłbym jako narodowy katolicyzm. Na dzień dobry staję przed marmurowymi schodami, niczym w hotelu. Jestem tak zdezorientowany, że jakaś schodząca babcia zapytuje z troską, gdzie chcę iść i kieruje na górę.


Na piętrze postać Jezusa została wciśnięta pod napis "WASZE RADIO". Ale to nie on jest tutaj najważniejszy, tylko Jan Paweł II. Papieża narysowano aż dwa razy, po każdej ze stron. Na lewo ciągną do niego ludzie z całego świata, niemal sami kolorowi. Najwyraźniej ktoś uznał, że biali na świecie nie są już zainteresowani tym tematem, chyba, że zakonnice.


Ciekawiej jest na prawicy - mamy tu wersję przekroju całego społeczeństwa jak z komunistycznych plakatów, tylko, że w wersji religijnej. Są więc ludzie w strojach ludowych (obowiązkowo górale, śląskich nie zarejestrowałem), chłopka, górnik, żołnierz w mundurze podhalańskim i masa księży.


Panowie w koloratkach nie są bynajmniej symboliczni, to konkretne postacie. Jest skromna, odmłodzona i odchudzona twarz samego ojca Tadeusza, jest Dziwisz i inni, osobiście nie kojarzę, bo zazwyczaj nie oglądam wiadomości z wystąpień hierarchów.



Kręcimy się po korytarzach ozdobionych wielkimi malowidłami o tematyce biblijnej...


Sam kościół zajmuje niewielką część całego budynku i posiada jedynie kilkaset miejsc siedzących. Nad nimi umieszczono galerię 34 najważniejszych postaci z historii Polski i kościoła katolickiego, przynajmniej z punktu widzenia redemptorysty. Zaczyna ją Mieszko I, a kończy oczywiście papież - Polak. Między nimi również jest ciekawie, niektórzy mogą być nieco kontrowersyjni pod względem teologicznym...


Widzimy zatem m.in. kilku monarchów (w tym Batorego, który uchylał się od spełniania obowiązków małżeńskich), Augustyna Kordeckiego z Częstochowy, pułkownika Pułaskiego (dla historii Polski postać zupełnie marginalna, do tego prawdopodobnie interpłciowa 😏), Norwida, Paderewskiego, Dmowskiego (singiel do końca życia, osoba areligijna) i generała Andresa (rozwodnika). Uzupełniają ich również Józef Piłsudski (regularnie miewał romanse i nieformalne związki, a przynajmniej raz zmienił wyznanie - na ewangelicyzm), Romuald Traugutt, Mickiewicz (dogadywał się z muslimami), Kościuszko (to już w ogóle lewak)...


Gdyby komuś było jeszcze mało Jana Pawła, to przed ołtarzem umieszczono... jego figurę. Właśnie wchodziła tam z zakonnicami jakaś grupa dzieci i niemal każde robiło sobie z nią lub jej zdjęcie, niewiele zwracając uwagi na święty obrazek.


Wizytę w rydzykowym sanktuarium polecił mi starszy facet, który opiekuje się kościołem świętego Jakuba:
- Warto pojechać i zobaczyć, wyrobić sobie własne zdanie. A o tym Rydzyku tak wszyscy źle mówią, ale przecież on dużo robi dla ludzi, on nie ma swoich dzieci, więc nikt tego majątku nie odziedziczy, wszystko zostawi innym.
Z pierwszym zdaniem zgadzam się całkowicie, z drugim nie zgadzam się wcale. Nie protestowałem jednak, rozmowa była miła i nie chciałem jej psuć, a z doświadczenia wiem, że w tematach religijnych, politycznych, o tym czy zamykać kopalnie i czy się szczepić, mili ludzie nagle potrafią zmienić się w agresywne bestie. Nie wiem czy ojciec Tadeusz rzeczywiście nie ma dzieci i czy nikt tego nie odziedziczy, wiem, że dużo robi przede wszystkim dla siebie, a ten majątek zostaje przeznaczony na czynienie zła, a nie dobra. Gdyby to były pieniądze pochodzące tylko z datków, to machnąłbym ręką - każdy ma prawo wydawać kasę na głupoty. Ale to są środki publiczne i to nie małe - szacuje się, że od czasu objęcia władzy przez "dobrą zmianę" do Torunia popłynęło już ponad 300 milionów złotych na rozmaite projekty. Samego kościoła akurat chyba tam nie ma, lecz na liście jest fundacja, która go buduje. Sponsorowaliśmy z naszych podatków akcje takie jak "Prace geologiczne dla poszukiwania i wstępnego ustalenia zasobów eksploatacyjnych wód termalnych z utworów wapienia muszlowego lub liasu w Toruniu", koncert kolęd „Pokój ludziom dobrej woli” z udziałem Orkiestry Reprezentacyjnej Straży Granicznej, produkcję reportaży interwencyjnych „Po stronie prawdy”", prowadzenie Centrum Ochrony Praw Chrześcijan, "walkę ze szkodliwym zniekształceniem historii Polski, zarówno na arenie polskiej, jak i międzynarodowej", promocję Lasów Państwowych, emisję spotu „Zwierzchnik Sił Zbrojnych” na antenie TV Trwam, emisję spotu zapraszającego na uroczystości z okazji rocznicy katastrofy smoleńskiej, wynajem powierzchni pod stoisko promujące unijny Program Operacyjny Rybactwo i Morze 2014-2020 podczas pikniku rodzinnego „Dziękczynienie w Rodzinie”, produkcję programu „Chrzest moja nadzieja”, na Festiwal Piosenki Religijno-Patriotycznej i wiele innych. Najwięcej, bo prawie 200 milionów, poszło na "Muzeum Pamięć i Tożsamość imienia świętego Jana Pawła II" , budowane od trzech lat.


Opuszczam to miejsce z niesmakiem. Tak jak pisałem wcześniej - z zewnątrz robi lepsze wrażenie niż gigant w Licheniu, ale w środku także cyrk. Jednak zobaczyć i ocenić koniecznie trzeba.


----
 
Trochę informacji praktycznych. Kopalnią wiedzy o zabytkach Torunia (i nie tylko) będzie strona Torun Tour.
 
Parkowanie w centrum jest płatne, to zrozumiałe. Od niedawna również w sobotę (na starówce), od 8 do 18-tej. Nie jest tanio - pierwsza godzina na Starym i Nowym Mieście  kosztuje pięć złotych. To może znacząco podwyższyć koszt noclegu, jeśli przyjedziemy poza niedzielą. Dobrze, że chociaż autostrada A1 jest jeszcze bezpłatna od strony południowej (do wysokości Torunia).

Jeśli chodzi o noclegi to Toruń oferuje duży wybór na każdą kieszeń. My spaliśmy na Nowym Mieście. Początkowo miał to być hostel Imbir, ale kilka dni przed wyjazdem nas wyrolował. Najprawdopodobniej potrzebowali naszego pokoju dla kogoś innego, więc odwołali rezerwację pod zmyślonym pretekstem. Zdecydowanie nie polecam! Szybko znalazłem na tej samej ulicy (Prosta) hostel Orange. Wybór okazał się trafiony - co prawda pokój jest mały i nadaje się właściwie tylko do spania (w ciągu dnia i tak się bywa na mieście), ale jest czysto, spokojnie, bardzo blisko do wszystkich atrakcji, zaraz obok są sklepy i lokale gastronomiczne, a cena to około 90 złotych za pokój. Trzeba jednak pokręcić się trochę w poszukiwaniu wolnego miejsca parkingowego.


Z gastronomią bywa podobnie - do wyboru, do koloru. Dosłownie kilka metrów od hostelu znajduje się restauracja indyjska "Royal India". Jedzenie smaczne, ceny niemałe, ale też nie jakoś super wysokie.


W Toruniu mieszka chyba dużo Gruzinów i Ormian, co chwilę trafia się na jakąś piekarnię przez nich prowadzoną albo firmowaną. Poszliśmy zatem i do restauracji w tych klimatach - "List z Kaukazu" (ulica Łazienna). Pyszne przystawki i piękny wystrój wnętrza, zwłaszcza sufity.



Na piwo (nie sikacze) można na starówce skoczyć aż w trzy miejsca. Od razu napiszę, że nie liczmy na niskie ceny, ale generalnie piwa rzemieślnicze są w lokalach drogie, od kilkunastu złotych za kufel.
Najmniejszy wybór (cztery rodzaje, w tym pszeniczne i piernikowe) znajdziemy w Browarze Rzemieślniczym "Jan Olbracht" (ulica Szczytna). To duży lokal, zazwyczaj mocno zatłoczony, można w nim także przyzwoicie (i drogo) zjeść.
Znacznie bardziej kameralnie było w "Pubie Spółdzielczym Toruń" na Rynku Staromiejskim. Wybór to 20 kranów, do tego sympatyczna i pomocna obsługa. Ceny piwa w przedziale od 12 do 40 złotych 😊.
"Tylko" 14 kranów znajdziemy za to we wspominanej w poprzednim wpisie "Gospodzie Pod Modrym Fartuchem & Krajinie Piva" na Rynku Nowomiejskim. Mają też jedzenie, ale nie próbowaliśmy.

8 komentarzy:

  1. Boże... Malowidła w sanktuarium powalają - toż to czysty stalinizm i kimirsenizm! Głowy pozamieniać i nikt by nie zauważył różnicy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że inspiracje autorów tych malowideł są aż nadto czytelne ;)

      Usuń
  2. Zaciekawiłeś tą mniej znaną częścią Torunia i fajnie, że jest możliwość rejsu. Z wody miasto nabiera innej perspektywy. Natomiast w części dotyczącej świątyni podzielam Twoje zdanie z zewnątrz wygląda interesująco ale środek to prawdziwy socrealizm w wydaniu kościelnym. Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sztuka religijna i socrealistyczna są pod pewnymi względami bardzo do siebie podobne - mają być czytelne, propagandowe i proste w przekazie ;)
      Pozdrowienia!

      Usuń
  3. Toruń od strony wody jest przepiękny :)
    Aż czekałam na zdjęcia ojca dyrektora jako jedną z tytułowych atrakcji :D W zamian wrzuciłeś zdjęcia z kościoła, które mnie rozbroiły wręcz ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No przecież masz ojca dyrektora, prawie na malowidłu jak żywy i prawie podobny :D

      Usuń
  4. Tych malowideł nie da się odzobaczyć!

    OdpowiedzUsuń