Jezioro Ochrydzkie w powszechnej świadomości kojarzy się głównie z
Macedonią, ale przecież około jednej trzeci powierzchni i brzegu leży w
granicach Albanii. To jednak dwa różne światy. W Macedonii mamy
wpisaną na listę UNESCO Ochrydę, która wraz z sąsiednimi miejscowościami jest
głównym zagłębiem turystycznym kraju, zwłaszcza dla przybyszy z zagranicy. Tak
było w czasach jugosłowiańskich, tak jest i teraz. Gdzieś przeczytałem, że
statystycznie na jednego mieszkańca macedońskiego wybrzeża przypadało półtorej
turysty, ale to były dane sprzed dekady, obecnie na pewno jest ich jeszcze
więcej. Natomiast Albania, ogólnie znacznie popularniejsza, pod względem
turystycznym to przede wszystkim morze. Nad albańskie Jezioro Ochrydzkie mało
kto z cudzoziemców zagląda i to też tradycja, bo przecież w czasach komunizmu
był to teren całkowicie niedostępny dla osób postronnych. Pod względem
zabytków i interesujących miejsc również macedoński brzeg przeważa nad
albańskim, choć i nad tym drugim coś się znajdzie.
Przerwą w odpoczynku nad wodą miał być objazd jeziora dookoła. Już tak kiedyś
zrobiliśmy dawno temu, teraz chciałem zobaczyć, co się zmieniło i miałem w
planach zwiedzić pewną miejscowość, którą poprzednio ominąłem. Odległościowo
taki objazd to mniej więcej sto kilometrów, ale może zająć i cały dzień. No to
w drogę!
Najbliższe od Kaliszty jest główne przejście graniczne pomiędzy dwoma krajami
zlokalizowane przy przełęczy Qafë Thanë/Kafasan (Ќафасан,
niecałe 1000 metrów n.p.m.). Mimo niedzieli, a może właśnie dlatego, aut na
przejściu jest całkiem sporo. Ustawiamy się w kilku rzędach. Z mojej lewej
stoi facet, który usiłuje osobówką przewieźć kilka sporych okien, przy czym
ramy są na dachu, a okna na tylnych siedzeniach. Pogranicznicy albańscy go nie
puszczają, więc musi cofać na wstecznym, bo nikt nie przewidział zawracania.
Zwraca uwagę też kilkunastosamochodowy orszak weselny, przy czym prawie każde
auto ma rejestrację z innego kraju. Gdy po niecałych dwudziestu minutach
meldujemy się po albańskiej stronie, to znowu się na nich natykamy.
Okolice przełęczy są wyschnięte na wiór, wypłowiałe zielsko trzeszczy pod
stopami. W takich warunkach doskonale czują się różne rośliny ostowate, na
przykład osociec hiszpański, który w ogóle nie jest wybredny jeśli chodzi o
środowisko naturalne.
Jezioro Ochrydzkie trzysta metrów pod nami.