środa, 15 marca 2023

Vysočina - Muzeum v přírodě i żydowski Dřevíkov.

U Czechów słowo "Vysočina" może mieć rozmaite znaczenie. W najprostszej wersji to po prostu "wyżyna". Może to być także "Česká vysočina", która obejmuje większość państwa, ale także najwyższe czeskie pasma górskie. Mamy również "Kraj Vysočina" na granicy Czech i Moraw, który posiada tak adekwatną do swojego położenia nazwę jak, na przykład, województwo małopolskie w stosunku do Małopolski. Dalej - "Vysočina" to rodzaj czeskich jabłek, jak i czeskiego salami, ponoć podobnego do węgierskiego. Wreszcie "Vysočina" to gmina w środkowej części Republiki, niedaleko Chrudima. Jest ona o tyle nietypowa, że składa się z kilku wiosek, ale żadna nie nazywa się... Vysočina 😛. Nazwę nadano odgórnie tworząc gminę w latach 60. ubiegłego wieku i to ona - nie salami i nie jabłka - mnie interesuje, ponieważ na jej terenie działa większość obiektów Muzeum v přírodě Vysočina.


W niewielkiej osadzie Veselý Kopec znajduje się skansen, jeden z tych mniej znanych, przynajmniej dla mnie do niedawna. Prezentuje on ludową zabudowę pasma górskiego Železné hory, a także wsi wokół miast Hlinsko, Polička i Litomyšl; jest to więc głównie dzisiejszy kraj pardubicki. Przyznam się szczerze, że architekturą wiejską tej części Czech do tej pory się nie interesowałem, pora była więc nadrobić braki.

Na dzień wizyty w skansenie wybraliśmy jesienne południe, w dzień powszedni. Jak słusznie podejrzewałem - jesteśmy tu kompletnie sami, nie licząc obsługi i znikających wśród nabierających kolorów drzew ptaków.
 

Skansen powstał dzięki inicjatywie głównie jednego człowieka - pana Ludka Štěpána. Nieustannie podróżując po czeskiej prowincji na własne oczy widział, jak kończy się tradycyjne życie na wsiach, jak rozpadają się stare domy, zagrody, a zwłaszcza młyny, którymi zajmował się zawodowo. Zrozumiał, że poza garstką pasjonatów nikogo nie obchodzi ich los, były w końcu symbolem dawnej, słusznie minionej epoki. Wkrótce wraz z grupą przyjaciół i wolontariuszy (choć wówczas nikt się tak nie określał) rozpoczął inwentaryzowanie i przenoszenie pierwszych budynków na teren obecnego skansenu. Pierwsza czasowa wystawa ruszyła w 1972 roku, ale dopiero po dekadzie skansenem zajęło się na poważnie państwo.
 
Co zobaczymy w skansenie? To, co w innych tego rodzaju placówkach 😏: budynki mieszkalne i gospodarcze, do tego kilka wiejskich obiektów przemysłowych. Datacja to głównie połowa XIX wieku, choć są także przykłady starsze. Wszystko to służyło drobnym rolnikom z okolicy. Większość została tutaj zrekonstruowana, niektóre mniejsze przeniesiono w całości, lecz są także kopie. Na przykład kasa biletowa mieści się w kopii chałupy z regionu Hlinecka, ale już towarzysząca jej zabudowa gospodarcza jest oryginalna i pochodzi z 18. stulecia.


Stodoła z wielkimi, charakterystycznymi drzwiami. W środku znajduje się wystawa sprzętów.

 
Výměnek, czyli wycug, stojący kiedyś w okolicy Polički. Według jednych źródeł kopia, według innych rekonstrukcja, w każdym razie rozbudowano go tak, aby pełnił funkcję restauracji, która oczywiście poza sezonem jest zamknięta.


W centrum miejscowości przeważnie wznosiła się dzwonnica, ostrzegająca mieszkańców o niebezpieczeństwie. Pojawiły się one masowo w czeskich wioskach w czasie panowania Marii Teresy, która w swoim patencie nakazywała bić w dzwony w czasie pożarów.


Niewielki kościół (lub większa kaplica) nie jest rekonstrukcją ani kopią konkretnej świątyni, ale ogólnym przykładem budynku sakralnego z XIX wieku, wznoszonego w okolicach miast Žďár nad Sázavou i Nové Město, a więc już na Morawach. To także jedna z najmłodszych konstrukcji, udostępniono ją turystom jedenaście lat temu.




Jak kościół, to i barokowy Nepomucen musi być.


Rozmaite kamienie graniczne na skraju drogi, ale ciężko z nich cokolwiek odczytać.


Gospodarstwo numer cztery pamięta wiek XVII i jako jedyne stoi w swoim oryginalnym miejscu. To wokół niego zaczęto tworzyć skansen. Część mieszkalna jest ogrzewana i składa się z czterech pomieszczeń, natomiast część gospodarcza ze stajni, dwóch izb i stodoły. Stodoła kiedyś przylegała do domu, ale w 1877 roku przesunięto ją w obecne miejsce przy pomocy... pary wołów. I tylko gołębnik pochodzi z innej lokalizacji.


Pani w kasie mamrotała coś, aby poczekać na przewodniczkę, ale szkoda było na to czasu. Wszystkie budynki są opisane po czesku i angielsku, chociaż wersja angielska bywa czasem tak pokręcona, że... niewiele szło zrozumieć 😛. Dodatkowo nawet w październiku można było zajrzeć w sporo wnętrz i nikt nie robił łaski, że nas tam wpuści. Tak było chociażby w przypadku gospodarstwa z Lezníka.


Chałupa zwieńczona była zdobionym strychem, a szczyt uzupełnia napis z datą 1827. Zamieszkiwano ją z kolei do 1968 roku; w środku zobaczymy kolekcję pieczywa i jajek.



Druga ciekawa stodoła, unikat w skali kraju, gdyż podobno żadna inna z czternastoma ścianami (!) się w Czechach nie uchowała. Od 1680 roku służyła swoim właścicielom w wiosce Sádek, po czym po trzystu latach osiadła w skansenie. W środku wystawa sprzętu maszynowego, a ja sobie myślę, że z tym kształtem dobrze sprawdzałyby się w górach i przy dużych opadach śniegu.
 

 
Dwa nieduże domki to suszarnie - owoców i lnu. W tej drugiej, bardziej oddalonej od fotografa, na początku ubiegłego wieku żyła dziewięcioosobowa rodzina.


Skanseny dają możliwość dokładnego obejrzenia zabytkowych obiektów, co zazwyczaj nie jest możliwe w przypadku budynków, które jeszcze przetrwały na wsiach, bo mało który właściciel lubi obcych kręcących się po jego ojcowiźnie. Ale z drugiej strony trochę brak tu życia. W sezonie odbywają się w Veselým Kopcu różne imprezy, obchodzi się święta, można podejrzeć aktorów odtwarzających rolę przodków. Dziś, jak już pisałem, jest kompletnie pusto i cicho, co ma wspomniane minusy ale i plusy. Przynajmniej nikt nie wchodzi mi w kadr 😏, a ja mogę delektować się kolorami jesieni.


Chociaż lekko nagiąłem prawdę pisząc, że dookoła pusto: bo oto nagle na drzewo wskakuje czarny wiewiór z wielkim orzechem w pysku. Zapozował do zdjęcia i znikł gdzieś u góry.
 

Kopia suszarni z XVIII wieku. Kiedy w kolejnym stuleciu produkcją lnu zaczęły się wielkie przedsiębiorstwa, suszarnie zamieniało się w domki dla najuboższych, pozbawionych jakiejkolwiek ziemi obywateli wiejskich. I tę biedę widać po wejściu.


Wnętrze olejarni wodnej z Damašku, ale tego czeskiego, nie syryjskiego. Ostatni "olejnik" zakończył swoją służbę dwa lata przed konferencją monachijską.


Skoro pomysłodawca i założyciel muzeum był wielkim miłośnikiem młynów, to i takiego zabytku techniki nie mogło tu braknąć! Z zewnątrz przypomina on "normalną" chałupę, do tego zachwycającą swoim pięknem!




W przeszłości młyn naprawdę tutaj stał, należał do gospodarzy spod "czwórki". Spłonął w 1909 roku, w 1977 dokładnie w tym samym miejscu złożono młyn z Oldřetic, co upamiętnia napis pod dachem. Do wytworzenia energii wystarcza nieduży potok.


Chałupa rodziny Mička. Ostatni właściciel, František Mička, nie był w stanie utrzymać się z rolnictwa, więc produkował gonty, a zimą pracował w tartaku. Wnętrza zostały odtworzone na podstawie wspomnień jego żony i pokazują pierwsze ćwierćwiecze ubiegłego stulecia.




Największym obiektem skansenu jest wielkie gospodarstwo z wioski Mokrá Lhota; z racji iż zbudowane je z cegieł, więc przeniesiono jedynie niektóre elementy. Pomalowane na mocny niebieski przyciąga swój wzrok już z daleka. Dzisiejszy kształt zyskało w 1866 roku, składało się z wyraźnie oddzielonej części mieszkalnej i gospodarczej oraz podwórza między nimi.



Wystrój pokoi jest późniejszy niż w poprzednich, niektóre to już początki demokracji ludowej. Z drobnych ciekawostek dodam, że wodę doprowadzono do kuchni w latach 30. XX wieku, natomiast prąd pojawił się w 1948 roku. Przyszli komuniści i zdarzył się cud!


Przyglądam się szczegółom - takie futerały na bryle pamiętam jeszcze u moich dziadków nie tak dawno temu 😊.


Ostatnie kilka budynków jest zamkniętych. Mniejszy z nich to pierwotny spichlerz, służący następnie jako warsztat do konstrukcji i naprawy różnych urządzeń. Znajdziemy w nim m.in. drewniany rower z 1900 roku, dzieło miejscowego rzemieślnika.


Większa chałupa była warsztatem stolarskim. Umieszczono go w sieni, jedynym ogrzewanym pomieszczeniu. Pracowały w nim trzy pokolenia rodziny Žejdlík i wszyscy panowie nosili imię Josef - najstarszy urodził się w 1820 roku, najmłodszy zmarł w 1970. Pierwszy z nich wykonał drewniany zegar, który przymocował na dachu, tak, aby również sąsiedzi mogli widzieć która jest godzina.



Wizyta w skansenie zajęła około półtorej godziny - niespieszny spacer z zaglądaniem w różne miejsca. Gdyby ktoś jednak był głodny, to w lasku obok parkingu działa jeden lokal również poza głównym sezonem, zresztą w ładnym, zdobionym budynku.


Muzeum v přírodě to nie tylko Veselý Kopec. W oddalonym o kilkanaście kilometrów Hlinsku warto udać się do dzielnicy Betlém, gdzie również znajduje się skansen - małe domki przedstawiają życie ubogich rzemieślników w niedużym mieście. Czasu na dwa skanseny w ciągu jednego dnia nie miałem, więc skupiłem się na gminie Vysočina. Najpierw podjechałem do Dřevíkova, leżącego tuż obok Veselego Kopca. Do architektury drewnianej nawiązuje przystanek, jest tam też kilka historycznych chałup.


Pomnik Poległych, żelazny krzyż, a z tyłu dom rodzinny Františka Hrnčířa, autora patriotycznych książek dla młodzieży (jakkolwiek dzisiaj może się takie ustrojstwo dziwnie kojarzyć).



Dřevíkov jest ciekawy ze względu na historię własnej społeczności żydowskiej. Żydzi w Królestwie Czech mieszkali głównie w miastach, tymczasem pod koniec XVII wieku zaczęli się osiedlać w tej niewielkiej wiosce. Potem ich liczba się zwiększała, w połowie 19. stulecia kilkadziesiąt rodzin stanowiło połowię ludności Dřevíkova i od tego momentu zaczął się spadek, tak, że jeszcze przed Wielką Wojną wszyscy wyznawcy Jahwe opuścili miejscowość. W zabudowie nie zostały po nich prawie żadne ślady, bo nawet synagogę przebudowano na zwykły dom mieszkalny, ale poza wioską uchował się cmentarz. Na skraju pól i lasów, prowadzi do niego malownicza polna droga. Tylko zaparkować nie bardzo jest gdzie, więc staję na trawie i liczę, że nie pojawi się żaden traktor.
 
 
Wchodzimy do niego przez pobieloną bramę, dawniej służącą jako marownia i wozownia. Ułożono w niej najcenniejsze macewy, z których najstarsza pochodzi z 1762 roku.
 


Zachowało się około trzystu nagrobków. Najmłodsze to okres międzywojenny, chowano tu Żydów z okolicy. Napisy są przeważnie po czesku, bo w regionie pardubickim mówiono głównie w tym języku. Za komuny prace restauracyjne przeprowadzili mieszkańcy okolicy pod kierunkiem Ludka Štěpána (tego od skansenu), a dziś nekropolia formalnie stanowi własność gminy żydowskiej w Pradze.




To nie koniec interesujących miejsc w gminie. Położenie najciekawszych obiektów jest zaznaczone na mapach.


Svobodné Hamry (niem. Frei Hammer) rozwinęły się jako osada przy hucie żelaza. Pozostałością po niej jest młyn wodny, którego niektóre fragmenty mogą pochodzić jeszcze ze średniowiecza. Młyn też jest częścią Muzeum v přírodě i w okresie letnim można go zwiedzać.
 

Moją uwagę przyciągnął obiekt po drugiej stronie drogi - tak zwana hamerská hospoda. Pielgrzymowali do niej głodni i spragnieni już w XVIII wieku, choć niektórzy twierdzą, że nawet dwa stulecia wcześniej.


Oko wypatrzyło ciekawostki na ścianach - dwie tablice. Jedna to czasy Protektoratu. Była to tablica urzędowa, dokładnie wyszczególniająca położenie miejscowości. Widziałem kilka oryginalnych z okresu Pierwszej Republiki Czechosłowackiej w wersji czesko - niemieckiej, ta jest odwrotna: niemiecko - czeska. Druga tablica to międzywojnie - na podstawie przepisów pochodzących jeszcze z Austro-Węgier zakazuje się żebrania pod karą aresztu, wymienione jest także miejsce, gdzie biedni, głodni i bezrobotni podróżni znajdą pomoc.



Na koniec wizyty w gminie Vysočina zajeżdżam do najstarszej z osad wchodzących w jej skład - Svatý Mikuláš (Sankt Niklas) pojawia się w pismach w XIV wieku, podobnie jak kościół św. Mikołaja, wokół którego się rozwinął.


Świątynia, która po przebudowach ma wygląd neogotycki, stoi w polu i przeważnie jest zamknięta. Można pokręcić się po cmentarzu, a także popatrzeć na pojedyncze starsze domy - remontowane, lecz nadal przypominające te ze skansenu.


----

Muzeum v přírodě Vysočina jest jednym z czterech oddziałów NMVP (Národní muzeum v přírodě). Skansen w wiosce Veselý Kopec działa od kwietnia do października oraz czasami w grudniu. Poniedziałki niemal zawsze są dniami zamkniętymi. Teren muzeum jest dobrze przystosowany do wózków, można także zabrać ze sobą psa, byle na smyczy. Przez skansen przebiega dodatkowo szlak turystyczny, co powoduje, że nie jest on ze wszystkich stron ogrodzony, więc praktycznie można wejść również poza godzinami otwarcia. Dokładne informacje znajdziecie na stronie internetowej.
 
Parking teoretycznie jest płatny (80 koron za samochód osobowy), lecz jesienią nikt opłat nie pobierał. Z kolei wybierając się na cmentarz żydowski nie ma za bardzo gdzie zostawić wozu, więc najlepiej przejść się tam pieszo (ze skansenu to niecały kilometr szlakiem przez Dřevíkov).

Zjazd do kościoła św. Mikołaja nie jest w żaden sposób oznaczony.



2 komentarze:

  1. Bardzo ciekawy jest ten skansen i pięknie położony. Zazwyczaj jeśli jakiś jest w pobliżu naszej trasy jakiś to chętnie tam zaglądamy. Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skansenów tam dostatek (w sumie w Polsce też), więc na szlakach wędrówek pojawiają się często ;) Pozdrowienia!

      Usuń