Karlshorst to niewielka dzielnica we wschodniej części Berlina. Powstała jako miasto-ogród pod koniec XIX wieku, a w 1920 znalazła się w granicach powiększonej stolicy. Zapewne nikt się nie spodziewał, że przez chwilę znajdzie się na kartach wielkiej historii: to właśnie tutaj w maju 1945 roku podpisano "ostateczną" kapitulację III Rzeszy.
Wydarzenie to miało miejsce w dawnym kasynie oficerskim Wehrmachtu (konkretnie szkoły pionierów), które po przejściu frontu nie uległo zniszczeniu i nadawało się na taką uroczystości. Stoi ono do dziś i funkcjonuje jako placówka muzealna - Muzeum Niemiecko-Rosyjskie (Deutsch-Russische Museum Berlin-Karlshorst, Германо-российский музей «Берлин-Карлсхорст»).
Była to druga kapitulacja Niemiec - pod pierwszą złożono podpis 7 maja we francuskim Reims. Na żądanie Stalina powtórzono ją dzień później na przedmieściach Berlina. Zegarek wskazywał, iż jest przed godziną 23-cią, ale według czasu moskiewskiego (którym posługiwano się na froncie wschodnim) już po północy. Stąd przez kolejne dziesięciolecia dwa bloki polityczne świętowały zakończenie wojny w różne dni...
Ostatnio data 9 maja jest opluwana i "dekomunizowana", a przecież większość polskich żołnierzy walczących z Wielką Rzeszą Niemiecką fetowała zakończenie wojny właśnie wtedy!
W głównej sali zrekonstruowano stan z 1945 roku.
Nad stołami i karafkami wiszą flagi czterech zwycięskich "mocarstw". Piszę w cudzysłowu, bowiem Francję trudno było za takie uznać. Podczas ceremonii w Reims Francuzi byli tylko świadkami, a nie stroną kapitulacji, nie wywieszono trójkolorowego sztandaru. Dopiero w Berlinie dopuszczono ich jako pełnoprawnego członka koalicji alianckiej - przyczyniła się do tego m.in. groźba samobójstwa, jaką straszył przedstawiciel Paryża. Celny był komentarz Keitla, iż podpis generała de Tassigny'ego powinien znaleźć się także wśród kapitulujących 😛 (oficer ów przez ponad dwa lata służył również w armii Państwa Vichy).
Na ścianach wypisane nazwy jednostek radzieckich szturmujących Berlin.
Dokument kapitulacji w języku angielskim - zapewne kopia. W imieniu III Rzeszy podpisał się Keitel (wojska lądowe), von Friedeburg (Kriegsmarine) i Stumpff (Luftwaffe). Przyjmowali Żuków (ZSRR), Tedder (Wielka Brytania), Spaatz (Stany Zjednoczone) i wspomniany de Tassigny. Poza Żukowem aliantów nie reprezentowali więc oficerowie najważniejszego sortu, podobnie jak u Niemców (z wyjątkiem Keitla). Większość dowództwa niemieckiego przebywała w tym czasie w zachodniej i północnej części kraju, byle dalej od Armii Czerwonej.
Po zakończeniu działań wojennych w budynku mieściła się kwatera główna Radzieckiej Administracji Wojskowej w Niemczech (СВАГ/SWAG), a po utworzeniu w 1949 roku NRD Radzieckiej Komisji Kontroli. W tych murach nastąpiło oficjalne przekazanie cywilnej władzy z rąk sowieckich oficerów na barki wschodnioniemieckich aparatczyków.
W sąsiednim pokoju można obejrzeć miejsce pracy komendanta SWAG...
...oraz mundur marszałka Żukowa.
W tamtym okresie sporą część dzielnicy zajmowało sowieckie wojsko - w 1945 roku tysiące mieszkańców musiały opuścić swoje domy w ciągu 24 godzin. Niektóre rejony odgrodzono płotami. W Karlshorst mieściła się też największa placówka KGB poza Związkiem Radzieckim.
W 1967 roku częściowo dopuszczono tu cywilów otwierając "Muzeum bezwarunkowej kapitulacji faszystowskich Niemiec w Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej" (Museums der bedingungslosen Kapitulation des faschistischen Deutschland im Großen Vaterländischen Krieg). Administracyjnie podporządkowane było one Centralnemu Muzeum Sił Zbrojnych w... Moskwie. Odpowiednia politycznie wystawa stanowiła obowiązkowy element dla patriotycznie wychowywanych młodych wschodnich Niemców i polityków.
Po zjednoczeniu Niemiec w 1995 roku otwarto muzeum w obecnym kształcie, którym zarządzają wspólnie Niemcy i Rosjanie, a ekspozycja przestała ociekać propagandą.
Na parterze wita nas płaskorzeźba nawiązująca do cmentarza wojskowego w Treptow.
Przy schodach umieszczono dwa witraże z lat 70. Pierwszy pokazuje Moskwę, drugi pomnik "Wojownika" z Treptower-Park otoczonego motywami architektonicznymi ZSRR i NRD, symbolizującymi przyjaźń między tymi państwami.
Po wejściu na piętro można zaznajomić się z wystawą opisującą stosunki niemiecko-rosyjskie od początku XX wieku do końca wojny.
Nie zabrakło antyhitlerowskich plakatów.
Makieta Berlina z czasów bitwy o miasto. Pusty plac to lotnisko Tempelhof, powyżej można zobaczyć np. Tiergarten, Reichstag i Bramę Brandenburską.
Ogólnie wystawa jest obiektywna, ale dość standardowa; trudno się jednak dziwić, ponieważ to muzeum tylko naświetlające ten okres historii, a nie "pełne kompendium" jak typowe wielkie placówki historyczne.
Znalazłem kilka perełek, np. manifest Komitetu Narodowego Wolne Niemcy. Organ ten utworzyli niemieccy komuniści u boku Stalina. Działało w nim wielu wziętych do niewoli oficerów - m.in. marszałek von Paulus. Większość zapewne nie z własnej woli.
A takie tablice ustawiano na berlińskich ulicach po zajęciu miasta.
W piwnicach ślady po kulach.
Jeśli komuś mało, to na zewnątrz znajduje się jeszcze mała wystawa plenerowa. Z obowiązkowym T-34.
Kilka zmokniętych sztuk innego sprzętu: czołg ciężki IS-2, działo pancerne ISU-152, niszczyciel czołgów SU-100, Katiusza i armaty.
Muzeum jest bezpłatne, rzadko tu zaglądają inni turyści, zatem to dobra opcja dla osób nie lubiących tłumów.
Tymczasem ja wracam na ulice dzielnicy.
Po wyjeździe ostatnich czerwonoarmistów w 1994 roku pozostała masa pustych obiektów. Część zagospodarowano, ale na niektóre nie ma zapotrzebowania i niszczeją wśród bujnej roślinności.
Między zabudową z I połowy XX wieku jest sporo zieleni i... mało ludzi.
W okolicach dworca kolejowego działa małe targowisko.
Przechodzę za tory. Po jednej stronie drogi kamienice, po drugiej wejście do ośrodka sportów konnych wybudowanego pod koniec 19. stulecia. W okresie NRD był to jedyny tor wyścigowy w kraju, obecnie został gruntownie zmodernizowany.
Wsiadam w S-Bahnę, która dowozi mnie do samego centrum na stację Friedrichstraße. Gwałtownie rośnie liczba osób przewalających się po okolicy.
Po wybudowaniu Muru Berlińskiego dworzec Friedrichstraße pełnił rolę przejścia granicznego. Zachodnie linie metra i kolei miejskiej łączyły się tutaj z systemem wschodnioberlińskim. Było to jedyne "wewnątrzberlińskie" kolejowe przejście graniczne. Zachodnie składy przejeżdżały przez zamknięte stacje-widma, po czym podróżni mieli do wyboru: jechać dalej czy wysiąść w komunistycznym raju.
Dobrze pokazuje to mapka pochodząca z Wikimedia Commons:
Moim celem jest położony w pobliżu Pałac Łez - Tränenpalast. Ponieważ po podzieleniu miasta szybko zaczęło brakować miejsca na odprawę graniczną to już w 1962 roku wybudowano nowoczesny budynek o zgrabnej sylwetce i dużej ilości szkła, w którym zadomowili się enerdowscy funkcjonariusze.
W tym miejscu obywatele DDR żegnali się z krewnymi i znajomymi, którzy mogli wrócić na Zachód, stąd nazwa.
Kiedyś obiekt był połączony z dworcem korytarzem, obecnie już zlikwidowanym.
Współcześnie na dawnym przejściu granicznym działa muzeum. Podobnie jak te w Karlshorst jest ono bezpłatne i można je potraktować jako skromniejszą alternatywę drogiego i zatłoczonego Checkpoint Charlie.
Oprócz przedmiotów związanych z życiem codziennym w Niemieckiej Republice Demokratycznej i przekraczaniem granic zachowało się sporo oryginalnych eksponatów z placówki granicznej.
Podróżnych odprawiano w ciasnych drewnianych boksach. Obywatel musiał się czuć niekomfortowo i o to chodziło!
Pieczątka, niestety, jest przyklejona do parapetu. W różnych miejscach Berlina oferują przybicie pamiątkowego tuszowego znaczka za kasę. Często parają się tym Turcy - jak wiadomo Grenztruppen z NRD powszechnie przyjmowali w swoje szeregi muzułmanów 😛.
Makieta przejścia granicznego: niebieskie ludziki udają się do Berlina Zachodniego, czerwone do Wschodniego.
Większość zwiedzających wystawę to wycieczki szkolne ze średnim stopniem zainteresowania.
Na dworze pogoda bez zmian.
Znad Szprewy widać jedyny fragment "wolnego świata" - Reichstag. To oczywiście wersja współczesna; mieszkańcy Berlina Wschodniego nie mogli tak go zobaczyć, chociażby z tego powodu, że szklana kopuła pojawiła się na parlamencie dopiero w latach 90. XX wieku. Mnie się średnio podoba, wolałem oryginalną, zburzoną po zakończeniu wojny.
Kawałek podjeżdżam metrem. Początkowo chciałem pójść w kierunku Bramy Brandenburskiej, ale ostatecznie ruszyłem Unter den Linden w drugą stronę: na wschód, tam musi być jakaś cywilizacja! Trochę wcześniej mijam zroszony deszczem pomnik poświęcony akcji Kindertransport - przyjęcia przez rząd brytyjski 10 tysięcy żydowskich dzieci z Rzeszy, Wolnego Miasta Gdańska, Czechosłowacji, Austrii i Polski. Podjęte w 1938 roku działania była właściwie jedyną próbą ratowania żydów przed Holokaustem ze strony państw alianckich .
Przy głównej ulicy Berlina zupełnie inna rzeźba - Fryderyka Wielkiego. Posąg konny króla był wzorem dla wielu tego typu w Europie. Po II wojnie światowej (którą przetrwał bez zniszczeń) "cumował" w różnych miejscach i dopiero w 1980 roku wskutek zmiany polityki historycznej przez Socjalistyczną Partię Jedności Niemiec wrócił prawie w swoją pierwotną lokalizację.
Po prawej Bebelplatz - odbudowany fragment starego miasta. Kiedyś nazywał się Platz am Opernhaus, a przez krótki czas także Kaiser-Franz-Joseph-Platz z okazji 87 urodzin austriackiego cesarza. Dzisiejszym patronem jest August Bebel, założyciel niemieckiej socjaldemokracji.
10 maja 1933 roku na placu pronazistowscy studenci wraz z pomocą SA, SS i HJ spalili 20 tysięcy książek. Wszystkiemu w milczeniu przyglądała się katedra św. Jadwigi śląskiej.
Przekraczam Spreekanal. Po drugiej stronie panoramę zdominowała potężna sylwetka pokryta rusztowaniami.
To trwająca od kilku lat budowa Pałacu Miejskiego (Berliner Stadtschloss). Dawna rezydencja królów Prus i cesarzy niemieckich przeżyła alianckie bombardowania i radziecki szturm w nie gorszym stanie niż okoliczne budynki, lecz komunistom kojarzyła się z "pruskim imperializmem", więc go zburzyli. W jego miejscu stanął słynny Pałac Republiki (określany przez berlińczyków także "Sklepem z lampami Ericha" 😛), który miałem jeszcze okazję zobaczyć jakiś czas temu. Po burzliwych dyskusjach Bundestag postanowił tamten "pałac" także rozebrać, a odtworzyć stary. Będzie to jednak tylko wydmuszka - stylizowane na historyczne fasady mają kryć współczesne wnętrza muzealne i hotelowe.
Ukończenie prac przewidziane jest na rok 2019. Koszt? Co najmniej 590 milionów euro.
Jak na razie ciekawsze jest sąsiedztwo:
1) Baukademie - uczelnia techniczna z XIX wieku. Mocno uszkodzona w 1945 roku została rozebrana w latach 60. Po zjednoczeniu podjęto decyzję o wiernej rekonstrukcji, jednak ta utknęła w martwym punkcie: postawiono... jeden narożnik, a chwasty i zielska otaczają imitacje ścian.
2) siedziba Reichsbanku, jeden z kilku zachowanych monumentalnych gmachów z czasów III Rzeszy. W czasie podziału Niemiec rezydowało tam SED, obecnie ministerstwo spraw zagranicznych.
3) Rada Państwa NRD (Staatsrat der DDR). Nowoczesne (w swoim czasie) pudło w które wkomponowano fragment Pałacu Królewskiego. Dlaczego? Otóż z tego balkonu w 1918 roku Karl Liebknecht proklamował powstanie republiki socjalistycznej. Chodzą jednak plotki, że w rzeczywistości dokonał tego z innego miejsca (takich portali pałac posiadał kilka), natomiast widoczny tutaj posiada jedynie niewielkie fragmenty oryginalnej bryły, zdecydowana większość to kopia.
4) byłe stajnie królewskie. W nowej części umieszczono wielkie płaskorzeźby z historii rewolucji socjalistycznych.
Stare stajnie to typowa ciężka bryła z licznymi śladami po pociskach.
5) ewangelicka katedra (Berliner Dom). Jedna z największych w mieście, jej odbudowa zaczęła się dopiero w 1975 roku, ale dziś imponuje jak kiedyś (zwłaszcza w środku).
Jak wynika z tego zdjęcia tył Pałacu Miejskiego będzie kompletnie nijaki!
Znowu przechodzę mostem przez Szprewę i wkraczam na teren Marx-Engels-Forum. To dość młody park (z lat 80. XX wieku), który pełnił ważną przestrzeń w reprezentacyjnej części Berlina Wschodniego - w końcu tuż pod nosem parlamentu. Przed wojną teren ten był gęsto zabudowany, ale obecnie po dawnych budynkach nie ma już śladu.
Centralny punkt parku stanowiła kompozycja twórców "Manifestu komunistycznego". Pamiętam, że już w dzieciństwie tata opowiadał, iż "Engels zawsze był poszkodowany: musi stać, podczas gdy Marx ciągle siedzi" 😆.
Na szczęście po 1990 roku nikt nie wpadł na pomysł wymazywania historii: park utrzymał swoją nazwę, jedynie rzeźby przesunięto w mniej eksponowaną część. Obok postawiono także inne "dzieła" z historii niemieckiego ruchu socjalistycznego (choć ja się chyba na nich nie poznałem 😏).
Mój spacer po Berlinie Wschodnim powoli zbliża się ku końcowi. Za parkiem Marksa i Engelsa rozciąga się szeroki plac, w przeszłości środek Starego Berlina. Kończy go wieża telewizja (Berliner Fernsehturm) na Alexanderplatz. Z wysokością 368 metrów jest najwyższym budynkiem w Niemczech i drugim w Unii Europejskiej (o 50 centymetrów przebija ją wieża z Rygi). Aby dopełnić statystyki dodam, że w Europie bliżej nieba także moskiewskiej Ostankino.
Na środku płyt w otoczeniu bloków z wielkiej płyty tryska Fontanna Neptuna (Neptunbrunnen). Powstała pod koniec XIX wieku i symbolizuje cztery rzeki Królestwa Prus: Łabę, Ren, Odrę i Wisłę.
Naga kobieta w centralnej części zdjęcia to Odra - rozpoznać ją można po... skórze oraz kozie. Wiem, że czasem w centrum Opola wypasa się na wałach przeciwpowodziowych owce, ale żeby kozy? 😝
Innym słynnym elementem Alexa jest Zegar czasu światowego Urania (Urania Weltzeit-Uhr). Wybudowany w 1969 roku pokazuje aktualną godzinę we wszystkich strefach czasowych. Nazwy ważnych miast po upadku komunizmu uzupełniono o te wcześniej pominięte z powodów politycznych, a niektóre musiano zmienić (np. Leningrad). Trzeba przyznać, że enerdowscy projektanci mieli wiele ciekawych pomysłów (podobnie jak peerelowscy), dzisiejsze wypełnianie przestrzeni publicznej bywa koszmarne!
Jeszcze szybki rzut oka na dwa budynki z lat 60. i 70:
* Haus des Reisens był siedzibą Interlflugu, państwowych linii lotniczych DDR. Posiada ciekawe malowidła na fasadzie. Jest wpisany na listę zabytków.
* Haus der Statistik mieścił w środku biura statystyczne demokratycznych Niemców. Dzisiaj opuszczony, a jego przyszłość niepewna.
Po wielogodzinnym wałęsaniu nogi zaczynają już mi włazić do rzyci, więc w pobliżu wieży zachodzę do knajpy. To typowy lokal pod turystów z różowym trabantem w środku i "tradycyjnymi przysmakami z NRD". Z powodu pogody kręci się w nim tylko kilku emerytów, więc w spokoju mogę pochłonąć całkiem smaczne piwo 😏.
Pozostało mi wrócić na Zachód, skąd odjeżdża mój autobus. Nie spieszę się i kończy się to w pewnym momencie spanikowanym biegiem w kierunku dworca. Niepotrzebnie - okazało się, iż kurs jest opóźniony prawie o godzinę, o czym oczywiście nikt nie poinformował.
A sam Ost-Berlin? Pod wieloma względami jest ciekawszy od West-Berlin: podział stolicy spowodował, że większość historycznego centrum wraz z zabytkami znalazła się w strefie radzieckiej. Alianci mieli u siebie tylko południowy fragment dawnego Mitte, Tiergarten oraz przedmieścia, włączone do miasta dopiero w 1920 roku.
Była to druga kapitulacja Niemiec - pod pierwszą złożono podpis 7 maja we francuskim Reims. Na żądanie Stalina powtórzono ją dzień później na przedmieściach Berlina. Zegarek wskazywał, iż jest przed godziną 23-cią, ale według czasu moskiewskiego (którym posługiwano się na froncie wschodnim) już po północy. Stąd przez kolejne dziesięciolecia dwa bloki polityczne świętowały zakończenie wojny w różne dni...
Ostatnio data 9 maja jest opluwana i "dekomunizowana", a przecież większość polskich żołnierzy walczących z Wielką Rzeszą Niemiecką fetowała zakończenie wojny właśnie wtedy!
W głównej sali zrekonstruowano stan z 1945 roku.
Nad stołami i karafkami wiszą flagi czterech zwycięskich "mocarstw". Piszę w cudzysłowu, bowiem Francję trudno było za takie uznać. Podczas ceremonii w Reims Francuzi byli tylko świadkami, a nie stroną kapitulacji, nie wywieszono trójkolorowego sztandaru. Dopiero w Berlinie dopuszczono ich jako pełnoprawnego członka koalicji alianckiej - przyczyniła się do tego m.in. groźba samobójstwa, jaką straszył przedstawiciel Paryża. Celny był komentarz Keitla, iż podpis generała de Tassigny'ego powinien znaleźć się także wśród kapitulujących 😛 (oficer ów przez ponad dwa lata służył również w armii Państwa Vichy).
Na ścianach wypisane nazwy jednostek radzieckich szturmujących Berlin.
Dokument kapitulacji w języku angielskim - zapewne kopia. W imieniu III Rzeszy podpisał się Keitel (wojska lądowe), von Friedeburg (Kriegsmarine) i Stumpff (Luftwaffe). Przyjmowali Żuków (ZSRR), Tedder (Wielka Brytania), Spaatz (Stany Zjednoczone) i wspomniany de Tassigny. Poza Żukowem aliantów nie reprezentowali więc oficerowie najważniejszego sortu, podobnie jak u Niemców (z wyjątkiem Keitla). Większość dowództwa niemieckiego przebywała w tym czasie w zachodniej i północnej części kraju, byle dalej od Armii Czerwonej.
Po zakończeniu działań wojennych w budynku mieściła się kwatera główna Radzieckiej Administracji Wojskowej w Niemczech (СВАГ/SWAG), a po utworzeniu w 1949 roku NRD Radzieckiej Komisji Kontroli. W tych murach nastąpiło oficjalne przekazanie cywilnej władzy z rąk sowieckich oficerów na barki wschodnioniemieckich aparatczyków.
W sąsiednim pokoju można obejrzeć miejsce pracy komendanta SWAG...
...oraz mundur marszałka Żukowa.
W tamtym okresie sporą część dzielnicy zajmowało sowieckie wojsko - w 1945 roku tysiące mieszkańców musiały opuścić swoje domy w ciągu 24 godzin. Niektóre rejony odgrodzono płotami. W Karlshorst mieściła się też największa placówka KGB poza Związkiem Radzieckim.
W 1967 roku częściowo dopuszczono tu cywilów otwierając "Muzeum bezwarunkowej kapitulacji faszystowskich Niemiec w Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej" (Museums der bedingungslosen Kapitulation des faschistischen Deutschland im Großen Vaterländischen Krieg). Administracyjnie podporządkowane było one Centralnemu Muzeum Sił Zbrojnych w... Moskwie. Odpowiednia politycznie wystawa stanowiła obowiązkowy element dla patriotycznie wychowywanych młodych wschodnich Niemców i polityków.
(Wikimedia Commons) |
Po zjednoczeniu Niemiec w 1995 roku otwarto muzeum w obecnym kształcie, którym zarządzają wspólnie Niemcy i Rosjanie, a ekspozycja przestała ociekać propagandą.
Na parterze wita nas płaskorzeźba nawiązująca do cmentarza wojskowego w Treptow.
Przy schodach umieszczono dwa witraże z lat 70. Pierwszy pokazuje Moskwę, drugi pomnik "Wojownika" z Treptower-Park otoczonego motywami architektonicznymi ZSRR i NRD, symbolizującymi przyjaźń między tymi państwami.
Po wejściu na piętro można zaznajomić się z wystawą opisującą stosunki niemiecko-rosyjskie od początku XX wieku do końca wojny.
Nie zabrakło antyhitlerowskich plakatów.
Makieta Berlina z czasów bitwy o miasto. Pusty plac to lotnisko Tempelhof, powyżej można zobaczyć np. Tiergarten, Reichstag i Bramę Brandenburską.
Ogólnie wystawa jest obiektywna, ale dość standardowa; trudno się jednak dziwić, ponieważ to muzeum tylko naświetlające ten okres historii, a nie "pełne kompendium" jak typowe wielkie placówki historyczne.
Znalazłem kilka perełek, np. manifest Komitetu Narodowego Wolne Niemcy. Organ ten utworzyli niemieccy komuniści u boku Stalina. Działało w nim wielu wziętych do niewoli oficerów - m.in. marszałek von Paulus. Większość zapewne nie z własnej woli.
A takie tablice ustawiano na berlińskich ulicach po zajęciu miasta.
W piwnicach ślady po kulach.
Jeśli komuś mało, to na zewnątrz znajduje się jeszcze mała wystawa plenerowa. Z obowiązkowym T-34.
Kilka zmokniętych sztuk innego sprzętu: czołg ciężki IS-2, działo pancerne ISU-152, niszczyciel czołgów SU-100, Katiusza i armaty.
Tymczasem ja wracam na ulice dzielnicy.
Po wyjeździe ostatnich czerwonoarmistów w 1994 roku pozostała masa pustych obiektów. Część zagospodarowano, ale na niektóre nie ma zapotrzebowania i niszczeją wśród bujnej roślinności.
Między zabudową z I połowy XX wieku jest sporo zieleni i... mało ludzi.
W okolicach dworca kolejowego działa małe targowisko.
Przechodzę za tory. Po jednej stronie drogi kamienice, po drugiej wejście do ośrodka sportów konnych wybudowanego pod koniec 19. stulecia. W okresie NRD był to jedyny tor wyścigowy w kraju, obecnie został gruntownie zmodernizowany.
Wsiadam w S-Bahnę, która dowozi mnie do samego centrum na stację Friedrichstraße. Gwałtownie rośnie liczba osób przewalających się po okolicy.
Po wybudowaniu Muru Berlińskiego dworzec Friedrichstraße pełnił rolę przejścia granicznego. Zachodnie linie metra i kolei miejskiej łączyły się tutaj z systemem wschodnioberlińskim. Było to jedyne "wewnątrzberlińskie" kolejowe przejście graniczne. Zachodnie składy przejeżdżały przez zamknięte stacje-widma, po czym podróżni mieli do wyboru: jechać dalej czy wysiąść w komunistycznym raju.
Dobrze pokazuje to mapka pochodząca z Wikimedia Commons:
Moim celem jest położony w pobliżu Pałac Łez - Tränenpalast. Ponieważ po podzieleniu miasta szybko zaczęło brakować miejsca na odprawę graniczną to już w 1962 roku wybudowano nowoczesny budynek o zgrabnej sylwetce i dużej ilości szkła, w którym zadomowili się enerdowscy funkcjonariusze.
W tym miejscu obywatele DDR żegnali się z krewnymi i znajomymi, którzy mogli wrócić na Zachód, stąd nazwa.
Kiedyś obiekt był połączony z dworcem korytarzem, obecnie już zlikwidowanym.
Współcześnie na dawnym przejściu granicznym działa muzeum. Podobnie jak te w Karlshorst jest ono bezpłatne i można je potraktować jako skromniejszą alternatywę drogiego i zatłoczonego Checkpoint Charlie.
Oprócz przedmiotów związanych z życiem codziennym w Niemieckiej Republice Demokratycznej i przekraczaniem granic zachowało się sporo oryginalnych eksponatów z placówki granicznej.
Podróżnych odprawiano w ciasnych drewnianych boksach. Obywatel musiał się czuć niekomfortowo i o to chodziło!
Pieczątka, niestety, jest przyklejona do parapetu. W różnych miejscach Berlina oferują przybicie pamiątkowego tuszowego znaczka za kasę. Często parają się tym Turcy - jak wiadomo Grenztruppen z NRD powszechnie przyjmowali w swoje szeregi muzułmanów 😛.
Makieta przejścia granicznego: niebieskie ludziki udają się do Berlina Zachodniego, czerwone do Wschodniego.
Większość zwiedzających wystawę to wycieczki szkolne ze średnim stopniem zainteresowania.
Na dworze pogoda bez zmian.
Znad Szprewy widać jedyny fragment "wolnego świata" - Reichstag. To oczywiście wersja współczesna; mieszkańcy Berlina Wschodniego nie mogli tak go zobaczyć, chociażby z tego powodu, że szklana kopuła pojawiła się na parlamencie dopiero w latach 90. XX wieku. Mnie się średnio podoba, wolałem oryginalną, zburzoną po zakończeniu wojny.
Kawałek podjeżdżam metrem. Początkowo chciałem pójść w kierunku Bramy Brandenburskiej, ale ostatecznie ruszyłem Unter den Linden w drugą stronę: na wschód, tam musi być jakaś cywilizacja! Trochę wcześniej mijam zroszony deszczem pomnik poświęcony akcji Kindertransport - przyjęcia przez rząd brytyjski 10 tysięcy żydowskich dzieci z Rzeszy, Wolnego Miasta Gdańska, Czechosłowacji, Austrii i Polski. Podjęte w 1938 roku działania była właściwie jedyną próbą ratowania żydów przed Holokaustem ze strony państw alianckich .
Przy głównej ulicy Berlina zupełnie inna rzeźba - Fryderyka Wielkiego. Posąg konny króla był wzorem dla wielu tego typu w Europie. Po II wojnie światowej (którą przetrwał bez zniszczeń) "cumował" w różnych miejscach i dopiero w 1980 roku wskutek zmiany polityki historycznej przez Socjalistyczną Partię Jedności Niemiec wrócił prawie w swoją pierwotną lokalizację.
Po prawej Bebelplatz - odbudowany fragment starego miasta. Kiedyś nazywał się Platz am Opernhaus, a przez krótki czas także Kaiser-Franz-Joseph-Platz z okazji 87 urodzin austriackiego cesarza. Dzisiejszym patronem jest August Bebel, założyciel niemieckiej socjaldemokracji.
10 maja 1933 roku na placu pronazistowscy studenci wraz z pomocą SA, SS i HJ spalili 20 tysięcy książek. Wszystkiemu w milczeniu przyglądała się katedra św. Jadwigi śląskiej.
Przekraczam Spreekanal. Po drugiej stronie panoramę zdominowała potężna sylwetka pokryta rusztowaniami.
To trwająca od kilku lat budowa Pałacu Miejskiego (Berliner Stadtschloss). Dawna rezydencja królów Prus i cesarzy niemieckich przeżyła alianckie bombardowania i radziecki szturm w nie gorszym stanie niż okoliczne budynki, lecz komunistom kojarzyła się z "pruskim imperializmem", więc go zburzyli. W jego miejscu stanął słynny Pałac Republiki (określany przez berlińczyków także "Sklepem z lampami Ericha" 😛), który miałem jeszcze okazję zobaczyć jakiś czas temu. Po burzliwych dyskusjach Bundestag postanowił tamten "pałac" także rozebrać, a odtworzyć stary. Będzie to jednak tylko wydmuszka - stylizowane na historyczne fasady mają kryć współczesne wnętrza muzealne i hotelowe.
Ukończenie prac przewidziane jest na rok 2019. Koszt? Co najmniej 590 milionów euro.
Jak na razie ciekawsze jest sąsiedztwo:
1) Baukademie - uczelnia techniczna z XIX wieku. Mocno uszkodzona w 1945 roku została rozebrana w latach 60. Po zjednoczeniu podjęto decyzję o wiernej rekonstrukcji, jednak ta utknęła w martwym punkcie: postawiono... jeden narożnik, a chwasty i zielska otaczają imitacje ścian.
2) siedziba Reichsbanku, jeden z kilku zachowanych monumentalnych gmachów z czasów III Rzeszy. W czasie podziału Niemiec rezydowało tam SED, obecnie ministerstwo spraw zagranicznych.
3) Rada Państwa NRD (Staatsrat der DDR). Nowoczesne (w swoim czasie) pudło w które wkomponowano fragment Pałacu Królewskiego. Dlaczego? Otóż z tego balkonu w 1918 roku Karl Liebknecht proklamował powstanie republiki socjalistycznej. Chodzą jednak plotki, że w rzeczywistości dokonał tego z innego miejsca (takich portali pałac posiadał kilka), natomiast widoczny tutaj posiada jedynie niewielkie fragmenty oryginalnej bryły, zdecydowana większość to kopia.
4) byłe stajnie królewskie. W nowej części umieszczono wielkie płaskorzeźby z historii rewolucji socjalistycznych.
Stare stajnie to typowa ciężka bryła z licznymi śladami po pociskach.
5) ewangelicka katedra (Berliner Dom). Jedna z największych w mieście, jej odbudowa zaczęła się dopiero w 1975 roku, ale dziś imponuje jak kiedyś (zwłaszcza w środku).
Jak wynika z tego zdjęcia tył Pałacu Miejskiego będzie kompletnie nijaki!
Znowu przechodzę mostem przez Szprewę i wkraczam na teren Marx-Engels-Forum. To dość młody park (z lat 80. XX wieku), który pełnił ważną przestrzeń w reprezentacyjnej części Berlina Wschodniego - w końcu tuż pod nosem parlamentu. Przed wojną teren ten był gęsto zabudowany, ale obecnie po dawnych budynkach nie ma już śladu.
Centralny punkt parku stanowiła kompozycja twórców "Manifestu komunistycznego". Pamiętam, że już w dzieciństwie tata opowiadał, iż "Engels zawsze był poszkodowany: musi stać, podczas gdy Marx ciągle siedzi" 😆.
Na szczęście po 1990 roku nikt nie wpadł na pomysł wymazywania historii: park utrzymał swoją nazwę, jedynie rzeźby przesunięto w mniej eksponowaną część. Obok postawiono także inne "dzieła" z historii niemieckiego ruchu socjalistycznego (choć ja się chyba na nich nie poznałem 😏).
Mój spacer po Berlinie Wschodnim powoli zbliża się ku końcowi. Za parkiem Marksa i Engelsa rozciąga się szeroki plac, w przeszłości środek Starego Berlina. Kończy go wieża telewizja (Berliner Fernsehturm) na Alexanderplatz. Z wysokością 368 metrów jest najwyższym budynkiem w Niemczech i drugim w Unii Europejskiej (o 50 centymetrów przebija ją wieża z Rygi). Aby dopełnić statystyki dodam, że w Europie bliżej nieba także moskiewskiej Ostankino.
Na środku płyt w otoczeniu bloków z wielkiej płyty tryska Fontanna Neptuna (Neptunbrunnen). Powstała pod koniec XIX wieku i symbolizuje cztery rzeki Królestwa Prus: Łabę, Ren, Odrę i Wisłę.
Naga kobieta w centralnej części zdjęcia to Odra - rozpoznać ją można po... skórze oraz kozie. Wiem, że czasem w centrum Opola wypasa się na wałach przeciwpowodziowych owce, ale żeby kozy? 😝
Innym słynnym elementem Alexa jest Zegar czasu światowego Urania (Urania Weltzeit-Uhr). Wybudowany w 1969 roku pokazuje aktualną godzinę we wszystkich strefach czasowych. Nazwy ważnych miast po upadku komunizmu uzupełniono o te wcześniej pominięte z powodów politycznych, a niektóre musiano zmienić (np. Leningrad). Trzeba przyznać, że enerdowscy projektanci mieli wiele ciekawych pomysłów (podobnie jak peerelowscy), dzisiejsze wypełnianie przestrzeni publicznej bywa koszmarne!
Jeszcze szybki rzut oka na dwa budynki z lat 60. i 70:
* Haus des Reisens był siedzibą Interlflugu, państwowych linii lotniczych DDR. Posiada ciekawe malowidła na fasadzie. Jest wpisany na listę zabytków.
* Haus der Statistik mieścił w środku biura statystyczne demokratycznych Niemców. Dzisiaj opuszczony, a jego przyszłość niepewna.
Po wielogodzinnym wałęsaniu nogi zaczynają już mi włazić do rzyci, więc w pobliżu wieży zachodzę do knajpy. To typowy lokal pod turystów z różowym trabantem w środku i "tradycyjnymi przysmakami z NRD". Z powodu pogody kręci się w nim tylko kilku emerytów, więc w spokoju mogę pochłonąć całkiem smaczne piwo 😏.
Pozostało mi wrócić na Zachód, skąd odjeżdża mój autobus. Nie spieszę się i kończy się to w pewnym momencie spanikowanym biegiem w kierunku dworca. Niepotrzebnie - okazało się, iż kurs jest opóźniony prawie o godzinę, o czym oczywiście nikt nie poinformował.
A sam Ost-Berlin? Pod wieloma względami jest ciekawszy od West-Berlin: podział stolicy spowodował, że większość historycznego centrum wraz z zabytkami znalazła się w strefie radzieckiej. Alianci mieli u siebie tylko południowy fragment dawnego Mitte, Tiergarten oraz przedmieścia, włączone do miasta dopiero w 1920 roku.
Bardzo ciekawie opisałeś wschodni Berlin. O tych muzeach słyszę pierwszy raz. Zdjęcia są interesujące a z Twoim opisem składają się na fajny przewodnik.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Cieszy mnie, że się spodobało :)
UsuńBerlin, podobnie zresztą jak większość takich miast, jest turystycznie ograniczone do pewnego obszaru. Wiadomo - Brama Brandenburska, Reichstag, Wyspa Muzeów, Checkpoint Charlie, Charlottenburg, Tiergarten - i to właściwie wszystko. Na peryferia mało kto się zapuszcza, zresztą większość turystów ma na to za mało czasu.
Pozdrawiam
Dziękuję za podróż do przeszłości. Jakoś Berlin nie leżał mi ani po drodze ani nie znajdował się na liście miejsc do zobaczenia, ale może kiedyś...
OdpowiedzUsuńWiele osób nie potrafi się przekonać do stolicy Niemiec :)
Usuń