środa, 26 kwietnia 2023

Chatka Puchatka - 2, czyli Połonina Wetlińska w zimie.

Nigdy jeszcze nie byłem zimą w Bieszczadach. Okazja nadarzyła się w lutym tego roku. Co prawda przyjechałem wtedy w Beskid Niski do chatki w Zyndranowej, ale ponieważ bazowa wraz z dziećmi jechała w Biesy, więc zabrałem się z nimi i ja. Dzięki temu mogłem zaliczyć zimowy debiut!
 
Najpierw zatrzymaliśmy się przy wieży widokowej na przełęczy Przysłup nad Szczerbanówką. Obiekt ten ma już kilka lat, lecz ja po Bieszczadach zwykle poruszam się autostopem, zatem nie miałem jeszcze okazji go odwiedzić.
 

Panorama z góry jest dość umiarkowana, jednak widać Jasła dwa, a także zaśnieżone szczyty Smereka i połoniny Wetlińskiej. 



Głównym celem było wejście na dojrzaną z wieży Wetlińską i zobaczenie słynnej nowej Chatki Puchatka. Aby coś krytykować, to najlepiej zobaczyć osobiście i ocenić, żeby potem móc wypluwać z siebie żale 😏. Parkujemy na mocno oblodzonym parkingu na przełęczy Wyżnej. Pobieranie opłat nie oznacza, że ktoś o parking dba.
 

Na razie na niebie królują chmury, ale co jakiś czas przebija się słońce. Czary pogodowe mają przynieść później więcej przejaśnień.



Jestem zdziwiony, że działa kasa parku narodowego. Kiedyś sprzedawano bilety tylko od wiosny do jesieni, teraz już przez cały rok. Czyżby drzewa z wycinek było zbyt mało na odpowiedni poziom dochodów?


Idziemy z dziećmi, więc tempo raczej spacerowe, zresztą specjalnie nam się nie spieszy, zresztą przecież Chatkę można dostrzec już z parkingu. A właściwie "Chatkę Puchatka - 2", jak głosi świecący nowością szlakowskaz.


Mozolne gramolenie się przez las. Monotonię przerywają mniej lub bardziej kontrolowane upadki, wywrotki i wejścia w śnieżne jamy, zabawy z konikiem oraz ze zbyt dużymi kijkami. Ogólnie to jest wesoło i każdy się cieszy.



Nad lasem zaczyna się przestrzeń. I bajka.



Już wiem po co odbywa się wycinka w polskich lasach - ścina się drzewo i ustawia jako palik na połoninie!


Sycimy oczy: najwyższe szczyty Połoniny Wetlińskiej w popołudniowych barwach. A z drugiej strony bacówki, przy których siedziałem w czerwcu i piękny widok na ścianę Rawek.



Niektórzy z wcześniej idących turystów musieli być tak zaaferowani widokami, że zgubili niebieskiego dupolota, a ten stał się zdobyczą Antka. Ale ja się nie dziwię zaaferowaniom: Caryńska i Tarnica jak malowane, słońce wstrzeliło się idealnie w najwyższe partie!
 
 
I w drugą stronę.


W końcu jesteśmy pod najnowszym cudem Bieszczadów - Chatka Puchatka - 2. I koniecznie należy dodać "schron", broń Boże nie używać słowa "schronisko". A najlepiej niczego nie używać, tylko się zachwycać.


Zanim zacznę się pastwić nad tym obiektem, to najpierw jeszcze coś przyjemnego - widoki z Hasiakowej Skały, pod którą stoi ChP - 2. Te, jak zwykle, są obłędne. Całkiem dobrze można dostrzec Pikuja z sąsiadami, natomiast Połonina Borżawska jest już zamglona.



Północne kierunki, mniej skaliste i mniej eksponowane.


Stacja meteorologiczna.


W bieszczadzkich dolinach czuć już było oddech zbliżającej się wiosny, w Beskidzie Niskim zima była w pełnym odwrocie, lecz tutaj ani myślała jeszcze odpuszczać.

 
Balans bieli w zimowych warunkach zawsze powoduje u mnie bóle głowy.


Rozbiórkę oryginalnej Chatki Puchatka uruchomiono w 2019 roku. Od samego początku budowa nowej budziła moje duże obawy: że stracony zostanie nie tylko dawny klimat (co oczywiste), ale wiele innych rzeczy. Że po prostu swobodna możliwość noclegów na połoninie Wetlińskiej odejdzie na zawsze. Bieszczadzki Park Narodowy od lat między wierszami sugerował, że turyści szwendający się masowo w tych okolicach, zwłaszcza po zmroku, nie są mu na rękę, a w przypadku nowego obiektu co jakiś czas rzucał sugestiami, że może to być przybytek dla bardzo nielicznej i wybranej liczby osób. W końcu przedstawił projekt, który wydawał się uspokajać zaniepokojonych turystów, ale jednak nie całkowicie. Czemu? Doświadczenie kilku ostatnich lat uczy, że jeśli środowiska związane z rządem czegoś dotkną, to spieprzą. I że ogólnie w przypadku gór to lepiej już było, a może być tylko gorzej. W internecie wybuchała gównoburza za gównoburzą, opinie krytyczne wobec rozbiórki, a także na temat nowego obiektu, zwalczano z wielką zaciekłością jako postawę reakcyjną. Grono fanów nieistniejącej jeszcze nowej Chatki rosło.

Zaczęło się od niemal rocznego opóźnienia z otwarciem. Powodem miały być trudne warunki klimatyczne - co za zaskoczenie. Nie przypominam sobie zimy stulecia. Drugi powód to pandemia, na nią wszystko można zwalić. Wreszcie Chatkę Puchatka - 2 (jak wspominałem - taka nazwa widnieje na szlakowskazach) uroczyście otwarto we wrześniu 2022 roku. Byli obecni posłowie z wiadomo jakiej partii, był radny województwa, był prezes portu lotniczego (czyżby spodziewał się wysokich lotów?), wiceprezes PGNiG, nie mogło zabraknąć też księdza. Były uśmiechy i zdjęcia. 


Park i wyznawcy nowej Chatki podkreślali jej nową, nowatorską bryłę, nowoczesną i ładną dla oka. Funkcjonalną, gdyż miało się w niej znaleźć miejsce dla GOPR-u (w starej też było, nawet raz wlazłem przypadkowo do goprówki, mina ratownika bezcenna 😏), a także taras widokowy (jak wiadomo bez tarasu nie można podziwiać połonińskich panoram). A moim zdaniem projektanci się kompletnie nie wysilili - nie ma tu mowy nawet o odrobinie oryginalności. W żaden sposób nie spróbowano nawiązać do architektury bieszczadzkiej, typowa sztampa, która może stać w dowolnym miejscu, taka pseudo-góralszczyzna. I na żywo nie wygląda wcale lepiej niż na wizualizacji komputerowej, mnie przypomina zlepek różnych kawałków złączonych w jedno. Mam skojarzenia z Markowymi Szczawinami, gdzie również postawiono coś zupełnie bezpłciowego.


I do tego ten podkarpacki seksizm - zewnętrzna toaleta dla mężczyzn jest tylko lekko przysypana śniegiem, a do damskiej dostać się bez łopaty nie sposób! Nawet niepełnosprawnych nie oszczędzili!



Okazuje się, że dzierżawca Chatki to znajomy Gosi, właśnie zajęty jest przywożeniem z dołu zaopatrzenia (niektóre paniusie z internetu pisały, że musi być drogo, bo towary wnoszone są... na plecach).


Jadalnia jest sterylna i praktycznie pozbawiona jakichkolwiek elementów górskich. Za to na ścianie wisi wielki telewizor i wyświetla ujęcia z salamandrami i płynącymi strumieniami. To zapewne ta rola edukacyjna Chatki, o której wiele pisano.
W ramach rozgrzania zalewamy kupionym wrzątkiem zupki chińskie, będzie wyżerka! Przy okazji nadmienię, że nie spodziewajcie się, iż zjecie tutaj jakiś obiad - jedynie picie, batony i tym podobne pierdoły (przypomnę, że w starej Chatce serwowano chociażby zupy!).


Korzystam z toalety na parterze (zewnętrzne w zimie nie są używane, więc nie trzeba przebijać się z łopatą 😏). Czysta i pachnąca. Co prawda zamek się nie domyka, ale jakoś to przeżyję. Spuszczam wodę - działa. Odkręcam kran - nie działa. Wody nie ma, są z nią problemy. Żadna sensacja, tu zawsze były problemy z wodą. Ale przecież BdPN twierdził, że nowy obiekt te problemy rozwiąże, planowano nawet prysznic! No i nie rozwiązał, skoro nawet w zimie wody brak. Czyżby orędownicy nowej Chatki mijali się w tej kwestii z prawdą? Niemożliwe.
 

Julka, schroniskowy, pardon - schronowy kot. Najmilszy element wystroju 😏.


Po wielkim opóźnieniu wielkiego otwarcia od samego początku co chwilę donoszono o idiotyzmach związanych z funkcjonowaniem schronu. Najpierw okazało się, że otwarty jest on jedynie od 8 do 16, zupełnie jak spożywczak na słowackiej prowincji. Oprócz poniedziałku, w poniedziałek było zamknięte, bo to nie dzień do chodzenia po górach. W sprzedaży zrezygnowano z alkoholu. Wiadomo, procenty twój wróg, za czasów Lutka Pińczuka setki klientów Chatki pomarły w wyniku spożycia. Co więcej - nie można go również wnosić ze sobą. Ciekawe, czy przewidziano przeszukiwanie plecaków i kieszeni? 
No i najważniejsze - nie udzielano noclegów. Te pojawiły się dopiero w grudniu. Chatka Puchatka zaoferowała najdroższą glebę w polskich górach, a na pewno w polskich Beskidach - 60 złotych za nocleg na materacu albo podłodze. Do tego obowiązkowo dwa bilety wstępu do parku plus opłata miejscowa, więc w sumie wychodzi ponad siedem dych. Na uzasadnione narzekania na cenę obrońcy Chatki Puchatka - 2 wytoczyli najcięższe działa: że gdzie indziej jest drożej! Jako argumenty pokazywano ceny noclegów w schroniskach, ale w pokojach z pełnym zapleczem sanitarnym. W łóżkach! Ponownie przypomnę, że w starej chatce też spałem w łóżku, teraz nowoczesność oznacza, że muszę spać na glebie. Mnie gleba nigdy nie przeszkadzała, jednak cena też powinna być odpowiednia do standardu! I wreszcie wisienka na torcie - noclegi miały być jedynie w sytuacjach awaryjnych! Nie można sobie po prostu wyjść na połoninę z zamiarem noclegu, musiała zastać nas noc lub niespodziewane, niebezpieczne zdarzenie. Co zatem miał zrobić turysta aby legalnie - a to jedyne takie miejsce na połoninach - zobaczyć wschód, zachód słońca i się przespać? Łamać przepisy albo oszukiwać. Prawo czy sprawiedliwość? Jakoś wcale mnie to nie dziwi, biorąc pod uwagę z kim zazwyczaj trzymają leśnicy albo parkowi... Znów odwołam się do historii: w poprzedniej chatce nie trzeba było cyganić albo kombinować, żeby przenocować. Neofici ChP - 2 nadal próbowali przekonywać, że 60 złotych za nocleg na podłodze i to udzielony na zasadzie wyjątku (bo się ściemniło / boli mnie noga) to dobra cena. Lepsza niż za nocleg w schroniskowym łóżku i z pełnym dostępem do wody, gdzie nie będę musiał się tłumaczyć, dlaczego chcę zostać na noc. Prawie bym zapomniał - obowiązywał schludny strój! Bo turysta w krawacie jest mniej awanturującym się.


To już jednak nieaktualne: dzień po naszej wizycie Park poinformował, że zawiesza noclegi w Chatce! Powodem był "donos", jak to pięknie nazwano: otóż ktoś zauważył, że skoro PN otrzymał część pieniędzy z zewnętrznego dofinansowania, to nie powinien prowadzić działalności komercyjnej, a pobieranie opłat za nocleg na taką wygląda. No cóż, chciano oszwabić Szwabów, a wydarzyła się wtopa! (Inwestycja była dofinansowana z Regionalnego Programu Operacyjnego, czyli ze środków unijnych, a przez pięć lat w obiektach, które miały dofinansowanie z UE, nie można prowadzić działalności komercyjnej). Dofinansowanie unijne wyniosło 50% kosztów inwestycji (i tu nutka żalu ze strony Parku, bo zazwyczaj wynosi znacznie więcej).  Park oczywiście zaczął się tłumaczyć. Że opłaty pobierać może, że to tak naprawdę tylko zwrot kosztów utrzymania. Może na Białorusi by przeszło, u nas, na szczęście, jeszcze nie. Jeśli opłaty mają być pokryciem kosztów, powinny to potwierdzać jakieś wyliczenia. Czy PN założył, że w ciągu roku prześpi się tam, dajmy na to, 300 osób, to wtedy dzieląc po równo można kasować 60 złotych? A jak prześpi się tylko 200, to ci ostatni zapłacą więcej dla pełnego rachunku? A jeśli pojawi się pół tysiąca, to opłatę obniżą? Słuchając wypowiedzi zastępcy dyrektora BdPN okazało się, że mam rację, cała ta kwota jest na oko: "Park nie dostaje żadnych dotacji na utrzymanie obiektu, a funkcjonowanie takiego budynku w warunkach górskich jest kosztowne. Na razie trudno jest określić, jakie to będą koszty, za krótko schron działa. Będzie to bardziej miarodajne po roku" - krótko pisząc, nocujący mają utrzymać obsługę również tych, co wpadli na siku. Bo jeśli chodzi o "wysokie koszty" obsługi samych nocujących, to osoba dobrze poinformowana w temacie wyjaśniła, że dzięki rozwiązaniom takim jak fotowoltaika są one minimalne. 
 
Na zdjęciu chatkowy kot w momencie usłyszenia, że noclegi wstrzymano 😏.


W komunikatach Parku podkreślano, że brak noclegów to sytuacja przejściowa, bo oni są pewni swoich racji i najpóźniej do 15 kwietnia pojawi się nowi regulamin po konsultacjach z prawnikami. (Informujemy, iż pracujemy obecnie nad nowym Regulaminem Parku, który zostanie opublikowany na przełomie marca i kwietnia b.r. Ma to związek również ze zmianami w organizacji zwiedzania Parku. Letni sezon turystyczny zaczyna się 15.04.2023 roku. Do tego czasu ostatecznie zostaną dopracowane wszystkie programy parku związane z edukacją przyrodniczą i turystyczną. Znajdzie się tam również Regulamin korzystania ze schronu na Połoninie Wetlińskiej - przeczytać można w komunikacie). Szybki rzut oka na kalendarz i już wiemy, że nowego regulaminu nadal nie ma. Ale co się dziwić - samo otwarcie chatki nastąpiło z takim opóźnieniem, że dotrzymanie terminu w innych kwestiach byłoby anormalne.
Najbardziej prawdopodobna opcja: noclegów dla pospólstwa nie będzie. W różnych tekstach można było przeczytać o tym, że być może darmowe nocowanie zaoferowane zostanie uczestnikom rozmaitych imprez edukacyjnych. Które już darmowe nie są. Nie chcę być złym prorokiem i obym się mylił, lecz wyobrażam to sobie tak: płacisz większą kwotę za udział w kursie, odczycie czy czymś podobnym, więc "za darmo" prześpisz się na połoninie. Ewentualnie jesteś pracownikiem parku / leśnikiem / urzędnikiem / członkiem odpowiedniej partii lub ich rodzin i wysłany zostajesz na taki kurs bezpłatnie (zapłacą za niego podatnicy), a w nagrodę masz Chatkę Puchatka. Zwykły turysta grzecznie wróci przed zmrokiem w dolinę. Dla wielu nie będzie to żaden problem - przecież większość najgłośniejszych krytyków dawnego obiektu i entuzjastów nowego nigdy tam nie spała, więc co to za różnica, czy te noclegi są czy nie? Swoją drogą od lutego jakoś przycichły zachwyty nad nową Chatką. W ogóle temat schronu dziwnie ucichł. Ciężko się jednak odkopać z zajmowanych pozycji, więc wyznawcy kultu nowego schronu jeśli kogoś krytykują, to nie Park, ale "donosiciela". No bo przecież chciano dobrze, a wyszło jak zawsze przez jakiś wrednych kapusiów. Czytam to za każdym razem: ten donos to czysta złośliwość tych, którzy nie mogą się pogodzić z końcem starej chatki i w ramach zemsty postanowili, że noclegów nie będzie w ogóle. To nie wina Parku, wina innych, wina UE, że patrzy na ręce i wymaga spełnienia warunków dofinansowania. Bo te pieniądze się należały. Bo istnieje obowiązek brania kasy z Brukseli, a potem narzekania, jaka to ona zła.
Efekt jest taki, że obecnie na połoninie Wetlińskiej mamy obiekt za kilka milionów złotych o wątpliwej urodzie i jeszcze bardziej wątpliwej funkcji: możemy co najwyżej się wysikać, kupić pamiątkę albo jakieś przekąski (bo normalnej gastronomii przecież brak).


Zbliża się zachód, więc wychodzimy na zewnątrz. Wieczorne warunki nieco poprawiają wygląd Chatki.
 

 
Postanawiamy się jeszcze przejść w kierunku Roha i Osadzkiego Wierchu. Bez konkretnego planu, dojdziemy tam, gdzie dojdziemy.



Robi się coraz ciemniej. Połonina w tych klimatach nabiera specyficznego, posępnego uroku.



Wilcze ślady na zmrożonym śniegu.


Ostatnie momenty ze słońcem.




Szybko zaczyna spadać temperatura, więc otrąbiamy odwrót. Mimo wszystko fajnie było się przespacerować, odkrywając po drodze kilka dziur śnieżnych.


W Chatce Puchatka nie ma już ani jednego turysty, w jadalni siedzi jedynie gospodarz przy telewizorze nadającym teledyski z youtuba. I znowu Park dzisiaj nic nie zarobi na noclegu, a miał ostatnią taką możliwość tej zimy.


Zejście zajmuje nam mniej czasu niż wejście; o dziwo, wyślizgane buty dzieciaków lepiej trzymają się podłoża niż w drugą stronę. A ja zaliczam drobną kraksę, ponieważ sprawdzając zdobycznego dupolota zahaczyłem o jakiś korzeń i palec w prawej ręce (ten of fakju) pobolewa mnie do tej pory 😏.

To była bardzo owocna wyprawa, zarówno pod względem widoków, jak i opinii na temat nowego obiektu. Potwierdziła się większość moich obaw odnośnie Chatki Puchatka - 2. Chciałem je dodatkowo zweryfikować wiosną lub latem i spróbować jednak przenocować, lecz w obecnej sytuacji nadal ani słychu, aby było to możliwe. Pozostaje kosztowny bubel na szczycie góry, współczesny bieszczadzki "Biały Słoń".

11 komentarzy:

  1. Q...rwa, nie wierzę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Czekałem na Twoją recenzję ;-) Brakuje tylko elementu zaskoczenia, bo jakoś tu nie dziwi nic...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zaskoczenie to by było, gdyby naprawili zamek w kiblu, ale nie - ponoć jeszcze spłuczka się zepsuła :P

      Usuń
  3. Ja już z zapowiedzi o budowie nowej wyczytałem, że tam noclegów nie chcą dla turystów, a jedynie "awaryjne" i dla uczestników "zajęć edukacyjnych". I jak widać moje umiejętności czytania między wierszami jeszcze są dobre ;) Aczkolwiek mnie to zbytnio nie rusza, bo nigdy tam nie spałem, ale sam fakt budowy nowego budynku mi się podoba - byłem w starej raz i zrobiła na mnie złe wrażenie. Nie żal mi, że jej już nie ma.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przez jakiś czas krążył pomysł, aby w chatce był tylko jeden pokój na kilka osób, do którego klucze odbierałoby się na dole!
      Mnie to niestety rusza, bo przez rozbiórkę tej starej pozbawiono mnie legalnej możliwości obejrzenia wschodu i zachodu słońca na połoninach. Po za tym jaki ma sens budować za kilka milionów budynek, w którym nie przenocujesz, normalnie nie zjesz, a co najwyżej się wysikasz? Wystarczyłoby postawić drewnianą budkę z suchą toaletą za 1/10 ceny, a w sezonie puszczać tam górali z oscypkami do sprzedaży, a efekt byłby ten sam.
      No i generalnie jesteś potwierdzeniem mojej tezy, że najbardziej stara Chatka przeszkadzała tym, którzy z niej nie korzystali :P Więc de facto nowa i tak nie jest im potrzebna...

      Usuń
  4. Ja chyba od początku do tej budowy miałem najnormalniejsze podejście. Takie, acha, budują, nie spałem - raz się od kolejki odbiłem, więc dalej spać nie będę. A teraz, jak mi się zachce zobaczyć zachód, to przy okazji awarii - takiej planowanej ;)
    Najbardziej to mnie ten staw pod wieżą zdziwił, bo przejeżdżając koło niej, go nie pamiętałem i do dziś żałuje, że się nie zatrzymałem tam (pod koniec maja tam już było zielono wtedy).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurde, a ja żadnego stawu nie kojarzę...

      Teraz to chyba trzeba się będzie bardziej natrudzić, aby zostać w ChP na noc, bo to musi być już prawdziwa awaria ;)

      Usuń
    2. Staw, czyli kałuża z pierwszego zdjęcia, bo to chyba kałuża jest?

      Usuń
  5. No i po co ten lament? Przecież to nic nowego :))) Najlepsza rzecz w ChP - 2 to zimowy atak do kibla. A obsługa wydaje chociaż łopatę w zestawie? :)) A na poważnie, dobrze, że gdzieś tam można trafić wiatę w ramach noclegu. Na nic się nie nastawiałem odnośnie "nowej" chatki i twoja relacja mnie w tym podtrzymuje. Mimo wszystko, kiedyś tam zajrzę, aby przekonać się o tym "na żywo".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z wiatami to akurat ciężko, jedyne jakie są to przy wejściach do parku, te nieszczęsne "deszczochrony". Przy dobrej pogodzie to może, jeśli właściciele PN nie pogonią...

      Usuń