Drugie miasto z listy UNESCO w Albanii to Berat (Βεράτι), w środkowej części kraju, nad rzeką Osum.
Najpierw trzeba tam dojechać - droga z Lushnjë jest zdecydowanie najgorszą z głównych, jakimi przyszło nam się w tym roku poruszać. Trwa jej kompleksowa przebudowa, co oznacza ponad 30 kilometrów po kamieniach, dziurach, szutrze i nie wiadomo czym jeszcze...
Najpierw trzeba tam dojechać - droga z Lushnjë jest zdecydowanie najgorszą z głównych, jakimi przyszło nam się w tym roku poruszać. Trwa jej kompleksowa przebudowa, co oznacza ponad 30 kilometrów po kamieniach, dziurach, szutrze i nie wiadomo czym jeszcze...
Zanim tam dotrzemy zajeżdżamy jeszcze na kemping w miejscowości Ura Vajgurore. Jaka tu cisza w porównaniu z Ksamil! Na zielonej trawie rozbite ledwie ze dwa namioty (oczywiście z Polski) i jeszcze tylko jeden kamper z Włoch. Super!
Po rozłożeniu namiotu dojeżdżamy w końcu do Beratu. Parkuję w centrum i gramolimy się po cholernie śliskim bruku na górę, do twierdzy.
Jest ona starsza niż w Gjirokastrze, bo wybudowali ją Bizantyjczycy i to w miejscu poprzedniej.
Z racji, że zamieszkiwali ją głównie chrześcijanie, między murami dominują średniowieczne cerkwie: typowe, jak św. Trójcy...
...i mniej typowe, jak św. Teodora.
Jedyne dwa meczety powstały dla tureckiego garnizonu - z tzw. białego i czerwonego pozostały tylko ruiny i skrócony minaret. Jest też kilka świeckich zabytków - jak np. dawna cytadela, w której spokojnie można się zabić, gdyby nieopatrznie zacząć schodzić po schodach, urywających się znienacka.
Ogólnie to bardzo tutaj przyjemnie - twierdza jest nadal zamieszkała, widać więc suszące się pranie, ludzie zajmują się swoimi sprawami, dzieciaki grają w bala, a ulicami pędzą konie 😉.
I to wszystko bez tłumu turystów, którzy kręcą się tutaj w ciągu dnia. A widoki z murów - równie piękne jak te z Gjirokastry, choć jednak zupełnie inne.
Zejście w dół do samochodu udaje się bez wypadku, choć używaliśmy do niego m.in. ścian, murków, trawników i drzew... masakra, czułem się jak na lodowisku (nie umiem jeździć na łyżwach 😀)!
Powrót rozwaloną drogą po zmroku nie jest zbyt przyjemny, ale kończy się sukcesem. Na kempingu działa niewielka restauracja - można tanio i smacznie zjeść. A rano... budzi mnie dziwny odgłos. Deszcz??!! To takie coś jeszcze istnieje?
Faktycznie, niebo zaciągnie, trochę kropi. Przestaje po jakiejś półgodzinie i do akcji wkraczają oszalałe kury od sąsiadów, ganiające się między namiotami. Co jakiś czas wychodzę i pędzę je w kierunku drogi, ale te wracają jak bumerang!
W Beracie znowu wychodzi słońce, choć niebo nie jest już idealnie niebieskie jak przez ostatni tydzień. Ale ileż można patrzeć na ten sam błękit?
Berat określany jest jako "Białe Miasto" - w IX wieku zostało zdobyte przez Bułgarów i ci nazwali je Beligrad. Dzisiejsza nazwa jest przekształceniem średniowiecznej. Historię miejscowość ma znacznie dłuższą, bo założyli ją Ilirowie, potem zdobyli Rzymianie, gospodarowali Bizantyjczycy. No i oczywiście Turcy, po których pozostały pamiątki w postaci meczetów.
Meczet Kawalerów z 1828 roku. Chłopi przychodzili tutaj prosić o dobrą żonę. Zapewne taką, która da łatwo się zlać i posprząta po mężczyźnie. Wnętrze jest, niestety, zamknięte.
Kawałek dalej jest Meczet Królewski z XV wieku, wybudowany przez sułtana.
Płacę 1 euro i starszy jegomość wpuszcza mnie do środka, gdzie po albańsku z włoskimi słówkami opisuje mi budynek. Jak ja lubię takich przewodników 😉. Pozwala mi nawet wejść do damskiej części na piętrze.
Obok meczetu jest cały kompleks budynków - m.in. Tekke, rodzaj klasztoru sufickiego.
To liberalny odłam, razem spotykali się tutaj kobiety i mężczyźni. W środku obiektu zachwyca zdobiony sufit.
W czasach komunizmu był tutaj magazyn i sklep z owocami. Z kolei w meczecie w Gjirokastrze ćwiczyli cyrkowcy...
Dalsze uliczki są już przeciętnie albańskie.
Jest tam jeszcze jeden remontowany meczet i kościół prawosławny. A także np. ruiny dawnego pałacu paszy, zburzonego w 1945 roku.
Ta data jest dość ciekawa... w tym okresie nie było już w Albanii Niemców, więc prawdopodobnie było to w czasie walk bratobójczych, kiedy to komuniści ostatecznie pokonali oddziały partyzantki nacjonalistycznej.
Koło pałacu trwa orgia przejazdów weselnych... choć tak naprawdę wszystkie Urime wyglądają i robią dokładnie to samo.
Najbardziej charakterystyczne dla Beratu są jednak białe, zabytkowe domy, układające się jak ściana w dzielnicy Mangalem, pod twierdzą.
Miasto jest również nazywane "Miastem Tysiąca Okien" - najpiękniej to wygląda wieczorami, gdy odbija się w nich słońce.
Po drugiej stronie rzeki jest dawna chrześcijańska dzielnica Goricë, mniejsza i mniej widokowa wersja Mangalemu.
Od strony północnej starówkę zamyka turecki most z XVIII wieku, teraz już z przebudowaną górą.
Pora zbierać się dalej, jeszcze bardziej na północ. Podczas jazdy staję na jednym z rond, aby kupić miejscowy przysmak - grillowaną kukurydzę. Pycha!
Faktycznie, niebo zaciągnie, trochę kropi. Przestaje po jakiejś półgodzinie i do akcji wkraczają oszalałe kury od sąsiadów, ganiające się między namiotami. Co jakiś czas wychodzę i pędzę je w kierunku drogi, ale te wracają jak bumerang!
W Beracie znowu wychodzi słońce, choć niebo nie jest już idealnie niebieskie jak przez ostatni tydzień. Ale ileż można patrzeć na ten sam błękit?
Berat określany jest jako "Białe Miasto" - w IX wieku zostało zdobyte przez Bułgarów i ci nazwali je Beligrad. Dzisiejsza nazwa jest przekształceniem średniowiecznej. Historię miejscowość ma znacznie dłuższą, bo założyli ją Ilirowie, potem zdobyli Rzymianie, gospodarowali Bizantyjczycy. No i oczywiście Turcy, po których pozostały pamiątki w postaci meczetów.
Meczet Kawalerów z 1828 roku. Chłopi przychodzili tutaj prosić o dobrą żonę. Zapewne taką, która da łatwo się zlać i posprząta po mężczyźnie. Wnętrze jest, niestety, zamknięte.
Kawałek dalej jest Meczet Królewski z XV wieku, wybudowany przez sułtana.
Płacę 1 euro i starszy jegomość wpuszcza mnie do środka, gdzie po albańsku z włoskimi słówkami opisuje mi budynek. Jak ja lubię takich przewodników 😉. Pozwala mi nawet wejść do damskiej części na piętrze.
Obok meczetu jest cały kompleks budynków - m.in. Tekke, rodzaj klasztoru sufickiego.
To liberalny odłam, razem spotykali się tutaj kobiety i mężczyźni. W środku obiektu zachwyca zdobiony sufit.
W czasach komunizmu był tutaj magazyn i sklep z owocami. Z kolei w meczecie w Gjirokastrze ćwiczyli cyrkowcy...
Dalsze uliczki są już przeciętnie albańskie.
Jest tam jeszcze jeden remontowany meczet i kościół prawosławny. A także np. ruiny dawnego pałacu paszy, zburzonego w 1945 roku.
Ta data jest dość ciekawa... w tym okresie nie było już w Albanii Niemców, więc prawdopodobnie było to w czasie walk bratobójczych, kiedy to komuniści ostatecznie pokonali oddziały partyzantki nacjonalistycznej.
Koło pałacu trwa orgia przejazdów weselnych... choć tak naprawdę wszystkie Urime wyglądają i robią dokładnie to samo.
Najbardziej charakterystyczne dla Beratu są jednak białe, zabytkowe domy, układające się jak ściana w dzielnicy Mangalem, pod twierdzą.
Miasto jest również nazywane "Miastem Tysiąca Okien" - najpiękniej to wygląda wieczorami, gdy odbija się w nich słońce.
Po drugiej stronie rzeki jest dawna chrześcijańska dzielnica Goricë, mniejsza i mniej widokowa wersja Mangalemu.
Od strony północnej starówkę zamyka turecki most z XVIII wieku, teraz już z przebudowaną górą.
Pora zbierać się dalej, jeszcze bardziej na północ. Podczas jazdy staję na jednym z rond, aby kupić miejscowy przysmak - grillowaną kukurydzę. Pycha!
Rewelka. Od miejsc, obiektów i krajobrazów aż kręci się w głowie. Czekam na dalsze relacje.
OdpowiedzUsuńdzięki za miłe słowa :)
OdpowiedzUsuńKiedy myśmy nocowali na tym campingu przed Beratem, Polaków oczywiście było mnóstwo. Właścicielka stwierdziła, że nasz naród najczęściej ją odwiedza i maili z Polski zawsze dostaje bardzo dużo ;) Berat wyjątkowo przypadł mi do gustu, mimo że bardzo inteligentnie wybrałam się na jego zwiedzanie w japonkach, co przy podchodzeniu na twierdzę było dość zabawne ;)
OdpowiedzUsuńja japonek nie miałem, ale w sandałach też wchodziło się ekstremalnie, a moja kobita dodatkowo jeszcze miała uszkodzoną nogę ;)
UsuńBardzo ciekawa relacja z Albanii i Białego Miasta. Szkoda, że w tym mieście byłam krótko, zbyt krótko i nie mam tylu wspaniałych zdjęć. Więc z przyjemnością oglądam fotorelację z tego pięknego miejsca.
OdpowiedzUsuńzwłaszcza przy tej obecnej pogodzie chętnie bym się przeniósł do Albanii :) pozdrawiam!
Usuń