Cmentarze żydowskie są nieodłączną częścią krajobrazu większości śląskich
miast. Nie inaczej jest z Katowicami. Stolica województwa posiada jedną
nekropolię tego typu i to stosunkowo młodą, bo otwartą w 1869 roku. Wynika to
z historii Katowic, które same są młodym miastem - prawa miejskie uzyskały
ledwie kilka lat wcześniej. Ówczesna gmina żydowska była filią gminy w
Mysłowicach, co wiązało się ze sporymi niegodnościami: zmarłych trzeba było
wozić na pochówek do sąsiedniej miejscowości. Po usamodzielnieniu się
katowickiej gminy od razu zaczęto myśleć o utworzeniu własnego cmentarza.
Żydzi kupili grunt przy Gartnerstrasse, późniejszej ulicy Kozielskiej. Lokalizacja nie budziła obaw władz miejskich, ponieważ wtedy był to teren oddalony od centrum, zresztą zakładano, że nowe miasto Kattowitz będzie się rozwijać głównie w kierunku północnym i północno - wschodnim. Czas pokazał, że aż do czasu PRL-u było dokładnie odwrotnie 😏. Dziś ulica Kozielska i kirkut leżą w katowickim śródmieściu i z większości stron otacza je zwarta zabudowa.
Cmentarz na co dzień jest zamknięty, czemu się nie dziwię, bo regularnie
zdarzają się na nim dewastacje (ostatnia miała miejsce w lipcu), a dodatkowo
wielu ludzie traktuje go jako miejsce do przerzucania śmieci przez mur. Można
go zwiedzić na organizowanych regularnie wycieczkach z przewodnikiem albo w
wybrane święta - ja trafiłem tu 1listopada. Oczywiście nie jest to
żydowskie święto, ale na wielu kirkutach w Polsce tego dnia również płoną
znicze. Niektóre z nich mają chrześcijańskie symbole, lecz myślę, że
najważniejsza jest pamięć, więc nikt się o nie nie obrazi.
Początkowo mam problem... znaleźć wejście. Idę wzdłuż ścian ogrodzenia, żadnej wyraźnej furtki, żadnej tablicy, drogowskazu. Przez mur widzę, że za nim kręci się kilka osób, więc jakoś weszli! Cofam się i szarpię klamkę niepozornych drzwi. Otwierają się. Przekraczając próg spotykam popalającego papierosa faceta, który, zdziwiony moim pytaniem, potwierdza, że trafiłem dobrze.
Niestety nie zdążyłem na ostatnie promienie krótkiego dnia, więc zdjęcia będą
miały dość mroczny charakter. Bardzo tutaj pasujący, bo nekropolia jest mocno
zadrzewiona i w połączeniu z zabytkowymi nagrobkami tworzy unikalny klimat.
Cmentarz ma powierzchnię nieco powyżej hektara, natomiast liczba zachowanych nagrobków jest sporna: od 946 do 1417. Wielka różnica, można się aż tak pomylić? Spacerując alejkami przemierzamy też historię katowickich Żydów. Choć pierwsze wzmianki o wyznawcach Jahwe w Kuźnicy Boguckiej (była zalążkiem późniejszych Katowic) pochodzą z 1702 roku, tak naprawdę stałe osadnictwo żydowskie to połowa XIX wieku. W 1865 roku w rosnącym jak na drożdżach Kattowitz Żydzi stanowili dwanaście procent ludności i była to ich największa liczba w dziejach miasta, potem udział ten spadł do kilku procent. Była to społeczność bogata i wpływowa: architekci, kupcy, wielcy przedsiębiorcy, właściciele kopalń, hut i fabryk. Wielu z nich zasiadało we władzach miasta.
Po podziale Górnego Śląska nastąpiła wymiana ludności: większość katowickich Żydów czuła się Niemcami i wyjechała za granicę, osiedlali się niedaleko - w Bytomiu - albo trochę dalej - we Wrocławiu. W ich miejsce przyjeżdżali Żydzi z Polski, głównie zza pobliskiej Brynicy. Powodowało to liczne konflikty nie tylko między gojami a ludem wybranym, ale także pomiędzy żydami "starymi" i "nowymi". Dotychczasowa społeczność żydowska była raczej świecka i zamożna, a przybysze biedni i religijni. Zupełnie inna kultura, historia, język. W latach 30. część emigrantów wróciła do Katowic, uciekając przed prześladowaniami hitlerowców. Przez kilka lat byli bezpieczni, choć polskiego Górnego Śląska także nie ominęły nastroje antysemickie: doszło do antyżydowskich wystąpień, lokalna prasa prowadziła nagonkę, wprowadzono regulacje utrudniające żydowskim rzemieślnikom wykonywanie zawodów, wreszcie mowa o pogromie w 1937 roku, w wyniku którego zginąć miało kilka osób (choć nie umiałem tego wydarzenia potwierdzić w innych źródłach). Żydzi jak zawsze doskonale nadawali się do roli kozłów ofiarnych, zwłaszcza, że byli i są narodem zaradnym oraz przedsiębiorczym, więc stanowiącym groźną konkurencję w gospodarce. W każdym razie ponownie część Żydów opuściła miasto.
W pierwszych dniach II wojny światowej Niemcy spalili Wielką Synagogę, a jedynie nieliczni Żydzi zdołali przeżyć do 1945 roku. Ta historia jednak się nie skończyła, gmina żydowska istnieje w Katowicach do dzisiaj. Cmentarz przetrwał nazistów w zaskakująco dobrym stanie, zniszczenia były minimalne. Nadal używa się go do pochówków, co jest rzadkim zjawiskiem w Polsce. Dzisiaj jego stan określiłbym jako co najwyżej średni. Wiele grobów jest w stanie agonalnym. Inne noszą ślady powojennej dewastacji. Na pierwszy rzut oka całość sprawia wrażenie zaniedbanej, ale po bliższym przyjrzeniu widać, że tak nie jest.
Najgorsze wrażenie robi dom przedpogrzebowy, wybudowany wkrótce po założeniu cmentarza, a składający się kiedyś z sali żałobnej oraz z siedziby bractwa pogrzebowego. Starsza część to po prostu rozpadająca się ruina, od strony ulicy Kozielskiej wygląda, jakby miała się zaraz zawalić. W nieco lepszym stanie jest budynek bractwa z okresu międzywojennego, on został połowicznie wyremontowany kilkanaście lat temu, mieści się w nim m.in. stróżówka oraz Fundacja Or Chaim. Zapowiedź remontu starszej części pojawiały się już przed dwiema dekadami, nic się jednak w tej kwestii nie działo. Nie znaczy to jednak, że o cmentarzu nikt nie pamięta: nieustannie trwają tam różne prace porządkowe, konserwacyjne, remontowe. Poszczególne stare groby przywracane są do pionu i świetności.
Na zdjęciach poniżej stara część domu przedpogrzebowego od strony ulicy i
dawne główne wejście, od dawna zablokowane.
Nowsza część domu kompleksu cmentarnego od środka nekropolii.
Pierwsza, większa część cmentarza z XIX wieku. Dominują napisy po niemiecku,
czasem uzupełnione hebrajskim. Zwracają uwagę odmienne kolory na wielu
nagrobkach: podejrzewam, że albo usuwano ślady działań jakiś genetycznych
patriotów, albo to prowizoryczny sposób na oczyszczenie liter z zabrudzeń
naturalnych.
Są też groby powojenne: napisy są jedynie polskie lub, rzadziej, polsko -
hebrajskie. Niektóre groby wyglądają na nówki, choć pochówek odbył się kilka
dekad temu.
Najbardziej znani i najbogatsi spoczywają pod murem cmentarnym.
Rodziny Goldstein, Grünfeld, Glaser, Cohn, Löbinger, Silberstein i inne...
Niestety, większość grobowców jest mniej lub bardziej zniszczona.
Zastawa wygląda jakby została po imprezie.
Za murem rozciąga się młodsza część, powstała w wyniku powiększenia kirkutu w
latach 20. ubiegłego wieku. Tutaj zdecydowanie dominuje pisownia polska, a
cmentarz przypomina standardowe nekropolie chrześcijańskie. Tu również
spotkamy najwięcej zapalonych zniczy: nie jest to tradycja żydowska, ale coraz
częściej pojawia również wśród gwiazd Dawida.
Brama pomiędzy częścią starszą i nowszą.
Mur został zaadaptowany również z tej strony. Większość wnęk to standardowe
nagrobki, lecz są także symboliczne upamiętnienia ludzi, którzy zginęli w
czasie wojny.
Centralny pomnik ofiar Holokaustu.
Zewnętrzny mur także zagospodarowano.
Śmierć zawsze jest związana z życiem. Zaraz za ceglastym ogrodzeniem wznosi
się Zespół Szkół Technicznych, pierwotnie modernistyczny Instytut Kształcenia
Handlowego.
Powoli zbieram do wyjścia, gdyż robi się coraz ciemniej i już od pewnego czasu
kręciłem się alejkami samotnie. Wolałbym, żeby mnie nie zamknęli 😏.
Ciekawe, co to za wazy w starszej części?
Kominek na żydowskim cmentarzu kojarzy się niepokojąco.
Stróż pyta się, która godzina, bo rozładowała mu się komórka, a w jego budynku
nie ma prądu, aby ją podładować. To znaczy ponoć jest, ale z przyczyn
bezpieczeństwa został odłączony.
Opuszczam cmentarz i rozglądam się jeszcze po okolicy. Kozielska wygląda na
bardzo spokojną ulicę, choć kilkaset metrów stąd jest skrzyżowanie z bardzo
ruchliwą Mikołowską.
Jedyny wyjątek od zwartej zabudowy otaczającej kirkut, to teren dawnej rzeźni
miejskiej. Nie umiałem znaleźć informacji kiedy ją zburzono, ale porastająca
dzikim drzewostanem pusta działka umożliwia widok na nowe katowickie wieżowce
o szumnej nazwie Global Office Park! Konstrukcje te zakrywają jeden z
dotychczasowych symboli miasta, czyli wieżowiec Stalexportu.
Na cmentarz żydowski na pewno będę chciał powrócić za jakiś czas, zobaczyć, co
się tam zmieniło. Mam nadzieję, że zrobią coś z budynkami przedpogrzebowymi,
bo one naprawdę wyglądają, jakby miały wkrótce się rozpaść...
-----
Wiele o katowickim cmentarzu i katowickich Żydach można przeczytać na stronach Wirtualnego Sztetla.
Na ogół cmentarze żydowskie są zamykane, natomiast do niektórych jest dostęp tylko kilka dni w roku, tak jest w Bytomiu czy TG. W Katowicach nie byłem i fajnie było zobaczyć, choć na zdjęciach. Opis też bardzo bogaty. Dziękuje i pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńCiekawy ten cmentarz. Kiedyś opisałem nasz, zabrzański kirkut. Oba są w podobnej kondycji, ale tan katowicki wygląda na większy. Bardzo mi się podobają drzewa obrośnięte bluszczem, bez nich cmentarz wyglądałby trochę łyso.
UsuńPozdrawiam.
Z tych cmentarzy żydowskich w GOP-ie to byłem, oprócz katowickiego, jedynie w Gliwicach. Oficjalnie zamknięty, ale można było przejść przez dziurę w płocie obok MOPS-u. No i w Mikołowie, ale tam kiedyś w ogóle nie było furtki, więc przeskakiwało się przez płot. Smutne to, że trzeba wymyślać takie akcje. Pozdrowienia
UsuńSzkoda, że cmentarze żydowskie tak ciężko odwiedzić - nie tylko w Polsce. To fascynująca część historii :)
OdpowiedzUsuńW Wiedniu chyba największy jest na cmentarzu centralnym? Ale ostatnio też tam jakiś atak mieli...
UsuńAle cmentarze żydowskie to nie tylko w śląskich miastach są ulokowane ;) ogólnie w Polsce trochę ich jest, o zagłębiowskich kirkutach nie wspomnę, Modrzejów, na górce Będzińskiej - ten jest ogólnodostępny nie ma murów, czy choćby te na Jurze (Żarki, Sławków czy Olkusz).
OdpowiedzUsuńTa ochrona przed dewastacją, to taka sobie, bo mur z jednej strony sięga kolanom, więc nie jest to jakaś mocna przeszkoda.
Oczywiście nie tylko, ale są także w miastach czeskich, słowackich, węgierskich itd, musiałbym wymienić wszystkie kraje :P Poza tym jednak wyglądają trochę inaczej, na śląskich dominuje język niemiecki (przynajmniej od XIX wieku), a w miastach polskich hebrajski praktycznie aż do końca...
Usuńoby tak dalej !
OdpowiedzUsuń