wtorek, 16 września 2014

W bałkańskim kotle: Kosowo - Prizren


Prisztinę i Prizren łączy obecnie wygodna droga, na większej części będąca nową autostradą, przeprowadzoną w trudnym terenie. Miejsce na bramki opłat już jest... 
 

W Prizrenie kręcę się w kółko szukając darmowego miejsca do parkowania - nie ma. Pozostaje wjechać mi w jakąś bramę, gdzie między domami samochodów pilnuje starszy pan. Można ruszyć w miasto :) 

Prizren, drugie największe miasto Kosowa, położone u podnóża gór Szar Planina, jest jednocześnie głównym celem turystycznym regionu - przetrwało tu wiele zabytków i spora część osmańskiej starówki. Pierwsza osada powstała już w okresie rzymskim - Theranda przy Via Zeta - potem weszli tutaj Słowianie, ponownie Bizantyjczycy, znowu Słowianie (przez pewien czas pełniło rolę serbskiej stolicy), w XV wieku zasiedli Turcy i trwali aż do początku wieku poprzedniego (z krótkim okresem austriackim, kiedy to weszła armia Habsburgów w 1689, lecz została pokonana przez zarazę). W XIX wieku miasto stało się ośrodkiem albańskiego ruchu narodowego, w 1878 roku powstała Liga Prizreńska, która miała reprezentować Albańczyków wobec Stambułu. 

Z zabytków muzułmańskich najbardziej imponujący jest meczet Sinaia Paszy z XVI wieku. 
 

We wnętrzu pustawo, choć za kilka minut będzie jedna z modlitw. 
 

Tuż obok, na rzece Bistrica / Lumbardh, stoi turecki kamienny most. Powstał w tym samym okresie co meczet, ale dzisiejszy jest rekonstrukcją po zniszczeniach w czasie powodzi w latach 70. XX wieku. 
 

Oczywiście, nie mogło zabraknąć hammamu... 
 

Swoją bielą odróżnia się kompleks budynków Ligi Prizreńskiej. 
 

To jednak współczesna budowla - oryginał zburzyło w 1999 roku jugosłowiańskie wojsko. Innych obiektów, jak np. w Peću, nie zdążyli rozwalić, ale to było dopiero preludium do zemsty na budynkach wroga... 

Pięć lat później, w marcu, po pogłoskach o śmierci dwójki dzieci, Albańczycy w całym Kosowie wystąpili przeciwko Serbom. Pogłoski były tylko pretekstem, bowiem wystąpienia przygotowywano już od dawna. W czasie zamieszek, w których wzięło udział kilkadziesiąt tysięcy osób, a żołnierze KFOR zupełnie sobie nie radzili, zniszczono co najmniej 35 obiektów prawosławnych (serbskich). W Prizrenie ani jedna prawosławna świątynie nie pozostała nieuszkodzona! 

Cerkiew św. Mikołaja z XIV wieku - spalona od wewnątrz i sprofanowana. 
 

Do dziś, mimo remontu, widać na ścianie napis DPK - Demokratycznej Partii Kosowa, założonej przez bojowników z UCK. 

Sobót św. Jerzego z 1856 roku, do 2004 siedziba prawosławnych biskupów Prizrenu - spalony i zaminowany. 
 

Pilnujący go policjant mówi, że nie wolno robić zdjęć, po czym... przechodzi na serbski (z przyczyn oczywistych Albańczycy, nawet gdy znają, to go nie używają, chyba, że trafią na cudzoziemców, do których poczują sympatię i nie umieją się inaczej dogadać). Informuje mnie, że już się tego dnia przewinęła tędy wycieczka z Polski. 

Wspinamy się wyżej, nad centrum, gdzie kiedyś znajdowała się dzielnica serbska. 
 

Po 2004 roku zostały ruiny. Dzisiaj częściowo są remontowane - ciekawe w jakim celu? 
 

Stoi tutaj Cerkiew Chrystusa Zbawiciela z XIV wieku - spalona. 
 

Można co najwyżej zajrzeć przez okienko do zrujnowanego środka. 
 

To i tak postęp - niedawno nie można było w ogóle podejść, chronił ją KFOR, po którym pozostały resztki zasieków. 
 

Już samemu idę jeszcze wyżej, bo z dołu dojrzałem coś w kształcie cerkwi. Mijani robotnicy stanowczo odradzają mi drogę, mówiąc, że droga jest w fatalnym stanie. No cóż, widziałem gorsze... 
 
 

Kiedyś mieszkało w Prizrenie 10 tysięcy Serbów - dzisiaj nieco ponad 200. W dwóch odnowionych domach widziałem dwie starsze pani, więc ktoś wśród tego morza duchów nadal żyje... 

W końcu znajduję świątynię widzianą z dołu - to cerkiewka św. Niedzieli z XIV wieku, spalona od wewnątrz. Podobno uratowano część bezcennych fresków. 
 

Budka strażnicza pusta, można podejść do drzwi. Wygląda, że faktycznie w Kosowie się uspokoiło, skoro nie ma potrzeby chronienia tych kościołów przez uzbrojonych ludzi. Oby to nie była cisza przed burzą... Ale do "peace" to jeszcze bardzo daleko... 
 

Nagrodą za łażenie po sypiących się ulicach jest panorama miasta, ale w tym upale nie oglądam jej za długo. 

Ostatnia oglądana cerkiew to, położona ponownie w centrum, Bogurodzicy Ljeviškiej z XII lub XIII wieku. Wpisana na listę UNESCO, była najważniejszą prizreńską świątynią prawosławną, w 2004 roku spalona (usiłowano ją zniszczyć już w 1999 roku, po wyjściu armii jugosłowiańskiej, ale wtedy wojska NATO zdołały temu zapobiec). 
 

Otoczona drutem kolczastym, pilnowana przez policjanta, zarasta trawą. 
 

Nie są to wszystkie uszkodzone cerkwie miasta, a i oprócz nich poszło z dymem seminarium i pałac biskupów prawosławnych. 

W mieście jest też kościół katolicki z XIX wieku - Albańczycy go nie uszkodzili, bo Serbowie tam nie chodzą, a zresztą niewielka część Albańczyków też jest katolikami. Akurat była msza i jakaś wycieczka - z Polski? 
 

Od tego łażenia w upale zgłodnieliśmy, więc wchodzimy do jednej z jadłodajni na świeżo smażone qofte z ajranem ;) 
 

Z Prizrenu do granicy albańskiej już rzut beretem autostradą wijącą się wśród gór. Przed samym przejściem staję jeszcze przy zbiorniku na Białym Drinie (Beli Drim, Drini i Bardhë). 
 
 
 

Szybkie siku pod drzewem i można wjeżdżać do Albanii :) 

a samo Kosowo? nadal mało tutaj turystów, więc tym bardziej warto tutaj zajrzeć. Zresztą nigdy nie wiadomo czy w pewnym momencie znowu nie wybuchną jakieś większe zamieszki, odcinając możliwość zwiedzania niektórych miejsc. Ciężko prorokować o przyszłości, to węzeł gordyjski, bez rozwiązania, które by mogło zadowolić obie strony, ale może chociaż uda się coś tak wykombinować, aby zwykli ludzie mogli normalnie żyć? Ponoć Prisztina i Belgrad dogadali się w tym roku w wielu kwestiach, co niekoniecznie spodobało się obywatelom z obojga narodów. 

5 komentarzy:

  1. Czy faktycznie przejechałeś granicę Albania-Kosowo i Serbia-Kosowo tylko na dowodach osobistych? Nie chodzi mi o wyjazd z Kosowa, bo do Albanii i Serbii można na dowodach, tylko o wjazd do Kosowa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno wjeżdżałem do Kosowa z Serbii na dowodzie, natomiast z Kosowa do Albanii już nie pamiętam. Natomiast nie wjeżdżałem do tej pory w drugą stronę czyli z Kosowa do Serbii.

      Dla świętego spokoju wziąłbym jeszcze też paszport, jeśli mamy. Bo przepisy przepisami, ale pogranicznicy też miewają swoje humory.

      Usuń
    2. Dziękuję za odpowiedź, niestety w dalszym ciągu nie znalazłem osoby, która wjechałaby do Kosowa od strony Albanii na naszych dowodach. Chyba jednak nie zaryzykuję i wrócimy przez Macedonię, tak jak jechaliśmy do Albanii. Dopytuję, bo podróż przez Kosowo trwa 4h krócej. Sprawdziliśmy ze znajomymi.

      Usuń
    3. Jeśli idzie wjechać z jednej strony powinno się udać również z drugiej na dowodzie. Daj znać jakbyś jednak zaryzykował ;)

      Usuń