Berlin. Haupstadt der DDR. Taką oficjalną nazwę nosiła wschodnia część stolicy Niemiec w latach 1949-1990.
W październiku udało mi się kupić bilety w promocyjnej cenie do miasta w Brandenburgii i tak jakoś wyszło, że niemal cały dzień spędziłem w dawnym radzieckim sektorze. W Berlinie Zachodnim tylko wysiadałem i wsiadałem do autobusu.
Pochmurnym porankiem docieram koleją miejską do Treptower Park. To jeden z większych parków Berlina.
Nieopodal stacji znajduje się przystań statków kursujących po Szprewie. W taką pogodę raczej nie będą mieli tłumów chętnych.
Przechadzam się zielonymi uliczkami mijając powalone drzewa. Kilka dni wcześniej nad Europą po raz kolejny przechodziły niszczycielskie wiatry.
Zapomniałem wydrukować sobie mapę tej części miasta, ale liczę, że swój cel uda mi się odnaleźć. I rzeczywiście: wkrótce staję pod szarym łukiem triumfalnym!
Po bokach daty, gwiazdy z sierpem i młotem oraz napisem Отечественная война - Ojczyźniana wojna.
Po przejściu leśnej alei wchodzę na "dziedziniec", na którym znajduje się rzeźba Matki - Ojczyzny.
Odwracam się na główną oś. Widok robi wrażenie.
Znajdujemy się na cmentarzu żołnierzy radzieckich (określanym również jako pomnik żołnierzy radzieckich) poległych w bitwie o Berlin. Powstał on w latach 1946-1949 na terenie dawnego boiska i terenów sportowych. Zaprojektował go "kolektyw radzieckich twórców", którego pomysł został wybrany z licznych propozycji wysłanych na ogłoszony konkurs.
Szeroka droga otoczona kłaniającymi się brzozami prowadzi do głównego pola kompleksu, które zaczyna się dwiema konstrukcjami stylizowanymi na flagi.
Pod każdą z nich klęczący żołnierz w pełnym umundurowaniu i uzbrojeniu.
Dalej rozciąga się położony niżej teren zbiorowych grobów zakończony gigantyczną rzeźbą.
Metalowy wieniec ozdobiony jest wstęgą w czarno-żółtych barwach. To kolory Orderu Sławy, odznaczenia za zasługi bojowe w czasie II wojny światowej. Wzięto je bezpośrednio z carskiego Orderu Świętego Jerzego. Ponownie stały się szerzej znane kilka lat temu, noszone przez rosyjskich separatystów w Donbasie i na Krymie, w związku z tym są niepożądane w niektórych krajach dawnego ZSRR.
Wzdłuż alejek ustawiono 16 białych sarkofagów z marmuru. Symbolizują 16 republik radzieckich istniejących w momencie budowy cmentarza. Jedna z nich - Karelo-Fińska SRR - została kilka lat później "zdegradowana" do mniej znaczącego tworu republiki autonomicznej, jednak nie miało to wpływu na pomniki w Berlinie.
Na ścianach umieszczono płaskorzeźby z wojenną tematyką. Zaczyna się od zgliszcz po niemieckich zbrodniach...
Potem idzie już jak w zegarku: lud karmi i zbroi żołnierzy (z tego wynika, że państwo nie było w stanie). I dopiero na forum zwrócono mi uwagę, że przecież władza w ZSRR należała do ludu, więc mamy tutaj dosłowną ilustrację jak państwo=lud wyposaża chłopców do boju 😛.
...1) rekruci składają przysięgę, 2) zwarte szeregi ruszają do boju z duchem Lenina w tle (widać nawet jego mauzoleum z Placu Czerwonego), 3) kolejne bitwy rozkładają Wehrmacht na czynniki pierwsze, 4) Armia Czerwona jest radośnie witana przez niemieckich antyfaszystów albo narody ZSRR.
Zabrakło ostatniej sceny, jak żołnierze wracający do Kraju Rad lądują w gułagach, bo widzieli za granicą lepsze życie, niż mieli u siebie. Zamiast tego jest powrót zwłok, niesionych przez chłopa uskarżającego się na ból krzyża.
Na krótszych bokach wykuto myśli Stalina: w jednym rzędzie po rosyjsku, w drugim po niemiecku.
Jak widać niektórzy z odwiedzających niewiele sobie robili z towarzystwa cytatów tak wielkiego wodza 😏.
Imprezy odbywają się pewnie w nocy, dzisiaj przechadzam się między grobami sam, nie licząc kilku samotnych biegaczy. Aura nie rozpieszcza: pełne zachmurzenie, lekko mży, lecz dzięki temu lepiej czuć klimat tego miejsca.
Zamykająca cmentarz rzeźba (o ile przy tych rozmiarach można jeszcze użyć tego słowa) "Wyzwoliciel" ma 12 metrów wysokości i waży 70 ton. Przedstawia sierżanta niosącego na ręku małą dziewczynkę, trzymającego miecz (!) i depczącego swastykę.
Podobno jej autor Jewgienij Wuczeticz zaczerpnął motyw z autentycznej historii gwardzisty Mikołaja Masalowa, który podczas walk w mieście uratował spod ognia karabinów obrońców 3-letnią Niemkę. Niestety, nie umiałem znaleźć informacji, czy przeżył swój bohaterski czyn.
Do środka cokołu można zajrzeć przez kratę. Widać natchnioną mozaikę. Sam kopiec z żołnierzem przypomina nieco słowiańskie kurhany.
Do budowy cmentarza użyto m.in. kamieni i granitu ze zniszczonej Nowej Kancelarii Rzeszy. Jest największym pod względem powierzchni w Niemczech, ale dopiero drugi jeśli chodzi o liczbę pochowanych czerwonoarmistów: ma ich tu spoczywać 5-7 tysięcy. Więcej ciał złożono na nekropolii w Pankow.
W okresie Zimnej Wojny corocznie 9 maja odbywały się tutaj uroczyste imprezy z udziałem władz państwowych i partyjnych Socjalistycznej Partii Jedności Niemiec (SED) oraz wierchuszki sowieckiej. Propagandowe spędy zdarzały się zresztą znacznie częściej, gdyż Treptower Park był najważniejszym tego typu miejscem w NRD.
W styczniu 1990 roku doszło tu do wielosettysięcznej manifestacji antyfaszystowskiej. Powodem była seria wandalizmów po upadku Muru Berlińskiego, o którą oskarżano środowiska skrajnie prawicowe. Wśród 250 tysięcy demonstrantów było wiele osób, które z przerażeniem patrzyły na rozpadający się DDR, są więc podejrzenia, iż wszystko zostało sprowokowane przez agentów Stasi obawiających się o utratę pracy i wpływów. Na próżno - miesiąc później wschodnioniemiecką bezpiekę rozwiązano, a po dziesięciu miesiącach również Niemiecka Republika Demokratyczna przestała istnieć.
Obecnie cały kompleks jest po remoncie i chroniony przez władze niemieckie. Co jakiś czas odbywają się spotkania różnych środowisk lewicowych i weteranów radzieckich. Oficjele rosyjscy regularnie składają kwiaty. Ostatnia parada wojskowa z udziałem kanclerza Kohla i prezydenta Jelcyna miała miejsce w sierpniu 1994 w czasie wyjazdu poradzieckich jednostek wojskowych z RFN.
Jeśli ktoś interesuje się cmentarzami wojskowymi albo socrealizmem to koniecznie powinien tu zajrzeć!
Mokrymi alejkami wracam na S-Bahnę, która dowozi mnie do dzielnicy Friedrichshain. Wysiadam na Landsberger Alee obok hali pływackiej schowanej w niecce.
Zabudowa typowa dla demoludów, a na chodniku można by urządzać zawody.
Obiekt starszej daty w remoncie - to chyba dawny dworzec.
Na wyświetlaczu informacja o korkach - ale to wszystko daleko. Tutaj nie widać pośpiechu obecnego w centrum Berlina.
Odwiedziłem Treptower Park, teraz przyszła kolej na Volkspark Friedrichshain - najstarszą publiczną enklawę zieleni stolicy Niemiec. Założono go w latach 40. XIX wieku. W czasie walk w 1945 został mocno zniszczony, bowiem na jego terenie znajdowało się kilka dużych schronów oraz wieże przeciwlotnicze.
Kompleksowo zrekultywowany ma wiele tajemniczych zakątków, placów, ścieżek. W centralnej części trwają jakieś zawody dzieciaków. Mimo kiepskiej pogody większość uczniów pędzi jak szalona wzdłuż taśm wyznaczających trasę biegu. Z tyłu widać zamgloną wieżę na Alexanderplatz, która wygląda jak z innej bajki. A to tylko nieco ponad 2 kilometry stąd.
W "parku ludowym" zachowała się inna pamiątka z poprzedniej epoki: Pomnik Żołnierza Polskiego i Niemieckiego Antyfaszysty (Denkmal des polnischen Soldaten und deutschen Antifaschisten). Gdy po raz pierwszy usłyszałem tą nazwę to wydawała się tak dziwaczna, że aż wymyślona... No cóż, jedno jest pewne: niemieccy antyfaszyści (poza tymi związanymi z Moskwą) raczej z polskim żołnierzem nie współpracowali.
Kiedyś gdzieś w okolicy chowano żołnierzy 1 Armii Wojska Polskiego szturmujących Berlin. Długo w niemieckiej ziemi nie poleżeli: zostali ekshumowani i ponownie pogrzebani w Siekierkach na Ziemiach Wyzyskanych. Ponoć część z nich spoczęła w masowych grobach radzieckich i ci mogą znajdować się tutaj do tej pory.
Po zakończeniu wojny stosunki pomiędzy PRL i NRD były na tyle złe (mimo oficjalnej przyjaźni), że nie było mowy o jakimkolwiek upamiętnieniu polskich poległych. Dopiero w 1967 roku, kiedy między Odrą zapanowała odwilż, zaczęto myśleć o wspólnym pomniku. Ostatecznie w 1972 roku stanęło widoczne na zdjęciach dzieło, które trudno nazwać cudem architektury.
Jako materiał użyto śląskiego granitu, autorami było 2 Polaków i 2 Niemców. Między schodami umieszczono trójjęzyczną płytę.
W Polsce ów pomnik podlegałby pod ustawę "dekomunizacyjną" i zostałby zburzony przy zachwytach prawdziwych patriotów - tutaj nadal stoi, niczego nie zmieniono, dodano tylko nowe tablice informacyjne. Godło NRD i herb PRL ciągle są na swoich miejscach.
Częścią pomnika jest długi kamień ze znaną dewizą...
...oraz płaskorzeźba z trzema postaciami: żołnierzem radzieckim, polskim oraz niemieckim antyfaszytą. Polak i Niemiec patrzą gdzieś w bok, człowiek sowiecki łapie Polaka za ramiona i chyba chce, aby także gapił się do przodu 😛.
Obiekt jest na razie w dość dobrym stanie, chyba był remontowany, ale Berlińczykom służy głównie do jazdy na desce i rolkach, więc postępuje powolna dewastacja...
Idę sobie dalej parkowymi uliczkami szukając ciekawszych miejsc. W jednym z zakątków oglądam fontannę z kolumnadą Märchenbrunnen sprzed wieku. Po wojnie była wiele lat rekonstruowana i zamykana w celu naprawy systemu wodnego.
Gdzie indziej mijam pomnik Hiszpańskich Brygad Międzynarodowych wybudowany w 1968.
W głębi parku kolumna z głową Starego Fryca. Kolumna jest oryginalna, popiersie króla zrekonstruowano w 2000 roku na podstawie oryginału, który zaginął po wojnie. W dolnej części widać ślady po kulach.
Na koniec wizyty w parku zaglądam na Cmentarz Ofiar Rewolucji Marcowej (Friedhof der Märzgefallenen). Chodzi o wydarzenia Wiosny Ludów z 1848 roku. Ciała zabitych rewolucjonistów (ponad 200 osób) pochowano właśnie tutaj, głównie w zbiorowych kwaterach.
Niektóre osoby doczekały się jednak osobnych nagrobków.
Powyżej leży Gustav von Lenski (Gustaw Leński), dowódca powstańczej barykady pochodzący z prusko-polskiej rodziny.
Po Wielkiej Wojnie na cmentarzu miejsce spoczynku znaleźli także zabici w czasie rewolucji listopadowej w 1918 roku - głównie żołnierze występujący przeciwko rządowi.
W okresie międzywojennym kwiaty składali tu przede wszystkim członkowie KPD i SPD. Za czasów nazistów nekropolia była zapomniana i raczej nikt na nią nie zaglądał, aby nie robić sobie kłopotów. NRD znów przywróciło ją do łask, cmentarz uporządkowano, pojawiły się nowe kamienie z cytatami... Waltera Ulbrichta, sekretarza SED.
W latach 60. przy płocie stanął Czerwony Marynarz - część pochowanych zbuntowanych żołnierzy służyła wcześniej w cesarskiej flocie.
Czasem pojawiali się nawet ludzie z zachodniego Berlina, czego komunistyczne władze starały się nie zauważać. Kolejne prace konserwatorskie przeprowadzono po zjednoczeniu Niemiec.
Obok cmentarza działa niewielka izba pamięci o dość nietypowym kształcie. Zaglądam na chwilę.
Aby oszczędzić czas tramwajem dojeżdżam na stację, skąd składy kolei miejskiej zawiozą mnie do kolejnej dzielnicy Berlina Wschodniego.
Po przejściu leśnej alei wchodzę na "dziedziniec", na którym znajduje się rzeźba Matki - Ojczyzny.
Odwracam się na główną oś. Widok robi wrażenie.
Znajdujemy się na cmentarzu żołnierzy radzieckich (określanym również jako pomnik żołnierzy radzieckich) poległych w bitwie o Berlin. Powstał on w latach 1946-1949 na terenie dawnego boiska i terenów sportowych. Zaprojektował go "kolektyw radzieckich twórców", którego pomysł został wybrany z licznych propozycji wysłanych na ogłoszony konkurs.
Szeroka droga otoczona kłaniającymi się brzozami prowadzi do głównego pola kompleksu, które zaczyna się dwiema konstrukcjami stylizowanymi na flagi.
Pod każdą z nich klęczący żołnierz w pełnym umundurowaniu i uzbrojeniu.
Dalej rozciąga się położony niżej teren zbiorowych grobów zakończony gigantyczną rzeźbą.
Metalowy wieniec ozdobiony jest wstęgą w czarno-żółtych barwach. To kolory Orderu Sławy, odznaczenia za zasługi bojowe w czasie II wojny światowej. Wzięto je bezpośrednio z carskiego Orderu Świętego Jerzego. Ponownie stały się szerzej znane kilka lat temu, noszone przez rosyjskich separatystów w Donbasie i na Krymie, w związku z tym są niepożądane w niektórych krajach dawnego ZSRR.
Wzdłuż alejek ustawiono 16 białych sarkofagów z marmuru. Symbolizują 16 republik radzieckich istniejących w momencie budowy cmentarza. Jedna z nich - Karelo-Fińska SRR - została kilka lat później "zdegradowana" do mniej znaczącego tworu republiki autonomicznej, jednak nie miało to wpływu na pomniki w Berlinie.
Na ścianach umieszczono płaskorzeźby z wojenną tematyką. Zaczyna się od zgliszcz po niemieckich zbrodniach...
Potem idzie już jak w zegarku: lud karmi i zbroi żołnierzy (z tego wynika, że państwo nie było w stanie). I dopiero na forum zwrócono mi uwagę, że przecież władza w ZSRR należała do ludu, więc mamy tutaj dosłowną ilustrację jak państwo=lud wyposaża chłopców do boju 😛.
...1) rekruci składają przysięgę, 2) zwarte szeregi ruszają do boju z duchem Lenina w tle (widać nawet jego mauzoleum z Placu Czerwonego), 3) kolejne bitwy rozkładają Wehrmacht na czynniki pierwsze, 4) Armia Czerwona jest radośnie witana przez niemieckich antyfaszystów albo narody ZSRR.
Zabrakło ostatniej sceny, jak żołnierze wracający do Kraju Rad lądują w gułagach, bo widzieli za granicą lepsze życie, niż mieli u siebie. Zamiast tego jest powrót zwłok, niesionych przez chłopa uskarżającego się na ból krzyża.
Na krótszych bokach wykuto myśli Stalina: w jednym rzędzie po rosyjsku, w drugim po niemiecku.
Jak widać niektórzy z odwiedzających niewiele sobie robili z towarzystwa cytatów tak wielkiego wodza 😏.
Imprezy odbywają się pewnie w nocy, dzisiaj przechadzam się między grobami sam, nie licząc kilku samotnych biegaczy. Aura nie rozpieszcza: pełne zachmurzenie, lekko mży, lecz dzięki temu lepiej czuć klimat tego miejsca.
Zamykająca cmentarz rzeźba (o ile przy tych rozmiarach można jeszcze użyć tego słowa) "Wyzwoliciel" ma 12 metrów wysokości i waży 70 ton. Przedstawia sierżanta niosącego na ręku małą dziewczynkę, trzymającego miecz (!) i depczącego swastykę.
Podobno jej autor Jewgienij Wuczeticz zaczerpnął motyw z autentycznej historii gwardzisty Mikołaja Masalowa, który podczas walk w mieście uratował spod ognia karabinów obrońców 3-letnią Niemkę. Niestety, nie umiałem znaleźć informacji, czy przeżył swój bohaterski czyn.
Do środka cokołu można zajrzeć przez kratę. Widać natchnioną mozaikę. Sam kopiec z żołnierzem przypomina nieco słowiańskie kurhany.
Do budowy cmentarza użyto m.in. kamieni i granitu ze zniszczonej Nowej Kancelarii Rzeszy. Jest największym pod względem powierzchni w Niemczech, ale dopiero drugi jeśli chodzi o liczbę pochowanych czerwonoarmistów: ma ich tu spoczywać 5-7 tysięcy. Więcej ciał złożono na nekropolii w Pankow.
W okresie Zimnej Wojny corocznie 9 maja odbywały się tutaj uroczyste imprezy z udziałem władz państwowych i partyjnych Socjalistycznej Partii Jedności Niemiec (SED) oraz wierchuszki sowieckiej. Propagandowe spędy zdarzały się zresztą znacznie częściej, gdyż Treptower Park był najważniejszym tego typu miejscem w NRD.
W styczniu 1990 roku doszło tu do wielosettysięcznej manifestacji antyfaszystowskiej. Powodem była seria wandalizmów po upadku Muru Berlińskiego, o którą oskarżano środowiska skrajnie prawicowe. Wśród 250 tysięcy demonstrantów było wiele osób, które z przerażeniem patrzyły na rozpadający się DDR, są więc podejrzenia, iż wszystko zostało sprowokowane przez agentów Stasi obawiających się o utratę pracy i wpływów. Na próżno - miesiąc później wschodnioniemiecką bezpiekę rozwiązano, a po dziesięciu miesiącach również Niemiecka Republika Demokratyczna przestała istnieć.
Obecnie cały kompleks jest po remoncie i chroniony przez władze niemieckie. Co jakiś czas odbywają się spotkania różnych środowisk lewicowych i weteranów radzieckich. Oficjele rosyjscy regularnie składają kwiaty. Ostatnia parada wojskowa z udziałem kanclerza Kohla i prezydenta Jelcyna miała miejsce w sierpniu 1994 w czasie wyjazdu poradzieckich jednostek wojskowych z RFN.
Jeśli ktoś interesuje się cmentarzami wojskowymi albo socrealizmem to koniecznie powinien tu zajrzeć!
Mokrymi alejkami wracam na S-Bahnę, która dowozi mnie do dzielnicy Friedrichshain. Wysiadam na Landsberger Alee obok hali pływackiej schowanej w niecce.
Zabudowa typowa dla demoludów, a na chodniku można by urządzać zawody.
Obiekt starszej daty w remoncie - to chyba dawny dworzec.
Na wyświetlaczu informacja o korkach - ale to wszystko daleko. Tutaj nie widać pośpiechu obecnego w centrum Berlina.
Odwiedziłem Treptower Park, teraz przyszła kolej na Volkspark Friedrichshain - najstarszą publiczną enklawę zieleni stolicy Niemiec. Założono go w latach 40. XIX wieku. W czasie walk w 1945 został mocno zniszczony, bowiem na jego terenie znajdowało się kilka dużych schronów oraz wieże przeciwlotnicze.
Kompleksowo zrekultywowany ma wiele tajemniczych zakątków, placów, ścieżek. W centralnej części trwają jakieś zawody dzieciaków. Mimo kiepskiej pogody większość uczniów pędzi jak szalona wzdłuż taśm wyznaczających trasę biegu. Z tyłu widać zamgloną wieżę na Alexanderplatz, która wygląda jak z innej bajki. A to tylko nieco ponad 2 kilometry stąd.
W "parku ludowym" zachowała się inna pamiątka z poprzedniej epoki: Pomnik Żołnierza Polskiego i Niemieckiego Antyfaszysty (Denkmal des polnischen Soldaten und deutschen Antifaschisten). Gdy po raz pierwszy usłyszałem tą nazwę to wydawała się tak dziwaczna, że aż wymyślona... No cóż, jedno jest pewne: niemieccy antyfaszyści (poza tymi związanymi z Moskwą) raczej z polskim żołnierzem nie współpracowali.
Kiedyś gdzieś w okolicy chowano żołnierzy 1 Armii Wojska Polskiego szturmujących Berlin. Długo w niemieckiej ziemi nie poleżeli: zostali ekshumowani i ponownie pogrzebani w Siekierkach na Ziemiach Wyzyskanych. Ponoć część z nich spoczęła w masowych grobach radzieckich i ci mogą znajdować się tutaj do tej pory.
Po zakończeniu wojny stosunki pomiędzy PRL i NRD były na tyle złe (mimo oficjalnej przyjaźni), że nie było mowy o jakimkolwiek upamiętnieniu polskich poległych. Dopiero w 1967 roku, kiedy między Odrą zapanowała odwilż, zaczęto myśleć o wspólnym pomniku. Ostatecznie w 1972 roku stanęło widoczne na zdjęciach dzieło, które trudno nazwać cudem architektury.
Jako materiał użyto śląskiego granitu, autorami było 2 Polaków i 2 Niemców. Między schodami umieszczono trójjęzyczną płytę.
W Polsce ów pomnik podlegałby pod ustawę "dekomunizacyjną" i zostałby zburzony przy zachwytach prawdziwych patriotów - tutaj nadal stoi, niczego nie zmieniono, dodano tylko nowe tablice informacyjne. Godło NRD i herb PRL ciągle są na swoich miejscach.
Częścią pomnika jest długi kamień ze znaną dewizą...
...oraz płaskorzeźba z trzema postaciami: żołnierzem radzieckim, polskim oraz niemieckim antyfaszytą. Polak i Niemiec patrzą gdzieś w bok, człowiek sowiecki łapie Polaka za ramiona i chyba chce, aby także gapił się do przodu 😛.
Obiekt jest na razie w dość dobrym stanie, chyba był remontowany, ale Berlińczykom służy głównie do jazdy na desce i rolkach, więc postępuje powolna dewastacja...
Idę sobie dalej parkowymi uliczkami szukając ciekawszych miejsc. W jednym z zakątków oglądam fontannę z kolumnadą Märchenbrunnen sprzed wieku. Po wojnie była wiele lat rekonstruowana i zamykana w celu naprawy systemu wodnego.
Gdzie indziej mijam pomnik Hiszpańskich Brygad Międzynarodowych wybudowany w 1968.
W głębi parku kolumna z głową Starego Fryca. Kolumna jest oryginalna, popiersie króla zrekonstruowano w 2000 roku na podstawie oryginału, który zaginął po wojnie. W dolnej części widać ślady po kulach.
Na koniec wizyty w parku zaglądam na Cmentarz Ofiar Rewolucji Marcowej (Friedhof der Märzgefallenen). Chodzi o wydarzenia Wiosny Ludów z 1848 roku. Ciała zabitych rewolucjonistów (ponad 200 osób) pochowano właśnie tutaj, głównie w zbiorowych kwaterach.
Powyżej leży Gustav von Lenski (Gustaw Leński), dowódca powstańczej barykady pochodzący z prusko-polskiej rodziny.
Po Wielkiej Wojnie na cmentarzu miejsce spoczynku znaleźli także zabici w czasie rewolucji listopadowej w 1918 roku - głównie żołnierze występujący przeciwko rządowi.
W okresie międzywojennym kwiaty składali tu przede wszystkim członkowie KPD i SPD. Za czasów nazistów nekropolia była zapomniana i raczej nikt na nią nie zaglądał, aby nie robić sobie kłopotów. NRD znów przywróciło ją do łask, cmentarz uporządkowano, pojawiły się nowe kamienie z cytatami... Waltera Ulbrichta, sekretarza SED.
W latach 60. przy płocie stanął Czerwony Marynarz - część pochowanych zbuntowanych żołnierzy służyła wcześniej w cesarskiej flocie.
Czasem pojawiali się nawet ludzie z zachodniego Berlina, czego komunistyczne władze starały się nie zauważać. Kolejne prace konserwatorskie przeprowadzono po zjednoczeniu Niemiec.
Obok cmentarza działa niewielka izba pamięci o dość nietypowym kształcie. Zaglądam na chwilę.
Aby oszczędzić czas tramwajem dojeżdżam na stację, skąd składy kolei miejskiej zawiozą mnie do kolejnej dzielnicy Berlina Wschodniego.
Znów ciekawie powiało historią. Przez Berlin przejeżdżałem raz jako szkrab, kiedy jechaliśmy z rodzicami do Lipska (z którego zapamiętałem w sumie jedynie Zoo) ;)
OdpowiedzUsuńFajnie że zwróciłeś uwagę, na te trochę mniej medialne miejsca.
P.S. Izba pamięci w starych kontenerach? Jak widać Niemcy mają do tego bardziej pragmatyczny stosunek. U nas nie wiadomo, czy nie obraziło by to zaraz czyichś uczuć :P
W Polsce to obowiązkowo od razu mauzoleum :P Kontener praktyczny, wystawa nieduża, więc akurat w sam raz :D
UsuńTreptower Park niesamowity! Umknął mi podczas pobytu w Berlinie. Na szczęście do Berlina niedaleko, można nadrobić :)
OdpowiedzUsuńPrzy takiej ilości berlińskich parków to może umknąć :)
UsuńMy Berlin zwiedzaliśmy na szybko, może kiedys wrocimy po wiecej :)
OdpowiedzUsuńBerlin jest w planach na przyszły rok, zwiedziliśmy już kawał Niemiec a do stolicy jeszcze nie dotarliśmy. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńZupełnie jak powrót do przeszłości. Tak się zastanawiam, ile z tych sierpów, młotów i gwiazd zostałoby u nas, zwłaszcza na fali "dekomunizacji"...
OdpowiedzUsuńPewno nic by nie zostało. Teraz będą usuwać sierp i młot z np. Pomnika Czynu Powstańczego na Górze Św. Anny. Mimo, że ustawa wyraźnie stwierdza, iż dekomunizacja nie dotyczy obiektów zabytkowych! Proponuję w ogóle zburzyć, w końcu Dunikowski to komuch...
Usuń