Po jednodniowym zwiedzaniu miasta Boskovice w kolejne dwa dni ponownie wracamy do objazdówki po zabytkach Środkowych Moraw.
W sobotę na dzień dobry Rájec-Jestřebí (Raitz-Jestreb) i pałac z różnymi odcieniami dachu.
Kiedyś już przejeżdżałem przez tą miejscowość, ale o pałacu nie wiedziałem, więc i tutaj nie zajrzałem
Nie zagłębiamy się jednak w dłuższe zwiedzaniu, bo dosłownie o kilka kilometrów dalej jest Černá Hora (Schwarzenberg), znana wszystkim degustatorom czeskich piw. Tutejszy browar z 1298 roku jest jednym z najstarszych w Republice Czeskiej.
Liczyłem na jakiś firmowy sklep i rzeczywiście był, tyle, że zamknięty! W sobotę działał od 7 do 10... na szczęście kawałek dalej jest kolejny - "nocny", czyli też weekendowy Robię małe zapasy, choć asortyment taki jak w każdym sklepie z większym wyborem piw, nie ma nic specjalnego dostępnego tylko tutaj.
Za Černá Horą trafiamy na objazd jakimiś piątorzędnymi drogami, ale dzięki temu mijamy też wieżę widokową
Czesi ostro stawiają takie wieże (ta ma rok), w samym Boskovicku jest ich chyba z kilkanaście, większość tego typu. Widok może nie rewelacyjny, choć podobno przy dobrej pogodzie można dojrzeć Jesioniki.
Położone między wzgórzami miasteczko Lomnice (Lomnitz) ma nieproporcjonalnie dużo zabytków w stosunku do liczby mieszkańców.
Oprócz barokowego kościoła, kolumny morowej i przykościelnej zabudowy, jest też pałac...
...i dzielnica żydowska z synagogą.
Ta jednak, w przeciwieństwie do Boskovic, w środku nie posiada żadnych malowideł. Naprzeciwko synagogi niszczeje dawna żydowska szkoła z końca XVIII wieku.
Jest też w Lomnicach kirkut, ale nie trafiam tam, bo miejscowa baba pokierowała mnie w zupełnie inne miejsce
Żar leje się z nieba, więc postanawiamy na chwilę się gdzieś zatrzymać, aby posiedzieć w cieniu. W Tišnovie (Tischnowitz)dzielnie olewamy liczne zabytki i siadamy w restauracji na rogu, gdzie spożywamy czosnkową. Ale i tam duch historii nie da odpocząć od siebie - w piwnicy knajpy znajduje się żydowska mykwa
Kawałek za Tišnovem stoi cysterski klasztor z XIII wieku - Porta Coeli.
Po upadku komunizmu wróciły tu mniszki (bodajże ze trzy) i jest to jedyny żeński klasztor cysterski w Rep. Czeskiej. Najbardziej rzuca się w oczy okazały gotycki portal wejściowy w stylu francuskim.
Akurat trwają ślubne harce, więc nie zabawiamy tam długo, bo czeka już na nas danie główne - zamek Pernštejn (Pernstein).
Jest niezwykle cenny, gdyż z zewnątrz zachował się niemal w oryginalnym średniowieczno-renesansowym stanie. Kolejni właściciele zazwyczaj nie zdążyli albo nie mieli pieniędzy na planowane przebudowy historyczno-romantyczne.
Sporo widziałem już w życiu zamków, ten mnie autentycznie zachwycił Bardzo fotogeniczna jest tzw. Wieża Czterech Pór Roku (od czterech pseudo-kaplic znajdujących się na górze), połączona z jądrem zamku najstarszym w kraju drewnianym mostem z XVI wieku.
Wieża była kiedyś wyższa - miała jeszcze jedno drewniane piętro, które łączył z resztą drugi mostek. Spłonęło to jednak w 1645, kiedy zamek oblegali Szwedzi i już nie odbudowano. To w sumie największa różnica w zewnętrznym wyglądzie w porównaniu do tego sprzed XVII wieku.
Zwiedzanie możliwe jest oczywiście tylko z przewodnikiem i bez zdjęć (poza wieżą). Na szczęście tym razem młoda i urodziwa przewodniczka była bardziej kumata niż ta z Bouzova.
Wnętrza są raczej skromne, jedynie gdzieniegdzie do gotycko-renesansowych elementów dodano coś barokowego.
Najciekawszy jest wspomniany mostek...
...oraz graffiti z XVI wieku.
Biblioteka zamkowa ewidentnie pochodzi już z innej epoki.
Nurtowało mnie jednak pytanie co z pomieszczeniami mieszkalnymi ostatnich właścicieli - do 1945 roku była nimi rodzina Mittrowsky - zniemczona morawsko-czeska szlachta. Przecież nie mogli oni w XX wieku żyć w gotyckich pomieszczeniach, gdzie zapewne piździało jak cholera, a ich jedyną rozrywką nie było podziwianie gobelinów i starych obrazów. Pani przewodnik potwierdziła, że owszem, nowsze pokoje też się zachowały, ale można je zwiedzać jedynie w pewnych okresach wakacyjnych.
Ze ścieżki dydaktycznej wiodącej po okolicznych wzgórzach można przyjrzeć się zamkowi niemal w całości.
Po drodze przekraczamy dwa mostki: drewniany...
...i kamienny.
Brukowana droga w miejscowości Vír (Wühr) tak mnie zaintrygowała, że skręciłem w złą stronę i w efekcie zrobiliśmy kółko. Ponieważ było dość późno, więc konieczna okazała się korekta planów. Jedziemy zatem już w kierunku Boskovic, gdzie wKunštácie (Kunstadt) nad miastem dumnie pręży się renesansowy pałac.
Otacza go kompleks budynków gospodarczych (z browarem łącznie - dziś domem mieszkalnym) i stawów.
Tu z kolei ostatnimi właścicielami przed konfiskatą były siostry z jakiegoś zakonu. No i szok - nie wystąpiły z wnioskiem o odzyskanie majątku ani nawet o odszkodowanie! Jak one teraz żyją?
W Svitávce (Zwittawka) oglądamy jeszcze urząd gminy - dawną willę bogatej żydowskiej rodziny Löw-Beer z Boskovic.
W niedzielę znowu pałace... najpierw Lysice (Lissitz): kremowo-biały barokowy obiekt.
Najładniejsze jednak są ogrody - w czerwcu jeszcze dostępne do samodzielnego zwiedzania, w wakacje już tylko z przewodnikiem (za odpowiednio wyższą cenę).
Piękna kolumnada przyczepiona do pałacu.
W pozostałej części ogrodów kryją się różne murki, schody, rzeźby, wiaty, sypiące się niemieckie napisy i róże, które pachną w końcu jak róże, a nie prawie bezzapachowe, jak większość dzisiejszych odmian!
Na sam koniec morawskiej części wypadu miasto Letovice (Lettowitz). Nie mogło zabraknąć i tutaj pałacu, górującego nad miejscowością.
Styl empirowy nadała mu węgierska rodzina Kálnoky w XIX wieku. Im udało się odzyskać zrujnowaną siedzibę rodową pod koniec ubiegłego stulecia, ale koszty remontu były tak wielkie, że w 2004 sprzedali ją mieszkańcowi Boskovic za nieco ponad 300 tysięcy złotych (2 miliony koron). Ciekawe ile nowy właściciel włożył już w prace remontowe, bo pałac pięknieje z każdym rokiem? Skupuje również elementy dawnego wyposażenia, zatem potomkowie miejscowych szabrowników mają okazje legalnie odsprzedać coś, co kiedyś było w komnatach
Dziś odbywa się tutaj targ staroci.
Wokół pałacu sporo zdewastowanych budynków gospodarczych - ich na razie nikt nie odnawia.
Poniżej pałacu, w mieście, są dwa obiekty religijne: klasztor bonifratrów z barokową apteką (można ją oglądać tylko kilka dni w roku)...
...i gotycki kościół św. Prokopa, z którego dobrze widać okolicę.
Wkrótce miniemy granicę morawsko-czeską, ale to już będzie w kolejnym odcinku
Ładne zdjęcia, fajny pomysł na długi weekend... w ogóle Czechy (i Morawy ;) ) nie są zbyt znaną destynacją (oprócz gór i Pragi). Ale tym bardziej warto!
OdpowiedzUsuńZnów ciekawie i malowniczo. Danie główne ( Pernštejn) można skwitować krótkim- výborné! ;)
OdpowiedzUsuńPernstejn robi mocne wrażenie, nawet dla kogoś, kto już widział sporo zamków w życiu :)
Usuń