poniedziałek, 21 kwietnia 2014

Górny Śląsk na granicy województw

Od jakiegoś czasu staram się zawsze w Wielką Sobotę gdzieś wyskoczyć i zobaczyć coś w okolicy - co prawda w kościołach są tłumy ludzi, ale jest też okazja zobaczyć świątynie, które są zazwyczaj zamknięte w ciągu dnia.

Tym razem padło na środkową część Górnego Śląska w pobliżu granicy między województwem opolskim i śląskim. Na pierwszy ogień poszła Jemielnica (Himmelwitz), wioska słynąca z pocysterskiego kompleksu klasztornego.

Opactwo założono w XIII wieku jako filia tego w Rudach przy Raciborzu. Klasztor był jednym z najbiedniejszych na Śląsku, ale odgrywał znaczącą rolę - istniała tutaj m.in. bogata biblioteka, masowo przebywali pielgrzymi. Wyszło stąd także dwóch barokowych kompozytorów. 




Kres istnieniu przyniosła pruska sekularyzacja w 1810 roku. Cystersi odeszli i już nigdy nie powrócili, klasztor służył m.in. jako lazaret dla żołnierzy francuskich podczas wyprawy na Moskwę, potem kupili go hrabiowe ze Strzelec. Dzisiaj miejscowy kościół jest zwykłą świątynią parafialną.


Herb opactwa.

Dawny kościół klasztorny jest w środku ciemny, lodowaty i sprawia wrażenie nieprzyjaznego. W barokowych wnętrzach ludzie miarowo odmawiają kolejne modlitwy po niemiecku podczas adoracji.


Przed klasztorem stoi rząd równych, podobnych do siebie domków - układ urbanistyczny wsi został wpisany na listę zabytków.


Na środku trawnika, pełniącego rolę rynku, znajdują się dwa pomniki poległych. Starszy poświęcony jest Wielkiej Wojnie - wzniesiono go w 1932 roku, po 1945 zniszczono, a obecnie odbudowano. Na górze leży elegancki Stahlhelm M1916.




Obok drugi pomnik, już z listą ofiar II wojny światowej.


Kawałek za pomnika można obejrzeć inną świątynię - to dziś kościół cmentarny, a dawniej parafialny Wszystkich Świętych z XIII/XIV wieku.


Dookoła budynku na równym trawniku stoi kilka starych krzyży w różnym stanie...


Niestety, pogoda zaczyna się sypać, więc czas ruszać dalej przez kolejne mniej lub bardziej zapomniane wioski.


W Żędowicach (Sandowitz) oglądam młyn Thiel, który jest w rękach rodziny o tej nazwie od 1864 roku. Jeszcze do 2000 mielił ziarno na Małej Panwi.


Kilka kilometrów dalej jest Kielcza (Keltsch, Keilerswalde), prawdopodobna miejscowość rodzinna słynnego Wincentego z Kielczy. Dwie główne atrakcje to stary dom z 1832 roku, który pierwotnie pełnił funkcję lazaretu, a dziś jest filią Muzeum Śląska Opolskiego.


Jest też kościół z 1799 roku, który jakoś nie robi na mnie najlepszego wrażenia, zwłaszcza, że dookoła dziki tłum z koszyczkami, a walka o miejsce parkingowe jest jak o ogień. Ciekawsza jest już droga krzyżowa na cmentarzu, wybudowana w 1914 roku przez mistrza z Wrocławia.



Pod niektórymi kapliczkami są tablice fundatorów - kiedyś zapewne były we wszystkich, ale do dziś ocalały tylko te polskojęzyczne.


Wyjeżdżając ze wsi trafiam na ruiny dawnej gospody, widocznej nawet na starych, niemieckich pocztówkach. Właścicielem Gasthausu nr 7 był Franz Krawietz.



Na pożegnanie z Kielczą zostaje gorzelnia :D


Mijam granicę województwa śląskiego - w Sierotach (Schieroth, Schönrode) znajduje się kościół Kościół Wszystkich Świętych z XV wieku - dość nietypowy, bo zakrystia jest murowana. Na murach tejże zakrystii w okresie międzywojennym odkryto gotyckie freski.



W środku grupa osób strasznie smęci, myląc się przy kolejnych pieśniach, więc uciekam na zewnątrz. Pomnik poległych zdobi śmieszne coś, zapewne mające być mieczem.


Za murem kościelnym chyli się ku upadkowi dom.


Wygląda jakby w niego uderzył jakiś mały meteoryt i wybił dziurę w części dachu. W izbie mieszkalnej nadal stoi łóżko, wiszą święte obrazy, a w szafach ubrania. Burdel i porozrzucane rzeczy świadczą, że ktoś tutaj to przekopywał. Na ziemi niemieckie katalogi Sony z 1982 roku i innych dóbr wszelakich z tego okresu. Podejrzewam, że mieszkała tu jakaś samotna osoba, której rodzina wyjechała do Niemiec (stąd zachodnie katalogi), a potem, po śmierci, dom został na zniszczenie i zapomnienie.



Drugi drewniany kościółek jest niedaleko, w Zacharzowicach (Sacharsowitz, Maiwald). Niestety, jako kościół cmentarny jest zamknięty i tylko świeci przy zachmurzonym niebie nowymi deskami.


Sama miejscowość jest ciekawym przykładem metody, w jaki sposób zmieniano nazwy miejscowości na niemieckim Śląsku w latach 30. XX wieku - Sacharsowitz brzmiało zbyt słowiańsko, więc potrzebna była inna nazwa - połączono nazwisko najbogatszego gospodarza (Mai) ze słowem Wald :D

Oddalam się od granicy województw i w Karchowicach (Karchowitz, Gutenquell) staję przy Zabytkowej Stacji Wodociągowej Zawada z końca XIX wieku. Jest już zamknięta, ale normalnie można ją zwiedzać w określonych godzinach.


Ostatni punkt programu to Szałsza (Schalscha, Kressengrund) - w wiosce jest kościół Narodzenia NMP z XVI wieku, również zamknięty i również jak nowy.


Dookoła zachowało się trochę nagrobków i krzyż, będący ofiarą powojennej polonizacji - został tylko Jesus Christus.


Z tyłu znajduje się grób rodziny von Groeling, rodu szlacheckiego przybyłego gdzieś z Saksonii.


Do 1945 roku byli właścicielami okolicy, a mieszkali w położonym za płotem pałacyku, przebudowanym w XIX wieku w stylu angielskiego neogotyku Tudorów. Obecnie obiekt jest odnowiony, prywatny i odgrodzony.

2 komentarze: