Nie sądziłem, że tak szybko znajdę się w górach w nowym roku. Zwłaszcza na rogatkach Bieszczad, do których muszę przejechać przez pół Polski. A jednak!
Zdarzyło się to w okresie, kiedy szalały największe mrozy, a ludzie panikowali, jakby co najmniej koniec świata nastał. 5 stycznia na Śląsku jeszcze była ciapa, a w Krakowie termometr na dworcu wskazywał ledwie dwa stopnie poniżej zera.
Z Krakowa mamy tani przewóz Bla-bla-carem w wygodnym Mercedesie. Na wyjeździe z miasta tablice pokazują dziesięć stopni mrozu... Będzie ciekawie. Pomimo obaw drogi były odgarnięte i do Łupkowa dojeżdżamy bez większych problemów późnym wieczorem.
Naszym celem jest Chatka na Końcu Świata. Miejsce legendarne, ba, może nawet "kultowe".
W chacie na ten długi weekend styczniowy zaplanowano śpiewanie z członkami zespołu Caryna. Już więc od czwartku robi się tam tłoczno, głośno i gitarowo, choć i tak przyjechało mniej osób niż się spodziewano. Czyżby swoje zrobił mróz?
6 stycznia jest już -15 stopni na zewnątrz. A jeszcze dzień wcześniej w pociągu temperatura była wyższa niż na Słońcu ;).
W środku chaty, w jadalni, mamy jakieś 12 stopni na plusie. Upału nie ma, więc wszyscy kręcą się wokół pieca.
Na noclegowym strychu jeszcze bardziej rześko - myślę, że niewiele nad zerem. Zdecydowanie nie jest to miejsce dla zmarzluchów.
Na dworze oprócz mrozu dokuczliwy jest wiatr, który potęguje zimno. Wyprawa do wychodka to za każdym razem walka z samym sobą.
Nie wszystkim to jednak przeszkadza - Furia stróżuje nic sobie nie robiąc z zimy ;).
Postanawiamy przejść się z Inez na spacer i porobić trochę zdjęć. Mijając kapliczkę niedaleko chatki nie mogę zapomnieć o historii Łupkowa (Лупків)... Łemkowską wioskę założono w XVI wieku na prawie wołoskim. Znaczenia nabrała jednak dopiero w XIX stuleciu, gdy wybudowano Pierwszą Galicyjską Kolej Żelazną ze słynnym tunelem prowadzącym do Węgier. Powstała wówczas stacja kolejowa, a miejscowość nabrała charakteru uzdrowiska.
Tamten Łupków rozłożony był wzdłuż potoku Smolniczek, obok którego biegła główna droga do Zubeńska. Mieszkało w nim około 600 osób w setce domostw. Stała cerkiew, działała szkoła oraz niewielkie schronisko turystyczne.
Dziś dawna droga to wydeptana ścieżka w kierunku chatki, którą wyznaczono niebieski szlak turystyczny i szlak Szwejka.
Przedzierając się przez nawiany śnieg dochodzimy do odśnieżonej drogi szutrowej - obecnie jedynego dojazdu do Starego Łupkowa, jaką oficjalnie nazwę noszą resztki dawnej wsi. Droga powstała w okresie PRL-u.
Inez nie chce się wracać po nocy, więc samemu biegnę do Nowego Łupkowa, oddalonego o jakieś dwa kilometry. Zaczął istnieć w 1872 roku podczas budowy linii kolejowej jako osada noclegowa dla kolejarzy i pracowników leśnych. Dziś mówiąc o Łupkowie najczęściej ma się na myśli właśnie tę osadę, liczącą kilkuset mieszkańców, a nie Stary Łupków, pozostałość po wsi łemkowskiej.
Za komuny wybudowano w Nowym Łupkowie kilka szpetnych bloków, otwarto PGR, zakład karny (kiedyś gościł w swoich murach m.in. Antoniego Macierewicza; niestety, wypuszczono go). Jest przystanek autobusowy, sklep oraz knajpa o szumnej nazwie "Karczma". Tą sympatyczną spelunkę odwiedziłem w listopadzie 2015 roku podczas bieszczadzkiego debiutu, zaglądam do niej i dziś :)
Grzeje się przy kominku, zaliczam wizytę kolędników, oglądam zwycięstwo Kamila Stocha w TCS i do chatki wracam w lekkiej śnieżycy już po ciemku. A tam śpiewanie i granie w najlepsze!
W sobotę termometr pokazuje -23 stopnie... Przestało jednak wiać, zniknęły wszystkie chmury i zrobiła się piękna zima!
Chłopaki dzielnie walczą ze studnią...
...Marcin, który przywiózł nas z Krakowa, sprawdza czy wrzątek zamarznie w powietrzu (nie zamarzł, lecz błyskawicznie się schłodził i nie parzył)...
...w chatce znów wszystko toczy się wokół pieca, na którym nigdy nie jest pusto.
Znowu ruszamy na spacer, nie można przepuścić takiej pogody!
Kapliczki - nieme ślady historii.
Jest cudownie, to już kolejny taki wypad górski tej zimy!
Zamarznięty potok Smolniczek - a jeszcze wczoraj lód nie pokrywał wszystkiego.
Strategiczne położenie Łupkowa było jego przekleństwem - walki toczyły się na jego terenie w czasie obu wojen światowych. Po ostatniej nie zdążył wrócić spokój - w 1946 roku UPA napadła na strażnicę WOP i dworzec. Atak odparto, lecz wojsko i garstka polskiej ludności opuściły miejscowość, a wkrótce wypędzono Łemków. Wieś prawie przestała istnieć...
Drewnianą grekokatolicką cerkiew (zdjęcie można obejrzeć tutaj) rozebrano i podobno użyto do budowy obór w PGR-ze. Zachowała się podmurówka oraz zaniedbany cmentarz z kilkunastoma nagrobkami. Pięknie wygląda w śniegu, choć trzeba się do niego przebić przez zaspy.
Na drodze widzimy samochody chatkowiczów, którzy próbują je odpalić i ruszyć do Ustrzyk. Kiepsko im idzie, mimo, iż jeden akumulator noc spędził pod dachem. Natomiast najstarszy wóz odpala bez problemu ;)
Kierujemy się w kierunku stacji kolejowej.
Za mostem droga robi się bardziej zawiana i mniej przejezdna.
Pierwsza Węgiersko-Galicyjskiej Droga Żelazna (Die Erste Ungarisch-Galizische Eisenbahn, węg. Első Magyar-Gácsországi Vasút) połączyła Galicję z Węgrami. Dzięki niej można było bez przesiadek przejechać z Budapesztu do Lwowa. Dziś brzmi to jak kosmos... Po torach wożono zaopatrzenie m.in. do Twierdzy Przemyśl.
Po rozpadzie Austro-Węgier linia mocno podupadła. Traktat w Trianon zakazał posiadania Węgrom kolei dwutorowych, więc od strony południowej tunelu została jedna nitka. Tunel przedzielono granicą z Czechosłowacją, wkrótce też z przyczyn politycznych i polska strona zlikwidowała drugi tor.
W czasie II wojny światowej tunel łupkowski dwukrotnie wysadzano i dwukrotnie odbudowywano, ale dwa bratnie kraje socjalistyczne zbyt sobie nie ufały, aby dopuścić normalny ruch pasażerski na tym odcinku. Przez pewien czas w środku konstrukcji umieszczono nawet deski w miejscu linii granicznej. Na kilka lat przywrócono kursy towarowe, które następnie znów zawieszono w 1981.
W nowym ustroju wydawało się, że jest szansa na powrót normalnych czasów. I faktycznie okresowo jeździli tędy turyści, ale znów od jakiegoś czasu połączeń na Słowację nie ma. Nie wiem natomiast jak jest z pociągami towarowymi.
Stacja kolejowa, wybudowana w 1872 roku czyli w momencie doprowadzenia torów do Łupkowa, sprawia surrealistyczne wrażenie! Od strony drogi jeszcze w miarę normalnie...
...ale od strony torów... no właśnie, jakich torów? Wszystko zasypane, nie widać gdzie kończy się peron (idąc zrobić zdjęcie w pewnym momencie z niego spadłem). Sygnalizatory w tle palą się nieustannie czerwonym światłem - dla kogo?
Do jesieni jeździły tu pociągi osobowe (chyba dwa dziennie w weekendy) z Krosna, kolejny ma się pojawić w marcu. Do tego czasu rządzi śnieg.
Obok stacji stoją resztki pomnika wystawionego w 1915 roku przez żołnierzy niemieckich dla swoich poległych towarzyszy (prawdopodobnie oficerów). O Łupków toczyły się ciężkie walki z Rosjanami.
W 1915 roku przez stację przejeżdżał austro-węgierski jednoroczny ochotnik Jaroslav Hašek. Później w powieści kazał to samo zrobić swemu bohaterowi - Józefowi Szwejkowi. Szwejk "wędrował" po miejscach, w które wojna rzuciła jego twórcę, więc w okolicy widać oznaczenia szlaku Szwejka, są tablice z cytatami z książki, a czasem można znaleźć w sieci durne informacje, że na zdjęciu widzimy... pomnik Szwejka.
Zastanawialiśmy się nad podejściem do tunelu, lecz ścieżka jest nieprzetarta, zatem robimy tylko zdjęcia kilku domom obok stacji, które przetrwały ze starej wsi. Co ciekawe: Stary Łupków ma wielokrotnie mniej mieszkańców od Nowego, lecz jest sołectwem, w przeciwieństwie do tego drugiego.
Pobielone choinki na granicy.
Mróz coraz bardziej czuć, piecze po policzkach i nosie. Konieczny staje się kamuflaż islamistyczny.
W drodze powrotnej mija nas pług. Ogólnie to Bieszczady były wówczas dobrze przejezdne.
Wracamy do chatki. Można jeszcze dostrzec aleję wzdłuż przedwojennej głównej drogi do Zubeńska, które także przestało istnieć.
Cienie robią się coraz dłuższe, wkrótce zacznie robić się ciemno...
Sądziliśmy, że dzisiejsza noc będzie w wąskim gronie, lecz nieoczekiwanie zjawiają się dwie nowe ekipy. Jedna spała na Rabe, gdzie w ogóle była totalna zimnica w chatce. Wpadają do nas wymęczeni, poobijani i niezbyt trzeźwi. Raczej mało górscy, gdyż większość tachała ze sobą torby podróżne :D
Siedzimy wszyscy przy wielkim stole próbując złapać trochę ciepła. Niektórzy grają w gry, inni wlewają w siebie trunki. Wszyscy przy świecach.
Na strychu był nocą trochę cieplej, bo chatkowa uszczelniła część ścian :D
W niedzielę pogoda znów się popsuła, tak więc powrót do domu nie był takim wielkim żalem :)
-------
Informacje praktyczne:
Chatka to dawny budynek gospodarczy zakładu karnego. Niedokończony, kupiony przez Almatur w 1982 roku. W założeniu nie miał pełnić funkcji którą jednak pełni, więc nie oczekujcie luksusów :). W środku nie ma prądu, wodę czerpie się ze studni. Wychodek oddalony jest o kilkanaście metrów i stoi poniżej obiektu. Własne posiłki można ugotować na piecu, zagrzewamy na nim też wodę, jeśli chcemy dokonać "prysznicu" w osobnym pomieszczeniu. Wewnątrz nie używamy telefonów komórkowych!
Nocleg kosztuje 20 złotych. Spać można albo na materacach na strychu albo na glebie w innym miejscu. Jak już pisałem - zimą bywa zimno ;).
Droga z Nowego Łupkowa jest szutrowa, ale raczej przejezdna dla wszystkich samochodów. Niedaleko cerkwiska znajduje się niewielki dziki parking. Od niego pójdziemy szlakiem niebieskim (dobrze oznaczony skręt) jakieś 10-15 minut. Gdybyśmy jednak chcieli pójść z/do Nowego Łupkowa to zajmie nam to 45-60 minut. Sklep w Nowym Łupkowie działa nawet w weekendy (lecz zazwyczaj tylko rano i wieczorem), natomiast knajpa chyba codziennie od popołudnia :).
Sporadycznie do Nowego Łupkowa jeżdżą autobusy np. z Sanoka. Można też liczyć na tradycyjnego stopa :).
Tamten Łupków rozłożony był wzdłuż potoku Smolniczek, obok którego biegła główna droga do Zubeńska. Mieszkało w nim około 600 osób w setce domostw. Stała cerkiew, działała szkoła oraz niewielkie schronisko turystyczne.
Mapa WIG z 1938 roku. |
Przedzierając się przez nawiany śnieg dochodzimy do odśnieżonej drogi szutrowej - obecnie jedynego dojazdu do Starego Łupkowa, jaką oficjalnie nazwę noszą resztki dawnej wsi. Droga powstała w okresie PRL-u.
Inez nie chce się wracać po nocy, więc samemu biegnę do Nowego Łupkowa, oddalonego o jakieś dwa kilometry. Zaczął istnieć w 1872 roku podczas budowy linii kolejowej jako osada noclegowa dla kolejarzy i pracowników leśnych. Dziś mówiąc o Łupkowie najczęściej ma się na myśli właśnie tę osadę, liczącą kilkuset mieszkańców, a nie Stary Łupków, pozostałość po wsi łemkowskiej.
Za komuny wybudowano w Nowym Łupkowie kilka szpetnych bloków, otwarto PGR, zakład karny (kiedyś gościł w swoich murach m.in. Antoniego Macierewicza; niestety, wypuszczono go). Jest przystanek autobusowy, sklep oraz knajpa o szumnej nazwie "Karczma". Tą sympatyczną spelunkę odwiedziłem w listopadzie 2015 roku podczas bieszczadzkiego debiutu, zaglądam do niej i dziś :)
Grzeje się przy kominku, zaliczam wizytę kolędników, oglądam zwycięstwo Kamila Stocha w TCS i do chatki wracam w lekkiej śnieżycy już po ciemku. A tam śpiewanie i granie w najlepsze!
W sobotę termometr pokazuje -23 stopnie... Przestało jednak wiać, zniknęły wszystkie chmury i zrobiła się piękna zima!
Chłopaki dzielnie walczą ze studnią...
...Marcin, który przywiózł nas z Krakowa, sprawdza czy wrzątek zamarznie w powietrzu (nie zamarzł, lecz błyskawicznie się schłodził i nie parzył)...
...w chatce znów wszystko toczy się wokół pieca, na którym nigdy nie jest pusto.
Znowu ruszamy na spacer, nie można przepuścić takiej pogody!
Kapliczki - nieme ślady historii.
Jest cudownie, to już kolejny taki wypad górski tej zimy!
Zamarznięty potok Smolniczek - a jeszcze wczoraj lód nie pokrywał wszystkiego.
Strategiczne położenie Łupkowa było jego przekleństwem - walki toczyły się na jego terenie w czasie obu wojen światowych. Po ostatniej nie zdążył wrócić spokój - w 1946 roku UPA napadła na strażnicę WOP i dworzec. Atak odparto, lecz wojsko i garstka polskiej ludności opuściły miejscowość, a wkrótce wypędzono Łemków. Wieś prawie przestała istnieć...
Drewnianą grekokatolicką cerkiew (zdjęcie można obejrzeć tutaj) rozebrano i podobno użyto do budowy obór w PGR-ze. Zachowała się podmurówka oraz zaniedbany cmentarz z kilkunastoma nagrobkami. Pięknie wygląda w śniegu, choć trzeba się do niego przebić przez zaspy.
Na drodze widzimy samochody chatkowiczów, którzy próbują je odpalić i ruszyć do Ustrzyk. Kiepsko im idzie, mimo, iż jeden akumulator noc spędził pod dachem. Natomiast najstarszy wóz odpala bez problemu ;)
Kierujemy się w kierunku stacji kolejowej.
Za mostem droga robi się bardziej zawiana i mniej przejezdna.
Pierwsza Węgiersko-Galicyjskiej Droga Żelazna (Die Erste Ungarisch-Galizische Eisenbahn, węg. Első Magyar-Gácsországi Vasút) połączyła Galicję z Węgrami. Dzięki niej można było bez przesiadek przejechać z Budapesztu do Lwowa. Dziś brzmi to jak kosmos... Po torach wożono zaopatrzenie m.in. do Twierdzy Przemyśl.
Po rozpadzie Austro-Węgier linia mocno podupadła. Traktat w Trianon zakazał posiadania Węgrom kolei dwutorowych, więc od strony południowej tunelu została jedna nitka. Tunel przedzielono granicą z Czechosłowacją, wkrótce też z przyczyn politycznych i polska strona zlikwidowała drugi tor.
W czasie II wojny światowej tunel łupkowski dwukrotnie wysadzano i dwukrotnie odbudowywano, ale dwa bratnie kraje socjalistyczne zbyt sobie nie ufały, aby dopuścić normalny ruch pasażerski na tym odcinku. Przez pewien czas w środku konstrukcji umieszczono nawet deski w miejscu linii granicznej. Na kilka lat przywrócono kursy towarowe, które następnie znów zawieszono w 1981.
W nowym ustroju wydawało się, że jest szansa na powrót normalnych czasów. I faktycznie okresowo jeździli tędy turyści, ale znów od jakiegoś czasu połączeń na Słowację nie ma. Nie wiem natomiast jak jest z pociągami towarowymi.
Stacja kolejowa, wybudowana w 1872 roku czyli w momencie doprowadzenia torów do Łupkowa, sprawia surrealistyczne wrażenie! Od strony drogi jeszcze w miarę normalnie...
...ale od strony torów... no właśnie, jakich torów? Wszystko zasypane, nie widać gdzie kończy się peron (idąc zrobić zdjęcie w pewnym momencie z niego spadłem). Sygnalizatory w tle palą się nieustannie czerwonym światłem - dla kogo?
Do jesieni jeździły tu pociągi osobowe (chyba dwa dziennie w weekendy) z Krosna, kolejny ma się pojawić w marcu. Do tego czasu rządzi śnieg.
Obok stacji stoją resztki pomnika wystawionego w 1915 roku przez żołnierzy niemieckich dla swoich poległych towarzyszy (prawdopodobnie oficerów). O Łupków toczyły się ciężkie walki z Rosjanami.
W 1915 roku przez stację przejeżdżał austro-węgierski jednoroczny ochotnik Jaroslav Hašek. Później w powieści kazał to samo zrobić swemu bohaterowi - Józefowi Szwejkowi. Szwejk "wędrował" po miejscach, w które wojna rzuciła jego twórcę, więc w okolicy widać oznaczenia szlaku Szwejka, są tablice z cytatami z książki, a czasem można znaleźć w sieci durne informacje, że na zdjęciu widzimy... pomnik Szwejka.
Zastanawialiśmy się nad podejściem do tunelu, lecz ścieżka jest nieprzetarta, zatem robimy tylko zdjęcia kilku domom obok stacji, które przetrwały ze starej wsi. Co ciekawe: Stary Łupków ma wielokrotnie mniej mieszkańców od Nowego, lecz jest sołectwem, w przeciwieństwie do tego drugiego.
Pobielone choinki na granicy.
Mróz coraz bardziej czuć, piecze po policzkach i nosie. Konieczny staje się kamuflaż islamistyczny.
W drodze powrotnej mija nas pług. Ogólnie to Bieszczady były wówczas dobrze przejezdne.
Wracamy do chatki. Można jeszcze dostrzec aleję wzdłuż przedwojennej głównej drogi do Zubeńska, które także przestało istnieć.
Cienie robią się coraz dłuższe, wkrótce zacznie robić się ciemno...
Sądziliśmy, że dzisiejsza noc będzie w wąskim gronie, lecz nieoczekiwanie zjawiają się dwie nowe ekipy. Jedna spała na Rabe, gdzie w ogóle była totalna zimnica w chatce. Wpadają do nas wymęczeni, poobijani i niezbyt trzeźwi. Raczej mało górscy, gdyż większość tachała ze sobą torby podróżne :D
Siedzimy wszyscy przy wielkim stole próbując złapać trochę ciepła. Niektórzy grają w gry, inni wlewają w siebie trunki. Wszyscy przy świecach.
Na strychu był nocą trochę cieplej, bo chatkowa uszczelniła część ścian :D
W niedzielę pogoda znów się popsuła, tak więc powrót do domu nie był takim wielkim żalem :)
-------
Informacje praktyczne:
Chatka to dawny budynek gospodarczy zakładu karnego. Niedokończony, kupiony przez Almatur w 1982 roku. W założeniu nie miał pełnić funkcji którą jednak pełni, więc nie oczekujcie luksusów :). W środku nie ma prądu, wodę czerpie się ze studni. Wychodek oddalony jest o kilkanaście metrów i stoi poniżej obiektu. Własne posiłki można ugotować na piecu, zagrzewamy na nim też wodę, jeśli chcemy dokonać "prysznicu" w osobnym pomieszczeniu. Wewnątrz nie używamy telefonów komórkowych!
Nocleg kosztuje 20 złotych. Spać można albo na materacach na strychu albo na glebie w innym miejscu. Jak już pisałem - zimą bywa zimno ;).
Droga z Nowego Łupkowa jest szutrowa, ale raczej przejezdna dla wszystkich samochodów. Niedaleko cerkwiska znajduje się niewielki dziki parking. Od niego pójdziemy szlakiem niebieskim (dobrze oznaczony skręt) jakieś 10-15 minut. Gdybyśmy jednak chcieli pójść z/do Nowego Łupkowa to zajmie nam to 45-60 minut. Sklep w Nowym Łupkowie działa nawet w weekendy (lecz zazwyczaj tylko rano i wieczorem), natomiast knajpa chyba codziennie od popołudnia :).
Sporadycznie do Nowego Łupkowa jeżdżą autobusy np. z Sanoka. Można też liczyć na tradycyjnego stopa :).
Ależ tam pięknie, śnieżnie, taaaak bezludnie - mimo wszystko! Nie lubię zimy, ale chętnie podziwiam na niezwykłych fotografiach. Pozdrawiam ciepło!
OdpowiedzUsuńJedzenie przygotowane na takim piecu na pewno smakuje lepiej :) My tez weekend 6.01. spedzilismy w górach, ale Mateusz sie mega rozchorował i siedzielismy w pensjonacie - wymarzony urlop..
OdpowiedzUsuńPS chyba masz pomylke 6 stycznia, a nie grudnia :)
Dzięki wielkie za uwagę z błędem w dacie :P No cóż, ja wtedy zniosłem tą pogodę bez problemów, za to w ostatni weekend i mnie chorobowe dziadostwo dopadło... :|
UsuńBardzo fajny blog pisany z humorem jak i pewna dozą faktów historycznych :) Na pewno będziemy na niego zaglądać i szczególnie przeglądać wpisy dotyczące Beskidu Niskiego w którym mieszkamy i o którym piszemy :) W Łupkowie jeszcze nie byliśmy, wiedzielismy że tam jest super a po twój wpis jeszcze nas utwierdził w przekonaniu że jest to niezwykłe miejsce ! Pozdrawiamy :)
OdpowiedzUsuńŁupków jest magiczny chyba o każdej porze roku :)
UsuńPozdrawiam również :)
Jest i chatkowy na zdjęciu. Najbardziej wylewny człowiek z obsługi schronisk. Jego zdanie "nie musicie iść dalej możecie zostać " zapamiętam na długo. I radę "weźcie wodę dużo wody". Powinniśmy byli posłuchać obu. Choć dotarliśmy do celu (Balnica) to jednak przy upale ponad 30 st dobrze radził. I to jest miejsce w którym naprawdę warto zostać dłużej.
OdpowiedzUsuńHej!
OdpowiedzUsuńTrafiłem tutaj szukając informacji na temat Chatki Na Końcu Świata i bardzo mnie urzekła Twoja relacja z Łupkowa. W najbliższą Majówkę mam zamiar połazić po Beskidzie Niskim, ale zanim tam ruszę z Komańczy, to chciałbym jeszcze trochę pokręcić się po okolicy Smolnika n. Osławą i Nowego Łupkowa. Po takiej lekturze nie mam wyjścia i muszę wstąpić do Chatki, a może nawet tam przenocować :)
Pozdrawiam!
Paweł
W majówkę na pewno nudzić się w Chatce nie będziesz :) Pozdrawiam :)
UsuńNa nudę nie będzie czasu. Mam zamiar dużo przejść i zobaczyć :)
OdpowiedzUsuńTo pozostaje tylko życzyć dobrej pogody, bo ta potrafi w maju być jeszcze kapryśna ;)
UsuńDzięki! Zgadza się. Pamiętam jak w ubiegłą Majówkę na Łopienniku padał śnieg :)
UsuńDziś wróciłem z Bieszczadów i w górnych partiach (tak od 900 metrów) jest jeszcze śniegu po jajka i chodzi się bardzo źle. Oby do majówki to zeszło!
Usuń