W 2013 roku przez ponad tydzień przebywałem w zachodnich Niemczech - to właśnie wówczas zrobiłem krótki wypad do Luksemburga oraz m.in. zwiedziłem Trewir. Nocowałem zaś w mieście Bad Kreuznach, w Nadrenii-Palatynacie.
To uzdrowisko jest typowym przykładem jak teoretycznie zwykła miejscowość może kryć w sobie potencjał turystyczny.
W uzdrowisku leczy się głównie choroby związane z podeszłym wiekiem, jest więc zdominowane przez emerytów. Emeryci chodzą ulicami, siedzą na ławkach i wdychają opary przy licznych tężniach.
Czasem też odchodzą z tego świata, więc co chwilę słychać było dźwięk karetek. Nie nastrajało to optymistycznie .
W ramach relaksu możemy pospacerować po jednym z kilku parków.
Akurat trafiliśmy na początek wiosny |
Zabudowa przy głównych ulicach śródmieścia jest w większości powojenna - to efekt alianckich bombardowań, gdyż w mieście znajdowało się kilka koszar Wehrmachtu. Między nowymi domami stoją zabytkowe kościoły, jak np. św. Pawła, w którym wziął ślub Karol Marks.
Nie znaczy to, iż jedynymi zabytkami w centrum są właśnie świątynie - absolutnie nie. Po prostu te domy, które przetrwały wojnę, zlokalizowane są zazwyczaj obok siebie, na niewielkiej przestrzeni i na bocznych uliczkach.
Nad rzeką Nahe znajdują się najbardziej charakterystyczne obiekty miejscowości - trzy domy z XV wieku, stojące na średniowiecznym moście Alte Nahebrücke.
Kiedyś były cztery, ale ten czwarty wysadziło wojsko w 1945 roku.
Całkiem niedaleko mostu, na zboczu, otoczone winnicami, widać ruiny zamku Kauzenburg, z dość szpetną współczesną restauracją. Zapewniają ładne widoki z góry na całe miasto.
Skoro był zamek, to musiały być też mury obronne - i rzeczywiście między domami widać kilka ich fragmentów.
Bad Kreuznach jest ośrodkiem z bardzo długą historią, sięgającą czasów rzymskich - w jego miejscu wybudowano wówczas okazałą willę, rzadką w tych rejonach Cesarstwa. Istniała tylko kilkadziesiąt lat, ale pozostałości po niej są największą atrakcją miasta, prezentowaną w muzeum Römerhalle.
Uściślając - nie pozostałości samego budynku, bo z nich przetrwały jedynie resztki murów, odsłonięte i zakonserwowane.
W hali widocznej na zdjęciu powyżej wystawione są przedmioty, który znaleziono na tym terenie, a więc rzeczy do użytku codziennego, kawałki tynków ze starożytnych ścian, nagrobki i tym podobne.
Jest m.in. nagrobek Tyberiusza Juliusza Abdesa Pantery, rzymskiego żołnierza, który dożył sędziwego jak na tamte czasy wieku (62 lata). Według pewnej teorii był to prawdziwy, biologiczny ojciec... Jezusa Chrystusa. Bardzo w to wierzył Adolf Hitler, bo wtedy przyszły Mesjasz miałby w połowie korzenie germańskie .
Tak naprawdę jednak uwagę przyciągają dwie ogromne mozaiki, stanowiące kiedyś wyposażenie willi. Pierwszą odkryto pod koniec XIX wieku - ma 58 metrów kwadratowych i dominuje na niej tematyka z walkami gladiatorów.
Druga została odkopana w 1966 roku - jeszcze większa (68 metrów kwadratowych) i pełna motywów związanych z morzem i morskim handlem.
Pod jedną z mozaik zachował się oryginalny, rzymski system grzewczy.
Z nowszej historii można obejrzeć dawne koszary Wehrmachtu, a następnie armii amerykańskiej. Trzy lata temu stały puste, miano je wyremontować i urządzić mieszkania.
Na dachu nadal widać hitlerowskiego orła, usunięto mu tylko swastykę.
Ciekawostką jest synagoga mieszcząca się w dawnej amerykańskiej kaplicy. Starą zniszczyli naziści w 1938 roku.
Warto też pamiętać, że cała okolica to tereny uprawy winorośli. Pełno tu winnic, są specjalne szlaki winne, a miejscowe wina do kupienia w sklepie. Te najtańsze, za kilka euro, były najlepsze .
I jeszcze taka dygresja - w 2013 roku ostrzegano mnie, abym nie włóczył się po nocy ulicami, a zwłaszcza nie chodził po pustych alejkach parkowych i wokół ruin zamku. Podobno było to niebezpieczne z uwagi na element, nazwijmy to delikatnie, z terenów muzułmańskich. Oczywiście nie posłuchałem i łaziłem wszędzie, włos z głowy mi nie spadł, zresztą nie widziałem nawet zbyt wielu przedstawicieli religii pokoju. Ciekawe jak wygląda to teraz, kiedy Niemcy wzbogacili się (na razie) o ponad milion migrantów? Czy mieszkańcy w ogóle opuszczają po zmroku swoje domy w Bad Kreuznach?
I tak jak pisałem na początku oraz w poście o Trewirze - Niemcy są w Polsce bardzo niedoceniane turystycznie, a ciekawych, nieznanych miejscowości jest cała masa. Warto czasem odbić od utartych szlaków i wybrać się tam, gdzie nie zaprowadziłby nas przewodnik ani aplikacja w smartfonie .
Całkiem niedaleko mostu, na zboczu, otoczone winnicami, widać ruiny zamku Kauzenburg, z dość szpetną współczesną restauracją. Zapewniają ładne widoki z góry na całe miasto.
Bad Kreuznach jest ośrodkiem z bardzo długą historią, sięgającą czasów rzymskich - w jego miejscu wybudowano wówczas okazałą willę, rzadką w tych rejonach Cesarstwa. Istniała tylko kilkadziesiąt lat, ale pozostałości po niej są największą atrakcją miasta, prezentowaną w muzeum Römerhalle.
Uściślając - nie pozostałości samego budynku, bo z nich przetrwały jedynie resztki murów, odsłonięte i zakonserwowane.
W hali widocznej na zdjęciu powyżej wystawione są przedmioty, który znaleziono na tym terenie, a więc rzeczy do użytku codziennego, kawałki tynków ze starożytnych ścian, nagrobki i tym podobne.
Jest m.in. nagrobek Tyberiusza Juliusza Abdesa Pantery, rzymskiego żołnierza, który dożył sędziwego jak na tamte czasy wieku (62 lata). Według pewnej teorii był to prawdziwy, biologiczny ojciec... Jezusa Chrystusa. Bardzo w to wierzył Adolf Hitler, bo wtedy przyszły Mesjasz miałby w połowie korzenie germańskie .
Tak naprawdę jednak uwagę przyciągają dwie ogromne mozaiki, stanowiące kiedyś wyposażenie willi. Pierwszą odkryto pod koniec XIX wieku - ma 58 metrów kwadratowych i dominuje na niej tematyka z walkami gladiatorów.
Druga została odkopana w 1966 roku - jeszcze większa (68 metrów kwadratowych) i pełna motywów związanych z morzem i morskim handlem.
Pod jedną z mozaik zachował się oryginalny, rzymski system grzewczy.
Z nowszej historii można obejrzeć dawne koszary Wehrmachtu, a następnie armii amerykańskiej. Trzy lata temu stały puste, miano je wyremontować i urządzić mieszkania.
Na dachu nadal widać hitlerowskiego orła, usunięto mu tylko swastykę.
Ciekawostką jest synagoga mieszcząca się w dawnej amerykańskiej kaplicy. Starą zniszczyli naziści w 1938 roku.
Warto też pamiętać, że cała okolica to tereny uprawy winorośli. Pełno tu winnic, są specjalne szlaki winne, a miejscowe wina do kupienia w sklepie. Te najtańsze, za kilka euro, były najlepsze .
I jeszcze taka dygresja - w 2013 roku ostrzegano mnie, abym nie włóczył się po nocy ulicami, a zwłaszcza nie chodził po pustych alejkach parkowych i wokół ruin zamku. Podobno było to niebezpieczne z uwagi na element, nazwijmy to delikatnie, z terenów muzułmańskich. Oczywiście nie posłuchałem i łaziłem wszędzie, włos z głowy mi nie spadł, zresztą nie widziałem nawet zbyt wielu przedstawicieli religii pokoju. Ciekawe jak wygląda to teraz, kiedy Niemcy wzbogacili się (na razie) o ponad milion migrantów? Czy mieszkańcy w ogóle opuszczają po zmroku swoje domy w Bad Kreuznach?
I tak jak pisałem na początku oraz w poście o Trewirze - Niemcy są w Polsce bardzo niedoceniane turystycznie, a ciekawych, nieznanych miejscowości jest cała masa. Warto czasem odbić od utartych szlaków i wybrać się tam, gdzie nie zaprowadziłby nas przewodnik ani aplikacja w smartfonie .
Świetnym uzdrowiskiem jest Iwonicz-Zdrój. To piękne miejsce, które z czystym sercem polecam każdmu ;)
OdpowiedzUsuń